Długi weekend w USA uzasadnia piątkową ucieczkę z ryzykownych pozycji i dzisiejszy powolny start tygodnia. Brak silnego impulsu jest pożywką dla wątpliwości o zasadność wysokich wycen, podczas gdy obawy o rozwój pandemii nie pomagają w poprawie nastrojów. Rynki może czekać okres ruchu bocznego, zanim trend reflacyjny ponownie pokaże siłę. W tym tygodniu może być za dużo czynników ryzyka, co do których inwestorzy woleliby, żeby przeminęły, zanim zaczną angażować się w budowanie nowych pozycji. Główna uwaga jest na ceremonii zaprzysiężenia prezydenta-elekta Bidena w środę, ale mniej na tym, co Biden będzie miał do powiedzenia, a bardziej, czy nie dojdzie do zakłóceń. FBI ostrzega przed planowanymi na szeroką skalę protestami. Chociaż szturm na Kapitol z 6 stycznia rynki przyjęły dość spokojnie, ale ryzyko, że teraz może być inaczej, jest niepomijalne.

Długi weekend to najwyraźniej było to, czego potrzebowały rynki aby otrząsnąć się po bardzo nieśmiałej piątkowej próbie korekty. To nie czas na panikę, gdy pieniądze z „pakietu Bidena” dopiero będą się lać szerokim strumieniem. Nie przeszkodziły nawet antyrynkowe nominacje. Poniedziałek upłynął na rynkach bardzo spokojnie. Stopniowo indeksy odrabiały piątkowe straty, a na walutach nie działo się praktycznie nic. Wobec święta w USA inwestorzy „wzięli wolne”. Dzisiejsza sesja azjatycka była już ostatecznym rozprawieniem się z piątkową próbą cofnięcia – koreański Kospi wzrósł o ponad 2%, zaś chiński Hang Seng znalazł się najwyżej od kwietnia 2019 roku. Temat przewodni dla rynków jest jeden – kolejne wypłaty dla gospodarstw domowych, które mają znaleźć ujście w (bardzo drogich już) akcjach na Wall Street. Na razie obserwujemy stabilizację rentowności amerykańskich 10-latek w okolicach 1,1%, a zatem czynnik, który nieco niepokoił inwestorów, również (przynajmniej chwilowo) zniknął z mapy ryzyka.

Nastroje rynkowe pogorszyły się wkrótce po prezentacji pakietu stymulacyjnego przez Joe Bidena. Nie sam pakiet był rozczarowujący – dla Wall Street dodatkowe sowite wypłaty dla gospodarstw domowych to nadzieja na dalsze pompowanie wycen akcji, jednak można było zauważyć po prostu realizację zysków. Ta zaczęła się wzmagać m.in. po publikacji słabych danych o nastrojach konsumentów w piątek, które jednocześnie pokazały wzrost oczekiwań inflacyjnych do poziomu 3 proc.  – najwyższego od początku pandemii i jednego z wyższych w całej ostatniej dekadzie. O inflacji mówi się coraz więcej, to efekt prowadzonej przez banki centralnej polityki ilościowej oraz drożejących surowców. Temat nie jest jednak prosty i oczywisty – odzwierciedlająca koszty życia inflacja CPI w USA może trwale wzrosnąć powyżej 2 proc., a jednocześnie obserwowana przez Fed bazowa PCE może na trwałe zakotwiczyć się poniżej 2 proc., dając bankowi centralnemu argument za utrzymaniem polityki. Z rynkowego punktu widzenia niebezpieczną sytuację będziemy mieć dopiero wtedy, gdy bazowa PCE zmusiłaby Fed do zmiany polityki, a to wydaje się nadal dość odległą perspektywą. Tym niemniej rynek do niedawna w ogóle nie zwracał uwagi na inflację, także pojawienie się tego tematu w USA zaczęło umacniać bardzo wyprzedanego dolara i niewykluczone, że czeka nas większa korekta jego słabości. To na tej fali kurs USDPLN znalazł się najwyżej od listopada.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *