Po kilku mocno spadkowych sesjach na Wall Street pojawi się ochota do odreagowania. Nie było tylko wiadomo, jakie informacje posłużą za pretekst do podniesienia giełdowych indeksów. Amerykański inwestor przez ostatnią dekadę został dobrze przeszkolony i reaguje niczym pies Pawłowa: po każdych, nawet kilkuprocentowych spadkach zaczyna się „kupowanie dołka” (ang. BTFD). Taka strategia całkiem nieźle sprawdzała się przez ostatnie 10 lat i trudno oczekiwać, aby z dnia na dzień rynek zmienił zachowanie. A jako że ostatnie dwa tygodnie stały pod znakiem spadków (w przypadku Nasdaqa nawet dość gwałtownych), to odbicie było powszechnie oczekiwane. W poniedziałek Nasdaq poszedł w górę o 1,87 proc., powracając powyżej 11 000 punktów. S&P500 zwyżkował o 1,27 proc., finiszując z wynikiem 3 383,53 pkt. Dow Jones wzrósł o 1,18 proc., ale nie utrzymał pułapu 28 000 pkt. odzyskanego w trakcie dnia. Była to spokojna sesja, której nie towarzyszyły ani istotne publikacje makroekonomiczne, ani przełomowe doniesienia ze świata amerykańskiej polityki. Rynek powoli zaczyna wyglądać raportów spółek za kończący się trzeci kwartał. Jednakże od rozpoczęcia sezonu wynikowego na Wall Street dzielą nas jeszcze cztery tygodnie. Stąd też pretekstem do poniedziałkowej podbitki były doniesienia z frontu fuzji i przejęć (ang. M&A). Walory Seattle Genetics podrożały o 14,6 proc. po tym, jak Merck zapowiedział zainwestowanie w spółkę miliarda dolarów. Gilead Sciences złożył ofertę przejęcia Immunomedics  za 21 mld dolarów. Akcje Immunomedics  podrożały o 98 proc. Akcje sporo ważącej w Nasdaqu Nvidii poszły w górę o prawie 6 proc. po tym, jak spółka zapowiedziała przejęcie Arm, czyli firmy projektującej procesory. Z kolei notowania informatycznej spółki Oracle wzrosły o 4,3 proc. po informacji o zamiarze przejęcia amerykańskiej części biznesu Tik-Toka. Nastroje inwestorów poprawiały też doniesienia z branży farmaceutycznych. AstraZeneca poinformowała o wznowieniu testów klinicznych szczepionki przeciwko Covid-19. Z kolei Pfizer zapowiedział rozszerzenie testów swojej szczepionki na próbę ok. 44 tys. pacjentów.

USA ogłosiły zakaz importu produktów bawełnianych, tekstyliów, podzespołów komputerowych oraz środków pielęgnacji włosów z chińskiej prowincji Xinjiang. Jako powód podały wykorzystywanie pracy przymusowej. – Podejmując te działania Departament Bezpieczeństwa Krajowego walczy z bezprawną i nieludzką pracą przymusową, współczesnym niewolnictwem wykorzystywanym do produkcji dóbr, które potem rząd Chin stara się eksportować do Stanów Zjednoczonych – powiedział Ken Cuccinelli, wiceszef Departamentu. – Kiedy Chiny starają się eksportować te wyroby do nas szkodzą także amerykańskim pracownikom i biznesowi – dodał.

 

Już tylko 50 dni do wyborów

Joe Biden, kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta, ma 12 punktów procentowych przewagi w skali kraju nad urzędującym prezydentem Donaldem Trumpem – wynika z sondażu Reuters/Ipsos. Gdyby wybory odbyły się dziś wówczas Biden miałby szansę na uzyskanie w skali całego kraju 52 proc. głosów, podczas gdy na Trumpa zagłosowałoby 40 proc. wyborców. Pod uwagę brano jedynie głosy tych wyborców, którzy deklarują, że prawdopodobnie wezmą udział w wyborach. Sondaż przeprowadzono między 3 a 8 września. 3 proc. wyborców zamierzających głosować zagłosuje na kogoś spoza dwójki Trump-Biden, a 5 proc. nie wie jeszcze, na kogo odda głos.  Badanie pokazuje też, że liczba wyborców, którzy nie zdecydowali się jeszcze którego kandydata poprą, jest o połowę niższa niż w 2016 roku. Oznacza to, że nawet gdyby wszyscy niezdecydowani poparli Trumpa, wówczas – w skali całego kraju – nadal więcej głosów otrzymałby Biden. Reuters przypomina jednak, że Trump wciąż może wygrać wybory prezydenckie, przegrywając głosowanie w skali całego kraju (tak było w 2016 roku). Wynika to z systemu wyboru prezydenta w USA, w którym decydujące są głosy elektorów wybieranych w poszczególnych stanach. Jednocześnie z sondażu Reuters/Ipsos wynika, że biorąc pod uwagę wszystkich wyborców (również tych, którzy prawdopodobnie nie wezmą udziału w wyborach), Biden wyprzedza Trumpa o 8 punktów procentowych. Sondaż przeprowadzono metodą badania internetowego. By wygrać wybory w tym roku potrzebne jest zebranie co najmniej 270 głosów elektoralnych z 538 możliwych. Z 50 stanów najwięcej można zyskać wygrywając w 4 : Kalifornii (55 głosów elektoralnych), Teksasie (38) oraz w Nowym Jorku i Florydzie ( po 29). Dla porównania takie Wyoming może dać zwycięzcy zaledwie 3 głosy elektoralne. Nasze Illinois to gwarancja 20 głosów dla wygranego w wyścigu 3 listopada. Kluczowa jest wygrana w tzw. swing states, stanach, w których liczba demokratycznych i republikańskich wyborców jest mniej więcej taka sama. W ostatniej elekcji  o wygranej Trumpa zdecydowało zwycięstwo w Iowa, Michigan, Ohio, Karolinie Północnej, Pensylwanii, Wisconsin i na Florydzie.  Badania opinii publicznej w 2016 r. do końca wskazywały wygraną w wyborach Hillary Clinton. Dziś wiemy jak bardzo się sondaże myliły…

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *