Piłka nożna:

Portal ESPN, powołując się na anonimowe źródła, donosi, że rośnie liczba piłkarzy Premier League, którzy nie chcę wznowienia rozgrywek, przerwanych przez pandemię koronawirusa. Obawiają się o zdrowie swoje oraz najbliższych.  Rozgrywki pozostają zawieszone od 13 marca. Toczą się rozmowy nad ich wznowieniem, ale żadnej konkretnej daty nie ma. Opór piłkarzy może dodatkowo skomplikować sprawę. Władze Premier League krytyka spotkała już na etapie zawieszania rozgrywek, bo zrobiono to dopiero dzień po tym, jak koronawirusa stwierdzono u trenera Arsenalu Londyn Mikela Artety.  Niepokój budzi m.in. to, że w przeciwieństwie do innych krajów, władze Premier League nie przedstawiły nawet żadnego protokołu medycznego, którego przestrzeganie miałoby zapewnić bezpieczeństwo. Stanowiska w sprawie piłkarzy, którzy nie będą chcieli wrócić do gry, nie zajął jeszcze reprezentujący ich związek zawodowy. W tabeli Premier League zdecydowanym liderem jest Liverpool. Po 29 kolejkach aż o 25 punktów wyprzedza drugi Manchester City. Wielka Brytania jest jednym z krajów najbardziej dotkniętych pandemią. Na Covid-19 zmarło tam ponad 26 tys. osób.

 

Brytyjska policja chce mieć możliwość odwołania sezonu piłkarskiego, jeśli w przypadku jego wznowienia kibice nie będą przestrzegać zasad wprowadzonych z powodu pandemii koronawirusa. Na razie rozgrywki pozostają zawieszone. Policja obawia się, że nawet gdy mecze będą rozgrywane przy pustych trybunach, to kibice będą się gromadzili w okolicach stadionów czy ośrodków treningowych.

 

Hiszpanie zrobili duży krok w kierunku wznowienia rozgrywek. Ministerstwo Zdrowia wydało zgodę na testy piłkarzy Primera Division. Za kilka dni będą mogli wrócić do treningów. Według wspomnianego źródła, rozpoczną się od piątego maja (wtorek). Każdy piłkarz na wynik będzie czekał około 48 godzin. Jeśli będzie on negatywny, będzie mógł rozpocząć treningi na murawie. Teraz piłkarze mogą indywidualnie pracować w domu, a od drugiego maja także na świeżym powietrzu. Jeśli wynik testu będzie pozytywny, zawodnik będzie musiał poddać się kwarantannie, a jego powrót do treningów opóźni się minimum o 14 dni. Wznowienie rozgrywek La Ligi planowane jest w czerwcu. Sezon 2019/20 został zatrzymany po rozegraniu 27 kolejek. Do końca pozostało jeszcze 11 serii spotkań. Liderem tabeli jest Barcelona (58 pkt.), która o dwa punkty wyprzedza Real Madryt.

 

W następną środę niemiecka federacja i władze ligi w komitecie sportowym Bundestagu przedstawią swoje pomysły na wznowienie rozgrywek Bundesligi. W krótkim komunikacie poinformowała o tym Komisja Sportu Bundestagu na stronie rządowej. Informuje w nim, że w środę 6 maja Niemiecki Związek Piłki Nożnej (DFB) i Niemiecka Liga Piłkarska (DFL) przedstawią jej plan na wznowienie rozgrywek Bundesligi. To oznacza, że przed tym terminem liga na pewno nie wróci do grania.  W Niemczech cały czas trwają rozmowy. Do mediów wyciekają plany, według których piłkarze i sztaby mieliby przechodzić testy na koronawirusa. Ponadto przechodziliby kontrole higieny, a wstęp na stadion miałaby tylko ograniczona liczba osób. Na pewno pierwsze mecze odbędą się bez kibiców.  W środę po raz kolejny obradowały władze niemieckiej ligi piłkarskiej (DLF). Temat oczywisty – powrót rozgrywek 1. i 2. Bundesligi. Niestety, termin 9 maja jest już nierealny. Teraz wszyscy koncentrują się, by kolejny termin, weekend 15-16 maja, stał się rzeczywistością.

 

Jak poinformował Rafał Gikiewicz za pośrednictwem mediów społecznościowych, w przyszłym sezonie nie będzie występował w swoim aktualnym klubie, Unionie Berlin. Umowa polskiego golkipera wygasa 30 czerwca i nie zostanie przedłużona. W ostatnim czasie w mediach mówiło się o zainteresowaniu Gikiewiczem ze strony Herthy BSC czy Hamburgera SV. Ten drugi klub planuje szybki powrót do niemieckiej ekstraklasy i miałby w tym pomóc między innymi polski bramkarz. Chętni na jego pozyskanie mają też być szefowie tureckiego Besiktasu, którzy poszukują następcy Lorisa Kariusa. Niemiec był wypożyczony do zespołu ze Stambułu z Liverpoolu i nie został wykupiony.

 

Według informacji “L’Equipe” rozgrywki francuskiej Ligue 1 w tym sezonie nie będą już wznowione. Oznacza to, że tytuł mistrzowski zostanie przyznany drużynie Paris Saint-Germain. Taka decyzja miała zapaść przez epidemię koronawirusa. Francuskie władze do 31 sierpnia zakazały organizacji imprez masowych, a według ustaleń UEFA, ligowe rozgrywki powinny zostać zakończone najpóźniej do 31 lipca.  Według najnowszych ustaleń “L’Equipe”, tytuł mistrza Francji przyznany zostanie Paris Saint-Germain, które jest liderem Ligue 1 i ma 12 punktów przewagi nad drugim w tabeli Olympique Marsylia. W dodatku paryski klub ma rozegrany o jeden mecz mniej.  Nie ma jeszcze informacji dotyczących spadków z Ligue 1. Trzy ostatnie lokaty zajmują drużyny Nimes OlympiqueAmiens SC oraz Toulouse FC. Decyzje ma podjąć UEFA w porozumieniu z krajowymi federacjami.

 

– Nie podpiszę tego dokumentu. To będzie oznaczać śmierć – mówi prezydent Włoskiej Federacji Piłkarskiej (FIGC) Gabriele Gravina. Kluby i piłkarze się irytują, bo chcą wrócić do treningów. Przeciwny temu jest jednak minister sportu. Stabilizuje się sytuacja we Włoszech w związku z pandemią koronawirusa. Z każdym dniem spada liczba zgonów – 30 kwietnia ogłoszono, że ostatniej doby zmarły 323 osoby, o 59 mniej niż dnia poprzedniego. Włosi nie są już też krajem numer jeden w Europie, jeśli chodzi o liczbę zmarłych. Nawet delikatny optymizm, jeśli tak można określić jakiekolwiek statystyki zgonów, jest bardzo wyczekiwany przez całą Italię i wszystkie biznesy, dla których każdy dzień oznacza straty kolejnych pieniędzy. W tym futbol, przynoszący we Włoszech ogromne wpływy do gospodarki państwa. Co więcej, na dogranie do końca sezonu liczy również premier Włoch Giuseppe Conte, który w ostatnią niedzielę ogłosił plan odmrażania kraju, w tym także sportu. I według tych ustaleń, piłkarze będą mogli wrócić do treningów 18 maja. To jednak nie zadowala klubów. Najbardziej przedstawicieli klubów irytuje jednak minister sportu, Vincenzo Spadafora. Polityk jest pesymistą jeśli chodzi o dokończenie sezonu Serie A i nie boi się mówić tego publicznie.

 

Ekstraklasa SA planuje sprzedać prawa do transmisji meczów zagranicznym partnerom. Rozgrywki naszej ligi ruszą pod koniec maja i będą jednymi z pierwszych, które wystartują po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Prawa do transmisji meczów naszej ligi mają jak na razie dwie zagraniczne telewizje. “Planet Sport” na Bałkanach pokazuje polską ekstraklasę od tego sezonu w Serbii, Chorwacji, Czarnogórze, Macedonii Północnej, Kosowie, Bośni i Hercegowinie oraz na Słowenii. Natomiast telewizja “Sportdigital” emituje w sezonie 20 meczów na żywo w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Obecnie transmisje wszystkich meczów naszej ligi są dostępne na całym świecie poprzez platformę “OTT – Ekstraklasa.TV” dostępną na komputerach stacjonarnych i urządzeniach mobilnych z systemem operacyjnym iOS. Jest tam zarejestrowanych ponad 155 tysięcy użytkowników.  W ramach platformy “Ekstrklasa.TV” można kupić dostęp do pojedynczego meczu w cenie 2,99 euro. Są też pakiety uwzględniające wszystkie mecze w miesiącu (za 6,99 euro) i w całym sezonie (49,99 euro).  Głównym nadawcą polskiej ekstraklasy jest Canal Plus, który transmituje wszystkie 296 meczów w sezonie. Jedno hitowe spotkaniu w kolejce wybiera telewizja TVP i pokazuje w paśmie otwartym.

 

Koszykówka:

Isiah Thomas i Michael Jordan do dnia dzisiejszego nie darzą się sympatią. Były rozgrywający Detroit Pistons ostatnio został zapytany o pięciu najlepszych koszykarzy, przeciwko którym grał. Wymienił trzech graczy przed Michaelem Jordanem. Serial “The Last Dance” przypomniał światu o rywalizacji Chicago Bulls z Detroit Pistons. Chociaż minęło blisko 30 lat od tamtego wydarzenia, znów zaczęto mówić o incydencie z finału Konferencji Wschodniej z 1991 roku, kiedy liderzy “Bad Boys” siedem sekund przed końcem meczu opuścili ławkę rezerwowych i udali się bezpośrednio do szatni, bez składania gratulacji rywalom. Bill Laimbeer powiedział ostatnio, że nie żałuje swojego zachowania.  Isiah Thomas, pytany o to podczas wywiadu na potrzeby dokumentu stwierdził, że teraz postąpiłby inaczej, ale w jego tłumaczenia Michael Jordan nie do końca wierzył. – Możecie mi pokazać wszystko, co chcecie, ale w żaden sposób nie przekonacie mnie, że on nie był wtedy dupk*** – komentował rzucający obrońca Chicago Bulls. Thomas w rozmowie z Billem Reiterem z CBS Sports poproszony został ostatnio, aby wymienił “piątkę najlepszych zawodników, przeciwko którym grał”. Michael Jordan znalazł się na jego liście dopiero na czwartym miejscu. Pierwszy był Kareem Abdul-Jabbar, drugi Larry Bird, trzeci Magic Johnson, a piąty Julius Erving.  58-latek ostatnio na antenie telewizji FOX stwierdził również: – Atleci z obecnego pokolenia są o wiele lepsi niż z mojego. Michael Jordan był najlepszym sportowcem, jakiego kiedykolwiek widzieliśmy, ale z czysto atletycznego punktu widzenia w obecnej NBA jest dziesięciu czy jedenastu chłopaków o takich samych możliwościach fizycznych. W naszych czasach tak nie było – tłumaczył Thomas.

 

Hiszpański podkoszowy, Pau Gasol w rozmowie z “La Resistencia” zdradził, jakie charakterystyczne przezwisko nadał mu Kobe Bryant. – Nazywał mnie Pablo, jak Pablo Escobar – mówi Pau Gasol, który spędził z Kobem Bryantem w Los Angeles Lakers ponad sześć sezonów. – Nie dlatego, że był on handlarzem narkotyków, ale z powodu morderczego instynktu.  – Kobe zawsze próbował rozpalić mój wewnętrzny ogień i dlatego przezywał mnie w ten sposób. Porównywał mnie do Escobara, bo chciał, żebym był twardy i agresywny na parkiecie – zaznacza Hiszpan w rozmowie z “La Resistencia”. 39-latek zdradził, że koledzy z Los Angeles Lakers porównywali go również do Maximusa z filmu “Gladiator”. – Puszczali mi ścieżkę dźwiękową – śmieje się podkoszowy.

 

Tenis:

Odnośnie do dyskusji o ewentualnym połączeniu ATP i WTA w jedną organizację, padają pytania, jakie będą efekty tej fuzji. Zwolennicy twierdzą, że pomoże w rozwoju i ujednoliceniu całej dyscypliny oraz w promocji kobiecych rozgrywek. Wielu obserwatorów tenisa uważa bowiem, że aktualnie rozgrywkom WTA brakuje wyrazistych postaci, przyciągających kibiców. Tak powiedział m.in. Marat Safinktóry stwierdził, że “męski tenis rządzi na wszystkich płaszczyznach, a wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że tenis kobiecy jest praktycznie nie do sprzedania”. Podobnego zdania jest również rodak Safina, Michaił Jużny. Rosjanin, były ósmy tenisista świata, obecnie trener Denisa Shapovalova, wyjawił, że nie potrafi wymienić dziesiątki najlepszych aktualnie zawodniczek globu. – Chociaż jestem przy tenisie i oglądam turnieje, nie byłbym w stanie wymienić pierwszej dziesiątki kobiecego rankingu – powiedział Jużny, cytowany przez portal ubitennis.net. – Prawdopodobnie podałbym nazwiska tenisistek, ale nie przyporządkowałbym ich do miejsc w rankingu – dodał.

 

F1:

– Starty Mercedesa w F1 wygenerowały wartość reklamową na poziomie 4,5 mld dolarów – zdradził Toto Wolff. Ten argument ma przemawiać za dalszym pozostaniem Niemców w Formule 1. Sukcesy zespołu z Brackley sprawiły, że zyski są coraz większe. Od roku 2014 Mercedes zdobył wszystkie tytuły mistrzowskie w Formule 1. W ten sposób Niemcy przeszli do historii, bo jeszcze nikt nie zdobył sześciu mistrzostw świata z rzędu w klasyfikacji kierowców i konstruktorów. To też przekłada się na wartość marketingową. – W 2012 roku, wierzcie mi lub nie, mieliśmy wartość reklamową na poziomie 60 czy 70 mln dolarów. Teraz starty Mercedesa w F1 generują zysk marketingowy w wysokości 4,5 mld dolarów. To odblokowało przed nami ogrom możliwości – zdradził Toto Wolff w Sky Sports.  Mercedes sporo wydaje na Formułę 1, ale i otrzymuje jeszcze wyższe zwroty. Zajmowanie czołowych pozycji w kolejnych wyścigach sprawia, że samochody stajni z Brackley są bardzo często prezentowane w trakcie transmisji telewizyjnych, co generuje spory ekwiwalent reklamowy. To z kolei przekłada się na zainteresowanie sponsorów. Kontrakt obecnego szefa Mercedesa wygasa po sezonie 2020, podobnie jak zobowiązanie niemieckiej marki do startów w F1. Dlatego nie brakuje spekulacji, że Niemcy mogą opuścić królową motorsportu z końcem roku. Liczby przytoczone przez Wolffa pokazują jednak, że taki ruch wydawałby się mało logiczny. Zwłaszcza że ekipa ma szanse na kolejne tytuły mistrzowskie.

 

– Staram się o tym nie myśleć – mówi Carlos Sainz o możliwym transferze do Ferrari w roku 2021. Hiszpan ma zajmować drugie miejsce na liście życzeń włoskiej ekipy. Wszystko wskazuje na to, że z Ferrari pożegna się Sebastian Vettel. Daniel RicciardoCarlos SainzAntonio Giovinazzi – tak ma wyglądać lista życzeń Ferrari, jeśli chodzi o obsadę drugiego samochodu w sezonie 2021. Ten pierwszy zarezerwowany jest dla Charlesa Leclerca, który ma ważny kontrakt do końca 2024 roku. Jako że Sebastian Vettel odrzucił pierwszą propozycję kontraktu z Maranello, rosną szanse związane z angażem innego kierowcy. – Ferrari? Staram się o tym nie myśleć. Mamy teraz dużo wolnego czasu, ale unikam czytania tych plotek. Wolę zajrzeć do jakiejś książki, obejrzeć serial – skomentował w “El Mundo Deportivo” Sainz. Być może już wkrótce Sainz będzie mieć szansę, aby pokazać się przed kierownictwem Ferrari. Nowy sezon F1 ma ruszyć na początku lipca w Austrii, choć pojawiają się głosy, że Formuła 1 powinna poczekać z wznowieniem rozgrywek do momentu wynalezienia szczepionki na koronawirusa. Tyle że mogłoby to oznaczać odwołanie sezonu 2020.

 

Rajdy:

Samochodowy Rajd Polski, runda mistrzostw Europy i kraju, odbędzie się w innym, późniejszym terminie – wynika z oficjalnego komunikatu opublikowanego przez Polski Związek Motorowy.  Przed wybuchem pandemii koronawirusa impreza miała być rozegrana na mazurskich szutrach w dniach 26-28 czerwca z bazą w Mikołajkach. PZM potwierdził, że współpracuje z Eurosport Events, promotorem ERC oraz Międzynarodową Federacją Samochodową (FIA), starając się ustalić nowy termin imprezy. Ostateczna decyzja ma zapaść do końca maja. Dotychczas z powodu pandemii koronawirusa nie udało się rozegrać ani jednej rundy zarówno mistrzostw Europy, jak i Polski. 20 kwietnia odwołany został Rajd Lipawy, który miał być trzecią rundą cyklu. Wcześniej pandemia zmusiła organizatorów do weryfikacji terminu dwóch pierwszych. Na początku zmieniony został termin Rajdu Azorów, który miał się odbyć w dniach 26-28 marca. Teraz przeniesiony został na 17-19 września. Kilka dni później odwołano zaplanowany na 7-9 maja Rajd Wysp Kanaryjskich, drugą rundę cyklu. Został przeniesiony na grudzień. W tej sytuacji zmiana terminu rundy w Polsce nie była zaskoczeniem.

 

Kolarstwo:

Pandemia koronawirusa zmusiła organizatorów wyścigu Vuelta a Espana do zmiany wcześniejszych planów. Tegoroczna edycja odbędzie się jesienią i będzie składała się z 18 etapów. Tym samym organizatorzy zrezygnowali ze startu wyścigu w Holandii, który miał odbyć się 14 sierpnia w Utrechcie. Początek zmagań kolarzy został przeniesiony do Krajów Basków, ale jego konkretna data nie została jeszcze ustalona.  – Oczywiste jest, że projektując wyścig, nie oczekujesz, że nie będziesz musiał dokonywać zmian na taką skalę, ale musimy być wyczuleni na obecną sytuację – powiedział dyrektor Vuelta a Espana, Javier Guillén, cytowany przez “Marcę”.  75. edycja Vuelty będzie wyjątkowa na kilka sposobów. Przede wszystkim pierwszy raz od 35 lat wyścig złoży się z mniejszej liczy etapów. Międzynarodowa Unia Kolarska ma 5 maja ogłosić kalendarz na resztę sezonu. Już wcześniej decyzję o przełożeniu terminu innego klasyka podjęli m.in. organizatorzy Tour de France.

 

LA:

W wieku 80 lat walkę z nowotworem przegrał wybitny łotewski oszczepnik, Janis Lusis. Trzykrotny medalista olimpijski sześć lat temu został wprowadzony do lekkoatletycznej Galerii Sław. Janis Lusis na arenie międzynarodowej reprezentował barwy Związku Radzieckiego. W swojej sportowej karierze trzykrotnie stawał na olimpijskim podium. W Tokio (1964) zdobył brązowy medal, ale cztery lata później w Meksyku sięgnął już po złoto. Do swojego dorobku dołożył jeszcze brąz w Monachium (1972). Lusis aż czterokrotnie sięgał także po tytuł mistrza Europy w rzucie oszczepem, a na Starym Kontynencie o prym rywalizował m.in. z Januszem Sidło. Po zakończeniu kariery sportowej postanowił zostać trenerem. Jego syn Voldemars Lusis poszedł w ślady ojca i także wystartował na igrzyskach olimpijskich w 2000 i 2004 roku.

Opracował: Sławek Sobczak

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *