Dow Jones spadał wczoraj na zamknięciu o 0,6 proc. zjeżdżając w końcowej fazie sesji prawie 360 pkt. poniżej swojego dziennego maksimum. S&P500 stracił 0,2 proc. Nasdaq kończył dzień zniżką o 0,5 proc. W czwartek przez większą część sesji na amerykańskich rynkach akcji przewagę miał popyt choć przed rozpoczęciem handlu inwestorzy dowiedzieli się, że po dodaniu 2,1 mln „nowych bezrobotnych” w ubiegłym tygodniu liczba miejsc pracy straconych przez gospodarkę od połowy marca doszła do 41 mln. Ponadto PKB USA spadł w pierwszym kwartale trochę mocniej niż pierwotnie szacowano. Inwestorzy wierzyli jednak w zdrowienie amerykańskiej gospodarki, w czym umocnili ich szefowie Fed w St. Louis i Dallas, zgodnie twierdząc, że ma ona dno już za sobą. Indeksy ryków akcji przestały rosnąć na około dwie godziny przed końcem sesji, kiedy prezydent Donald Trump zapowiedział na piątek konferencję prasową w sprawie Chin. Okazał się to „zimny prysznic” dla inwestorów, przypominający jaki jest obecnie główny czynnik ryzyka na amerykańskich rynkach akcji. Wzrost obaw eskalacji konfliktu między USA i Chinami przełączył wskaźnik na „risk-off” i indeksy ruszyły w dół. Dodatkowo sygnały wskazujące, że Trump zrealizuje swoją pogróżkę utrudnienia życia właścicielom mediów społecznościowych doprowadził do wyraźnych spadków kursów m.in. Facebooka i Twittera. Dziś, przed rozpoczęciem handlu za oceanem, nastroje nie są lepsze, bo utrzymuje się cały czas obawa eskalacji konfliktu amerykańsko-chińskiego. Drożeją bezpieczne przystanie: obligacje skarbowe i złoto. Spada jednak indeks dolara amerykańskiego.

 

Biuro Analiz Ekonomicznych potwierdziło, że w pierwszym kwartale 2020 roku produkt krajowy brutto Stanów Zjednoczonych odnotował najsilniejszy spadek od czasów Wielkiej Recesji z roku 2009. Co więcej, spadek ten okazał się nieco głębszy od pierwotnych szacunków. Annualizowana dynamika amerykańskiego PKB w I kwartale 2020 roku wyniosła -5,0 proc.  – podało wstępne szacunki rządowe Biuro Analiz Ekonomicznych (BEA). Kwartał wcześniej odnotowano wzrost o 2,1 proc.  Wstępne szacunki sprzed miesiąca mówiły o anualizowanym spadku PKB o 4,8 proc. To najgłębszy spadek PKB w Ameryce od I kw. 2009 roku, gdy na świecie mieliśmy do czynienia z recesją wywołaną wielkim kryzysem finansowym. Ekonomiści spodziewali się annualizowanego spadku PKB o 4,8 proc.  – Pełne efekty ekonomiczne pandemii Covid-19 nie mogą być w pełni uwzględnione w szacunkach PKB za pierwszy kwartał 2020 roku, ponieważ ich wpływ w danych źródłowych nie może być jednoznacznie określony – tłumaczą amerykańscy statystycy. W drugim szacunku PKB w górę zrewidowano statystyki konsumpcji prywatnej, która malała w annualizowanym tempie 6,8 proc. wobec pierwotnie raportowanych 7,6 proc. Inwestycje kurczyły się w tempie 10,5 proc., eksport spadał o 8,7 proc., a import aż o 15,5 proc. (wszystkie dane w ujęciu annualizowanym). W ujęciu annualizowanym konsumpcja odjęła 4,7 pkt. proc. od dynamiki PKB. Kontrybucja inwestycji wyniosła -0,41 pkt. proc., a zmian zapasów -1,43 pkt. proc. Handel zagraniczny dodał 1,32 pkt. proc., ponieważ import malał znacznie szybciej niż eksport. Wydatki publiczne podniosły annualizowaną dynamikę PKB tylko o 0,15 pkt. proc. Opublikowane dane to tzw. wstępny szacunek PKB. Miesiąc temu opublikowany został „szybki szacunek”. Natomiast pełny raport o PKB za I kwartał 2020 roku poznamy 25 czerwca. Będą to wtedy dane już mocno historyczne. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to dopiero dane za II kwartał pokażą skalę spustoszenia gospodarki. Oczekiwany jest dwucyfrowy spadek PKB .

 

Kolejny tydzień, kolejny wielomilionowy przyrost liczby bezrobotnych w USA. Od połowy marca już ponad 40 milionów Amerykanów ustawiło się w kolejce po zasiłek. W tygodniu zakończonym 23 maja po zasiłek dla bezrobotnych wystąpiło 2,123 mln Amerykanów – poinformował w czwartek Departament Pracy. To 323 tys. mniej niż tydzień wcześniej, gdy zarejestrowano 2446 tys. (korekta z 2438 tys.). Ekonomiści szacowali, że po zasiłek zgłosiło się 2,1 mln Amerykanów. Zatem ostatni odczyt wciąż jest bardzo wysoki i nawet nieco wyższy od prognoz. Jednocześnie jest to wyraźnie mniej niż kilka tygodni temu (6,8 mln pod koniec marca; 3,8 mln pod koniec kwietnia), lecz poniższy wykres wciąż pozostaje jednym z symboli pandemicznego załamania gospodarczego. Gdy do najnowszych danych dodamy statystyki z wcześniejszych tygodni naznaczonych pandemią, to otrzymamy liczbę ponad 40,7 mln Amerykanów, którzy stracili pracę i zgłosili się po zasiłek dla bezrobotnych. Z taką sytuacją w USA nie mieliśmy do czynienia od czasów Wielkiego Kryzysu z lat 30. XX wieku, a nawet wtedy przyrost bezrobocia był rozłożony na wiele miesięcy i nie był tak gwałtowny jak obecnie. Według oficjalnych danych rządowego Biura Statystyki Pracy, w kwietniu w amerykańskiej gospodarce ubyło 20,5 mln etatów, a stopa bezrobocia wystrzeliła z 4,4 do 14,7 proc., osiągając najwyższą wartość od początku prowadzenia tej statystyki w 1948 roku. To również dane obserwowane ostatnio w czasie Wielkiego Kryzysu. Kolejny raport z amerykańskiego rynku pracy otrzymamy w pierwszy piątek czerwca (05.06).

 

Warto dodać, że w ramach tzw. pakietu stymulacyjnego (The Coronavirus Aid, Relief, and Economic Security Act) specjalny zasiłek dla bezrobotnych należy się każdemu, kto stracił pracę (lub nie może jej wykonywać) z powodu administracyjnego zamknięcia gospodarki. Na mocy CARES rząd federalny dopłaca do stanowego zasiłku dodatkowe 600 dolarów tygodniowo. W efekcie w  wielu stanach wysokość tego zasiłku przekracza 1200 dolarów tygodniowo i jest on wyższy od mediany tygodniowego wynagrodzenia pracownika (wynoszącej 957 dolarów) w Stanach Zjednoczonych. Zatem dla wielu Amerykanów uzyskanie statusu bezrobotnego faktycznie oznacza wzrost dochodów. Maksymalny czas pobierania tego zasiłku to 39 tygodni. Fakt ten budzi za oceanem spore kontrowersje. Nie brak głosów, że wsparcie dla bezrobotnych trzeba będzie zmniejszać wraz z otwieraniem się gospodarki na nowo. Taką opinię wygłosił m.in. James Bullard z Rezerwy Federalnej w St. Louis, który w marcu jako jeden z pierwszych oficjeli przekonywał, że kilkadziesiąt milionów Amerykanów może stracić pracę. Zdaniem Bullarda, w obecnej fazie kryzysu powinno się pomyśleć nad zachętami dla pracowników wracających do pracy.

 

Sytuacja gospodarki Stanów Zjednoczonych objętej szerokim shut-downem jest niepokojąca pomimo wyjątkowo silnego sektora technologii. Zespół analityków Natixis podaje cztery powody obaw o amerykańską gospodarkę. Para EUR/USD wzrasta czwartą sesję z rzędu przebijając dziś poziom 1,10, tym samym naruszając dwumiesięczny opór.

– Długoterminowe perspektywy dla przemysłu motoryzacyjnego i lotniczego pogorszyły się, a waga tych branż i ich kontrahentów jest dość wysoka dla gospodarki USA;

– Spadek cen ropy i gazu ziemnego oznacza, że ​​wydobycie ropy i gazu łupkowego nie jest już opłacalne w Stanach Zjednoczonych. Liczba platform spadła gwałtownie, co wskazuje na znaczną utratę miejsc pracy w tych sektorach;

– Gwałtowny wzrost bezrobocia, spowodowany szybką korektą płac w przedsiębiorstwach, doprowadzi do gwałtownego wzrostu niespłaconych kredytów dla gospodarstw domowych, a zatem prawdopodobnie do kryzysu bankowego i gwałtownego spadku budownictwa mieszkaniowego;

– Jeśli strefie euro uda się stworzyć europejski fundusz inwestycyjny w celu absorpcji nadwyżki oszczędności, wówczas nadwyżka zewnętrzna strefy euro zniknie. Ponadto niski poziom cen ropy i gazu ziemnego niszczy nadwyżkę zewnętrzną OPEC. Strefa euro i OPEC mogą nie mieć już zewnętrznych nadwyżek w celu sfinansowania deficytu zewnętrznego i deficytu budżetowego Stanów Zjednoczonych. Wynikający z tego problem finansowania spowodowałby wzrost długoterminowych stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.

 

Notowania gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych odbiły się w ostatnim czasie od tegorocznych minimów. Zwyżki nadal jednak nie są dynamiczne, a bieżący tydzień ma szansę zakończyć się na tym rynku neutralnie lub na niewielkim minusie. Wczoraj amerykański Departament Energii podał, że w poprzednim tygodniu zapasy gazu ziemnego w USA zwyżkowały o 109 mld stóp sześciennych, czyli bardziej niż oczekiwano (101 mld stóp sześciennych). Niemniej, zmiana zapasów nie różniła się na tyle od prognoz, aby mogła wywołać istotną reakcję inwestorów. Ogólnie, sytuacja na rynku gazu ziemnego pozostaje trudna, ale konsekwencje gospodarcze pandemii koronawirusa są widoczne także na tym rynku. Wyraźnie spadła liczba funkcjonujących wiertni gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych, co przełożyło się na duży spadek produkcji tego surowca – w poprzednim tygodniu spadek ten był największy od dwóch lat. Niemniej, konsumpcja także pozostaje na niskich poziomach. W minionym tygodniu była ona w USA najniższa od początku roku. W rezultacie, na rynku gazu ziemnego powodów do optymizmu jest coraz więcej, zwłaszcza biorąc pod uwagę spadek produkcji – niemniej, o ile do większych spadków już prawdopodobnie nie dojdzie, to także wspinanie się cen gazu w górę może być powolne.

 

Bieżący tydzień na rynku ropy naftowej na razie upływa bez przełomowych zmian. Co prawda sesje w środę i czwartek przyniosły nieco więcej zmienności, jednak ostateczny bilans całego tygodnia może być neutralny. Dzisiaj rano notowania ropy naftowej znajdują się pod delikatną presją podaży – wczoraj ukazały się kolejne dane pokazujące wzrost zapasów ropy w USA, a dodatkowym czynnikiem sprzyjającym sprzedającym są napięcia na linii USA-Chiny. Nie zmienia to faktu, że notowania ropy naftowej znajdują się na drodze do wypracowania wyjątkowo dobrego wyniku w skali całego miesiąca. Maj na rynku ropy upływał pod znakiem zwyżek, które nastąpiły po wyjątkowo emocjonującej drugiej połowie kwietnia. To właśnie końcówka kwietnia była czasem ogromnej zmienności i pamiętnego zejścia cen kontraktów na ropę WTI do ujemnych poziomów. W maju wzrosty notowań ropy naftowej rozpoczęły się więc od niskiej bazy. Dodatkowo, polepszeniu nastrojów sprzyjały komunikaty polityczne i dane fundamentalne. Kraje OPEC+ zadecydowały o dużych cięciach produkcji ropy naftowej właśnie począwszy od maja. Dodatkowo, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie spadki wydobycia przyspieszyły, a nawet pojawiły się przejściowe zniżki zapasów ropy w USA. W rezultacie, notowania ropy naftowej WTI obecnie wypracowały już ponad 50-procentową zwyżkę, czyli najwyższą w historii. Z kolei notowania ropy Brent rosną o ponad 30 proc., co jest najlepszym wynikiem od 1999 r.

 

Koncern farmaceutyczny GlaxoSmithKline planuje wyprodukować 1 miliard dawek adiuwanta szczepionkowego – wzmacniacza, który ma ulepszyć działanie każdego rodzaju zastrzyków. Ma to pomóc w uodpornieniu organizmów jeszcze przed szczepionką na Covid-19. Adiuwant (czyli substancja powodująca wzmocnienie poszczepiennej odpowiedzi odpornościowej na podany antygen) ma przełożyć się na mniejszą dawkę przyszłej szczepionki. Jak pisze Bloomberg, pozwoli to na immunizację większej liczby osób, a ci, którzy zastosują ów lek, będą dłużej odporni. W kwietniu brytyjski producent leków rozpoczął współpracę z francuskim gigantem farmaceutycznym Sanofi, aby pomóc w opracowaniu eksperymentalnej szczepionki na Covid-19. GlaxoSmithKline poinformował, że​​ planuje wytwarzanie adiuwanta w zakładach w Europie, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Firma w oficjalnym komunikacie oświadczyła, że wszelkie zyski związane z pracami nad szczepionką inwestuje we wsparcie badań i długoterminowej gotowości na wypadek pandemii. Emma Walmsley, dyrektor generalna GlaxoSmithKline, powiedziała w zeszłym miesiącu, że celem współpracy z Sanofi jest produkcja setek milionów dawek rocznie do końca przyszłego roku. We współpracy z Coalition for Epidemic Preparedness Innovations (Koalicja na rzecz Innowacji ws. Gotowości na Epidemię), Glaxo zgodziło się również podzielić swoją wiedzą i technologią z innymi twórcami szczepionek.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *