Arabia Saudyjska podniosła ceny sierpniowych dostaw ropy do Azji, Stanów Zjednoczonych i Europy Północnej. To oznaka, że popyt na energię nadal wraca do normy po zapaści wywołanej przez koronawirusa. Tymczasem ekonomiści z Capital Economics oczekują, że cena ropy Brent wzrośnie do 60 dolarów za baryłkę do końca 2022 r. z obecnego poziomu około 42 dolarów, pomimo wolniejszego ożywienia popytu i możliwego spadku zgodności w cięciach OPEC+. Tymczasem zdaniem strategów ANZ Banku, oznaki spowolnienia ożywienia popytu ograniczą wzrost cen czarnego złota w najbliższych miesiącach. – Wątpimy, aby ceny surowców energetycznych nadal rosły w szybkim tempie. Wszelkie dalsze ożywienie popytu na ropę prawdopodobnie będzie wolniejsze, a jak sugeruje niedawny wzrost liczby przypadków koronawirusa w USA, droga prawdopodobnie będzie wyboista – napisano w raporcie. W ocenie ekspertów w najbliższych miesiącach zgodność ustaleń w ramach OPEC+ z rzeczywistymi ograniczeniami produkcji może zacząć maleć. Mimo to oczekują, że cena ropy Brent wzrośnie do 60 dolarów. Dane EIA pokazały, że zapasy w USA spadły w ubiegłym tygodniu o 7,2 mln baryłek, co stanowi największy spadek od grudnia. W Cushing, głównym centrum magazynowania, zapasy spadły ósmy tydzień z rzędu. Jednocześnie spadło zapotrzebowanie na paliwo. – To nie były do końca dobre wieści, ze spadkiem zapotrzebowania na paliwo. Nowe przypadki COVID-19 nadal rosną w USA, w sumie 2,66 mln. Arizona i Kalifornia odnotowały największą dzienną ilość zachorowań. W wielu stanach łagodzenie ograniczeń zostało wstrzymane. Nowy Jork rozszerzył listę stanów, z których odwiedzający muszą poddać się kwarantannie po przyjeździe – wskazano w raporcie. – OPEC skutecznie utrzymuje ograniczenia podaży, choć nie wiadomo na jak długo. Dane Bloomberga pokazują, że grupa zmniejszyła produkcję o 1,93 mln brk./dzień do 22,69 mln brk./dzień w czerwcu. To najniższy poziom od maja 1991 r. Ogólna zgodność z umową wynosiła 100 proc., chociaż stawki różniły się między członkami – podsumowano.

Słaba złotówka

Choć rynkowi analitycy nieco łaskawiej spojrzeli na polskiego złotego, to większość prognoz nadal zakłada utrzymanie słabości polskiej waluty przez kolejne 12 miesięcy. Koronakryzys nie oszczędził złotego. Po wymuszonym przez rząd częściowym „zamknięciu gospodarki” kurs euro podskoczył z ok. 4,35 zł do 4,63 zł, osiągając najwyższy poziom od 11 lat. W marcu dolar kosztował nawet 4,30 zł i był najdroższy od 19 lat. Najbardziej optymistyczne prognozy dla polskiej waluty zakładają zejście kursu euro do 4,30 zł na koniec 2020 roku. Taki scenariusz obstawiają analitycy Cinkciarz.pl oraz Skandinaviska Enskilda Banken. W obozie  złotowych „byków” znaleźli się też eksperci Commerzbanku, Banku Millennium oraz BNP Paribas i UniCredit – oni spodziewają się zejścia notowań euro do 4,35 zł. Tradycyjnie już najwyższe prognozy dla kursu euro mają analitycy holenderskiego Rabobanku (4,80 zł na koniec roku) oraz Swedbanku (4,70 zł), a także JP Morgan Chase (4,55 zł). Pozostali zakładają, że w 2020 roku kurs EUR/PLN trwale nie przekroczy już 4,60 zł. Kursu euro w przedziale 4,40-4,60 zł w drugiej połowie roku spodziewa się co drugi prognosta. Pomimo ostatniej stagnacji na parze euro-dolar rynkowy konsensus wciąż zakłada, że europejska waluta będzie zyskiwać względem amerykańskiej. Stąd też wynikają prognozy, w myśl których dolar będzie się powoli osłabiał wobec złotego nawet pomimo słabości polskiego pieniądza w stosunku do euro. Rynkowy konsensu zakłada, że notowania USD już nie powrócą trwale powyżej 4,00 zł. Wraz z dolarem słabnąć ma frank szwajcarski – czyli tzw. bezpieczna przystań, do której kapitał napływa w niespokojnych czasach. Większość analityków jest zdania, że frank pozostanie o ok. 4 proc.  droższy od dolara amerykańskiego, co na polskim rynku przekładałoby się na kurs helweckiej waluty przekraczający 4 zł przez następne 12 miesięcy. Pamiętajmy tylko, że prognozowane kursy CHF/PLN bazują na założeniach dotyczących utrzymania wysokich notowań pary euro-złoty. Delikatny trend wzrostowy oczekiwany jest w przypadku brytyjskiego funta, który stopniowo ma zyskiwać względem dolara amerykańskiego. A to przekłada się na utrzymanie notowań szterlinga w okolicach 5 zł, czyli na poziomie zbliżonym do obecnych notowań brytyjskiej waluty.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *