Na otwarciu zapowiadało się na drugą spadkową sesję z rzędu. Nastroje na rynku były nieszczególne. Inwestorzy mieli w tyle głowy niepokojąco rosnące statystyki zakażeń koronawirusem w południowych stanach USA oraz ciągle pogarszające się prognozy makroekonomiczne. Scenariusz powrotu lockdownów zapewne oznaczałby katastrofę dla cen akcji. W tą niezbyt optymistyczną narrację wpisały się cotygodniowe statystyki Departamentu Pracy, które pokazały prawie 1,5 mln wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Oczekiwano spadku tego wskaźnika do 1,3 mln. Zatem drugi tydzień z rzędu mamy do czynienia ze sporym rozczarowaniem – fala bezrobocia w USA opada znacznie wolniej, niż się spodziewano. W rezultacie prze cały dzień główne indeksy balansowały na krawędzi środowego zamknięcia. Jeszcze na pół godziny przed końcem handlu kontynuacja środowych spadków wydawała się scenariuszem bazowym. Ale wtedy giełdowe byki przypuściły decydujący atak, wynosząc indeksy na jednoprocentowe plusy. Dow Jones poszedł w górę o 1,18 proc., zyskując prawie 300 punktów i osiągając wartość 25 745,60 pkt. S&P500 po zwyżce o 1,10 proc. wspiął się na wysokość 3 083,76 pkt. Nasdaq wzrósł o 1,09 proc. i powrócił powyżej 10 000 punktów. Motorem napędowym tych nagłych wzrostów był sektor bankowy. Akcje JPMorgan Chase, Bank of America, Citigroup, Wells Fargo, Goldman Sachs i Morgan Stanley zyskiwały od 3 do blisko 5 proc. Była to reakcja na poluzowanie wymogów regulacyjnych banków m.in. dotyczących tzw. reguły Volckera. Zmiany mają uwolnić ok. 40 mld dolarów płynności w systemie i dotyczą m.in. możliwości inwestowania przez duże banki w fundusze o większym profilu ryzyka i obniżenia wysokości zabezpieczeń przy handlu niektórymi instrumentami pochodnymi.

Wydawałoby się, że rekordowa liczba dziennych przypadków koronawirusa wywoła rynkową panikę. Jednak raz jeszcze bykom z pomocą przyszedł bank centralny. Poza wynikami stress-testów złagodzono regulacje inwestycyjne. Fed ogłosił wczoraj, że amerykańskie banki komercyjne są wystarczająco zdrowe, aby przetrwać nawet niekorzystny scenariusz kryzysu. Co prawda wprowadzono niewielkie ograniczenia co do wypłaty dywidendy w trzecim kwartale, ale w praktyce nie będą one miały dużego znaczenia, szczególnie, że Fed będzie tej sprawie przyglądać się kwartał po kwartale. Kluczowa była jednak decyzja o złagodzeniu „Reguły Volckera”, która została wprowadzona w 2010 roku po to, aby banki komercyjne nie podejmowały zbyt dużego ryzyka rynkowego (np. na rynku instrumentów pochodnych), tak aby potem nie trzeba było ich ratować za pieniądze podatników. Wydawało się, że ta zmiana, wywołana bolesnym doświadczeniem roku 2008 (kiedy upadł Lehman Brothers) będzie mieć charakter trwały, a moment, w którym zarzuca się Fed zachęcanie do brania nadmiernego ryzyka co prowadzi do oderwania rynków od gospodarki z pewnością nie jest najlepszy do wprowadzenia takich zmian. Fed zatem kolejny raz zaskoczył inwestorów i odwrócił uwagę od pogarszającej się sytuacji.

Wczoraj w USA odnotowano rekordową liczbę przypadków koronawirusa (nieco ponad 40 tys. według worldometers, choć dane nieco się różnią w zależności od źródła). W trzech stanach – Kalifornii, Teksasie i na Florydzie odnotowano ponad 5 tys. przypadków. Sytuacja ewidentnie się pogarsza i można byłoby zastanowić się, dlaczego rynek nie reaguje. Poza polityką Fed, inwestorzy widzą też niezłe dane – wczoraj opublikowano raport o zamówieniach na dobra trwałego użytku, które w maju dość solidnie rosły. Dane o wydatkach z kart kredytowych JP Morgan pokazują kolejny wyraźny wzrost popytu w czerwcu. To w dużej mierze efekt pieniędzy przekazywanych w ramach pakietu fiskalnego, a przecież mówi się, że przed wyborami będzie kolejny. Wszystko zatem zależy od tego, czy sytuacja pogorszy się na tyle, że konieczne będą kolejne restrykcje na większą skalę. Prezydent Trump upiera się, że ich nie będzie, ale ostatecznie zdecyduje liczba hospitalizacji. Piątkowy kalendarz to znów głównie dane z USA. Poznamy majowy raport o inflacji PCE, dochodach i wydatkach gospodarstw domowych oraz czerwcowy raport o nastrojach konsumentów.

W maju 2020 r. dochody Amerykanów spadły o 4,2 proc. w ujęciu miesięcznym, wynika z danych Bureau of Economic Analysis (Biuro Analiz Ekonomicznych USA). Tymczasem mediana prognoz ekonomistów zakładała zniżkę rzędu 6,0 proc. wobec spadku wzrostu o 10,8 proc. miesiąc wcześniej po korekcie z +10,5 proc.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *