Dow Jones zakończył środową sesję na Wall Street ze wzrostem o 0,13 proc. w stosunku do poprzedniego notowania. Spadki zanotowały S&P 500 (-0,46 proc.) i Nasdaq Composite (-1,25 proc.) S&P 500 zamknął się nieco niżej, ponieważ straty na akcjach technologicznych obciążyły indeks nawet po tym, gdy amerykańska Rezerwa Federalna wydała oświadczenie, że stopy procentowe pozostaną blisko zeru przez dłuższy okres.  Zgodnie z rynkowymi oczekiwaniami Federalny Komitet ds. Otwartego Rynku (FOMC) nie zmienił w środowy wieczór stóp procentowych i utrzymał główną stopę w przedziale 0,00-0,25 proc. Decydenci polityczni tak jak zakładał rynek nie będą spieszyć się z podwyżkami stóp i te mogą pozostać na obecnym lub zbliżonym poziomie nawet do 2023 roku. Kurs dolara po publikacji decyzji i zaktualizowanych prognoz gospodarczych nie prezentował większej zmienności, a para walutowa EUR/USD przesuwała się w zakresie maksymalnie 0,2 proc. Komitet będzie dążył do osiągnięcia inflacji umiarkowanie powyżej 2 proc. przez pewien czas, tak aby inflacja wynosiła średnio 2 proc. w, a długoterminowe oczekiwania inflacyjne pozostawały dobrze zakotwiczone na docelowym poziomie, czego spodziewał się rynek. – Rezerwa Federalna utrzymała stopy blisko zera i będzie je tym pułapie utrzymywać tak długo jak gospodarka USA nie powróci do pełnego zatrudnienia. czyli do stadku stopy bezrobocia mocno poniżej 5 proc. Władze monetarne są gotowe przez palce patrzeć na inflację okresowo i nieznacznie przekraczającą cel inflacyjny ustalony na 2 proc. Fed jest zdania, że ogólne warunki finansowe uległy poprawie w ostatnich miesiącach, a aktywność gospodarcza i zatrudnienie podniosły się w średnim terminie. Nie zmienia to jednak faktu, że utrzymują się poniżej poziomów z początku roku.  EUR/USD podskoczył z 1,1827 ponad 1,1850 i wrócił szybko do punktu wyjścia .

 

Świat może uniknąć krachu

Spowolnienie gospodarcze wywołane pandemią koronawirusa nie będzie tak gwałtowne jak uprzednio sądzono na początku tego roku. Tempo odbudowy gospodarek jednak spada i dalsze wsparcie ze strony rządów państw oraz banków centralnych zapewne będzie wymagane. Takie wnioski wyciągnąć można z niedawno opublikowanego raportu OECD. Globalna gospodarka skurczy się o 4,5 proc. tego roku jak wynika z najnowszych uaktualnionych prognoz OECD opublikowanych w środę. To mniej niż zaprezentowana w czerwcu prognoza zakładająca 6 proc.. Największe zmiany w przewidywaniach spotkały szacunkowe dane dla Stanów Zjednoczonych i Strefy Euro, a także Chin. W przypadku Państwa Środka, możliwe jest nawet osiągnięcie dodatniego wzrostu gospodarczego.  Warto jednak zaznaczyć, że w ostatniej dekadzie Chiny wykazywały przeciętną roczną stopę wzrostu gospodarczego w okolicach 7%, zatem skromne zwiększenie PKB powinno i tak być postrzegane za sytuację negatywną. Poprawa prognoz dla poszczególnych krajów wynika z większej gospodarczej odbudowy niż pierwotnie zakładano. Częściowo jest to zasługa olbrzymich pakietów stymulacji fiskalnej ze strony rządów. Rzecz jasna, niesie to ze sobą widmo wysokiej inflacji i potencjalnego głębszego załamania w przyszłości. Gra toczy się o wiele utraconych miejsc pracy w przyszłości, bankructwa firm i długotrwałe negatywne skutki dla światowej gospodarki w nadchodzących dekadach.  – Problemem jest to, że wydobycie z kryzysu w kształcie litery V zapewne nie będzie miało miejsca. – zaznaczył Sekretarz Generalny OECD Angel Gurria. – Sugerujemy, że przede wszystkim nie wstrzymujcie się rządowej pomocy, nie wycofujcie pakietów ratunkowych zbyt szybko – dodał. Globalna poprawa prognoz nie oznacza, że wszystkie państwa są w korzystniejszej sytuacji. Pogorszeniu uległy przewidywania dla gospodarek wschodzących. Szczególnie ucierpią Indie, których PKB skurczy się aż o 10,2 proc. w tym roku. Źle jest także w Meksyku: -10,2 proc., Rosji: -7,3 proc. oraz RPA: -11,5 proc. Pociesza natomiast fakt, że OECD przewiduje, że praktycznie wszystkie państwa zanotują w 2021 roku dodatnie stopy wzrostu PKB.

 

Analogie baniek technologicznych

20 lat temu, na początku trzeciego tysiąclecia, mieliśmy do czynienia z bańką technologiczną. Wtedy też mieliśmy do czynienia z podobną skalą pięciu największych spółek na główny amerykański indeks jaką obserwujemy obecnie w przypadku FAAMG. Wtedy aż 18 proc.  indeksu S&P500 stanowiły Microsoft, Cisco, Exxon Mobil, GE oraz Intel.  W ciągu ostatnich 20 lat, spółki, które stanowiły największy udział w głównym amerykańskim indeksie radziły sobie różnie. Różnie – ponieważ lider, Microsoft zyskał w tym czasie blisko 1000 proc., natomiast najgorsza z grona 5 spółek – General Electrics straciła blisko 90 proc. wartości. Jeszcze w 2000 roku, stanowiły one 18 proc. udziałów w indeksie, w 2005 roku było to już 12 proc., a obecnie udział spadł do zaledwie 8 proc. Intel w ciągu 20 lat zyskał nieco ponad 50 proc., a EXXON Mobil około 25 proc. Cisco jest obecnie właściwie na tym samym poziomie co w 2000 roku, jednak w międzyczasie walory traciły nawet 80 proc. i w pierwszej dekadzie XX wieku radziły sobie najsłabiej z grona omawianych spółek.  Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku obecnych liderów, spółek stanowiących o 20% udziałów w indeksie S&P500. Mowa oczywiście o Facebooku, Amazonie, Alphabecie, uwzględnionych w poprzedniej analizie Microsofcie a także Google. W gronie tych spółek należy wyróżnić przede wszystkim walory Apple, które w ciągu ostatnich 20 lat zyskały na wartości bagatela ponad 25000 proc! Świetnie radziły sobie również walory Amazona (+10000 proc.), oraz Google (+2500 proc.). Nieco słabiej w badanym okresie poradził sobie Facebook oraz wspomniany Microsoft, jednak stopa zwrotu na akcjach tych spółek to blisko 1000 proc. Patrząc przekrojowo, tylko od 2016 roku spółki wchodzące w skład FAAMG zyskały około 244 proc., natomiast w analogicznym okresie, pozostałe 495 akcji wchodzących w skład S&P500 zyskały “zaledwie” 41 proc.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *