Do gwałtownej przeceny doszło na rynkach surowcowych. Kurs srebra spadł aż o 8 proc., a notowania platyny obniżyły się o blisko 5 proc. Po przeszło 3 proc. w dół poszły notowania palladu, ropy naftowej, cynku, drewna, pszenicy i benzyny. Aż o 10 proc. zanurkowały ceny kontraktów na amerykański gaz ziemny. Presji sprzedających nie oparły się nawet notowania złota, przecenionego o ponad 2 proc. Wtorkowy poranek przyniósł pogłębienie poniedziałkowych spadków notowań srebra. Biały metal traci na fali ucieczki od ryzykownych aktywów, komplikacji w polityce wewnętrznej USA oraz z powodu umocnienia dolara. W poniedziałek kurs kontraktów terminowych na srebro spadł aż o 8 proc. We wtorek notowania srebra zniżkowały o 2,1 proc., schodząc do 24,28 dolarów za uncję. Po raz ostatni tak niskie ceny srebra obserwowaliśmy w połowie sierpnia. Zdaniem analityków ta nieco paniczna wyprzedaż srebrnych kontraktów była efektem strachu przed powtórnym „zamknięciem gospodarki” w części krajów europejskich. Ponowny lockdown skutkowałby zapewne jeszcze głębszą zapaścią gospodarczą i w konsekwencji spadkiem zapotrzebowania na srebro, które współcześnie jest w znacznej mierze metalem przemysłowym. Mimo sierpniowo-wrześniowej korekty metale szlachetne pozostają jedną z najlepiej spisujących się klas aktywów A.D. 2020. Od początku roku dolarowe ceny srebra wzrosły o 35 proc., złota o 25 proc., a palladu o 19 proc. (platyny spadły o prawie 10 proc.). Dla porównania, bijący historyczne rekordy Nasdaq jest na plusie „tylko” o 20 proc., a S&P500 ledwo jest na plusie, licząc stopę zwrotu od początku roku.
Na ropie, srebrze i złocie można nieźle zarobić
Wielkie banki są na dobrej drodze do osiągnięcia najwyższych zysków z handlu towarami od dekady wykorzystując anomalie i zmienność na cenach ropy i złota. Według firmy Coalition Development Ltd., połączone przychody netto z towarów z 12 największych banków na świecie wzrosły do 3,8 miliarda dolarów w pierwszej połowie 2020 roku i są na dobrej drodze do przekroczenia 7 miliardów dolarów w całym roku, co byłoby najlepszym wynikiem od 2011 r. Gwałtowny wzrost przychodów z handlu towarami – o 95% w porównaniu z rokiem poprzednim – nastąpił, gdy ceny ropy w kwietniu spadły poniżej zera po raz pierwszy w historii. Zmusiło to wielu inwestorów do wycofania się z tego rynku, a jednocześnie stanowiło doskonałą okazję dla inwestorów z Wall Street. Ogromne zyski są również spowodowane dyslokacją na rynku złota. Podczas gdy banki początkowo poniosły straty rynkowe, gdy nowojorskie kontrakty futures wzrosły w marcu do niezwykle wysokiej premii w stosunku do cen w Londynie, to od tamtego czasu czerpały korzyści z możliwości arbitrażu, zauważa Amrit Shahani, dyrektor ds. badań. w Coalition. – Dwa rynki dają w tym roku szczególnie zarobić: ropa i metale szlachetne. Myślę, że to będzie najlepszy rok od dekady – powiedziała Shahani. Złote czasy w handlu towarami powracają do banków, które przez ostatnią dekadę borykały się ze znacznym spadkiem zysków, gdy ceny ostygły, a organy regulacyjne ograniczyły ryzykowny handel na instrumentach finansowych. Goldman Sachs Group zaliczył prawdziwy roller coaster: w 2017 r. dochody banku z handlu towarami spadły do najniższego w historii, podczas gdy do maja tego roku przychód przekroczył już 1 miliard dolarów. Jednak niewielu ekspertów spodziewa się, że tegoroczne poziomy przychodów z handlu towarami zostaną na trwałe, ponieważ jest mało prawdopodobne, aby ekstremalne warunki rynkowe z 2020 roku znów się powtórzyły. – Taki rodzaj zmienności trudno utrzymać na dłużej. Myślę, że większość banków również uważa, że tak nie będzie, dlatego starają się prowadzić bardziej długoterminową strategię. Banki próbują wykorzystać obecną sytuację, aby przekonać klientów korporacyjnych do zawierania długoterminowych transakcji, takich jak hedging – powiedział Shahani. Dobre wyniki banków w handlu towarami – na czele z gigantami z Wall Street, takimi jak Goldman, Citigroup czy JPMorgan – kontrastują ze słabymi wynikami wielu głównie europejskich pożyczkodawców, którzy dominują w finansowaniu handlu towarami. Warto zawrócić uwagę na fakt, iż Coalition Development śledzi przychody z towarów w dużych bankach, w tym Goldman, JPMorgan czy Morgan Stanley. Jednak analiza nie obejmowała banków australijskich, kanadyjskich ani rynków wschodzących, które mają duży udział w surowcach, takich jak Macquarie Group.
Dolar w górę
Rynki odwracają się od ryzykownych aktywów na czym zyskuje dolar amerykański, który osiąga 6-tygodniowy szczyt (indeks DXY). Wszystko przez rosnącą liczbę zakażeń koronawirusem oraz wprowadzane ponownie restrykcje. Kurs dolara rośnie także do euro testując dziś poziom 1,1720 na parze walutowej EUR/USD. Wielka Brytania ma wprowadzić dalsze ograniczenia działalności z powodu koronawirusa. Oczekuje się jednak, że premier Boris Johnson nie ogłosi lockdownu na taką skalę, jaką wprowadzono w marcu br. Z kolei w Hiszpanii, o pomoc w walce z falą koronawirusa w Madrycie poproszono armie. Ograniczenia w innych krajach europejskich zostały ogłoszone w zeszłym tygodniu. – Terminy ‘druga fala’ oraz ‘lockdown’ są już z nami już od jakiegoś czasu, ale jak dotąd rynki reagowały na negatywne informacje z umiarkowaną ostrożnością. Jednak w miarę jak sytuacja wydaje się pogarszać, szczególnie w Europie, na tym etapie rynki wydają się być bardziej nerwowe – powiedział You-Na Park-Heger, analityk walutowy w Commerzbanku. Wyprzedaż ryzykownych aktywów sprzyja dolarowi amerykańskiemu, który zyskuje dziś kolejny dzień z rzędu. Jednak stratedzy z ING nie spodziewają się, by greenback miał długotrwale zyskiwać, gdyż płynność dolara nie stanowiła problemu, taka jak to było w marcu. Ponadto, w przypadku dalszego spadku sentymentu do ryzyka spodziewać się można działań ze strony Rezerwy Federalnej.