Dow Jones, Nasdaq i S&P500 rozpoczęły piątkową sesję pod kreską. Później rozpoczęła się walka o zdobycie przyczółków na linii czwartkowego zamknięcia. I podobnie jak dzień wcześniej w końcówce sesji szale zwycięstwa przechyliły się na rzecz giełdowych byków. Nie był to jednak sukces tak przekonujący jak dzień wcześniej. Dow Jones zdołał zyskać ledwie 0,25 proc. S&P500 urósł tylko o 0,3 proc. i zakończył tydzień na poziomie 2 863,70 pkt. Nasdaq poszedł w górę o 0,79 proc., ponownie przekraczając linię 9000 pkt. Inwestorzy byli rozdarci. Z jednej strony z gospodarki napłynęły fatalne dane. Sprzedaż detaliczna w kwietniu spadła znacznie mocniej od i tak bardzo niskich oczekiwań. Bardzo głęboki – aczkolwiek zbieżny z szacunkami ekonomistów – spadek zanotowała produkcja przemysłowa (-11,2 proc. mdm). Z drugiej strony od dawna wszyscy wiedzieli, że kwiecień był beznadziejnie złym miesiącem nie tylko dla gospodarki. Teraz liczyć się tylko to, jak szybko będą znoszone zakazy prowadzenia działalności gospodarczej i czy konsumenci odważą się wrócić na rynek. I tu lekko pozytywnym zaskoczeniem był majowy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan. Ten wskaźnik ufności konsumenckiej podniósł się w maju do 73,7 pkt. względem 71,8 pkt. odnotowanych w kwietniu. Warto odnotować, że analitycy spodziewali się pogorszenia nastrojów i spadku tego wskaźnika do 68 punktów.

 

Oprócz epidemii, recesji, gigantycznych deficytów fiskalnych, upadających spółek i gigantycznego bezrobocia do listy problemów trzeba dopisać powrót napięcia na linii Chiny-USA. Zawieszona pod koniec 2019 roku wojna handlowa znów zaczyna się tlić, a prezydent Trump znów pohukuje na swoich „chińskich przyjaciół”. W czwartek  Donald Trump powiedział, że “nie chce teraz rozmawiać z przywódcą Chin Xi Jinpingiem“. Wyjaśnił, że “jest bardzo rozczarowany” postawą Pekinu w kwestii pandemii koronawirusa i – jego zdaniem – Chiny mogły zatrzymać rozprzestrzeniania się wirusa na wczesnym etapie. A w piątek administracja USA zapowiedziała blokowanie dostaw półprzewodników dla koncernu Huawei. W tle są szybko spadające zyski amerykańskich korporacji. W I kwartale spadły one o ponad 12 proc., a drugi kwartał zapewne będzie znacznie, ale to znacznie gorszy. Co więcej, nikt nie ma pojęcia, kiedy EPS przypadający na indeks S&P500 powróci do poziomu z 2019 roku. Może to być już rok 2021, ale równie dobrze może to się stać rok albo dwa lata później. A to oznacza, że inwestorzy kupują teraz akcje przy rekordowo wysokich wskaźnikach c/z bazujących na oczekiwanych zyskach spółek. Przewodniczący amerykańskiego banku centralnego wskazał, że przy założeniu, że na jesieni nie pojawi się druga fala zachorowań, w drugiej połowie tego roku gospodarka będzie się stale odbudowywać. Dodał on jednak, że aby gospodarka w pełni odzyskała siły, ludzie będą musieli być w pewni siebie, a to może poczekać na nadejście szczepionki.

 

W piątek poznaliśmy wyniki sprzedaży detalicznej w USA. Spada ona o 16,4 proc., a nie jak sądzono 11,9 proc.. Oznacza to, że towar warty co szóstego dolara nie został sprzedany. W rezultacie tych danych inwestorzy rozpoczęli wycofywanie się z dolara na inne waluty, jednak korekta szybko przywróciła amerykańską walutę bardzo blisko punktu wyjścia. Jednym z powodów były lepsze kolejne dane. Produkcja przemysłowa spadła o 11,2 proc., czyli delikatnie mniej niż sądzono na początku. Dobrze wypadł również indeks Uniwersytetu Michigan, “dobrze” czyli wyraźnie lepiej od oczekiwań a nie obiektywnie dobrze. Wynik 73,7 punktów jest bowiem recesywnym wskazaniem.

 

Koronawirus pozostawił po sobie niszczycielskie żniwo dla ludzi i globalnej gospodarki, rozprzestrzeniając się po całym świecie. W jednym z wywiadów prezes amerykańskiej Rezerwy Federalnej, Jerome Powell wskazał, że gospodarka Stanów Zjednoczonych wyjdzie z pandemii koronaawirusa, ale proces ten może trwać nawet do końca przyszłego roku i będzie on w dużej mierze uzależniony od opracowania szczepionki.  Warto w tym miejscu przypomnieć, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych, na przestrzeni ostatnich ośmiu tygodni pracę z powodu globalnej pandemii koronawirusa straciło aż 36,471 mln osób. Jeżeli dynamika zwolnień utrzyma się na obecnym poziomie, już najbliższe dane, które poznamy w czwartek mogłyby wskazać na ilość osób przekraczającą ludność Polski.  Aby zminimalizować gospodarcze skutki kryzysu Rezerwa Federalna obniżyła stopy procentowe i wprowadziła szereg pakietów pomocowych. Niektórzy ekonomiści wskazują nawet, że jeżeli sytuacji nie da się szybko opanować, Fed może zdecydować się na kolejne obniżki stóp proc. obniżając je nawet poniżej zera.  Prezes Fed zaznaczył również, że prowadzony przez niego bank centralny nie wyczerpał jeszcze swoich możliwości, by pomóc gospodarce. Powell otwarcie przyznając, że Fed drukuje obecnie pieniądze: – Tak, drukujemy pieniądze cyfrowo. Jako bank centralny, mamy zdolność do kreowania pieniądza w sposób cyfrowy. Robimy to kupując obligacje skarbowe lub inne gwarantowane przez rząd papiery dłużne. W ten sposób zwiększa się podaż pieniądza. Drukujemy też fizyczną walutę i rozprowadzamy ją poprzez banki Rezerwy Federalnej.

Berkshire Hathaway, należący do Warrena Buffeta wehikuł inwestycyjny, sprzedał znaczny pakiet akcji banku Goldman Sachs – wynika z dokumentów przesyłanych przez spółkę do nadzoru finansowego. Buffet zainwestował w Goldmana 5 mld dolarów w czasie poprzedniego kryzysu finansowego. Na koniec I kwartału 2020 r. Berkshire Hathaway posiadało jedynie 1,9 mln akcji banku inwestycyjnego Goldman Sachs – wynika z dokumentów przesłanych do SEC. Tymczasem jeszcze kwartał wcześniej firma Buffeta była w posiadaniu 12 mln akcji banku. To oznacza że w czasie I kwartału, kiedy to przez rynki finansowe przetoczyła się gwałtowna fala spadków wywołana obawami związanymi z pandemią nowego koronawirusa, należąca go „guru z Omaha” firma pozbyła się ponad 10 mln akcji banku. W tym czasie kurs akcji Goldman Sachs spadł o 33 proc.  Z raportu Berkshire Hathaway wynika, że legendarny amerykański inwestor nie zdecydował się na sprzedaż udziałów innego banku będącego w posiadaniu jego spółki – Wells Fargo. Akcje tego banku straciły 47 proc. w I kwartale. Skorygował jednak udziały w innym dużym banku – JP Morgan, gdzie jego udział spadł z 1,95 do 1,88 proc. Buffet zainwestował w akcje Goldman Sachs 12 lat temu, w czasie ostatniego wielkiego kryzysu finansowego. Za 5 mld dolarów kupił wtedy uprzywilejowane co do dywidendy akcje banku, umożliwiając podwyższenie kapitałów znajdującego się w tarapatach finansowych banku. Był to dość kosztowny biznes dla Goldmana, ponieważ dzięki uprzywilejowaniu akcji Buffet zgarniał co roku 500 mln dolarów dywidendy z banku. W 2013 roku bank porozumiał się z Buffetem co do zmiany warunków umowy, co sprawiło, że bufet stał się jednym z największych akcjonariuszy Goldman Sachs. Firma guru z Omaha jest jednak wciąż dużym udziałowcem wielu innych amerykańskich banków: Bank of America, Bank of New York Mellon, JPMorgan Chase, PNC Financial i US Bancorp. Berkshire Hathaway zakończyło I kwartał z rekordowo dużą pozycją gotówkową wynoszącą 137,3 mld dolarów. Inwestor, który przez lata słynął z wykorzystywania rynkowych okazji, tym razem powstrzymuje się od zakupów.

 

Według strategów JPMorgan Asset Management inwestorzy na całym świecie pośpieszyli się z wygórowanymi oczekiwaniami co do ujemnych stóp procentowych w USA już w przyszłym roku. Trzy, cztery lata muszą minąć i jeśli gospodarka będzie nadal w bardzo słabym stanie, być może wtedy Rezerwa Federalna rozważy ujemne stopy, uważa Seamus Mac Gorain, portfolio menadżer w JPMorgan zarządzający 1,7 bln dolarów. W jego ocenie decydenci Fed na razie skupiają się bardziej na bilansie i działaniu zastosowanych narzędzi niż na ujemnych stopach.  Przewodniczący Fed Jerome Powell w swoim zeszłotygodniowym przemówieniu odrzucił pomysł zastosowania ujemnych stóp, kwestionując ich przydatność, podczas gdy inwestorzy coraz bardziej rozważają taką możliwość. Kontrakty futures na stopę funduszy Fed pokazują, iż rynek wycenia obniżkę stóp w USA w drugim kwartale 2021 roku.  Rosną spekulacje, gdy firmy i fundusze próbują oszacować, ile czasu amerykańska gospodarka będzie potrzebować by podnieść się po pandemii koronawirusa przy ciągłym napływie negatywnych danych makroekonomicznych.  Azja, Stany Zjednoczone oraz Europa dążą do przywrócenia funkcjonowania swoich gospodarek. W ocenie eksperta z JPMorgan, wirus nie dotknął Azji tak bardzo jak reszty świata, choć globalna gospodarka pozostaje bardzo ze sobą zintegrowana. Trudno zauważyć znaczny wzrost w jakimkolwiek regionie, gdy reszta świata pozostaje wyjątkowo słaba.

 

Gospodarka strefy euro dotknięta przez koronawirusa prawdopodobnie powróci do poziomu sprzed pandemii najwcześniej w przyszłym roku, napisał główny dziennik El Pais, przytaczając słowa głównego ekonomisty Europejskiego Banku Centralnego. Philip Lane dodał, iż EBC jest przygotowany na ulepszenie stosowanych narzędzi polityki monetarnej, jeśli zajdzie taka konieczność. – Z dzisiejszej perspektywy wydaje się mało prawdopodobne, aby działalność gospodarcza powróciła do poziomu sprzed kryzysu przed 2021 r., jeśli nie później – zaznaczył Philip Lane. Lane podkreślił, że EBC stale monitoruje sytuację i jest gotowy dostosować wszystkie swoje instrumenty, jeśli okaże się to konieczne. Dodał, że Program Pandemiczny Awaryjnego Zakupu EBC, znany również jako PEPP, może zostać również dostosowany. – EBC analizuje sytuację przed zbliżającym się czerwcowym posiedzeniem. Jeśli zauważymy, że warunki finansowe są zbyt trudne lub presja na poszczególnych rynkach obligacji nie odzwierciedla fundamentów gospodarczych, możemy dostosować wielkość oraz czas trwania naszego skupu aktywów, które i tak możemy elastycznie alokować w czasie i w różnych segmentach rynku – dodał.  Biorąc pod uwagę prognozę ekonomistów z Rabobanku, para EURUSD powinna spaść w rejon 1,05 w perspektywie 3 miesięcy.

 

Japońska gospodarka po raz pierwszy od czterech i pół roku znalazła się w recesji. Przez kryzys wywołany pandemią koronawirusa Japonia może doświadczyć największego załamania gospodarczego od czasów drugiej wojny światowej.  Według danych opublikowanych w poniedziałek japońskie PKB spadło w pierwszym kwartale o 3,4 proc. (w ujęciu rocznym). Warto zwrócić uwagę na fakt, że jest to wynik lepszy o około 1 punkt procentowy od większości prognoz. Wspomniany wynik jest rezultatem nie tylko zmniejszonej konsumpcji dóbr, ale także najniższym poziomem japońskiego eksportu od trzęsienia ziemi o magnitudzie 9,0 z 2011 roku. Analitycy ostrzegają przed jeszcze gorszym wynikiem za drugi kwartał, ponieważ konsumpcja znacząco zmalała po kwietniowych zaleceniach rządu, aby obywatele pozostali w domach, a przedsiębiorstwa zostały zamknięte. W ostatnim kwartale 2019 roku spadek PKB wyniósł 7,3 proc., a kolejne kwartały spełniały techniczną definicję recesji. Analitycy ankietowani przez agencję Reuters szacują, że japońska gospodarka skurczy się w bieżącym kwartale o 22,0 proc. w ujęciu rocznym. Ostatnia recesja w Japonii miała miejsce w drugiej połowie 2015 roku.  Pomimo recesji kurs jena radzi sobie najlepiej spośród grupy dziecięciu walut, które są najczęściej wymienianymi na świecie. Według najnowszych danych amerykańskiej Komisji Handlu Kontraktami Towarowymi fundusze zwiększały swoje pozycje w jenach przez pięć tygodni z rzędu, osiągając 12 maja poziom 47181 kontraktów, co jest najwyższym wynikiem od listopada 2012 r.. Japońska waluta zyskała na atrakcyjności w warunkach globalnych zawirowań rynkowych wywołanych pandemią koronawirusa, a także skorzystała na rosnących napięciach pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami.

 

Na początku nowego tygodnia możemy obserwować kontynuację wzrostów na rynku surowców. Cena złota rośnie ponad 1 proc., a srebro dodaje ponad 4 proc.! Cena srebra dynamicznie rośnie trzecią sesję z rzędu,  dominują kupujący, dlatego też nie należy myśleć o odwróceniu tendencji. Ropa naftowa nie pozostaje w tyle, Brent znajduje się 4,5 proc. wyżej, a WTI rośnie blisko 6 proc.  Po dołku sprzed ponad miesiąca rozpoczął się marsz cen czarnego złota w górę. Wzrost cen napędzany jest z jednej strony przez spadek wydobycia w OPEC oraz u innych producentów np. USA, z drugiej strony jest to korekta po nadzwyczajnych spadkach cen. W piątek poznaliśmy chociażby dane o ilości wież wiertniczych w USA, ich liczba znów spadła osiągając najniższe poziomy od przeszło dekady.

 

Luksusowy dom towarowy Nordstrom ogłosił w połowie marca, że zamyka swoje sklepy w USA, Kanadzie i Portoryko. Objęło to 116 placówek z wymienionych krajów. Około 14 proc. z nich nigdy nie zostanie otworzone. To nie jedyna firma, która zmieni status zamknięcia swoich sklepów z „tymczasowego” na „stały”. Tym bardziej, że Nordstrom uchodzi za jedną z najzdrowszych firm z branży handlu detalicznego – pisze portal Quartz. Część sklepów zostanie otwarta tylko na chwilę, w celu wyprzedaży asortymentu, bowiem oczywiste jest, że nie będzie w stanie przetrwać. Tak będzie na przykład w przypadku firmy Lord & Taylor, która tylko na chwilę otworzy swoje 38 placówki. Co najmniej 20 proc. stacjonarnych sklepów z Ameryki Płn. oraz Europy Zachodniej zostanie zamknięta z powodu pandemii. Zdaniem badawczej i doradczej firmy Coresight Research w tym roku w USA „padnie” nawet 15 tys. sklepów detalicznych. Inwestycyjna firma UBS szacuje z kolei, że do 2025 roku liczba sklepów może spaść w Stanach Zjednoczonych aż o 100 tys.  Obecny kryzys nieodwracalnie zmieni handel detaliczny w USA, który upodobni się do swojego chińskiego odpowiednika. W Państwie Środka sektor e-commerce odpowiadał w poprzednim roku za 36,6 proc. całkowitej wartości sprzedaży towarów i usług. W USA odsetek ten wynosił w analogicznym okresie zaledwie 11,4 proc. Liczba ta wystrzeliła w ciągu ostatnich miesięcy w górę i prawdopodobnie nie zmniejszy się do poziomu obserwowanego przed pandemią.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *