W końcówce środowej sesji Dow Jones i S&P500 oddały znaczą część wzrostów, a Nasdaq zakończył dzień pod kreską. W drodze są już „helikoptery” z dwoma bilionami dolarów, jakie zostaną zrzucone na gospodarkę Stanów Zjednoczonych.  Senat USA uchwalił „pakiet stymulujący” gospodarkę opiewający na dwa biliony dolarów, czyli prawie 9,5 proc. amerykańskiego produktu krajowego brutto. Pieniądze te zostaną w większości rozdane Amerykanom oraz wpompowane do gospodarki jako pożyczki dla małego, średniego i wielkiego biznesu. Aby pokryć te nadzwyczajnie nadzwyczajne wydatki – stanowiące ponad 40 proc. tegorocznego budżetu federalnego – rząd Stanów Zjednoczonych powiększy dług publiczny wynoszący ponad 23,5 bilionów dolarów. I nie musi przy tym szukać inwestorów – nowo wyemitowane obligacje może kupić Rezerwa Federalna płacąc za nie świeżo wykreowanymi USD w ramach ogłoszonego w poniedziałek nieograniczonego „ilościowego poluzowania” (QE).  W żargonie ekonomistów finansowanie transferów dla ludności dodrukiem pustego pieniądza określane jest mianem „helicopter money”. Problem w tym, że nikt nie wie, czy nawet tak bezprecedensowe środki uchronią Amerykę przed gospodarczą depresją wywołaną  faktycznym „zamknięciem gospodarki” w obawie przed koronawirusem. Najwięksi pesymiści wieszczą, że PKB Stanów Zjednoczonych może w drugim kwartale    proc.

 

Gra pod uniknięcie czarnego scenariusza spowodowała, że we wtorek Dow  Jones poszedł w górę o ponad 11 proc. i zanotował największy dzienny wzrost od… końcówki Wielkiego Kryzysu w 1933 roku. Lecz w środę o wzrosty było już trudniej. Po niezłym otwarciu nowojorskie indeksy szybko spadły pod kreskę, by później równie szybko wyjść na znaczący plus. S&P500 jeszcze na pół godziny przed końcem sesji rósł o 4,5 proc. Ale ostatecznie skończył ze wzrostem o ledwie 1,15 proc., co tłumaczono wypowiedzią senatora Sandersa, grożącego zablokowaniem pakietu stymulującego gospodarkę. Dow Jones, który przez sporą część środowej sesji był notowany blisko 22 000 pkt., w końcówce notowań stracił 800 pkt i ostatecznie zyskał „tylko” 2,37 proc., rosnąc o niemal 500 punktów. Te liczby pokazują z jak ogromną zmiennością i niepewnością mamy obecnie do czynienia na amerykańskim (i nie tylko amerykańskim) rynku akcji. Nasdaq, który rósł już o 3,4 proc., zakończył handel pod kreską, zniżkując o 0,45 proc. Inwestorzy poruszają się po omacku, usiłując oszacować skalę zniszczeń w gospodarce wywołanych reakcją polityków na pandemię Covid-19. Nie ma jeszcze żadnych danych makroekonomicznych, a rozrzut prognoz mieści się od łagodnej i krótkiej recesji po wieloletnią depresję. Nie sposób więc oszacować przyszłych zysków giełdowych spółek, co jest zasadniczym sensem giełdy. Jak na razie sytuacja na froncie epidemiologicznym stale się pogardza i nie widać jeszcze punktu zwrotnego tej epidemii. Prawdopodobnie dopiero gdy się on pojawi, rynek będzie gotowy na nieco trwalsze odbicie. Na razie mamy do czynienia z nieco impulsywnym odbiciem w najmocniej przecenionych sektorach. W środę akcje Boeinga zyskały ponad 24 proc. po informacji, że spółka w maju może wznowić produkcję feralnego modelu 737 MAX. Po przeszło 20 proc. drożały też akcje linii lotniczych i firm z branży turystycznej.

 

Dno obecnego krachu jeszcze przed nami. Ale programy stymulacyjne uruchamiane przez banki centralne i rządy sprawią, że do sezonu wyników powinno być spokojniej. Impuls jakim miało być przegłosowanie w amerykańskim Senacie programu pomocowego dla gospodarki USA niestety okazał się niewypałem, albo element ten został już wcześniej zdyskontowany przez inwestorów handlujących na azjatyckich giełdach. Wczoraj japoński Nikkei 225 zyskał nieco ponad 8 proc. koreański Kospi 5,9 proc., ale chińskie SSE Composite i Hang Seng już tylko — odpowiednio — 2,2 oraz 3,8 proc. Niestety dzisiejsze notowania na Dalekim Wschodzie w większości przypadków zdominowane zostały przez podaż, w efekcie czego indeksy znów miały czerwone odcienie. Silna przecena stała się udziałem parkietu w Tokio, gdzie indeks Nikkei225 momentami tracił około 5 proc. Ostatecznie zamknął dzień zniżką o 4,51 proc.

 

W lutym saldo na rachunku obrotów towarowych w Stanach Zjednoczonych odnotowało deficyt rzędu 59,9 mld dolarów, wynika z danych Departamentu Handlu. To wynik lepszy od mediany prognoz ekonomistów, która zakładała spadek deficytu do 64,5 mld dolarów z 65,9 mld miesiąc wcześniej po korekcie z -$65,5 mld. W czwartym kwartale 2019 r. amerykańska gospodarka rosła w tempie 2,1 proc. w ujęciu annualizowanym, wynika z finalnego odczytu Bureau of Economic Analysis (Biuro Analiz Ekonomicznych USA). Mediana prognoz ekonomistów zakładała wzrost rzędu 2,1 proc. wobec 2,1 proc. poprzednio. W tygodniu zakończonym 21 marca liczba osób po raz pierwszy ubiegających się o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła do 3,28 mln, wynika z danych Departamentu Pracy. Ekonomiści oczekiwali wartości na poziomie 1 mln wobec 282 tys. tydzień wcześniej. Chociaż inwestorzy zakładali, że niespodzianka ze strony jobless claims może wywołać większą zmienność na rynku, to tak naprawdę ta nie była widoczna. Kurs dolara w pierwszej reakcji zyskiwał do euro 0,2 proc., jednak w następnym odruchu kolanowym oddawał zdecydowaną większość zysków, a EUR/USD utrzymuje się wyraźnie nad poziomem 1,09 USD. W pierwszej reakcji traciły również kontrakty terminowe na indeks S&P 500, jednak następnie silniej odbijały, zyskując 0,23 proc. od dziennego dołka i testując 2418 pkt.

 

Senat Stanów Zjednoczonych zatwierdził historyczny plan ratunkowy o wartości 2 bilionów dolarów, mający na celu zniwelowanie skutków kryzysu gospodarczego i zdrowotnego spowodowanego pandemią koronawirusa SARS-CoV-2. Równocześnie naciska on na Izbę Demokratyczną, aby szybko przyjęła ustawę i wysłała ją do prezydenta Donalda Trumpa do podpisu.  Pakiet obejmuje bezprecedensowy zastrzyk pożyczek, ulg podatkowych i bezpośredniego wsparcia dla dużych korporacji i indywidualnych podatników, aby pomóc amerykańskiej gospodarce przejść przez niespodziewane ograniczenia, jakie wprowadzane są niemal na całym świecie w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa.  Pakiet zapewnia około 500 miliardów dolarów w postaci pożyczek i pomocy dla dużych firm, w tym borykających się z problemami linii lotniczych, a także władz stanowych i lokalnych. Istnieje osobna pula około 350 miliardów dolarów dla małych firm. Dla osób indywidualnych pakiet przewiduje bezpośrednie wsparcie dla Amerykanów o niższych i średnich dochodach w wysokości 1200 dolarów na każdą osobę dorosłą i 500 dolarów na każde dziecko. Równocześnie rozszerzone miałoby też zostać ubezpieczenie na wypadek bezrobocia, które prócz zasiłków stanowych zapewni również dodatkowe 600 dolarów tygodniowo przez cztery miesiące. Projekt ustawy zawiera także kilka zachęt dla przedsiębiorców do utrzymania zatrudnienia pracowników. Przewiduje on bowiem ulgę podatkową dla przedsiębiorstw, które zatrzymują pracowników, nawet jeśli zostali oni upoważnieni do zamknięcia działalności lub zaobserwowali znaczny spadek obrotów. Firmy mogą również odroczyć niektóre płatności podatku od wynagrodzeń po stronie pracodawcy do 2022 roku. Wielu amerykańskich właścicieli domów i firm, które zostały mocno dotknięte przez koronawirusa, może także uzyskać ulgę w spłacaniu miesięcznych rat kredytu hipotecznego.  Według doradcy ekonomicznego Białego Domu, Larry’ego Kudlowa, ustawodawstwo wraz z działaniami Rezerwy Federalnej będzie stanowić bodziec ekonomiczny o wartości 6 bilionów dolarów, czyli około 30% rocznego produktu krajowego brutto. Wielu ekonomistów zwraca jednak uwagę, że działania te mimo wszystko mogą okazać się niewystarczające, by zapobiec dużemu krótkoterminowemu uderzeniu w gospodarkę i dramatycznemu wzrostowi bezrobocia. Wskazują oni, że Ameryka będzie potrzebowała jeszcze więcej bodźców.

 

W dzisiejszej rozmowie dla NBC Today, szef Rezerwy Federalnej, Jerome Powell oznajmił, iż jedynym limitem dla Fedu jest ilość zabezpieczenia wynikającego z zakupu obligacji skarbu państwa. Tymczasem inny członek banku, James Bullard z St. Louis ostrzega, że aż 46 mln Amerykanów może być zagrożonych utratą pracy. W ocenie ekspertów z JP Morgan działania banku centralnego powinny przywrócić apetyt na ryzyko. Kurs pary EURUSD systematycznie odbija i w czwartek znajduje się przy poziomie 1,10.  Powell powiedział, że Fed stara się upewnić, iż odbicie aktywności gospodarczej po okresie recesji będzie jak najmocniejsze. Podkreślił, że z fundamentalnego punktu widzenia z gospodarką wszystko jest w porządku. Jeśli odzyskamy kontrolę nad wirusem, gospodarka wróci do równowagi.

 

Czarne złoto gubi swój blask w wyniku ograniczonego popytu, za który odpowiada pandemia koronawirusa. Kurs ropy naftowej ponownie znalazł się dziś pod poziomem 23 dolarów za baryłkę, a może być jeszcze taniej. Spadkowi światowej konsumpcji nie pomagają nawet biliony dolarów jakie rządy przeznaczają na walkę z negatywnymi skutkami COVID-19.  Ropa umacniała się od początku tygodnia po informacjach o pakiecie ratunkowym wartym 2 biliony dolarów, jaki Administracja Donalda Trumpa wynegocjowała z senackimi demokratami i republikanami. Pakiet ma zostać przeznaczony na wydatki rządowe i ulgi podatkowe, aby wzmocnić słabnącą gospodarkę USA i sfinansować ogólnokrajowe wysiłki na rzecz powstrzymania pandemii koronawirusa. Jak dotąd notowania nie są w stanie pokonać poziomu 25 dolarów za baryłkę, a może być jeszcze gorzej. Szef Grupy Vitol powiedział, że popyt spadł o około 15 do 20 milionów baryłek dziennie i będzie się zmniejszał wraz z decyzją Indii o blokadzie. Znaczna część światowej gospodarki zostaje zamknięta, aby zatrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa. Jednak ani Arabia Saudyjska, ani Rosja nie wykazują żadnych oznak wycofania się z gróźb pompowania większej ilości ropy w celu zdobycia udziału w rynku. Domy handlowe przewidują ogromne nadwyżki.

 

Jak poinformował rzecznik, książę Karol, spadkobierca tronu brytyjskiego, uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Karol to najstarszy syn królowej Elżbiety, ma obecnie 71 lat. Również 72-letnia żona księcia Karola została zbadana na obecność COVID-19 – nie jest zarażona. Książę Karol i Kamila przebywają obecnie w Balmoral, gdzie poddani zostali kwarantannie. Z kolei minister finansów Wielkiej Brytanii, Rishi Sunak, wezwał banki komercyjne do skoordynowanej akcji kredytowej w celu wsparcia gospodarki. Tymczasem parlament brytyjski zostanie zawieszony od środy, a indeks FTSE zalicza w tym miesiącu ponad 15 procentową przecenę.  Tymczasem minister finansów Wielkiej Brytanii Rishi Sunak oraz Andrew Bailey z BoE, zachęcają kredytodawców do dalszego wspierania gospodarki. We wspólnym liście do dyrektorów dużych banków komercyjnych wezwali do podjęcia wszelkich działań niezbędnych w celu zapewnienia środków kredytowych dla firm.

 

Epidemia koronawirusa spędza sen z powiek bankierów centralnych, którzy próbują zwalczyć kryzys ekonomiczny. Podczas wtorkowej wideokonferencji, szefowa Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Christine Lagarde, poprosiła ministrów finansów krajów strefy euro o rozważenie uwspólnotowienia długu. Miałaby temu posłużyć jednorazowa emisja papierów dłużnych, tzw. “koronaobligacji”.  Według urzędników cytowanych przez Reutera biorących udział w wideokonferencji, szefowa EBC zaapelowała, by poważnie rozważyć emisję obligacji, oprócz korzystania z instrumentów funduszu ratunkowego (ESM). Jak mówią urzędnicy, przeciwne temu rozwiązaniu były Niemcy, Holandia i inne kraje Europy Północnej. Pomysł wsparły natomiast państwa Europy Południowej. Christine Lagarde nie podała żadnych konkretnych szczegółów potencjalnych “koronaobligacji”, takich jak kwoty, czy umocowanie prawne.  Ministrowie poparli natomiast możliwość rozszerzenia linii kredytowych o wartości 2 proc. PKB państwa członkowskiego w ramach funduszu ratunkowego ESM. Decyzja w tej sprawie ma zapaść już jutro. Christine Lagarde uznała pomysł rozszerzenia linii kredytowej ESM za dobrą polisę ubezpieczeniową. Jednakże według oficjeli z EBC, Lagarde uznała, że dla uspokojenia rynków, to “koronaobligacje” stanowiłyby bardziej elastyczny instrument.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *