Piłka nożna:

Mecze co trzy dni i finał rozgrywek na koniec sierpnia. Włoscy dziennikarze ujawnili, w jaki sposób UEFA chciałaby dokończyć zmagania w Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy.  Rywalizacja ma zostać wznowiona w sierpniu – mecze odbywać się będą co trzy dni. W dniach 7-8 sierpnia dokończona ma zostać II runda. Do rozegrania pozostały jeszcze cztery pojedynki. Zwycięzcy tych dwumeczów nie będą mieli dużo czasu na odpoczynek, bowiem już 11 sierpnia rozpoczną się ćwierćfinały. Finał rozgrywek zaplanowany został na 29 sierpnia. Spotkanie to odbędzie się na Ataturk Olimpiyat Stadium w Stambule. 20 października z kolei rozpocznie się kolejna edycja Ligi Mistrzów. Równie wysokie tempo rozgrywania spotkań narzucone ma zostać w Lidze Europy. Tam pierwsze mecze odbędą się już 2 lub 3 sierpnia. Finał natomiast przeprowadzony zostanie na stadionie Energa w Gdańsku, 27 sierpnia. Według informacji przekazanych przez “AS” UEFA ma we wtorek przeprowadzić konferencję z udziałem przedstawicieli wszystkich 55 federacji, aby omówić dalszy plan działania.

 

Ponad 3 mln euro na każdym meczu bez udziału kibiców straci FC Barcelona. Nie jest wykluczone, że fani wrócą na Camp Nou dopiero w 2021 roku. Dziennik “Marca” pochylił się nad sytuacją Barcelony, która może okazać się najbardziej poszkodowanym klubem. Przypomnijmy, że stadion Camp Nou może pomieścić aż 100 tysięcy widzów, a wpływy z tzw. dnia meczowego są ogromną częścią budżetu.  Jak to wygląda w Katalonii? Na każdym meczu bez udziału kibiców FC Barcelona nie zarobi dokładnie 3,3 mln euro. Na hitowych meczach, choćby z Realem Madryt może wzrosnąć to nawet do 5-6 mln. Do końca sezonu 2019/20 strata wyniesie około 25 mln. Warto podkreślić, że FC Barcelona traci pieniądze nie tylko z powodu braku sprzedaży biletów na mecze, ale także z powodu zamknięcia muzeum i sklepu z pamiątkami przy stadionie. Oba punkty generują duży zastrzyk gotówki dla budżetu. Nic dziwnego, że Duma Katalonii zdecydowała się na duże obniżki w kontraktach. Lionel Messi poinformował w marcu, że gracze Barcelony rezygnowali z 70 procent wynagrodzeń. Co więcej, dołożą się jeszcze na wynagrodzenia dla pozostałych pracowników klubu.

Ranking “wolnych transferów” opracował “ESPN”. Internetowa odsłona amerykańskiej stacji telewizyjnej stworzyła “TOP 10” tego typu transakcji, a na samym szczycie znalazł się Robert Lewandowski, któremu w czerwcu 2014 roku skończył się kontrakt z Borussią Dortmund. W kolejnym sezonie polski napastnik był już piłkarzem Bayernu Monachium. Przypomnijmy, że Bawarczycy skorzystali wtedy z wprowadzonego w 1995 roku prawa Bosmana. Zgodnie z nim piłkarze, którzy mają ważny kontrakt jeszcze przez 6 miesięcy bądź krócej, mogą swobodnie negocjować warunki umowy z nowym klubem. Bayern o pozyskaniu Lewandowskiego poinformował 4 stycznia 2014 roku. Polak dograł jeszcze sezon z Borussią, a w Monachium pojawił się pół roku później.

Najlepsze “wolne transfery” w historii wg. “ESPN”:
1. Robert Lewandowski z Borussii Dortmund do Bayernu Monachium w 2014 r.
2. Andrea Pirlo z AC Milan do Juventusu w 2011 r.
3. Sol Campbell z Tottenhamu do Arsenalu w 2001 r.
4. Luis Enrique z Realu Madryt do Barcelony w 1996 r.
5. Roberto Baggio z AC Milan do Bolognii w 1995 r. i z Interu do Brescii w 2000 r.
6. Steve McManaman z Liverpoolu do Realu Madryt w 1999 r.
7. Ruud Gullit z Sampdorii do Chelsea w 1995 r.
8. Henrik Larsson z Celtiku do Barcelony w 2004 r.
9. James Milner z Manchesteru City do Liverpoolu w 2015 r.
10. Esteban Cambiasso z Realu Madryt do Interu w 2004 r. i z Interu do Leicester w 2014 r.

 

Piłkarze i trenerzy Romy dobrowolnie zrzekli się czterech pensji. Ponadto stworzyli fundusz, dzięki któremu szeregowi pracownicy klubu będą otrzymywać sto procent wynagrodzenia. Zawodnicy i szkoleniowcy zrezygnowali z pensji za marzec, kwiecień, maj i czerwiec. Pozwoli to zaoszczędzić klubowi w tym czasie kilkadziesiąt milionów euro.  – Zawsze mówimy w Romie o jedności, a poprzez dobrowolną rezygnację z pensji piłkarze i trenerzy udowodnili, że naprawdę jesteśmy w tym razem – komentuje Guido Fienga, dyrektor rzymskiego klubu.

 

Zawodnicy grający we francuskiej Ligue 1 nie chcą wznowienia rozgrywek w czerwcu, jeśli nie będą mieć gwarancji bezpieczeństwa. Większość z nich nawet chce zakończenia sezonu w tym momencie. Francuski związek piłki nożnej podjął już decyzję o anulowaniu sezonu w niższych ligach i w ligach amatorskich. Spotkało się to z ogromną krytyką klubów. Walczący o awans do trzeciej ligi Sedan zaskarżył nawet federację do sądu arbitrażowego. Sezon Ligue 1 stanął na 28. kolejce. W ramach tej serii gier zostało jeszcze do rozegrania spotkanie Paris Saint-Germain ze RC Strasbourg Alsace. Do końca pozostało dziesięć kolejek. W tabeli prowadzi PSG, które ma 12 pkt. przewagi nad Olympique Marsylia. Podium uzupełnia Stade Rennais.

 

Dziennikarz Nicolo Schira donosi o sensacyjnych planach Paris Saint-Germain. Francuzi chcą przedstawić Brazylijczykowi nowy, gigantyczny kontrakt do 2025 roku. Piłkarz mógłby liczyć na pensję w wysokości 38 mln euro rocznie! Dyrektor sportowy klubu Leonardo Nascimento de Araujo ma przedstawić piłkarzowi w najbliższym czasie propozycję nowego, gigantycznego kontraktu, który miałby obowiązywać do 2025 roku. Angielskie media donoszą o “desperackim ruchu” ze strony PSG. Piłkarz mógłby liczyć na ogromne zarobki. Schira mówi o kwocie 38 mln euro rocznie (640 tys. tygodniowo)! Brazylijczyk wskoczyłby na trzecie miejsce pod względem wynagrodzenia wśród piłkarzy na całym świecie. Więcej zarabiają tylko Cristiano Ronaldo i Lionel Messi.

 

Liga duńska planuje wznowić rozgrywki 17 maja bez udziału publiczności. Działacze FC Midtjylland zamierzają jednak obejść zakaz i zaproszą kibiców na parking przed stadionem. “Parkowanie autobusu” to ultradefensywny styl gry w futbolu w celu zachowania czystego konta. FC Midtjylland z Danii oferuje swoim fanom możliwość parkowania samochodów i jednoczesnego oglądania meczu piłkarskiego w czasach pandemii koronawirusa – pisze portal BBC. Pomysł działaczy zakłada, że na parkingu przed MCH Areną zostaną zamontowane dwa telebimy, dzięki którym kibice będą mogli oglądać spotkania ukochanej drużyny. Fani, żeby pozostać w bezpiecznej odległości od siebie, pozostaną przez cały czas w samochodach. 2 tys. miejsc parkingowych oznacza, że mecz będzie mogło śledzić jednocześnie ok. 8-10 tys. sympatyków aktualnego lidera duńskiej ekstraklasy. Nagrania z parkingu zostaną udostępnione na stadionie, żeby piłkarze mogli poczuć obecność kibiców.

 

Za nami 5. kolejka ligi białoruskiej. Frekwencja znów spadła, ale za naszą wschodnią granicą rozgrywki toczą się normalnym tempem. Osiem spotkań minionej serii obejrzało z trybun stadionów niespełna 2,4 tys. widzów (to o niemal 1,3 tys. mniej niż tydzień temu). Najwięcej kibiców zgromadził sobotni mecz BATE Borysów z Torpedo-BiełAZ Żodino (0:0), na który pofatygowały się 652 osoby. Przez stratę punktów na obiekcie wicemistrza kraju Torpedo-BiełAZ nie obroniło pozycji lidera i spadło na 3. miejsce. Na szczycie znajduje się teraz FK Słuck, który w piątek wygrał na wyjeździe z Szachtiorem Soligorsk 2:1. 2. lokatę zajmuje FK Witebsk (pokonał 1:0 Dinamo Brześć), a 3. wspomniane wyżej Torpedo BiełAZ. Czołowa trójka ma po 10 pkt. 6. kolejka białoruskiej ekstraklasy zostanie rozegrana w dniach 24-26 kwietnia. Później nastąpi dwutygodniowa przerwa.  Tymczasem Patrick O’Connor, szef misji WHO na Białorusi, już w minioną w sobotę zalecał odwołanie wszystkich imprez masowych i zmianę taktyki walki z epidemią: – Białoruś wchodzi w nową fazę epidemii. Obserwujemy znaczny wzrost transmisji koronawirusa wśród ludzi. Ta sytuacja jest niepokojąca i uzasadnia podjęcie nowych środków.

 

Na zaskakujący pomysł wpadli przedstawiciele meksykańskich klubów. Podczas wideokonferencji zdecydowali, że przez pięć lat nie będzie awansów i spadków. Dotyczy to dwóch najwyższych lig w tym kraju.  W taki sposób Meksyk walczy ze skutkami szalejącej pandemii koronawirusa. Kryzys mocno wpłynął na działalność klubów, a poczynione kroki mają pomóc z wybrnięciu z trudnej sytuacji.  Jak poinformował portal goal.com, informację o zniesieniu awansów i spadków na najbliższe pięć lat przekazał prezes Ligi MX – Enrique Bonilla. W tym miejscu warto odnotować, że ten działacz odczuł koronawirusa na własnej skórze – 20 marca ogłosił, że jest nim zakażony.  Przedstawiciele meksykańskich klubów stwierdzili, że zawieszenie awansów i spadków jest najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Ma to pomóc przede wszystkim zespołom występującym na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. To jednak nie jest dla nich jedyne wsparcie. Bonilla potwierdził, że 12 klubów z drugiego szczebla rozgrywkowego będzie otrzymywać rocznie prawie milion dolarów. Na taką pomoc meksykańskie ośrodki będą mogły liczyć przez pięć lat. Warto też odnotować, że tegoroczny sezon 2. ligi meksykańskiej (Ascenso MX) został anulowany bez przyznawania tytułu mistrzowskiego. W przyszłości ta klasa rozgrywkowa ma pozwalać na rozwijanie umiejętności głównie przez młodszych zawodników.

 

Władze amerykańskiej ligi MLS zdecydowały, że sezon nie zostanie wznowiony przed 8 czerwca. Ma to oczywiście związek z szalejącą pandemią koronawirusa. Wcześniejsze plany zakładały, że MLS wróci już 10 maja. Teraz wiemy, że nic z tego nie będzie i na kolejne emocje w najwyższej amerykańskiej klasie rozgrywkowej będzie trzeba poczekać przynajmniej do 8 czerwca. Taką wiadomość przekazała agencja informacyjna Reuters. Przypomnijmy, że na początku kwietnia potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem u piłkarza występującego w Major League Soccer. Informowano wówczas, że zachorował reprezentant Philadelphii Union, ale konkretnego nazwiska nie podano. W tym zespole występuje między innymi Kacper Przybyłko. W amerykańskiej ekstraklasie grają też inni Polacy – chodzi o takich zawodników jak Przemysław Frankowski (Chicago Fire), Jarosław Niezgoda (Portland Timbers), Przemysław Tytoń (FC Cincinnati) oraz Adam Buksa (New England Revolution).

 

Francuski dziennik “Le Figaro” opublikował listę dziesięciu najszybszych piłkarzy z czołowych lig w Europie. Zestawienie otwiera Kylian Mbappe, który w kulminacyjnym momencie rozwija prędkość 36 km/h.  Usain Bolt podczas bicia rekordu świata biegł w pewnym momencie 44,7 km/h. Piłkarze aż tak szybcy nie są, ale to cecha pożądana również i w tym sporcie. Francuski dziennik “Le Figaro” opublikował właśnie ranking 10 najszybszych zawodników z czołowych europejskich lig. Na pierwszym miejscu znalazł się Kylian Mbappe, który w kulminacyjnym momencie miał rozwinąć prędkość 36 km/h. Nieco wolniejszy był Inaki Williams z Athletiku Bilbao (35,7 km/h), a trzecie miejsce zajął Pierre-Emerick Aubameyang z Arsenalu (35,5 km/h).

Kylian Mbappe (Paris Saint-Germain): 36 km/h

Inaki Williams (Athletic): 35,7 km/h

Pierre-Emerick Aubameyang (Arsenal): 35,5 km/h

Karim Bellarabi (Bayer Leverkusen): 35,27 km/h

Kyle Walker (Manchester City): 35,21 km/h

Leroy Sane (Manchester City): 35,04 km/h

Mohamed Salah (Liverpool): 35 km/h

Kingsley Coman (Bayern Monachium): 35 km/h

Alvaro Odriozola (Bayern Monachium/Real Madryt): 34,99 km/h

Nacho Fernandez (Real Madryt): 34,62 km/h

 

Koszykówka:

Arturas Karnisovas, który niedawno został w Chicago Bulls nowym wiceprezesem do spraw operacji koszykarskich, nie próżnuje. Litwin jest na etapie poszukiwania nowego managera generalnego dla “Byków”.  Wśród kandydatów na zostanie GM’em Bulls znalazł się między innymi Michael Finley, czyli były świetny rzucający lub też niski skrzydłowy – mistrz NBA z 2007 roku w barwach San Antonio Spurs. Przez większość swojej kariery związany był on z Teksasem, bowiem oprócz SAS, występował również, i to przez aż dziewięć sezonów, w Dallas Mavericks. I to właśnie w sztabie Mavs zatrudniony jest obecnie, piastując dokładnie to samo stanowisko, które niedawno Karnisovas objął w Chicago. Teraz Finley miałby się sprawdzić w innej roli. A ta w każdym klubie NBA jest bardzo ważna, gdyż generalny manager w bardzo dużym stopniu odpowiada za budowę składu. Ważnym czynnikiem może okazać się to, że były zawodnik pochodzi z Merlose Park, czyli niewielkiej miejscowości znajdującej się obok Chicago.

 

25 procent swojej pensji stracą zawodnicy w NBA. Z powodu pandemii koronawirusa, rozgrywki zawieszone są od kilku tygodni. Sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest fatalna.  Prezydent Donald Trump buduje zespół najpotężniejszych ludzi w amerykańskim sporcie, złożony z przedstawicieli NBA, NHL, NFL czy UFC. Chce, aby pełnili oni rolę doradców, żeby ponownie uruchomić kraj, także pod względem sportowym. – Musimy wznowić rozgrywki – apeluje Trump.  Zanim jednak do tego dojdzie, NBA zdecydowała się wprowadzić znaczące obniżki kontraktów dla zawodników. Jak podkreśla dziennikarz Adrian Wojnarowski, od 15 maja każdy z nich dostanie o 25 procent mniejsze wynagrodzenie. Nowe decyzje chronią de facto samych zawodników. Jeśli obniżki pensji nie zostałyby wprowadzone, zmniejszone byłoby Salary Cap, czyli limit wynagrodzeń dla zespołów. Przypomnijmy, że celem tego przepisu jest utrzymanie równowagi i konkurencyjności między drużynami, w lidze pozbawionej systemu awansów i spadków. Koszykarze w Stanach Zjednoczonych są o tyle w dobrej sytuacji, że pieniądze nie przepadną całkowicie. Jeśli uda się wznowić sezon, NBA odda pieniądze zawodnikom w listopadzie i grudniu, w trakcie nowych rozgrywek 2020/21. Warto podkreślić, że NBA nie planuje ogłosić anulowania jakichkolwiek meczów w sezonie regularnym, a związek poinformował wszystkich graczy, że kluczowe decyzje mogą zostać podjęte dopiero w połowie czerwca.

 

Przedstawiciele amerykańskiej ligi koszykówki kobiet WNBA przekazali, że od 2021 roku będą wręczać specjalną nagrodę imienia Kobego i Gianny Bryantów. To forma hołdu dla tragicznie zmarłego koszykarza i jego córki.  W specjalnym komunikacie poinformowano, że tą szczególną nagrodą wyróżniane będą pojedyncze osoby lub grupy ludzi, które wniosą znaczący wkład chociażby w rozpoznawalność, postrzeganie i rozwój żeńskiej koszykówki na każdym poziomie. Portal eurosport.tvn24.pl przekazał, że kluczową rolę podczas wybierania laureatów nagrody im. Kobego i Gianny Bryantów odgrywać będzie żona koszykarskiej legendy Vanessa Bryant.   – Kobe był zwolennikiem koszykówki kobiet, a Gianna podzielała jego pasję i przywiązanie do naszego sportu – przyznała komisarz WNBA Cathy Engelbert.

 

Bismack Biyombo urodził się w mieście Lubumbashi w Demokratycznej Republice Konga. Podczas światowej pandemii koronawirusa, koszykarz nie zapomina o swoim rodzinnym państwie. Przekazał na rzecz walki z COVID-19 aż milion dolarów. Środkowy Charlotte HornetsBismack Biyombo domyśla się, jak pandemia choroby COVID-19 może być niebezpieczna dla jego rodzinnego kraju, położonego w środkowej części Afryki. Demokratyczna Republika Konga została wprowadzona w stan wyjątkowy, na domiar złego po sześciotygodniowej przerwie, pojawiły się tam nowe przypadki zarażenia wirusem eboli, który od sierpnia 2018 roku zabił ponad sześć tysięcy osób.  Aktualnie w Demokratycznej Republice Konga potwierdzono 307 osób z koronawirusem (stan na 18 kwietnia). Biyombo, chociaż przebywa w Stanach Zjednoczonych, nie zapomina o korzeniach. 27-latek za pośrednictwem swojej fundacji przekazał milion dolarów na wyposażenie tamtejszych szpitali i klinik. Do placówek w Demokratycznej Republice Konga o ma trafić 10 tysięcy maseczek, 800 specjalistycznych kombinezonów oraz łóżka medyczne. Koszykarz na tym nie poprzestaje i ciągle pracuje nad rozwinięciem projektu pomocy w walce z COVID-19.  Center trafił do ligi wybrany z siódmym numerem w drafcie 2011, a na przestrzeni kariery zdobywa średnio 5,1 punktu, 6,2 zbiórki oraz 1,3 bloku. W NBA zarobił dotychczas blisko 67 milionów dolarów.

 

Spencer Dinwiddie, brylujący na parkietach NBA Amerykanin, ma wzmocnić kadrę Nigerii. 27-latek nie został powołany przez kadrę swojego państwa, ale możemy go zobaczyć na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w zespole z Afryki.  Dinwiddie, 27-latek urodzony w Woodland Hills w Kalifornii, dobrymi występami na parkietach NBA wyrabia sobie renomę, ale nie doczekał się zaproszenia ze strony kadry Stanów Zjednoczonych.  Gracz Brooklyn Nets mimo wszystko może wystąpić na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, które według nowego harmonogramu rozpoczną się w lipcu 2021 roku. Jak donosi Shams Charania z The Athletic, Dinwiddie ma uzyskać nigeryjskie obywatelstwo.  Jeśli całe przedsięwzięcie się uda, byłoby to bardzo duże wzmocnienie kadry z Afryki. Posadę trenera w lutym przejął tam znany z NBA Mike Brown, aktualny asystent Steve’a Kerra w Golden State Warriors, a wcześniej head coach Cleveland Cavaliers i Los Angeles Lakers. Nigeria już teraz dysponuje ciekawym składem. Ich drużynę tworzą między innymi: skrzydłowy Orlando Magic Al-Farouq Aminu, obrońca Minnesoty Timberwolves Josh Okogie, reprezentant San Antonio Spurs Chimezie Metu i były podkoszowy klubów NBA, Ekpe Udoh.

 

Blisko 40-letni Pau Gasol poinformował, że nie zamierza jeszcze kończyć z koszykówką i planuje występ w barwach reprezentacji Hiszpanii na przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Gasol to bez cienia wątpliwości prawdziwy koszykarski weteran. Na koncie ma dwa tytuły mistrza NBA, a także medale, w tym złote, mistrzostw świata oraz Europy. Poza tym Hiszpan występował również na czterech turniejach Igrzysk Olimpijskich, z czego trzykrotnie kończył zmagania na podium. Dwukrotnie zajmował drugie, a raz 3. miejsce. Wiele wskazuje jednak na to, że na tym nie koniec, gdyż prawie 40-letni koszykarz ma w planach wystąpić również na IO w przyszłym roku w Tokio. Czy plan Gasola ma szanse się ziścić? Teoretycznie będzie mu o to bardzo trudno, gdyż w chwili rozgrywania przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich będzie miał już 41 lat, jednak obecnie leczy kontuzję i w tym wypadku czas jak najbardziej może podziałać na jego korzyść. Problemy zdrowotne byłego mistrza NBA w barwach LA Lakers ciągną się bowiem już od jakiegoś czasu.

 

Jimmy Butler chce być pewnym, że jego koledzy podczas domowych samoizolacji nie wypadną z formy. Postanowił wysłać całej drużynie Miami Heat przenośne kosze. Światowa pandemia choroby COVID-19 pozbawiła wielu zawodników NBA możliwości trenowania nad swoim rzutem i elementami koszykarskimi. Nigdy wcześniej nie byli postawieni w takiej sytuacji, bo do swojej dyspozycji mieli dostęp do ośrodków sportowych przez 24 godziny na dobę. Jeśli ktoś mieszka za daleko od głównego centrum treningowe danej drużyny, zawsze mógł porzucać chociażby w pobliskiej szkole. Teraz, kiedy zaleca się samoizolację, jest to niemożliwe.  W przypadku zespołu Miami Heat dotychczas swój kosz w domu miał tylko Goran DragićJimmy Butler postanowił to zmienić. Jak donosi Anthony Chiang z Miami Herald, skrzydłowy wysłał wszystkim swoim kolegom oraz trenerom z zespołu przenośne kosze. Zaczęło się od tego, że kupił go sam dla siebie, żeby móc trenować w swoim domu w San Diego. Następnie sprawił miłe prezenty reszcie zespołu Heat. 30-latek chce mieć pewność, że oni też pracują nad swoim rzutem podczas trwającej pandemii.

 

Tenis:

Patrick Mouratoglou, trener Sereny Williams i właściciel akademii tenisowej, poinformował o powstaniu ligi dla profesjonalnych graczy. Mecze będą rozgrywane na przełomie maja i czerwca w Nicei. Na pomysł zorganizowania ligi na terenie akademii wpadli jej właściciel Patrick Mouratoglou oraz Alex Popyrin, czyli ojciec młodego australijskiego zawodnika Alexeia Popyrina. Rozgrywki ligowe będą się nazywać Ultimate Tennis Showdown (UTS). Mouratoglou poinformował media, że pierwszy mecz ligi UTS zostanie rozegrany 16 maja o godzinie 14:00, a zmierzą się w nim David Goffin i Alexei Popyrin. Zmagania potrwają przez pięć weekendów, w ciągu których fani będą mogli za pomocą kamer obejrzeć po 10 spotkań. W sumie zostanie rozegranych 50 pojedynków bez udziału publiczności. Nie ogłoszono jeszcze pełnej listy uczestników. Inicjatywa Mouratoglou nie jest jedyną na czas pandemii koronawirusa. W Bradenton na Florydzie odbyły się już pierwsze mecze towarzyskie, w których panowie grają w formule Fast4 Tennis. Pojawiły się również doniesienia, że w maju tenisiści pojawią się na kortach w Niemczech.

 

Simona Halep i Petra Kvitova nie sądzą, aby pomysł z rozgrywaniem turniejów bez fanów okazał się dobrym rozwiązaniem. – Bez tego tenis byłby innym sportem – uważa Rumunka. Z powodu pandemii koronawirusa rozgrywki na zawodowych kortach są zawieszone co najmniej do 13 lipca. Niewielu jednak uważa, że zaraz po tym terminie uda się wznowić rywalizację. Tenis to sport globalny, wymagający licznych podróży. Na świecie jest już ponad 2,2 mln przypadków zakażenia chorobą COVID-19, z czego ponad 154 tys. osób zmarło. W tenisowym światku coraz częściej mówi się o możliwości wznowienia touru, ale gra miałaby się odbywać za zamkniętymi drzwiami. Wizji tenisa bez fanów nie wyobrażają sobie jednak czołowe zawodniczki. – Nie uważam, aby pomysł tenisa bez kibiców wypalił. Atmosfera podczas takiej imprezy byłaby zupełnie inna. Ta niesamowita pasja, którą przynoszą ze sobą fani, jest jedną z przyczyn, że wszyscy kochamy wielkie korty – powiedziała Simona Halep, cytowana przez “Bild”. Analogicznie myśli Petra Kvitova. – Myślę, że kibice są zbyt ważni w tym sporcie. To indywidualna rywalizacja i oni naprawdę mają na nas wpływ podczas gry – stwierdziła Czeszka, która dzięki zniesieniu części obostrzeń w swoim kraju może już trenować na kortach.

 

Jo-Wilfried Tsonga wyjawił, że myśli o zakończeniu kariery. – Jestem na to przygotowany. W ostatnich latach poświęciłem wiele czasu, by zainteresować się innymi projektami. Dlatego nie boję się momentu, gdy moja kariera się skończy – mówił 35-latek.  Jo-Wilfried Tsonga to jedna z najbardziej charakterystycznych postaci tenisa przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Ze względu na podobieństwo fizyczne częste bywa porównywany do słynnego boksera Muhammada Alego. Jest uwielbiany przez kibiców za postawę i efektowny styl gry. Najlepsze lata kariery ma już jednak za sobą. W 2008 roku zagrał w finale Australian Open, trzy lata później wystąpił w meczu o tytuł ATP Finals, a w kolejnym sezonie awansował na piąte miejsce w rankingu ATP. W ostatnim czasie głównie zmagał się z kontuzjami, choć w minionych rozgrywkach wygrał dwa turnieje rangi ATP 250 (w Metz i w Montpellier). Francuz nie wie, kiedy dokładnie przejdzie na sportową emeryturę. Podkreślił, że jeszcze chciałby występować i wrócić na kort po zakończeniu zawieszenia rozgrywek.

 

Patrick McEnroe i jego żona Melissa zostali wyleczeni z choroby COVID-19. Amerykanin to deblowy triumfator Rolanda Garrosa z 1989 roku i były kapitan drużyny narodowej w Pucharze Davisa. W marcu Patrick McEnroe wyjawił, że w jego organizmie wykryto koronawirusa. 53-latek skorzystał z możliwości wykonania testu na ulicy, przejeżdżając przez specjalne stanowisko samochodem. Po kilku tygodniach spędzonych w domu udało mu się wygrać walkę z patogenem.  Ekspert ESPN pochwalił służby, które dają możliwość wykonania testu bez konieczności wychodzenia z samochodu. Były zawodnik mieszka w Nowym Jorku, gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza w całych USA. Wcześniej walkę z koronawirusem wygrała była szefa Amerykańskiego Związku TenisowegoKatrina Adams. Z powodu choroby COVID-19 wszystkie międzynarodowe rozgrywki tenisowe są aktualnie zawieszone co najmniej do 13 lipca. Nie jest jednak pewne, że zaraz po tym terminie zmagania będą wznowione.

 

F1:

Austria, a następnie wyścigi w Wielkiej Brytanii – tak ma wyglądać początek sezonu F1. Wyścigi odbywać się będą przy zaostrzonym rygorze sanitarnym. Na trybunach zabraknie nie tylko kibiców, ale też dziennikarzy.  Coraz więcej znaków na niebie wskazuje na to, że Formuła 1 spróbuje rozpocząć sezon od Grand Prix Austrii, które miałoby się odbyć 5 lipca. Na Red Bull Ringu miałoby dojść nawet do dwóch wyścigów. – Wygląda to bardzo dobrze. Zanosi się na to, że będziemy mieć dwie rundy – stwierdził w “F1 Insider” Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu. Co oczywiste w obecnej sytuacji, wyścigi F1 będą się odbywać bez udziału publiczności. – Liberty Media nalega, by liczba ludzi pracujących przy wyścigu była jak najmniejsza. Oznacza to, że na miejscu będą tylko kamery telewizyjne. Nie będzie przedstawicieli mediów – dodał Austriak. Marko zdradził, że zgodę na organizację wyścigów miałyby otrzymać serie towarzyszące królowej motorsportu, czyli Formuła 2 i Formuła 3. To dobra wiadomość, bo mniejsze ekipy, odpowiedzialne za wychowywanie młodych talentów, obecnie ledwo wiążą koniec z końcem.

 

– Czuję się jakby mnie przejechał czołg – przyznał Robert Kubica, który wziął udział w 12-godzinnym wirtualnym wyścigu na torze Suzuka. Reprezentowany przez niego Orlen Team Targa zajął trzecie miejsce. Jako że sezon w motorsporcie został wstrzymany z powodu pandemii koronawirusa, kierowcy zaczęli udzielać się w świecie simracingu. W sobotę w wirtualnych zawodach zadebiutował Orlen Team z Robertem Kubicą na czele. Jego ekipa zajęła trzecie miejsce. Był to 12-godzinny wyścig, dlatego też rywalizacja trwała do długich godzin nocnych.  – Jestem średnio wyspany. Zasnąłem ok. godz. 5 nad ranem. Czuję się jakby mnie przejechał czołg. Dlatego nigdy nie lubiłem chodzić na imprezy, bo potem tak się czuję – powiedział Kubica podczas niedzielnego chatu na Instagramie. Razem z Kubicą ekipę Orlen Teamu tworzył Marcin Skrzypczak, który od lat pasjonuje się wirtualnymi wyścigami.  12-godzinny wyścig na Suzuce odbył się na platformie iRacing. Kubica zwrócił uwagę na to, że oddaje ona najbardziej realia wyścigowego świata. Nie dzieją się tam takie rzeczy jak chociażby w wirtualnych wyścigach F1, gdzie kierowcy często rozbijają się o bandy i są w stanie kontynuować jazdę.

 

Doping:

Amerykańska Agencja Andtydopingowa (USADA) wdraża nowy program. Polega on na przeprowadzaniu testów antydopingowych przy pomocy komunikatorów internetowych. To rozwiązanie wypróbują m.in. Alyson Felix czy Noah Lyles. Pandemia koronawirusa sprawiła, że w Stanach Zjednoczonych nie można swobodnie wykonywać losowych testów na obecność dopingu. Wobec tego USADA postanowiła wprowadzić nowe rozwiązanie, które polega na wirtualnym przeprowadzaniu takich testów.  Taka forma badania ma być testowana przez ochotników – pięciokrotną mistrzynię olimpijską w pływaniu Katie Ledecky, a także biegaczy i biegaczki – Noaha LylesaAllyson Felix czy Emmę Coburn.  Jak będzie przebiegać takie badanie? Na portalu bbc.com czytamy, że sportowcy będą otrzymywać specjalne zestawy do samodzielnego przeprowadzania testów antydopingowych. Później, w trakcie ich wykonywania, będą łączyć się z ekspertami za pomocą platformy Zoom lub FaceTime. Wszystko ma przebiegać z poszanowaniem intymności.

 

MMA:

Gdy Dana White przygotowuje się do majowej gali UFC, prezydent Donald Trump nie uważa tego pomysłu za ryzykowny. – Będziemy najpierw robić sport dla telewizji. Jak za starych, dobrych lat – powiedział Donald Trump, który na cotygodniowym briefingu w Białym Domu przedstawił też trzystopniowy plan przywracania krajowego sportu do normalności. Sport tylko na ekranie to ma być etap pierwszy. W drugim kibice mają już być wpuszczani na areny. – Może będą usadzani co trzecie krzesełko – powiedział prezydent USA. Trzeci etap zakłada już pełne obłożenie trybun. – Kiedy wirus zniknie, znów będziemy mieli pełne areny i będziemy mogli cieszyć się sportem, jak to powinno być – dodał Trump. Trump już w zeszłym tygodniu mówił, że kibice tęsknią za sportem. – Oni też chcą wrócić. Chcą oglądać koszykówkę, baseball, piłkę nożną, hokej. Chcą zobaczyć swój sport. Chcą wyjść na pola golfowe i oddychać świeżym powietrzem – mówił Trump po spotkaniu z przedstawicielami najważniejszych rozgrywek sportowych w kraju (NHL, NBA, WNBA, MLS, NFL, MLB, WWE, PGA Tour, UFC, NASCAR i IndyCar). Na razie sport w USA się zatrzymał. Poza sportami walki, które uratował przepis wprowadzony przez władze Stanów Zjednoczonych. Zakłada on, że wydarzenia sportowe są istotnym elementem gospodarki potrzebnym do jej prawidłowego funkcjonowania. W ten przepis włączone zostały wszystkie sporty walki – m.in. WWE, ale także UFC, które w środę poinformowało, że zaległa kwietniowa gala odbędzie się 9 maja. Na razie nie wiadomo gdzie, ale najprawdopodobniej w nowoczesnej siedzibie UFC Apex w Las Vegas. Oczywiście bez udziału publiczności. To żadna nowość, bo już w marcu taką galę – a precyzyjniej: telewizyjne show – zorganizowała polska federacja Fame MMA. Tak samo organizacja WWE, która też planuje swoje wydarzenia w Performance Center w Orlando, gdzie na co dzień trenują przyszłe gwiazdy wrestlingu.

 

Boks:

Eddie Cotton od dziesięciu dni przebywał w szpitalu z powodu zakażenia koronawirusem. Niestety, amerykański sędzia bokserski zmarł w wieku 72 lat. Polscy kibice powinni go pamiętać. Cotton sędziował najgłośniejsze walki, jak na przykład starcie Lennoxa Lewisa z Mikem Tysonem. Także polscy kibice powinni go bardzo dobrze pamiętać. To on w 1996 roku zdyskwalifikował Andrzeja Gołotę w rewanżu z Riddickiem Bowe za niedozwolone ciosy.

 

Mariusz Wach miał walczyć z Agitem Kabayelem, ale z powodu koronawirusa gala została odwołana. Co teraz? Pięściarz twierdzi, że jest blisko organizacji gali w naszym kraju. Dla 50 osób. Walka Mariusza Wacha miała się odbyć 28 marca, a stawką miał być pas WBA. Do batalii z Agitem Kabayelem przynajmniej na razie nie dojdzie. Polak w magazynie Ring w TVP Sport wyraził chęć walki z Adamem Kownackim i Łukaszem Różnańskim – Dajcie mi tylko tydzień na przygotowania – zapewnił. Na razie mówi się o tym, że gala miałaby zostać zorganizowana w naszym kraju. Organizatorami mieliby być ludzie z otoczenia Wacha.

 

Anthony Joshua wskazał sześciu zawodników, z którymi zamierza zmierzyć się przed zakończeniem kariery. Na liście mistrza świata znalazło się nazwisko Adama Kownackiego, najlepszego polskiego boksera w wadze ciężkiej. – Chcę zostać niekwestionowanym mistrzem świata, posiadaczem wszystkich pasów. Zamierzam zawalczyć z sześcioma rywalami, zanim pójdę na bokserską emeryturę. Na mojej liście są Aleksander Usyk, Deontay Wilder, Tyson Fury, Luis Ortiz, Adam Kownacki i Jarrell Miller – mówi (za bokser.org) angielski bokser, posiadacz tytułów: WBO, WBA i IBF. Notowania Kownackiego w ostatnim czasie drastycznie spadły, po tym jak Polak sensacyjnie przegrał z Robertem Heleniusem. Fin znokautował go w czwartej rundzie, czym wywołał duże zaskoczenie w środowisku pięściarskim. Angielskie media wierzą jednak w powrót Kownackiego.  Na razie Anglik zmierzy się z Kubratem Pulewem. Walka miała się odbyć 20 czerwca, ale już wiemy, że z powodu pandemii koronawirusa zostanie przełożona. Joshua ostatnio deklarował chęć pojedynku z Tysonem Furym.

 

IO Tokio 2020:

Profesor Devi Sridhar, kierownik ds. globalnego zdrowia na uniwersytecie w Edynburgu twierdzi, że przyszłoroczne igrzyska będą mogły odbyć się jedynie wówczas, gdy wynaleziona zostanie skuteczna szczepionka przeciwko koronawirusowi. – Słyszymy od naukowców, że to jest możliwe. Myślałam, że to zajmie rok, może półtora, ale teraz słyszymy, że może to nastąpić szybciej – powiedziała Sridhar cytowana przez BBC.  To właśnie tempo prac nad szczepionką zdaniem profesor będzie czynnikiem decydującym o tym, czy igrzyska w Tokio odbędą się w 2021 roku. Według Amerykanki, w przypadku niepowodzenia prac naukowców, o igrzyskach nie ma co myśleć, a rok 2021 wcale nie jest póki co przesądzony. – Jeżeli nie uzyskamy naukowego  przełomu, wówczas igrzyska wydają mi się bardzo nierealne. Wydaje mi się, że podjęto dobrą decyzję mówiąc: “przełożymy je o rok, a następnie dokonamy ponownej oceny” – stwierdziła.

 

Innego zdania są przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia. Podkreślają oni, jak ważne jest wynalezienie szczepionki na koronawirusa. Jednocześnie są zdania, że nawet bez niej igrzyska mogą odbyć się w 2021 roku. – Zbyt wcześnie, aby twierdzić, że przeprowadzenie igrzysk jest nierealne – powiedział ekspert Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Brian McCloskey. Jego zdaniem pojawienie się szczepionki na koronawirusa byłoby niezwykle pomocne. – Zbyt wcześnie, aby twierdzić, że przeprowadzenie igrzysk jest nierealne. Mamy jeszcze 15 miesięcy na planowanie i przygotowania – dodał. Na całym świecie odnotowano 2,3 mln przypadków zakażenia koronawirusem. Z powodu pandemii igrzyska w Tokio przesunięto na 2021 rok. Mają się odbyć w dniach 23 lipca – 8 sierpnia.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *