Koronawirus „zaraził” rynek długu. Na świecie dało się dziś odczuć wielki głód dolarów, co skutkowało wyprzedażą wszystkiego i gigantycznym popytem na dolarową gotówkę. Indeksy na Wall Street zaliczyły kolejne spadki i pogłębiły dno marcowej wyprzedaży. Amerykanie mówią na coś takiego „fire sale”. My byśmy powiedzieli, że to „wyprzedaż likwidacyjna”. W środę wyprzedawane było wszystko (akcje, obligacje, waluty rynków wschodzących, ropa naftowa, a nawet kontrakty na złoto i srebro), aby tylko uzyskać w zamian dolary. Potrzebna kwota nie jest błaha. Chodzić może nawet o 12 bilionów (czyli 12000 miliardów) dolarów pożyczonych przez podmioty spoza USA. Te wszystkie pieniądze przez ostatnią dekadę były radośnie inwestowane w różnorakie aktywa finansowe. I teraz są one panicznie wyprzedawane, aby spłacić długi. Obserwujemy potężne delewarowanie, w swej istocie przypominające to z jesieni 2008, ale wielokrotnie przewyższające je skalą. Zapalnikiem tego dolarowego kryzysu była pandemia koronawirusa, która skłoniła władze najpierw Chin a potem Zachodu do zamknięcia całych sektorów gospodarki. Zamykane są fabryki (w USA lada moment stanie cała branża motoryzacyjna), hotele, szkoły, restauracje, centra handlowe, kina, teatry, wstrzymywany jest ruch lotniczy i zamykane są granice. Ludzie siedzą w domach zamiast pracować. Firmy nie mają przychodów i jeśli kwarantanna się przedłuży, to nie będą miały z czego płacić rachunków. Teraz nie jest to już tylko kryzys gospodarczy, lecz także finansowy.  Dziś Fed ustanowił tymczasowe dolarowe linie swapowe z dziewięcioma bankami centralnymi. Będą dostępne przez sześć miesięcy. Bank centralny USA udostępnił łącznie 60 mld USD bankom centralnym Australii, Brazylii, Korei Południowej, Meksyku, Singapuru i Szwecji. Linie na łącznie 30 mld USD ustanowił z bankami centralnymi Danii, Norwegii i Nowej Zelandii.

 

 

To, co widzimy na Wall Street, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej światowych problemów. W środę handel na nowojorskich giełdach znów był wstrzymany na 15 minut po spadku S&P500 o 7 proc.To już czwarta taka sytuacja w tym miesiącu. Po wznowieniu sesji spadki się pogłębiły, ale nie były aż tak gwałtowne i nie przekraczały 10 proc. W końcówce sesji udało się nawet odrobić część strat. Ostatecznie Dow Jones zaliczył zniżkę o 6,3 proc. i spadł poniżej 20 000 punktów, wymazując wzrosty wypracowane od czasu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta USA. S&P500 po stracie 5,2 proc., w trakcie sesji przełamując dno z grudnia 2018 i schodząc najniżej od trzech lat. Nasdaq Composite poszedł w dół o 4,7 proc. Gwałtowna przecena akcji trwa już czwarty tydzień. Towarzyszy jej ogromna zmienność, z jednodniowymi zmianami indeksów nawet po więcej niż 10 proc. w górę lub w dół. W środę indeks zmienności VIX ustanowił nowy rekord wszech czasów, poprawiając poniedziałkowe maksimum.

 

W IV kwartale 2019 r. saldo rachunku bieżącego w Stanach Zjednoczonych odnotowało deficyt na poziomie minus 109,8 mld dolarów, wynika z danych Bureau of Economic Analysis (Biura Analiz Ekonomicznych). Mediana oczekiwań ekonomistów zakładała wartość na poziomie minus $108,8 mld wobec minus $125,4 mld poprzednio po korekcie z -$124,1.  W IV kwartale 2019 r. saldo rachunku bieżącego w Stanach Zjednoczonych odnotowało deficyt na poziomie minus 109,8 mld dolarów, wynika z danych Bureau of Economic Analysis (Biura Analiz Ekonomicznych). Mediana oczekiwań ekonomistów zakładała wartość na poziomie minus $108,8 mld wobec minus $125,4 mld poprzednio po korekcie z – $124,1 mld.  W marcu 2020 r. indeks filadelfijskiego oddziału Banku Rezerw Federalnych (Fed), obrazujący koniunkturę wytwórczą w tym regionie USA, zapikował do -12,7 pkt. To wynik gorszy od mediany prognozy ekonomistów, która zakładała silny spadek wskaźnika ale jedynie do +10 pkt. z 36,7 pkt. poprzednio.

 

Ropa naftowa w Nowym Jorku po spadku o prawie 17 proc.osiągnęła najniższą cenę od 17 lat. Podobnie jak europejska ropa Brent przeceniona „tylko” o 10 proc.   Notowania złota kurczyły się o niemal 3 proc. i spadały poniżej 1500 dolarów za uncję, zatrzymując się na tegorocznych minimach. Taniały także obligacje skarbowe. Rentowność 10-letnich obligacji rządu USA podskoczyła o 22 pb., do 1,23 proc. Wzrost rentowności sygnalizuje spadek ceny rynkowej obligacji. To o tyle ciekawe, że przy takiej masakrze cen akcji kapitał zwykł był uciekać w objęcia obligacji Wuja Sama, uważanych za najbezpieczniejsze papiery wartościowe na świecie. Obecny wzrost ich rentowności może być oznaką braku dolarowej płynności lub dyskontowaniem nadchodzącego tsunami amerykańskiego długu publicznego w ramach opracowywanych „pakietów stymulujących” zamykaną właśnie gospodarkę. Mówi się, że rząd USA zaproponuje fiskalne stymulanty za przynajmniej bilion dolarów. Rzecz jasna wszystko na kredyt, finansowany w znacznej mierze „dodrukiem pieniądza” przez Rezerwę Federalną.  Na ogólnej panice nadal korzysta natomiast kurs dolara amerykańskiego, którego indeks tylko w tym tygodniu rośnie o ponad 2,3 proc. i testuje trzyletnie maksima. Eurodolar spada ponownie poniżej poziomu 1,10 USD, a kurs funta testuje najniższe pulapy od 3 dekad.

 

Europejski Bank Centralny (EBC) na nadzwyczajnym posiedzeniu uruchomił program zakupu aktywów o wartości 750 miliardów euro. Ten ruch zdaje się uspokajać inwestorów.  EBC sięgnął po ciężkie działa do walki z ekonomicznymi skutkami pandemii. Bank będzie kupował dług rządowy oraz korporacyjny na pewno nie krócej niż do końca roku. Celem działań jest zapewnienie, że wszystkie sektory gospodarki – w tym pracownicy, przedsiębiorcy, banki i rządy – skorzystają ze wspierających warunków finansowania, które umożliwią im zamortyzowanie szoku. Europejski Bank Centralny zobowiązał się również do zwiększenia programów zakupu aktywów i dostosowania ich składu, tak długo, jak to konieczne. Nazwa tego programu to Pandemiczny Program Awaryjnego Skupu (Pandemic Emergency Purchase Programme – PEPP). Program potrwa przynajmniej do końca 2020 r. Jeśli nawet epidemia skończy się szybciej, to do grudnia EBC będzie nadal działać. Jeśli z kolei epidemia potrwa dłużej, albo warunki gospodarcze nie poprawią się tak szybko, to EBC będzie mógł przesunąć termin zamknięcia programu. Rynki akcji zdają się reagować pozytywnie na nową inicjatywę w strefie euro, o czym mogą świadczyć ruchy na giełdach. Zwiększenie płynności finansowej jest w tym momencie bardzo pożądane i może uspokoić panikujących inwestorów. Stąd też niewykluczone, że w najbliższym czasie może pojawić się uspokojenie na rynkach w postaci trendów bocznych, ale mimo wszystko wciąż o podwyższonej zmienności.

 

Narodowy Bank Szwajcarii zdecydował dziś o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomi -0,75 proc. SNB zamierza jednak wspomóc gospodarkę dotkniętą pandemią koronawirusa w inny sposób, poprzez interwencje na rynku walutowym.  Stopy procentowe w Szwajcarii są obecnie na rekordowo niskim i w dodatku ujemnym poziomie. W związku z tym, SNB zaniechał obniżki stóp idąc tym samym w ślady Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Decydenci Szwajcarskiego Banku Narodowego zauważają jednak, że epidemia koronawirusa stanowi “wyjątkowo duże wyzwanie” i prowadzi jeszcze większej wyceny franka. Rynki mogą to potraktować jako ostrzeżenie przed działaniami odpierającymi nieuzasadnioną aprecjację waluty.  SNB od początku kwietnia zwiększy współczynnik progu zwolnienia do 30 z 25, by odciążyć banki ujemnymi stopami procentowymi. Bank centralny potwierdza przy tym, że szwajcarski system finansowy cechuje się wystarczającą płynnością.  Dziś wzrost franka szwajcarskiego jest jeszcze potężniejszy niż wczoraj, co pewnie przyprawia o ból głowy niejednego ‘frankowicza’. W szczytowym momencie sesji, notowania  CHFPLN znajdowały się blisko 4,3750.

 

W japońskich mediach coraz więcej mówi się o planach jakoby rząd rozważał przekazanie gospodarstwom domowym bodźca ekonomicznego w wysokości około 12000 jenów, starając się zwalczyć negatywny wpływ wybuchu koronawirusa. Tymczasem Bank Japonii ogłosił skup obligacji rządowych o wartości 300 mld JPY. Z kolei eksperci z MUFG oczekują dalszej presji spadkowej na parze USDJPY, która w czwartek wzrosła do poziomu 110,00.  Debata w japońskich mediach nt. wprowadzenia tzw. „helicopter money” ma miejsce pomimo tego, że minister finansów Taro Aso wprost oznajmił, że Ministerstwo Finansów nie rozważa w tej chwili gwarantowanych dotacji dla gospodarstw, które borykają się z negatywnym wpływem koronawirusa. Tymczasem jak podaje Reuters, japoński premier Abe tworzy panel kluczowych ministrów ds. gospodarki i gubernatora Banku Japonii Kurody w celu omówienia dostępnych środków stymulujących gospodarkę dotkniętą skutkami epidemii koronawirusa. Pakiet bodźców ekonomicznych zostanie prawdopodobnie wprowadzony przez rząd w przyszłym miesiącu. Bank Japonii (BoJ) ogłosił w czwartek drugi, nieplanowany zakup japońskich obligacji rządowych (JGB), oferując zakup JGB o wartości aż 300 miliardów JPY. Pomimo wysiłków globalnych bankierów centralnych i rządów, aby pompować płynność w celu ustabilizowania rynków obciążonych paniką koronawirusa, nastroje pozostają słabe. Inwestorzy uważają, że to nadal za mało, co z kolei nasila obawy o globalną recesję.

 

Zdaniem jednego z najlepiej zarządzających funduszami w Australii, wielkość reakcji fiskalnej wymaganej do przeciwdziałania ekonomicznemu wpływowi koronawirusa może wynosić nawet 30 proc. globalnego PKB. Mowa o kwocie rzędu 26 bln dolarów. W opinii Hamisha Douglassa, prezesa i dyrektora inwestycyjnego w Magellan Financial Group, który zarządza aktywami o wartości 58 mld dolarów,  prawdopodobnym skutkiem podjętych na szeroką skalę działań mających na celu powstrzymanie pandemii koronawirusa i przeciwdziałanie jej konsekwencjom może być całkowite zamknięcie światowej gospodarki w ciągu najbliższych dwóch do sześciu miesięcy. To będzie prowadzić do niemal całkowitego załamania się popytu na wiele towarów, produktów, wyrobów i usług w tym okresie.

 

Czwartkowy poranek przyniósł kontynuację wyprzedaży złotego. Polska waluta dramatycznie traci na wartości, od kiedy NBP uruchomił niestandardowe instrumenty polityki pieniężnej. Euro jest już najdroższe od przeszło 8 lat. W czwartek rano kurs euro rósł o ponad 10 groszy, osiągając poziom 4,5995 zł. Tak drogiego euro nie widzieliśmy od grudnia 2011 roku. Tylko przez ostatni tydzień kurs EUR/PLN poszedł w górę o 30 groszy. Od połowy lutego wspólnotowa waluta podrożała już o 36 groszy.  O 11 groszy rósł kurs dolara amerykańskiego, za którego trzeba zapłacić już ponad 4,22 zł. Tak wysokiego kursu dolara nie oglądaliśmy od grudnia 2016 roku. Tylko przez ostatnie dwa tygodnie „zielony” podrożał o 47 groszy!  Blisko rekordowo wysokich poziomów notowany jest frank szwajcarski. W czwartek o 9:29 helwecką walutę wyceniano na 4,3448 zł, o 9 groszy wyżej niż w środę wieczorem. Przez ostatnie dwa tygodnie kurs franka szwajcarskiego wzrósł o prawie 35 groszy. Kłopoty złotego wpisują się w globalny nurt wyprzedaży aktywów finansowych i zmasowanej ucieczki do dolarowej gotówki (rozumianej niekoniecznie jako fizycznie istniejące papierki). Ale przecena złotego nasiliła się 16 marca, gdy Narodowy Bank Polski ogłosił uruchomienie skupu obligacji skarbowych w „na dużą skalę”.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *