Ofensywa Mercedesa na rynku elektryków

15 kwietnia Mercedes-Benz zaprezentuje nowy model samochodu elektrycznego. Będzie to też okazja by koncern pochwali się gamą wysokowydajnych ogniw elektrycznych. Poprzedni elektryczny samochód Mercedesa, EQC SUV, powstał na platformie wspólnej z modelem hybrydowym GLS. Na jednym ładowaniu mógł przejechać ponad 450 kilometrów (280 mil). Najnowszy EQS jest pierwszym autem koncernu zbudowanym na podwoziu zaprojektowanym specjalnie dla samochodów elektrycznych.Oczekuje się, że testowane laboratoryjne akumulatory zainstalowane w nowym modelu osiągną zasięg ponad 700 kilometrów (435 mil). Dla porównania baterii w Long Range Modelu S Tesli wystarczy na pokonanie „zalewie” około 663 kilometrów (412 mil). Najwyraźniej niemiecki producent chce ograniczyć dominację Tesli na rynku pojazdów elektrycznych. Jednak Mercedes może długo nie utrzymać tej przewagi. Startup Lucid Motors poinformował niedawno, że zamierza wprowadzić na rynek wersję swojego sedana Air, który oferuje prawie 832 kilometry (517 mil) zasięgu. Natomiast Tesla szacuje, że Model S Plaid już wkrótce będzie mógł przejechać blisko 837 kilometrów (520 mil).

Wolumen sprzedaży hybryd typu plug-in i pojazdów całkowicie elektrycznych w 2020 roku wyniósł 8 proc. Przez wiele lat Mercedes był krytykowany za opóźnienia we wprowadzaniu pojazdów elektrycznych. Dyrektor operacyjny Markus Schaefer spodziewa się w bieżącym roku „gwałtownego wzrostu” zamówień na te rodzaje samochodów, który zostanie bez problemu zaspokojony.  W przyszłym roku niemiecki producent zaoferuje osiem w pełni elektrycznych modeli samochodów na trzech kontynentach, zapowiedział Schaefer. Niemiecki koncern prognozuje, że w 2030 roku połowę jego dostaw będą stanowić hybrydy plug-in i w pełni elektryczne samochody. Mercedes jest w trakcie restrukturyzacji swoich fabryk. Najboleśniej odczują to zakłady produkujące silniki spalinowe, na których przez sto lat była oparta produkcja aut. Plany modernizacyjne zakładają wyodrębnienie w tym roku działalność związaną z wytwarzaniem ciężarówek. Jest to pierwsze tak duże posunięcie strategiczne od czasu sprzedaży Chryslera.

Pandemia nie powstrzymała wzrostu cen mieszkań w Polsce

Wbrew prognozom w ciągu roku od wybuchu pandemii ceny mieszkań wzrosły średnio 6,6 proc. – wynika z najnowszej analizy Expandera i Rentier.io. przeprowadzonej w 16 polskich miastach. Według niej w wielu lokalizacjach osiągnęły one wręcz rekordowy poziom. Tak się stało m.in. w Krakowie i Gdańsku, gdzie zbliżyły się do 10 tys. zł za 1 mkw. oraz Warszawie, gdzie przekroczyły kwotę 11 tys. zł za mkw. Wzrostowego trendu nie zahamował nawet spadek popytu. Stało się tak dlatego, że jednocześnie zmalała liczba lokali wprowadzonych na rynek. W rezultacie w wielu lokalizacjach wybór mieszkań był mniejszy, a co za tym idzie deweloperzy nie mieli powodów do obniżania ich cen. Nieruchomości mieszkaniowe okazały się tym samym stosunkowo odporne na skutki pandemii w porównaniu z innymi sektorami gospodarki. Trzecia fala koronawirusa nie powinna nic zmienić. Tym samym w tym roku oczekiwane są dalsze podwyżki cen mieszkań. Zdaniem ekspertów wyniosą one 4–7 proc. Według niektórych ta tendencja ma szansę utrzymać się także w 2022 r. Jednym z powodów będzie bardzo niskie oprocentowanie lokat bankowych zachęcające do inwestowania w mieszkania. Zwłaszcza te na wynajem.

Poza tym, jak czytamy w raporcie Expandera i Rentier.io, na korzyść popytu działają tanie kredyty hipoteczne, które w ostatnim czasie ponownie stały się dość łatwo dostępne. Banki wycofują bowiem wymogi dotyczące posiadania 20-proc. wkładu własnego. Zwykle wystarczy 10 proc. Do tego przeszkodą przestaje być dochód uzyskiwany z umowy cywilnoprawnej czy z działalności gospodarczej. Trudności w pozyskaniu kredytu mogą mieć w zasadzie tylko osoby pracujące w branżach najmocniej dotkniętych pandemią. Do tego dochodzi wciąż ograniczona na rynku oferta mieszkaniowa. Na koniec czwartego kwartału 2020 r. w Warszawie dostępnych było ponad 14,3 tys. lokali, czyli o 12,1 proc. mniej niż rok wcześniej. Deweloperzy nie muszą więc walczyć o klienta (gdyby musieli, robiliby to zapewne poprzez obniżkę cen). Szczególnie, że w nadchodzących miesiącach nic się po tym względem nie zmieni.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *