Lipiec okazał się fatalnym miesiącem dla dolara amerykańskiego. Greenback stracił w koszyku walut indeksu DXY ponad 4 proc., najwięcej od 2011 roku. Wcześniej, w marcu byliśmy natomiast świadkami silnych wzrostów USD, jednakże wtedy koronawirus nie zaatakował jeszcze USA. Niekontrolowany przyrost zachorowań na COVID-19 w Stanach Zjednoczonych pokazuje słabą skuteczność reakcji na pandemię i wywołuje obawy o trwałe szkody dla tamtejszej gospodarki.  Na początku pandemii dolar poszybował w górę po tym, jak inwestorzy szukali bezpieczeństwa w amerykańskich aktywach, takich jak obligacje skarbowe, a w tym czasie  wirus szturmował Europę. Jednak wraz z wybuchem pandemii w USA, nieskuteczna reakcja Ameryki na COVID-19 stała się kamieniem milowym dla waluty, wzbudzając obawy o trwałe szkody dla gospodarki USA, które mogą utrzymać stopy procentowe i wzrost na niskim poziomie przez lata. O wiele lepiej z ekonomicznymi skutkami recesji wywołanej przez pandemię koronawirusa radzi sobie Europa. Przywódcy europejskich państw doszli w lipcu do porozumienia ws. funduszu odbudowy, który ma pomóc w ożywieniu gospodarek. Kraje strefy euro mają ponadto wsparcie z Europejskiego Banku Centralnego. Ma to swoje odzwierciedlenie w notowaniach Eurodolara, który na koniec ubiegłego tygodnia testował poziom 1,19 USD. Widać zatem, że w ostatnim czasie, bardzo duże znaczenie mają informacje o postępach w walce z koronawirusem. Stephen Jen, dyrektor wykonawczy w Eurizon SLJ Capital Ltd. uważa nawet, że jest to temat numer jeden dla dolara.

Wg Bloomberga Amerykanie rezygnują z bezpieczeństwa, jakie daje im dolar, i idą w kierunku bardziej spekulacyjnych aktywów, takich jak akcje, złoto i bitcoin (BTC). USA słyną z tego, że są ojczyzną miliarderów. Tyle że oferta lokat w bankach jest coraz gorsza. Rentowność takich usług oferowana przez instytucje finansowe jest już bliska zeru. Jednocześnie aktywa takie jak bitcoin, akcje i złoto, od marca odnotowały dwucyfrowe wzrosty. To czyni je atrakcyjną opcją dla inwestorów. Artykuł Bloomberga wspomina o 28-letnim Kalifornijczyku, który powiedział reporterowi, że zamierza zamienić swoje oszczędności w wysokości 15 000 dolarów  na wysokodochodowym rachunku oszczędnościowym w Ally Bank na bitcoiny. Mówi, że robi to, bo spodziewa się długotrwałej stagnacji gospodarczej.  Rzeczywistość jest jeszcze gorsza niż to, co sugeruje artykuł Bloomberga. Nie jest tajemnicą, że dolar szybko traci na wartości w stosunku do innych wiodących walut fiducjarnych. W rzeczywistości, według Financial Times, lipiec jest najgorszym miesiącem dla dolara od dekady. A przed gospodarką USA jeszcze kolejna (lub kolejne!) seria bodźców finansowych, które mają pobudzić rynki. W praktyce oznacza to dalszy dodruk dolarów. Amerykanie mogą więc w konsekwencji starać się przekształcić swoje pieniądze w aktywa przynoszące większe zyski niż np. lokaty. Jednak – zgodnie z przysłowiem – nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad. W świecie inwestycji wysoki zwrot wiąże się z wysokim ryzykiem. Mimo wszystko obecnie za 1 BTC płaci się ponad 11 000 USD. Jeszcze dwa miesiące temu była to kwota o blisko 2 000 dolarów niższa. Analitycy twierdzą, że możemy być u progu nowej bańki spekulacyjnej na kryptowalutach.

Analitycy HSBC uważają, że dolar amerykański (USD) jest narażony na ryzyko spadku w najbliższym czasie, ale nie wierzą, że dolar wejdzie w sekularną, długoterminową bessę. Jednocześnie analitycy z MUFG Banku ostrzegają, że zawirowania polityczne w USA mogą zagrozić sile amerykańskiej walucie w najbliższych tygodniach. Indeks dolara (DXY) odbił pod koniec tygodnia zamykając szósty z rzędu tydzień spadkowy w okolicach 93,50.  – W przypadku dolara dalsze bodźce fiskalne w USA mogą zapewnić cykliczny wzrost lub jego osłabienie ze względu na nastroje związane z ryzykiem. Na razie ta ostatnia reakcja wydaje się bardziej prawdopodobna, biorąc pod uwagę dominujący sentyment risk-on. Innymi słowy, w najbliższym czasie dolar może być zagrożony spadkiem, ale nie uważamy, że wejdzie w długoterminowy rynek niedźwiedzia – napisano w raporcie. Eksperci dodali, iż to nie czas na bessę na dolarowym rynku. Ich podstawowym scenariuszem jest większe zróżnicowanie kursów walutowych w stosunku do USD w G10. Twierdzą, że waluty tj. AUD i NZD będą silniejsze niż EUR, GBP i CAD.  Analitycy MUFG Banku zwracają uwagę, że nie ma wyraźnego schematu zachowania USD w okresie trzech miesięcy poprzedzających wybory. Ostrzegają jednak, że zawirowania polityczne w USA mogą znacząco zagrozić dolarowi. W przyszłym tygodniu będzie ważny moment przed wyborami prezydenckimi w USA 3 listopada, a Joe Biden ma ogłosić m.in. potencjalnego wiceprezydenta.  – Rynki naprawdę muszą przygotować się na potencjalny okres zamieszania po wyborach. Im bliższy wynik w scenariuszu zwycięstwa Bidena, tym większe prawdopodobieństwo, że Trump zakwestionuje zasadność wyniku, co z kolei podnosi perspektywę niepokojów społecznych wśród zwolenników Trumpa – wskazano w raporcie. Dolar amerykański nieznacznie osłabł w odpowiedzi na czwartkowy tweet Trumpa o przełożeniu wyborów. Jednak w ocenie ekspertów ten scenariusz zawirowań wyborczych nie jest uwzględniony w obecnych wycenach. – Większy wolumen głosów korespondencyjnych niewątpliwie spowolni proces uzyskania ostatecznego wyniku, co jest również bardzo ważnym potencjalnym problemem. To będą bardzo zacięte wybory – dodano. Eksperci prognozują wygraną Joe Bidena, ale oczywiście ta wygrana może być niewielka, a konsekwencjami tego mogą być poważne zamieszania, jeśli Trump będzie upierał się przy retoryce delegalizacji zwycięstwa Bidena.  – Prognozujemy dalszy spadek wartości USD w miarę narastania strachu na rynkach – podsumowan

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *