Po piątkowej rejteradzie morale inwestorów z Wall Street znacznie się podniosło. Poniedziałkowa sesja zakończyła się przeszło 3-procentowymi zwyżkami giełdowych indeksów. To gra pod spekulacje, że potężne fiskalne i monetarne „stymulanty” okażą się silniejsze od wirusowego załamania gospodarki.  Jeśli wierzyć komentatorom, to właśnie oczekiwania związane z tymi pieniędzmi stały za poniedziałkową zwyżką. Dow Jones poszedł w górę o 3,19 proc., osiągając pułap 22 327,48 pkt. S&P500 po zwyżce o 3,35 proc. finiszował z wynikiem 2 626,65 pkt. Nasdaq Composite wzrósł o 3,62 proc., wspinając się na wysokość 7 774,15 pkt. To może być to długo wyczekiwane odbicie po potężnej fali spadków trwającej od 21 lutego do 23 marca. S&P500 w cztery tygodnie zanurkował o 35 proc., w błyskawicznym tempie przechodząc od śrubowania historycznych rekordów do regularnej i panicznej bessy. Tymczasem maleją i tak już niewielkie szanse na to, że amerykańska gospodarka zostanie otwarta w połowie kwietnia, jak jeszcze niedawno zapowiadał prezydent Trump. Władze szykują się raczej na coraz bardziej drakońskie środki ograniczania wolności osobistej i swobody gospodarczej, co będzie skutkowało nie tyle recesją(bo tą mamy już teraz) lecz zapaścią gospodarczą porównywalną jedynie z początkiem lat 30-tych XX wieku.

 

Epidemia Covid-19 szerzy się w Stanach Zjednoczonych szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju. Oficjalnie potwierdzono ponad 153 tysiące chorych i prawie trzy tysiące zmarłych z powodu koronawirusa. Liczba zakażonych jest już o połowę większa niż we Włoszech i prawie dwa razy wyższa niż oficjalnie zaraportowanych przypadków z Chin. Skutkuje to rozkazami kwarantanny w kolejnych stanach, które paraliżują gospodarkę. Ale równocześnie do gry weszły bezprecedensowe w powojennej historii świata bodźce fiskalne i monetarne. Rezerwa Federalna pompuje w system finansowy pieniądze w tempie bilion dolarów miesięcznie. A podczas weekendu prezydent Donald Trump podpisał pakiet fiskalny opiewający na przeszło dwa biliony dolarów. Według prognoz banku JP Morgan Chase w drugim kwartale produkt krajowy brutto USA skurczy się o 10 proc. w ujęciu annualizowanym (czyli o 2,5 proc. kdk) i spadnie o kolejne 25 proc. (czyli o 6,25 proc. kdk) w III kw. Jeśli tak się stanie, będzie to recesja podobna do tej z lat 2008-09.

W marcu 2020 r indeks Chicago PMI obrazujący aktywność wytwórczą w tym regionie Stanów Zjednoczonych spadł do 47,8 pkt., wynika z danych firmy MNI. To wynik lepszy od mediany oczekiwań ekonomistów zakładającej spadek wskaźnika do 40,0 pkt. z 49,0 pkt. w lutym.  W styczniu 2020 r. indeks cen domów S&P/Case-Shiller dla 20 największych amerykańskich aglomeracji wzrósł o 3,1 proc. w ujęciu rocznym. Mediana prognoz ekonomistów zakładała wzrost dynamiki do 3,2 proc. z 2,8 proc. miesiąc wcześniej, po korekcie z 2,9 proc.

 

Amerykańska mieszanka ropy naftowej WTI traciła w poniedziałek ponad 6 proc., testując (chwilowo) poziomy poniżej 20 dolarów za baryłkę, najniższe od marca 2020 roku. W tym samym czasie ropa brent osuwała się o niemal 8 proc. do poziomu 22,6 dolarów za baryłkę. Taniejąca ropa wpływa również negatywnie na wycenę rosyjskiego rubla oraz dolara kanadyjskiego, które wyraźnie tanieją do dolara.  – Nowy tydzień przynosi minorowe nastroje na rynku surowca, co negatywne udziela się powiązanym z nim walutom. W gronie G-10 widać to po zachowaniu korony norweskiej, oraz dolara kanadyjskiego, które są w gronie najsłabszych.  Na szerszym rynku tanieją rubel i meksykańskie peso. W przypadku niektórych krajów, jak Rosja, sytuacja jest coraz gorsza zapowiadając poważny kryzys finansowo-gospodarczy – komentują sytuację analitycy.  Malejący popyt na rynku czarnego złota przy jednoczesnym braku porozumienia co do ograniczenia podaży i wojny cenowej wśród największych producentów surowca spowodowały, że poniedziałek przynosi kolejną falę osunięć i próbę naruszenia psychologicznego wsparcia na wysokości 20 dolarów za baryłkę, którego wybicie otworzyłoby drogę do poziomów w okolicach 10-12 dolarów za baryłkę.  Poziom 20 dolarów za baryłkę to ważna psychologiczna bariera. Jest to również poziom cen, który nie pokrywa kosztów wydobycia ropy naftowej w wielu rejonach świata. Dotyczy to m.in. Stanów Zjednoczonych, gdzie wydobycie ropy ze skał łupkowych wciąż jest droższe niż produkcja ze źródeł tradycyjnych – nawet mimo faktu, że w ciągu ostatniej dekady średni koszt wydobycia baryłki ropy z łupków spadł o około połowę.  Niemniej, już dzisiaj rano notowania ropy naftowej powracają do zwyżek. Cena tego surowca odbiła w górę głównie za sprawą innej politycznej informacji – a mianowicie, komunikatu o chęci do rozmów pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Prezydenci obu krajów uznają bowiem obecną wojnę cenową za nierozsądne działanie, jeszcze bardziej utrudniające sytuację producentów ropy naftowej w obliczu spadającego popytu na skutek pandemii koronawirusa. Donald Trump i Władimir Putin w rozmowie telefonicznej zgodzili się, aby w najbliższym czasie odbyło się spotkanie pomiędzy kluczowymi politykami z obu państw, zajmującymi się kwestiami energetycznymi. Na spotkaniu tym mają być omawiane przede wszystkim sposoby na ustabilizowanie notowań ropy naftowej.  Wcześniej amerykańską propozycję negocjacji w sprawie wspólnych działań producentów ropy odrzuciła Arabia Saudyjska, co wsparło pesymistów na rynku ropy i doprowadziło do zejścia notowań do najniższych poziomów od 18 lat. Niemniej, szansa na współpracę Rosji i USA dała nadzieję, że wojna cenowa na globalnym rynku ropy naftowej dobiegnie końca.

 

Tuż po weekendzie możemy obserwować nieznaczne cofnięcie na rynku złota. Należałoby jednak przypomnieć, że ubiegły tydzień był najlepszym od czasów ostatniego kryzysu czyli od 2008 roku. Wpływ na tak silne wzrosty na rynku złota miało między innymi łagodzenie polityki przez Rezerwę Federalną oraz zwiększony popyt na surowiec, który doprowadził do zakłócenia łańcucha dostaw fizycznego złota. “Sektor metali szlachetnych wyraźnie wygrał dzięki bezprecedensowym środkom fiskalnym Stanów Zjednoczonych mającym na celu wsparcie rozwijającej się gospodarki” – powiedzieli analitycy z Australia & New Zealand Banking Group. Odnosi się to oczywiście do kroków podjętych przez poszczególne kraje w związku z walką z negatywnymi skutkami koronawirusa.  Tymczasem Rosja, największy w ostatnich latach nabywca złota, zapowiedziała wstrzymanie zakupów kruszcu. Rosja wydała ponad 40 mld dolarów na złoto przez ostatnie 5 lat. W poniedziałek jej bank centralny ogłosił, że od 1 kwietnia przestanie kupować kruszec. Nie podał przyczyn. Analitycy uważają, że Rosja uznała, że ma dość złota w rezerwach i więcej nie potrzebuje. Do tego cena kruszcu jest najwyższa od prawie 7 lat.

 

W obliczu zagrożenia recesją spowodowaną przez epidemię koronawirusa, rządząca w Japonii Partia Liberalno-Demokratyczna zaproponowała pakiet stymulacyjny rekordowej wartości 60 bln JPY (554 mld USD). W pakiecie uwzględniono 20 bln JPY działań fiskalnych. Inicjatywy prywatne i inne rozwiązania stanowią resztę kwoty. Ponad 10 bln JPY, co jest ekwiwalentem obniżki podatku od sprzedaży o 5 proc., miałoby trafić do Japończyków w postaci gotówki, subsydiów i kuponów, wynika z przedstawionych propozycji.

 

A jak widzą życie bez koronowirusa najwięksi eksperci świata finansów?  Stephen Roach, ekonomista Uniwersytetu Yale i były szef Morgan Stanley Asia uważa, że epidemia koronawirusa spowoduje w USA recesję, z której będzie trudno się wydostać. – To jest nagłe zatrzymanie gospodarki USA. Jest nadzieja, że z tego wyjdziemy. Ale będą to co najmniej dwa kwartały największego spadku jaki widzieliśmy od końca II Wojny Światowej – powiedział Roach w CNBC. Larry Fink, szef giganta rynku finansowego BlackRock, uważa, że skutkiem pandemii koronawirusa będzie zmiana psychologii inwestowania, praktyk biznesowych i zachowań konsumentów. W dorocznym liście do akcjonariuszy BlackRock, Fink napisał, że pandemia spowoduje ponowną ocenę łańcuchów dostaw „just-in-time”, a także zależność od podróży lotniczych. Póki co kłopoty zgłosiła też Visa, która kolejny raz obniżyła prognozę wzrostu przychodów kwartalnych. Tłumaczy, że pandemia spowodowała gwałtowny spadek wydatków posiadaczy jej kart. Spółka spodziewa się teraz jednocyfrowego wzrostu skorygowanych przychodów w kwartale kończącym się w marcu.

 

Kierownictwo Disneya, w tym prezes zarządu Bob Iger i dyrektor wykonawczy Bob Chapek, obniżają pensje, ponieważ pandemia wirusa koronawirusa wciąż niszczy zasoby giganta medialnego i utrudnia jego działalność na całym świecie. Obniżki wynagrodzeń rozpoczną się 5 kwietnia i będą obowiązywać „do czasu, gdy spodziewamy się znacznego ożywienia naszej działalności” – napisał Chapek w notatce dla pracowników Disneya. Iger, który w przeszłości był krytykowany przez spadkobierczynię Disneya Abigail Disney za „szaloną” pensję, rezygnuje z pełnej gratyfikacji. Jego wynagrodzenie podstawowe w ostatnim roku podatkowym wyniosło 3 miliony dolarów, a wraz z akcjami, nagrodami i bonusami horrendalne 47, 5 mln dolarów! Chapek, który został dyrektorem generalnym w lutym, obniży swoje wynagrodzenie o połowę. Prezesi i dyrektorzy Disneya będą mieli wynagrodzenia zmniejszone o 20 – 30 proc.  Disney stracił prawie jedną trzecią swojej wartości rynkowej w ubiegłym miesiącu, gdy pandemia wirusa koronawiru przeciągnęła się na całą giełdę. Disney jest jedną z firm medialnych najbardziej dotkniętych pandemią. Firma została zmuszona do zamknięcia globalnej działalności parków rozrywki, w tym do zamknięcia rentownych parków i hoteli w USA na czas nieokreślony. Jego premiery filmowe zostały opóźnione, a produkcje telewizyjne i filmowe zostały wstrzymane. Utrata sportów na żywo zahamowała również jego sieć kablową ESPN.

Ford Motor ogłosił, że we współpracy z GE wyprodukuje przez 100 dni w zakładach w Michigan 50 tys. respiratorów potrzebnych do walki z pandemią koronawirusa, donosi Reuters. Ford i dział medyczny General Electric po wspomnianym okresie będą produkować 30 tys. respiratorów miesięcznie. Będzie to możliwe dzięki uproszczeniu projektu respiratora, który mimo to spełnia wymogi Agencji Żywności i Leków (FDA) i może służyć w leczeniu osób chorych na COVID-19.

 

120 tys. koron norweskich (ok. 47 tys. zł) odszkodowania otrzymał od Tesli norweski taksówkarz – donosi serwis elektrowoz.pl. Powodem był wadliwy egzemplarz tesli x, który producent dodatkowo odkupił, ale z pewnym zastrzeżeniem. Właściciel wadliwego modelu tesla x musiał zobowiązać się, że w przyszłości nie kupi żadnego auta wyprodukowanego przez Teslę. Jak doszło do tej bezprecedensowej historii? Henrik Svindal, norweski taksówkarz, kupił teslę x. Nie dane mu było jednak zbyt długo cieszyć się nowym autem. Samochód w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy trafił do warsztatu aż 11 razy. U mechanika spędził w sumie blisko cztery tygodnie. Usterki nie były jednak znaczące. Norweski taksówkarz domagał się m.in. usunięcia odbarwień na fotelu kierowcy.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *