Gospodarka się trzyma, bezrobocie jednak rośnie…

Styczniowe, dużo lepsze od oczekiwań dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej w USA, były wczoraj mocnym sygnałem o relatywnie dobrej kondycji amerykańskiej gospodarki. Sprzedaż zwiększyła się o 5.3 proc. m/m wobec mediany prognoz na poziomie 1.1 proc., a produkcja przemysłowa wzrosła o 0.9 proc.m/m, podczas gdy rynek oczekiwał 0.5 proc. m/m. Kondycja konsumentów, podobnie jak przemysłu, nie pogorszyła się silnie mimo rekordowego poziomu zakażeń na początku roku. Tak dobre dane były oczywiście pozytywnym impulsem na rynku obligacji, ale tam rentowność 10-letnich papierów pozostaje w okolicach odnotowanych w pierwszej połowie tygodnia rocznych maksimów na 1.3 proc. O ile pozytywny impuls dla dolara był oczywisty, a notowania EURUSD zostały zepchnięte w kierunku 1.20, to już reakcja Wall Street nie była tak jednoznaczna. O ile solidne dane z gospodarki powinny być zachętą do kupowania akcji przez byczo nastawionych inwestorów, to jednak podsycają one oczekiwania na zmianę retoryki ze strony Fed, co widać cały czas po rosnących rentownościach obligacji skarbowych.

Kontrakty na indeksy amerykańskich rynków akcji sugerują rozpoczęcie czwartkowych notowań spadkami kursów. Na ok. dwie godziny przed rozpoczęciem sesji kontrakty na Dow Jones i S&P500; traciły ok. 0,3 proc. Kontrakt na Nasdaq 100 szedł w dół o 0,7 proc. Można oczekiwać kontynuacji tendencji ze środowej sesji, kiedy taniały akcje spółek technologicznych i dzięki wzrostowi cen ropy drożały akcje spółek naftowych. Indeks dolara spada, rosną rentowności obligacji USA. Na nastroje inwestorów wpłynąć mogą dane o tzw. nowych bezrobotnych, które zostaną opublikowane godzinę przed rozpoczęciem handlu. Ekonomiści oczekują, że w ubiegłym tygodniu o zasiłek wystąpiło ok. 765 tys. ludzi. Dane są jednak dużo gorsze. Liczba wniosków o zasiłki dla “nowych” bezrobotnych w USA wzrosła nieoczekiwanie drugi tydzień z rzędu. Według danych Departamentu Pracy w czwartek, liczba zgłoszeń w ramach programów stanowych wyniosła w tygodniu zakończonym 13 lutego 861 tys. To o 13 tys. więcej niż tydzień wcześniej, a zarazem drugi wzrost z rzędu.

 

Snieżny Armagedon wpływa na ceny ropy

Cena ropy WTI przebiła w czwartek rano poziom 62 dol. za baryłkę w sytuacji, gdy problemy związane z pogodą w Teksasie eskalowały do olbrzymich rozmiarów powodując zmniejszenie produkcji ropy przez Stany Zjednoczone aż o 40 proc! Sytuacja pogodowa w Teksasie, stanie będącym sercem amerykańskiego przemysłu naftowego, okazała się  mieć znacznie poważniejsze skutki niż do tej pory sądzono. Produkcja ropy w całych Stanach Zjednoczonych spadła o 4 mln baryłek dziennie. To 40 proc. łącznego wydobycia całego kraju!  Należy pamiętać, że USA są największym producentem surowca, a dzienna łączna podaż ropy na globalne rynki to 30 mln baryłek. Przemysł naftowy sparaliżowany został przez atak zimy, najbardziej srogiej od ponad 100 lat. Śnieżyce zatrzymały transport i wywołały braki energii elektrycznej, które przełożyły się na zamknięcie placówek wydobywczych i rafinerii. – Rynek nie zdaje sobie sprawy z ilości ropy, która została utracona z uwagi na złą pogodę w Teksasie – stwierdził Ben Luckock, wicedyrektor handlu ropą w Trafigura Group. W rezultacie sytuacji, cena ropy naftowej WTI notowanej na amerykańskiej giełdzie surowcowej NYMEX w czwartek rano dobiła do nowych 13-miesięcznych szczytów na 62,29 dol. za baryłkę, jednak presja popytowa w dalszej części sesji sprowadziła notowania do 61,64 dol. Jednak wciąż są one 0,80 proc. względem poprzedniego zamknięcia. Tymczasem, ropa naftowa Brent notowana na europejskiej giełdzie ICE przebiła w porannej części czwartkowej sesji poziom 65 dol. za baryłkę, jednak notowania osunęły się do 64,94 dol. bbl.

Początkowo, wydawało się, że zła pogoda będzie trwać w Stanach Zjednoczonych przez 2-3 dni, jednak na ten moment według oceny analityków sytuacja nie ulegnie poprawie do co najmniej początku następnego tygodnia. Możliwe, że powrót do pełnego wydobycia zajmie nawet kilka tygodni. Według Citigroup, strata produkcyjna może wynieść nawet 16 mln baryłek dziennie do początku marca. Nie brakuje jednak opinii, ze może to być nawet dwa razy tyle. – Rynek zmienia się w dzikie zwierzę, które OPEC+ kontroluje – stwierdził Gary Ross, konsultant i menedżer funduszu Black Gold Investors LLC. – Pogoda ma nieprawdopodobny wpływ na globalny popyt oraz podaż”.

Najmroźniejsza od lat zima w USA zatrzymała tamtejszy przemysł naftowy. Wykorzystują to handlarze ze Starego Kontynentu, którzy planują dostarczyć za ocean miliony baryłek europejskiego oleju napędowego. W ostatnich dniach co najmniej osiem tankowców zostało wynajętych do przetransportowania z Europy do USA prawie 2,8 mln baryłek diesla, paliwa bardzo zbliżonego do amerykańskiego oleju opałowego.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *