Po przebiegu wtorkowych notowań można dojść do wniosku, ze inwestorzy z Wall Street powrócili z przedłużonego weekendu w lepszych nastrojach. Indeksy zwyżkowały niezagrożone przez cały dzień, choć relatywnie najsłabiej tym razem zaprezentował się rynek technologiczny. Ostatecznie na finiszu sesji indeks Dow Jones IA rósł o 2,17 proc. Wskaźnik szerokiego rynku S&P500 zwyżkował o 1,23 proc. Z kolei technologiczny Nasdaq wzmacniał się o 0,17 proc. Warto podkreślić, że indeks największych amerykańskich blue chipów pierwszy raz od początku marca przebił poziom 25 tys. pkt, choć na zamknięciu nie udało się mu ponad nim utrzymać.  Po solidnych wzrostach we wtorek, również środowa sesja zapowiada się udanie dla inwestorów handlujących na Wall Street. W handlu przedsesyjnym drożeją kontrakty terminowe na indeksy amerykańskich giełd. Około godziny 13:50 polskiego czasu futures na wskaźnik Dow Jones IA rósł o 1,42 proc. Kontrakty na S&P500 zwyżkowały o 1,13 proc. zaś na technologiczny Nasdaq wzmacniały się o 0,45 proc. Ponownie na tle pozostałych słabo  prezentuje się rynek spółek zaawansowanych technologii.

 

Biały Dom chce zarezerwować miejsca pracy w prestiżowych branżach takich jak IT i placówkach badawczych dla obywateli USA.  Donald Trump, pod presją republikańskich kongresmenów i członków własnej ekipy, chce zawiesić program wiz pracowniczych dla tzw. białych kołnierzyków, czyli wykształconych specjalistów. Ma to związek z przedłużającym się w wielu stanach zamrożeniem gospodarki i rosnącym bezrobociem. Ograniczenia miałyby dotyczyć wizy . Przeznaczona jest ona dla osób, które posiadają kwalifikacje i tytuł, co najmniej licencjata zawodu specjalistycznego.  W 2018 r. – czyli ostatnim, z którego pochodzą miarodajne dane USCIS (United States Citizenship and Immigration Services) – najwięcej wiz H-1B otrzymały osoby urodzone w Indiach (56,17 proc.), na drugim miejscu znaleźli się Chińczycy (8,5 proc.), a na trzecim miejscu specjaliści z Korei Południowej (7,2 proc.). Polacy wówczas – jak i w poprzednich latach – znaleźli się poza pierwszą dwudziestką narodowości, które otrzymały amerykańskie wizy H-1B. Wiza ważna jest niecałe trzy lata. Istnieje możliwość przedłużenia jej o kolejne dwa lata i zmiana pracodawcy w ramach ważności wizy. Rocznie korzysta z niej około 90 tys. osób. Większość posiadaczy wiz – około 65 proc. – otrzymała ofertę zatrudnienia w amerykańskiej branży informatycznej i pracuje w Dolinie Krzemowej. Teraz Donald Trump chce w drodze decyzji administracyjnej wstrzymać program, żeby imigranci nie zajmowali miejsc pracy wysoko wykwalifikowanym Amerykanom, którym grożą zwolnienia z powodu rosnącego kryzysu. Przy okazji Biały Dom planuje zawiesić też tzw. system Optional Practical Training, czyli program pomagania studentom i absolwentom uczelni w USA, którzy chcą po szkole zostać i rozpocząć pracę w Stanach Zjednoczonych.

 

W ubiegłym tygodniu Chiny ogłosiły projekt ustawy o bezpieczeństwie narodowym dla Hongkongu, co zdaniem krytyków poskutkuje naruszeniem wolności miasta. Nowe prawo ma na celu zakaz secesji, obalenia władzy państwowej, działań terrorystycznych i ingerencji zagranicznych. Departament Skarbu USA rozważa nałożenie kontroli na transakcje i zamrożenie aktywów chińskich urzędników i przedsiębiorstw by powstrzymać wdrażanie nowego prawa bezpieczeństwa narodowego, które ograniczy prawa i wolność obywateli Hongkongu. Rozmowy są na razie w toku i nie podjęto jeszcze żadnej decyzji, czy i jak zastosować sankcje. Rzeczniczka Departamentu Skarbu odmówiła komentarza. Prezydent Donald Trump, zapytany we wtorek o możliwe sankcje w Białym Domu, powiedział, że jego administracja „coś robi”, co zostanie ujawnione w dalszej części tygodnia. – To coś, o czym usłyszycie przed końcem tygodnia – powiedział Trump.  Departament Stanu ma poświadczyć autonomię Hongkongu zgodnie z ustawą o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu, którą Trump podpisał w zeszłym roku – a negatywne rozstrzygnięcie może sprawić, że USA ponownie rozważą wprowadzenie specjalnego statusu handlowego dla Hongkongu. Administracja Trumpa znajduje się pod zwiększoną presją ze strony republikanów i demokratów w Kongresie, aby stanowczo zareagowała na chińskie plany przejęcia większej kontroli nad Hongkongiem. Jednak USA nie do końca są pewne czy chcą ponownie atakować Chiny, ponieważ wszelkie surowe kary wymierzone w Pekin prawdopodobnie zaszkodzą zarówno Hongkongowi, jak i USA. Pekin wielokrotnie ostrzegał USA, aby nie ingerowały w to, co uważa za sprawę wewnętrzną.

 

Prezydent USA Donald Trump w środę zagroził regulacją lub nawet całkowitym zamknięciem firm działających jako media społecznościowe, dzień po tym, jak Twitter po raz pierwszy dodał ostrzeżenie do niektórych tweetów prezydenta, zachęcając czytelników do faktycznego sprawdzenia ich prawdziwości.  Donald Trump, nie przedstawiając żadnych dowodów, powtórzył swoje oskarżenia o stronniczość polityczną ze strony platform społecznościowych w kilku porannych postach na Twitterze, pisząc: – Republikanie uważają, że platformy mediów społecznościowych całkowicie uciszają głosy konserwatystów. Prędzej je uregulujemy lub zamkniemy zanim zdążymy na to pozwolić.  Twitter zaczął we wtorek umieszczać korekty do informacji umieszczanych przez prezydenta USA na portalu sugerując tym samym, iż informacje podawane przez Trumpa mogą nie być prawdziwe.  Inwestorzy przyzwyczaili się do reakcji rynków nawet po fałszywych oświadczeniach Trumpa za pośrednictwem tweetów. Prezydent twierdzi, że nie pozwoli portalowi społecznościowemu na dalsze wysyłanie alertów pod jego postami. Czy Twitter zbanuje prezydenta USA, tak jak zrobił to z Zero Hedge?

 

Wtorek przyniósł gwałtowne umocnienie polskiej waluty. Złoty zyskiwał zarówno względem euro, jak i dolara. 4,0423 zł trzeba było zapłacić za dolara na rynku forex. To spadek ceny amerykańskiej waluty aż o 2,3 proc., czyli 9,5 grosza. Momentami skala spadków sięgała nawet 10 groszy. Złoty był tym samym najmocniejszy względem “zielonego” od połowy marca. Mniejsze, choć również wyraźne, spadki względem polskiej waluty notowało euro. Kurs EUR/PLN spadał o 6,5 grosza, czyli 1,4 proc. Za 1 euro należało zapłacić we wtorek po południu 4,43 zł. To również najniższe poziomy od połowy maja. Polski złoty umacniał się zresztą względem wszystkich najważniejszych walut. Do funta brytyjskiego zyskiwał 1 proc., do franka szwajcarskiego zaś 2 proc. W cieniu złotego pozostawały także inne waluty naszego regionu, przykładowo forint taniał o 0,9 proc.  Wtorek był także dobrym dniem dla GPW. Indeks WIG20 zakończył sesję wzrostem aż o 4 proc., co było potwierdzeniem dobrego sentymentu wokół Polski. Ciężko jednak znaleźć bezpośrednią przyczynę nagłej zmiany nastrojów, z istotnych wskaźników makroekonomicznych, które dziś dotarły na rynek, warto bowiem było zwrócić uwagę w zasadzie tylko na bezrobocie. To zresztą okazało się nieco wyższe od oczekiwań. Kluczowe dla najbliższej przyszłości notowań polskiej waluty może okazać się czwartkowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Ekonomiści spodziewają się, że po dwóch mocnych cięciach tym razem stopa procentowa pozostanie niezmieniona. Istotna z gospodarczego punktu widzenia może być także dzisiejsza konferencja premiera Morawieckiego, na której ogłoszony ma zostać kalendarz kolejnego etapu powrotu z kwarantanny.  Środowy poranek upływa pod znakiem stabilizacji notowań złotego do głównych walut, po jego wczorajszym spektakularnym umocnieniu. O godzinie 09:52 kurs EUR/PLN testował poziom 4,4370 zł (-0,2 gr), USD/PLN 4,05 zł (+0,5 gr), CHF/PLN 4,1880 zł, a GBP/PLN 4,9850 zł (-0,3 gr).

 

Cena kontraktów terminowych na ropę naftową WTI spada dziś o ponad 2 proc. Inwestorzy obawiają się o to, jak szybko ożywi się popyt na czarne złoto wraz z łagodzeniem ograniczeń powstrzymujących rozprzestrzenianie się koronawirusa. Gorsze nastroje powodują także napięcia na linii USA-Chiny. Gdzie może dalej kierować się kurs ropy?  Wśród surowców, na blokadach krajów w związku z pandemią koronawirusa najbardziej ucierpiała ropa naftowa. Dla wsparcia cen ropy, OPEC+ zdecydował się na cięcie produkcji o niemal 10 mln baryłek dziennie do czerwca. Kartel będzie zabiegał o utrzymanie  obniżonej produkcji także w kolejnych miesiącach. Niektóre stany w USA już otwierają się po blokadach, co skutkuje wzrostem popytu oraz optymizmu na rynku ropy. Jednak analitycy ostrzegają, że ożywienie wciąż jest kruche.  – Wczesne szacunki sugerują, że popyt na benzynę spadł aż o 30% w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdyż ludzie pozostają blisko domu – czytamy w nocie ANZ Research. Niektórzy analitycy i banki przewidują zrównoważony rynek ropy już w czerwcu, ale według Eurasia Group może to być zbyt optymistyczne.  Presję na notowania ropy wywierają również napięcia na linii USA-Chiny w związku z polityką bezpieczeństwa jaką Pekin zamierza wprowadzić w Hongkongu.

 

Ogromne długi odziedziczone po rządowych programach ratunkowych i innych działaniach mających na celu pozyskanie funduszy opóźnią powrót branży lotniczej do „normalności” po kryzysie koronawirusa, ostrzegło branżowe stowarzyszenie, donosi Reuters. Według szacunków Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (IATA), zadłużenie globalnych linii lotniczych wzrośnie o ponad jedną czwartą do 550 mld dolarów do końca 2020 r.  Rządowe wsparcie, ogłoszone do tej pory, dla przewoźników sięgnęło już 123 mld dolarów.  Słabnące zaufanie pasażerów do podróży lotniczych spowolni proces „zdrowienia” całej branży po wygaśnięciu ograniczeń spowodowanych pandemią – ostrzega Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA), powołując się na nowe dane z najnowszych analiz. IATA wezwało rządy do współpracy z przemysłem, aby zwiększyć zaufanie pasażerów do podróży lotniczych. Zrzeszenie spodziewa się, że popyt na transport lotniczy i bilety będzie wzrastał bardzo powoli, m.in. przez spadek zaufania podróżnych.

 

Wartość Bolta wzrosła do 1,9 miliarda dolarów. Dzięki nowej rundzie finansowania, wzmocnił on swoją działalność w dobie pandemii.  Naya Capital Management, który inwestuje w estońskiego przewoźnika od 2019 roku, przekazał Boltowi 100 milionów euro. Łącznie firmie udało się zebrać ponad 300 milionów euro.  W zeszłym miesiącu lokalne media informowały, że Bolt starał się o wsparcie kredytowe od estońskiego rządu, po tym jak przejście na usługi dostosowane do nowej epidemiologicznej rzeczywistości nie zrekompensowało utraconych dochodów. Wprowadzona na rynek w 2013 roku firma wspierana przez Didi Chuxing i Daimler AG ma ponad 30 milionów użytkowników na całym świecie.  – Mimo że kryzys tymczasowo zmienił sposób, w jaki się poruszamy, długoterminowe trendy, które napędzają mobilność na żądanie, takie jak spadek liczby posiadanych samochodów osobowych lub przejście na bardziej ekologiczny transport, nadal rosną. – powiedział w oświadczeniu Markus Villig, dyrektor generalny i współzałożyciel Bolta.  Bolt jest jednym z największych beneficjentów pomocy od estońskiego rządu mającego na celu utrzymanie miejsc pracy. Państwo pokrywa większość kosztów pracy ponad 500 pracowników w okresie kwietnia i maja. W tym samym czasie Uber, największy konkurent Bolta, ogłosił redukcje swojego zatrudnienia w Indiach o 25 proc.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *