Dow Jones kończył sesję spadkiem o 0,9 proc. S&P500 i Nasdaq straciły po 1,1 proc. Przez tydzień Dow Jones spadł o 0,1 proc., a S&P500 i Nasdaq o 0,6 proc. S&P500 zszedł w piątek poniżej 50-dniowej średniej ruchomej po raz pierwszy od 23 kwietnia. To już trzeci z rzędu tydzień spadku indeksów. Wrześniowa strata Dow Jones wynosi jak dotąd 2,7 proc., S&P500 jest o 5,2 proc. niżej niż na koniec sierpnia. Nasdaq traci w tym miesiącu już 8,3 proc.

Ostatnia sesja tygodnia na amerykańskich rynkach akcji miała dość monotonny przebieg mimo przypadającego na nią „quadruple witching”. Jak komentował jeden ze strategów, w piątek było na Wall Street „trochę realizacji zysków, trochę korekt cen i trochę rotacji”. Pierwsze cztery godziny sesji toczyły się pod dyktando podaży, a kiedy rynek spadł najniżej od sześciu tygodni pojawił się popyt, który pozwolił indeksom odrobić około połowę strat. Negatywnie na nastroje mogły wpływać doniesienia z Europy, gdzie pojawiły się sygnały drugiej fali zakażeń koronawirusem i wzrosło niebezpieczeństwo ponownego „lockdownu”. Obligacje USA taniały, a dolar lekko słabł. Kursy złota i ropy wzrosły.

Raphael Bostic, szef Fed w Atlancie uważa, że Kongres USA musi zapewnić dodatkowe wsparcie fiskalne amerykańskiej gospodarce, która straciła impet po wygaśnięciu dotychczasowej stymulacji i dłuższym niż oczekiwano okresie pandemii. – Zdecydowanie widzimy oznaki spowolnienia – powiedział Bostic, który jest w tym roku niegłosującym członkiem Fed. – To, co powiedziałbym decydującym o polityce monetarnej, to że jest wiele sektorów gdzie nadal jest ciężko i trwa chaos. Jest wiele rodzin pogrążonych w wielkiej niepewności. Te rzeczy będą ciążyły na naszej psychice i naszej zdolności do wzrostu – dodał.

James Bullard, szef Fed w St. Louis dał do zrozumienia, że inflacja w nadchodzących kwartałach może okazać się większa niż oczekuje rynek finansowy. – Tak naprawdę myślę, że jesteśmy w momencie gdzie możemy już zobaczyć jakąś inflację  – powiedział Bullard podczas wirtualnej dyskusji zorganizowanej przez Boeing Center for Supply Chain Innovation na Uniwersytecie Waszyngtońskim.

Wskaźnik nastrojów amerykańskich konsumentów osiągnął większą wartość niż oczekiwano na początku września, pisze Reuters. Wskaźnik publikowany przez Uniwersytet Michigan osiągnął w pierwszej połowie września 78,9. W sierpniu jego finałowa wartość wyniosła 74,1. Ankietowani przez Reutersa ekonomiści prognozowali wzrost wskaźnika tylko do 75. Agencja twierdzi, że na nastroje konsumentów wpływ mogą mieć oceny perspektyw gospodarki związanych z listopadowymi wyborami prezydenckimi.

Deficyt na rachunku obrotów bieżących USA wzrósł w drugim kwartale o prawie 53 proc., donosi Reuters. Departament Handlu poinformował, że deficyt na rachunku obrotów bieżących wzrósł w drugim kwartale o 52,9 proc. do 170,5 mld dolarów. Był największy od trzeciego kwartału 2008 roku. Rynek oczekiwał 157,9 mld dolarów deficytu w drugim kwartale.

Po piątkowej przecenie na Wall Street sięgającej 1 proc. na otwarciu nowego tygodnia nastroje nie poprawiły się, a notowania kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy tracą kolejne 0.5 proc. S&P 500 pogłębia okolice 3300 pkt., o otwiera drogę w kierunku 3200 pkt. Niemiecki Dax na otwarciu sesji na Starym Kontynencie po raz pierwszy od dwóch tygodni spada nie tylko poniżej 13000 pkt., ale dociera już do strefy wsparcia na 12800 pkt. Oznacza to już blisko 2 proc. stratę wobec piątkowego zamknięcia. Na rynku wciąż brakuje zdecydowanego motywu przewodniego. Rozmowy pomiędzy Demokratami a Republikanami trwają dalej, a niepewność związana z rozwojem epidemii w Europie się utrzymuje.

Zwątpienie w działania FED

W obliczu pandemii, która zdewastowała amerykańską gospodarkę, podczas przemówienia w zeszłym tygodniu przewodniczący Rezerwy Federalnej Jerome Powell oświadczył więcej niż 10 razy, że bank centralny ma „potężną” nową mapę drogową dla polityki pieniężnej. Ma ona przywrócić w USA pełne zatrudnienie i tymczasowo podnieść inflację powyżej 2 proc. Jednak patrząc na przykład Japonii oraz oczekiwania inwestorów, plan Fedu może okazać się całkowicie nieskuteczny. Indeks dolara (DXY) odnotowuje nieznaczne odbicie we wrześniu oscylując na początku nowego tygodnia w okolicach poziomu 93,0.  – To było potężne stwierdzenie. Jeśli powtórzysz coś 10 razy, to tak musi być – powiedział kpiąco główny ekonomista Mellon banku, Vincent Reinhart, nawiązując do planu banku centralnego na rzecz utrzymania najniższych stóp procentowych w historii kraju. Szeroki sceptycyzm co do planów Fedu częściowo przełożył się na spadki cen akcji pod koniec ubiegłego tygodnia. Jeśli konsumenci i firmy zwątpią w zdolność banku centralnego do osiągnięcia swoich celów, prawdopodobnie będą bardziej niechętni do podejmowania ryzyka, tym samym hamując gospodarkę. Aby temu przeciwdziałać, mogą być potrzebne bardziej szczegółowe zobowiązania polityczne Fedu, w tym dotyczące zakupów aktywów, oraz zwiększona pomoc Kongresu w zakresie polityki fiskalnej.  Prezes Fed powiedział, że spodziewa się utrzymać stopy procentowe blisko zera do czasu, gdy rynek pracy osiągnie maksymalne zatrudnienie, a inflacja osiągnie 2%. Decydenci podkreślili również, że stopy pozostaną blisko zera przynajmniej do 2023 roku, ostatniego roku prognozowania Fed.  – To bardzo znaczący krok naprzód. To jedna z ostatnich broni, które pozostały Rezerwie Federalnej – oznajmił David Wilcox z Peterson Institute for International Economics. Na konferencji prasowej 16 września Powell przyznał, że jest mało prawdopodobne, aby nowe przesłanie monetarne będzie miało „już teraz duży wpływ”. Podkreślił, że Fed prawdopodobnie mógłby skorzystać z większej pomocy Kongresu w reanimacji gospodarki po zniszczeniach wyrządzonych przez Covid-19  – Prawdopodobnie potrzebne będzie większe wsparcie fiskalne. Wciąż około 11 milionów ludzi pozostaje bez pracy z powodu pandemii – powiedział Powell. Opóźnienie w stymulowaniu przyczyni się do gwałtownego spowolnienia wzrostu amerykańskiej gospodarki. Nawet po zakończeniu kryzysu związanego z koronawirusem Fed napotyka na długoterminową przeszkodę w zarządzaniu gospodarką. To, co Powell nazywa „nową normą” w postaci niskiej inflacji, niskich stóp procentowych i powolnego wzrostu to niebezpieczny świat, w którym gospodarki są bardziej skłonne do popadania w deflację, która nęka Japonię od dziesięcioleci. Powell wielokrotnie podkreślał w zeszłym tygodniu, że nowy plan monetarny powinien pomóc we wzroście inflacji po latach, w których utrzymuje się ona w dużej mierze poniżej celu.  Niektórzy inwestorzy i ekonomiści nie są tak optymistyczni, pomimo sygnałów, że Stany Zjednoczone robią większe postępy w kierunku wzrostu cen niż inne kraje. Siły hamujące inflację – globalizacja, automatyzacja, starzenie się społeczeństw – cały czas postępują. Wystarczy spojrzeć na Japonię. We wrześniu 2016 r. Bank Japonii zobowiązał się do utrzymywania bardzo luźnej polityki pieniężnej do czasu wzrostu inflacji powyżej 2%. To się nigdy nie wydarzyło. – Jesteśmy teraz w tej samej sytuacji, w której Japonia była przed laty – z celem – ale tak naprawdę nie mamy możliwości, aby go osiągnąć – powiedział Nick Maroutsos, szef globalnych obligacji w Janus Henderson Investors. Jednym z nielicznych obszarów, w którym Powell był przekonujący, były perspektywy dotyczące stóp procentowych. Inwestorzy nie widzą perspektywy wzrostu stóp w ciągu najbliższych trzech lat, zgodnie z cenami na rynkach kontraktów futures funduszy federalnych. Część inwestorów była również rozczarowana, że ​​Fed nie przedstawił długoterminowego programu skupu papierów skarbowych i hipotecznych – tzw. luzowanie ilościowe. Zamiast tego bank centralny powtórzył, że będzie kontynuował kupowanie papierów „przynajmniej w obecnym tempie” w nadchodzących miesiącach.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *