Środowa sesja na Wall Street zakończyła się solidnymi wzrostami głównych indeksów. Inwestorzy śledzą najnowsze informacje dotyczące zachorowań na koronawirusa na świecie oraz na temat rosnącego napięcia na linii USA-Chiny. Akcje Apple są najdroższe w historii. Dow Jones kończył sesję wzrostem o 0,7 proc. S&P500 zyskał 0,8 proc. Nasdaq po zwyżce o 1,4 proc. ustanowił rekord wspinając się do poziomu 10.492,50 pkt. Na amerykańskie rynki akcji wróciły wzrosty, choć widać to było głównie w pierwszych i ostatnich minutach środowej sesji. Inwestorzy kupowali przede wszystkim akcje spółek technologicznych, uważanych za mniej ryzykowne w obecnych czasach. Kursy Amazon i Apple wspięły się na nowe szczyty. Taniały akcje właścicieli linii lotniczych po tym jak ostrzeżenie o możliwości urlopowania przez United Airlines od października 36 tys., czyli 45 proc. pracowników, przypomniało inwestorom, że poprawa sytuacji nie następuje tak szybko jak jeszcze niedawno oczekiwano. Akcje Apple wzrosły o 2,3 proc., do najwyższego poziomu w historii 381,37 USD. Deutsche Bank podniósł cenę docelową dla akcji spółki do 400 USD z 380 USD. W ślad za Apple drożały też inne spółki technologiczne. Microsoft, Netflix i Amazon zyskały po 2-3 proc. Indeks S&P 500 technologiczny wzrósł na koniec dnia 1,6 proc. i jest najwyżej w historii. Akcje Allstate Corp szły w dół o 3,5 proc. po tym, jak amerykański ubezpieczyciel podał, że zakupi National General Holdings Corp za około 4 mld USD w gotówce, zwiększając swoją działalność w zakresie ubezpieczeń samochodowych. Notowania Caterpillar rosły 5 proc. Bank of America podniósł rekomendację dla akcji spółki do „neutralnie” z „niedoważaj”. Akcje Biogen zyskiwała kilka procent po tym, jak spółka podała, że zgłosiła do Administracji Żywności i Leków USA (FDA) lek na chorobę Alzheimera aducanumab.

Kolejny dzień przynosi kolejne doniesienia o rekordach w liczbie zakażeń koronawirusem w USA. Giełda udaje, że tego nie widzi, ale pojawiają się obawy, że zahamuje to odbicie w realnej gospodarce. Częściowo to efekt większej liczby testów, ale wyraźnie rośnie też odsetek testów dających pozytywny wynik. Pojawia się coraz więcej sygnałów, że nowa fala choroby wstrzymuje odbicie w gospodarce USA. Spora część nowych zakażeń ma miejsce w Teksasie, Kalifornii i na Florydzie, czyli w trzech stanach o największej liczbie ludności. Wraz z Arizoną odpowiadają one za około 30 proc. całego amerykańskiego PKB. Wall Street Journal donosi, że zatrudnienie w małych firmach w tych stanach od początku lipca znów maleje, spada też odsetek firm, które są otwarte. Coraz gorzej wyglądają też raporty o ruchu klientów w sklepach i centrach handlowych, chociaż w maju i czerwcu stopniowo te dane się poprawiały. Ponownie zaczął spadać ruch w restauracjach, gdzie odsetek zajętych stolików znów się zmniejsza. To wszystko może oznaczać znacznie dłuższe kłopoty gospodarcze, niż dotąd oczekiwano. Co ciekawe, amerykańska giełda zupełnie na tę sytuację nie reaguje, licząc zapewne na rychłe wynalezienie szczepionki na COVID-19. Uncja złota znów kosztuje ponad 1800 dolarów, czyli najwięcej od dziewięciu lat.  Wzrost ceny kruszcu napędzany jest napływem kapitału do funduszy inwestujących w złoto. W ubiegłym roku kupiły one za nowe pieniądze od swoich klientów 643 tony złota, a w tym poziom ten osiągnęły już na początku lipca. Inwestorzy zakładają, że niekończące się problemy związane z koronawirusem mogą mieć dwa skutki. Po pierwsze stopy procentowe przez dłuższy czas mogą być na rekordowo niskim, a w niektórych rejonach globu nawet ujemnym poziomie. Po drugie te same problemy z koronawirusem mogą także podnosić inflację. Oznacza to, że realna stopa zwrotu z inwestycji na przykład w obligacje może być ujemna. A skoro tak, że główny minus inwestowania w złoto, czyli to, że nie przynosi ono żadnego stałego dochodu w postaci odsetek, staje się relatywnie mniej istotny. Czyli atrakcyjność inwestowania w złoto rośnie, bo atrakcyjność inwestowania w innych formach maleje.  Przy cenie w okolicach 1820 dolarów za uncję do rekordu wszech czasów z września 2011 na poziomie 1911 USD brakuje jeszcze wzrostu o nieco ponad 5 proc.

 

Rynki azjatyckie znajdują się dziś na lekkich plusach, a początek dnia niemal na pewno przyniesie w Europie próbę nadrobienia dystansu, który wytworzył się wczoraj względem USA. Juan znalazł się rano na czteromiesięcznych maksimach względem amerykańskiej waluty, euro może kontynuować swoje dobre zachowanie po solidnych danych o niemieckim bilansie handlowym (7,6 mld euro nadwyżki vs. konsensus na poziomie 6,6 mld euro). Tradycyjnie poznamy dziś cotygodniowe informacje o nowych wnioskach o zasiłek, ale ich znaczenie maleje ostatnio z uwagi na duży rozdźwięk z miesięcznymi publikacjami statystyk zatrudnienia. Ważnym punktem dnia będzie spodziewane wieczorem wystąpienie J.Biden’a, w którym ma on przedstawić kluczowe punkty swojej polityki gospodarczej. Powszechnie oczekuje się bardzo poważnego złagodzenia progresywnych propozycji z okresu walki w prawyborach Partii Demokratycznej. Jeżeli rzeczywiście do niego dojdzie, może to być impuls do dobrego zamknięcia w Nowym Jorku.

 

W tygodniu zakończonym 4 lipca liczba osób po raz pierwszy ubiegających się o zasiłek dla bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych wyniosła 1314 tys., wynika z danych zaprezentowanych przez Departament Pracy. Mediana oczekiwań ekonomistów zakładała spadek tej liczby do 1375 tys. z 1413 tys. tydzień wcześniej po korekcie z 1427 tys.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *