Wyborczy wtorek przyniósł silne wzrosty cen akcji na nowojorskich parkietach. Zdaniem analityków rynek reaguje pozytywnie na krótkoterminowe konsekwencje wygranej Joe Bidena. Długoterminowe skutki rządów Demokraty nie muszą być dla inwestorów już tak pozytywne. „Oficjalna” narracja jest prosta: rynki finansowe właśnie dyskontują pewne zwycięstwo Joe Bidena nad Donaldem Trumpem oraz prawdopodobne przejęcie przez Demokratów większości w Senacie, co da im pełną władzę w USA. A to oznacza szybkie przepchnięcie gigantycznego –szacowanego na ponad trzy biliony dolarów – pakietu wydatków fiskalnych finansowanych ekspansją długu publicznego. – Rynki namierzyły Niebieską Falę. Inwestorzy obstawiają, że Demokraci przejmą pełnię władzy. Inwestycyjne konsekwencje mogą być bardziej pozytywne niż niektórzy się obawiają – komentują analitycy bank JP Morgan Chase. Analizując przedwyborcze sondaże i symulacje wybór Bidena na 46.prezydenta Stanów Zjednoczonych wydaje się bardzo prawdopodobny. Tyle tylko, że 4 lata temu te same sondażownie dawały „pewne” zwycięstwo Hillary Clinton, wyraźnie nie oszacowując szanse Donalda Trumpa. Tym razem ma być inaczej, ale o tym przekonamy się najwcześniej dzis wieczorem.

Mimo to Wall Street od poniedziałku konsekwentnie gra pod bidenowe stymulanty. We wtorek Dow Jones poszedł w górę o ponad  2 proc., wspinając się na wysokość 27 480,10 pkt. S&P500 zwyżkował o 1,78 proc., finiszując z wynikiem 3 369,16 pkt. Nasdaq po wzroście o 1,85 proc. znalazł się na poziomie 11 160,57 pkt.

Jednakże w perspektywie całej kadencji rządy Demokratów mogą się odbić czkawką na Wall Street. Administracja Joe Bidena zapewne będzie sterować w stronę wyższych podatków (zwłaszcza dla giełdowych korporacji), większej biurokracji, wyższych i nieefektywnych wydatków socjalnych oraz uderzy w tradycyjny „brudny” przemysł oraz górnictwo. Za prezydentury Donalda Trumpa indeks S&P500 wzrósł o 55 proc. – w znacznej mierze dzięki obniżeniu stawki podatku CIT z 35 proc. do 21 proc., co umożliwiło spółkom zwiększenie skupu własnych akcji. Warto odnotować, że po sensacyjnym wyborczym zwycięstwie Trumpa analitycy przepowiadali giełdowy krach i zawirowania w gospodarce. Teraz Wall Street wyraźnie gra „pod Bidena”, co jednak wcale nie musi oznaczać trwałej hossy.

Kontrakty terminowe nie dają wyraźnej sugestii w która stronę podąży handel na rynku kasowym w Stanach Zjednoczonych. Futures, szczególnie na indeksy związane z rynkiem tradycyjnych spółek poddają się wahaniu, choć zarysowuje się chęć do wzrostów. Zgoła odmiennie wygląda sytuacja w przypadku kontraktów na Nasdaq, który notuje zdecydowaną, przekraczającą grubo 2 proc. zwyżkę. Traderzy podkreślają, że jak na razie handel ma wyważony charakter, obroty pozostają na dosyć niskim poziomie. Zmieniające się prowadzenie w wyborach prezydenckich nie pozwala inwestorom na spokój i taka sytuacja może mieć trwalszy charakter, z uwagi na brak wyraźnej przewagi jednego z kandydatów co może skutkować długim procesem liczenia głosów, a nawet rozstrzygnięciem całej sprawy przez Sąd Najwyższy. Taki scenariusz byłby chyba najgorszy dla handlujących akcjami.

Wybory 2020

Cały czas nie wiemy kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Burzliwa noc wyborcza przyniosła mocne wyniki dla Trumpa, ale zliczanie głosów korespondencyjnych sprawia, że nie może być pewny wygranej. Na rynku mamy mocne zmiany notowań, w tym umocnienie złotego. Sondaże po raz kolejny nie doszacowały Trumpa. Największe stany, które musiał wygrać – Teksas i Florydę, wygrał dość bezpieczną różnicą głosów. Wziął też Ohio, bez którego nie wygrał żaden republikański prezydent. Na ten moment czekamy na wyniki z sześciu stanów i w pięciu z nich prowadzi Trump. Najmniej istotnym jest Nevada, gdzie oczekiwano wygranej Trumpa, ale prowadzi tam Biden. Jeśli wygra Nevadę wystarczy mu wygrana w Pensylwanii. Jeżeli przegra Nevadę, musi wygrać dowolne dwa z pozostałych pięciu stanów. Problem Bidena polega na tym, że w każdym z tych stanów droga do wygranej jest bardzo stroma. Albo większość głosów została już przeliczona (Georgia i Płn. Karolina), albo strata jest duża. Biden musi liczyć że nieprzeliczone i ciągle napływające głosy listowne będą głównie dla niego. Cały czas jest to możliwe, a na przykład wspomniana Pensylwania jeszcze do piątku czeka na głosy (o ile zostały wysłane do wczoraj)! To zaś oznacza, że wyniku wyborów możemy nawet nie poznać w tym tygodniu.

 

Noc wyborcza i poranek są dość nerwowe. Rynki obawiają się kontestowania wyników wyborów przez Donalda Trumpa, czego on sam nie wykluczył podczas rannej konferencji prasowej. Pierwsze exit polls dawały szanse Joe Bidenowi, ale po tym, jak Trump wygrał na Florydzie, w Teksasie, oraz wziął Ohio, szala się odwróciła. Teraz kluczowe stają się te swing states, gdzie duży był odsetek głosów oddanych pocztą, a w takiej Pensylwanii, czy też Karolinie Północnej mogą one spływać jeszcze do piątku – to wszystko może zapowiadać scenariusz w którym na to, kto ostatecznie zostanie 46 prezydentem USA będziemy musieli poczekać. A takiej niepewności rynki bardzo nie lubią. Dodatkowo nie jest też jasna sytuacja w Senacie, gdzie walka jest bardzo zacięta – szanse na scenariusz przejęcia pełni władzy przez Demokratów (Biały Dom i Kongres) znacząco spadły. W pierwszej reakcji rynek, zatem szybko oddał to, co wczoraj zyskał (dyskontując wspomniany scenariusz błękitnej fali). Teraz sytuacja się ustabilizowała.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *