Ropa tanieje

Cena ropy w czwartek spada już piątą sesję z rzędu tracąc niemal 1 proc. Zapasy surowca wzrosły w Stanach Zjednoczonych czwarty tydzień z rzędu jako pokłosie kryzysu w branży naftowej w Teksasie spowodowanego niespodziewanym atakiem ciężkiej zimy, który sparaliżował działanie wielu placówek w regionie. Cena ropy naftowej WTI notowanej na amerykańskiej giełdzie NYMEX w czwartek rano spada o 0,98 proc.  do 63,97 dol. za baryłkę. To już piąty dzień spadków z rzędu, jednak warto zauważyć, że zakres przeceny wciąż jest niski. Wspomniane pięć sesji wywołały zniżkę kursu ropy łącznie o 3,2 proc. Jednak, gdy spojrzymy w kierunku trzyletnich szczytów, które notowania surowca wyznaczyły jeszcze na początku ubiegłego tygodnia, przecena wynosi już w sumie 6 proc. Natomiast ropa Brent notowana na europejskiej giełdzie ICE również opada piątą sesję z rzędu: o 0,66 proc. do 67,30 dol. za baryłkę.

Rezerwy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych zwiększyły się czwarty tydzień z rzędu, jednak tym razem analitycy dość dobrze przewidzieli zakres tego przyrostu. Odczyt podany przez rządową agencję Energy Information Administration wykazał zwiększenie się poziomu zapasów w zeszłym tygodniu o 2,4 mln baryłek, podczas gdy analitycy spodziewali się 2,96 mln baryłek. Powiększenie rezerw postrzegać można wciąż jako wpływ surowej zimy, która nawiedziła Teksas w połowie lutego. To rzadko spotykane zjawisko w stanie, który odpowiada za lwią część łącznej amerykańskiej produkcji. Relatywnie, bardziej ucierpiały rafinerie niż platformy wiertnicze, wskutek czego nadwyżka ropy trafia do rezerw oczekując na późniejsze przetworzenie. Po stronie popytowej na rynku ropy pojawiło się istotne ryzyko przedłużenia lockdownów w Europie, a także spowolnienia programu szczepień. Szereg europejskich państw rozważa wycofanie szczepionki od AstraZeneca z uwagi na zaobserwowanie poważnych skutków ubocznych.

 

Zwyżki na rynkach metali szlachetnych.

Złoto, srebro, platyna, pallad: wszystkie te kruszce mają duże szanse na zakończenie bieżącego tygodnia na znaczącym plusie. Najbardziej wśród nich wyróżnia się pallad, którego notowania, po kilku miesiącach uciążliwej dla inwestorów konsolidacji, w bieżącym tygodniu wystrzeliły w górę. Notowania palladu mają za sobą kilka lat solidnych wzrostów. Wszystko za sprawą fundamentów tego rynku, sprzyjających stronie popytowej. Na rynku palladu w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z utrzymującym się deficytem, wynikającym z ograniczonej podaży tego surowca przy jednoczesnym wzroście popytu na pallad. Kruszec ten wykorzystywany jest w przeważającej mierze w produkcji katalizatorów samochodowych, co sprawia, że pozytywnie wpływał na niego szybko rozwijający się przemysł motoryzacyjny m.in. w krajach azjatyckich. Uderzenie pandemii rok temu poważnie jednak wstrząsnęło cenami tego kruszcu, co wynikało z obostrzeń związanych z pandemią, uderzających w branżę samochodową. Po ogromnej zmienności, obserwowanej w marcu poprzedniego roku, cena palladu odrobiła zniżkę, a strona popytowa doprowadziła notowania do okolic 2200-2400 USD za uncję. I to właśnie w tym rejonie notowania palladu konsolidowały od końcówki lipca poprzedniego roku. W tym tygodniu kontrakty na pallad wybiły się jednak z ruchu bocznego w górę, docierając do okolic 2600 dolarów za uncję. Zwyżka była wywołana przede wszystkim komunikatami ze strony spółki Norilsk Nickel na temat mniejszego od prognoz wydobycia palladu. Ta rosyjska spółka to największy na świecie producent palladu, a na globalnym rynku tego kruszcu pod kątem produkcji dominują dwa kraje: Rosja oraz RPA. Warto zaznaczyć, że pomijając nawet ten komunikat, na globalnym rynku palladu i tak w tym roku oczekiwany był kolejny deficyt. Ceny palladu nadal mają więc solidne podstawy fundamentalne do zwyżek. Na pewno będą one także pod pewnym wpływem sytuacji na dolarze, podobnie jak pozostałe metale szlachetne.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *