Piłka nożna:

“A co jeśli koronawirus, to ściema na użytek polityki np. Chin lub innego mocarstwa? Zachowujemy się tak, jak to jest opisane w zachowaniach stadnych. Czy ktoś już miał odwagę postawić taką tezę? To najlżejsza epidemia w historii ludzkości, a większość myśli, że armagedon” – można przeczytać na twitterowym profilu Cezarego Kucharskiego. Były piłkarz, obecnie menedżer, zamieścił na Twitterze artykuł z portalu Visual Capitalist. Infografika dotycząca ofiar pandemii pokazuje, że koronawirus jak na razie znajduje się daleko za np. grypą “hiszpanką”, która w latach 1918-19 zabiła ok. 40-50 mln ludzi. Do niedzieli (15.03) na COVID-19 zmarło ok. 5,8 tys. osób.

 

– Doskwiera mi jeszcze chrypa i kaszel. Mam nadzieję, że najgorsze mam już za sobą i będzie tylko lepiej – mówi Bartosz Bereszyński. Reprezentant Polski przechodzi kwarantannę w związku z koronawirusem.  Pierwszym zakażonym w klubie był Manolo Gabbiadini. Po nim w kolejnych dniach sprawdzali się następni piłkarze. Bereszyński również przeszedł testy, bo wykazywał objawy koronawirusa. Nie potrzebował ich za to drugi Polak z Sampdorii – Karol Linetty. Bereszyński przyznał, że jego rodak nie ma żadnych objawów. Teraz piłkarz przechodzi 14-dniową kwarantannę w swoim domu. Sampdoria pomaga w robieniu zakupów, po okresie izolacji przeprowadzi kolejne testy. Towarzystwa dotrzymuje mu narzeczona i dwuletni syn Leo. – To on zapewnia mi rozrywkę – śmiał się “Bereś”.

 

Polski Związek Piłki Nożnej oficjalnie ogłosił, że w marcu nie odbędzie się żaden mecz w I i II lidze. Najwcześniej rozgrywki mogą zostać wznowione w weekend 4-5 kwietnia, ale to zależy od sytuacji w kraju.  Koronawirus nie daje za wygraną i w obecnej chwili w naszym kraju potwierdzono 150 przypadków zakażenia. Cały czas jest utrzymany stan epidemiczny i nie ma mowy o rozgrywaniu meczów. Dlatego PZPN wystosował oficjalny komunikat w tej sprawie. Teraz będzie obserwowana sytuacja w naszym kraju. Najwcześniej I i II liga wrócą w weekend 4-5 kwietnia.

 

Valencia CF jest pierwszą drużyną w Hiszpanii, która oficjalnie potwierdziła, że jej członkowie zostali zarażeni koronawirusem. Klub poinformował o pięciu przypadkach. Klub nie podaje, o jakich piłkarzy oraz trenerów chodzi. Wiadomo na pewno, że jednym z nich jest Ezequiel Garay, który kilkadziesiąt minut wcześniej poinformował o tym na swoim Instagramie. Hiszpańskie media podają, że pozostała czwórka to dwójka piłkarzy: Eliaquim Mangala oraz Jose Gaya, lekarz drużyny – Juan Aliaga oraz kierownik zespołu Paco Camarasa. Piłkarze Valencii w ostatnim czasie rozgrywali mecz Ligi Mistrzów z włoską Atalantą Bergamo, co mogło przyczynić się do zachorowań. Bergamo leży bowiem w Lombardii, czyli regionie najmocniej dotkniętym epidemią w całych Włoszech.

 

Wirus szaleje we Włoszech z niesłabnącą siłą. W tej sytuacji nie ma mowy, aby zawodnicy ponownie grali na początku kwietnia. Jak podaje repubblica.it, Serie A wróci najwcześniej 2 maja i nie jest wykluczone, że wciąż z pustymi trybunami, bez udziału kibiców. Plan optymistyczny zakłada, że rozgrywki zostaną zakończone do 30 czerwca, jednak ta data także może zostać przesunięta. Wiele zależy też od terminu Euro, ale zdaniem włoskich mediów, turniej zostanie przełożony i nie odbędzie się w planowanym terminie (12.06 – 12.07). Podobno ma zostać rozegrany w 2021 roku. Problem przełożenia rozgrywek dotyczy nie tylko Włochów, gdzie zanotowano 11 przypadków zainfekowania wirusem wśród piłkarzy. Z podobnym dylematem mierzą się działacze w Niemczech, Francji czy Hiszpanii. Wciąż nie wiadomo, kiedy piłkarze wrócą na boisko i kiedy rozgrywki w europejskich ligach zostaną dokończone.

 

Jeśli sezon Premier League nie zostanie dokończony, kluby w Anglii mogą stracić nawet 400 milionów funtów. Z powodu pandemii koronawirusa, liga została zawieszona do 3 kwietnia. Liga angielska jako jedna z ostatnich zawiesiła piłkarskie rozgrywki. Jeszcze w środę w Liverpoolu odbywał się mecz Ligi Mistrzów z udziałem publiczności. Premier League za wszelką cenę dążyła do dokończenia rozgrywek, jednak zarażeni są menedżer Arsenalu Mikel Arteta i napastnik Chelsea Callum Hudson-Odoi. Sytuacja w Wielkiej Brytanii nie jest tak poważna jak w Hiszpanii, jednak także istnieje duże zagrożenie, że rozgrywki nie zostaną dokończone. W takim wypadku najwięcej po kieszeni dostaną same kluby.  W ubiegłym sezonie mistrzem Anglii został Manchester City, który z tego tytułu dostał premię w wysokości 38 mln funtów. Licząc także prawa telewizyjne, ekipa z Etihad Stadium zarobiła ponad 100 mln funtów. W sobotę na wyspach brytyjskich zarażonych koronawirusem było ponad 1200 osób. W przyszłym tygodniu będzie wprowadzony zakaz organizowania zgromadzeń i imprez masowych.

 

Dokończenie sezonu hiszpańskiej La Ligi z dnia na dzień jest coraz mniej realne. Jeśli czarny scenariusz się ziści, FC Barcelona będzie domagała się mistrzostwa kraju.  Hiszpania jest obecnie całkowicie sparaliżowana przez koronawirusa. W ciągu niespełna doby na Półwyspie Iberyjskim zanotowano 65 nowych ofiar śmiertelnych i prawie 2 tys. nowych przypadków zakażeń wirusem SARS-CoV-2. Dla wszystkich lig w Europie jest to całkowicie nowa sytuacja, z którą trzeba się zmierzyć. LaLiga przeżywa moment największej niepewności w swojej historii.  Jeśli LaLiga nie zostanie dokończona, FC Barcelona domaga się przyznania tytułu mistrza Hiszpanii. “Rozegrano już ponad 70 procent wszystkich meczów w rozgrywkach, dlatego trzeba respektować aktualną tabele” – podkreśla dziennik “Sport”.  Duma Katalonii argumentuje także, że można wziąć pod uwagę tylko pierwszą rundę rozgrywek (19 kolejek), po której także liderem była Blaugrana. “Zamiary Barcelony nie podobają się Realowi Madryt, który jeszcze kilka dni przed zawieszeniem rozgrywek był liderem Primera Division” – dodają hiszpańscy dziennikarze.  Może się okazać, że Real Madryt przegrał ligę na samym finiszu. W ostatniej rozegranej kolejce niespodziewanie przegrał na wyjeździe z Realem Betis (1:2), a FC Barcelona szczęśliwie pokonała u siebie Real Sociedad (1:0). Ostatni gol Leo Messiego może okazać się na wagę mistrzostwa kraju.

 

Hiszpańskie media przewidują, że gdyby Primera Division nie została dokończona, cała liga straci łącznie blisko 700 mln euro. W Hiszpanii liczba osób zarażonych konawirusem ciągle rośnie. W czwartek rozgrywki Primera Division zostały zawieszone na dwa tygodnie, jednak wirus rozprzestrzenia się szybciej niż przypuszczano. Hiszpania jest poważnie zagrożona tym, że nie uda się dokończyć piłkarskiego sezonu. La Liga już rozpoczęła liczenie strat. Jak podkreśla portal “palco23.com”, Primera Division straci łącznie 20 procent dochodu biznesowego. Chodzi konkretnie o 549 mln euro z praw telewizyjnych, 88 mln ze sprzedaży karnetów oraz 41 mln z biletów.  “La Liga może stracić prawie 29 procent przychodów telewizyjnych z zagwarantowanego ponad 1,9 miliarda na ten sezon” – podkreśla wspomniane źródło. Oczywiście trudno obecnie oszacować straty każdego klubu w Hiszpanii. FC Barcelona czy Real Madryt na hitowych meczach mogą zarobić nawet 6 mln euro. Średnio klub Primera Division zarabia z tytułu organizacji meczu domowego około 40 tysięcy euro.

 

Zdecydowana większość europejskich lig jest zawieszona, ale w kilku krajach w sobotę odbywały się mecze. Dotyczy to Rosji, Turcji, Serbii, Węgier, Ukrainy i Białorusi.

W Rosji rozegrano trzy spotkania i to z udziałem publiczności. Najwięcej goli padło w Sankt Petersburgu, gdzie Zenit – w obecności ponad 33 tys. widzów – rozbił FK Ural 7:1. Lokomotiw Moskwa wygrał 3:1 z FK Rostów, a Grzegorz Krychowiak miał istotny udział przy trzech golach. Nie próżnował Maciej Rybus, który asystował przy bramce rodaka.

Na Ukrainie, w grupie mistrzowskiej ekstraklasy, FK Ołeksandrija pokonał Kołos Kowaliwka 4:2. Na Białorusi z kolei odbywały się spotkania krajowego pucharu. W hicie BATE Borysów ograło Dinamo Mińsk 3:2.

Na Węgrzech rozegrano komplet sześciu potyczek najwyższej klasy, a liderujący Ferencvaros Budapeszt zwyciężył zamykający tabelę Kaspovari Rakoczi 5:0.

W Serbii odbyła się w sobotę cała 26. kolejka ekstraklasy. Crvena Zvezda Belgrad, która zajmuje 1. miejsce, pokonała u siebie Napredak Krusevac 3:0, zaś wicelider Partizan Belgrad wygrał na wyjeździe z FK Vozdovac 2:1.

Trwa też 26. seria w Turcji. W trzech sobotnich spotkaniach padły tylko trzy gole, a pełną pulę zgarnęły Denizlispor, Alanyaspor i Konyaspor. W niedzielę w hicie liderujący Trabzonspor podejmie Istanbul Basaksehir.

 

Koszykówka:

Po kilkutygodniowym zawieszeniu, wznowiono koszykarską ligę w Japonii. Co prawda bez kibiców na trybunach, ale jednak rozegrano siedem meczów tamtejszej ekstraklasy. Wznowienie koszykarskiej ekstraklasy w Japonii to dobra informacja przed Igrzyskami Olimpijskimi Tokio 2020, które mają odbyć się w dniach 24 lipca – 9 sierpnia. – Igrzyska Olimpijskie w Tokio absolutnie nie zostaną przełożone – mówiła ostatnio minister ds. organizacji imprezy Seiko Hashimoto. Powodem rozważań o możliwości przeniesienia olimpijskich zmagań na inny termin jest rzecz jasna pandemia korona wirusa.

Kiedy światowy sport sparaliżował koronawirus, oni postanowili dokończyć rozgrywki. W Australii rozegrano właśnie trzeci mecz finałów, jest 2-1 dla Perth Wildcats. Finał ligi australijskiej może trwać, a w zaistniałej sytuacji zainteresowanie tymi rozgrywkami jest na pewno większe niż zazwyczaj. Poziom sportowy jest wysoki, w akcji zobaczyć możemy chociażby byłych zawodników NBA: Andrew Bogut reprezentuje barwy Kings, a środkowy Miles Plumlee gra dla Wildcats. Drużyna z Sydney zwyciężając w Perth 97:83, wyrównała stan serii. Teraz doszło do trzeciego spotkania obu drużyn, ponownie na parkiecie Kings. Goście triumfowali 111:96 i ponownie wyszli na prowadzenie. Kapitalny był Amerykanin, Bryce Cotton, który zdobył 31 punktów, siedem zbiórek oraz siedem asyst. Reprezentant Australii, Nick Kay rzucił 30 “oczek” i zebrał 12 piłek, a przy tym wykorzystał 7 na 9 rzutów z dystansu.

Oprócz ligi australijskiej, mecze rozgrywane są wciąż w Turcji, Serbii, Wielkiej Brytanii czy Brazylii, a od niedawna ponownie nawet w Japonii.

 

NBA:

Po tym, jak w jego organizmie wykryto obecność wirusa SARS-CoV-2, zawieszono ligę NBA. Teraz Rudy Gobert przeprasza za swoje lekceważące zachowanie, a także wspiera innych. Przekaże z własnej kieszeni aż pół miliona dolarów.  Francuz był pierwszym zawodnikiem w NBA z koronawirusem. To właśnie po diagnozie jego stanu zdrowia wstrzymano rozgrywki. Rudy Gobert lekceważył zagrożenie, a nagranie, jak podczas opuszczania sali konferencyjnej ostentacyjnie dotyka mikrofonów oraz dyktafonów, należących do dziennikarzy, obiegło cały, nie tylko sportowy świat.   27-letni gwiazdor najlepszej ligi świata w emocjonalnym wpisie przeprosił za swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Teraz chce również wspierać innych. Jak poinformował klub Utah Jazz, którego barwy reprezentuje, Rudy Gobert zadeklarował się przekazać w szczytnym celu aż pół miliona dolarów.  Francuz wpłaci 200 tysięcy dolarów na rzecz pracowników hali Vivint Smart Home Arena w Salt Lake City, którzy z powodu braku meczów nie mają pracy. Gobert obiecał również przekazać po 100 tysięcy na pomoc rodzinom z miast Utah oraz Oklahoma City, które zmagają się z koronawirusem. Środkowy, urodzony w Saint-Quentin nie zapomina także o swojej ojczyźnie – 100 tysięcy euro zasili system zdrowia we Francji.

 

Po tym, jak Kevin Love z Cleveland Cavaliers przeznaczył 100 tysięcy dolarów na wsparcie osób pracujących w hali Cavs, to samo czynią inni koszykarze ligi NBA. Koronawirus totalnie zrujnował działanie wszelkich rozgrywek sportowych w różnych zakątkach świata. Nie inaczej wygląda sprawa w przypadku najlepszej koszykarskiej ligi świata. Jak poinformował komisarz Adam Silver, zawieszenie obecnego sezonu potrwa 30 dni. W tym czasie wiele osób, pracujących przy obsłudze spotkań, znalazło się w sytuacji, gdy nie będą otrzymywały wynagrodzenia. Jako pierwszy do pracowników hali Rocket Mortgage FieldHouse w Cleveland (wcześniej znanej jako Quicken Loans Arena) pomocną dłoń wyciągnął Kevin Love, zawodnik Cavaliers, który przekazał na ich wsparcie 100 tysięcy dolarów. Nie potrzeba było wiele czasu, aby w ślad za nim poszli następni. Wśród nich są Giannis Antetokounmpo i Khris Middleton z Milwaukee Bucks, Blake Griffin z Detroit Pistons oraz młoda, wschodząca dopiero gwiazda New Orleans Pelicans – Zion Williamson. Szczególnie mocno zostało to docenione jeśli chodzi o ostatniego z wymienionych, który jest przecież tegorocznym debiutantem, ma raptem 19 lat, a już potrafi się zdobyć na wspaniały gest.

 

Decyzja Centrów Kontroli i Prewencji Chorób z niedzieli na poniedziałek uniemożliwia organizację wydarzeń m.in. sportowych przez kolejne 8 tygodni. Powoduje to, że zakończenie sezonu NBA wydaje się być coraz bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem. Liga codziennie organizuje spotkania na najwyższych szczeblach w celu podjęcia jak najlepszej decyzji, jednak ciężko jest cokolwiek ustalić w momencie, gdy tak dynamicznie pojawiają się kolejne rządowe rozporządzenia. Adam Silver w trakcie jednego z programów “Inside the NBA” przekonywał, że bardzo chciałby, aby rozgrywki były wznowione w jakiejkolwiek formie, jednak nie może jednocześnie wykluczyć zakończenia sezonu bez rozstrzygnięć. Przy pozytywnym scenariuszu, biorąc pod uwagę aktualną sytuację, NBA wróciłaby do gry w połowie/pod koniec maja. Jeśli sezon regularny nie uległby skróceniu, o zakończeniu całych rozgrywek mówilibyśmy w kontekście nawet końca sierpnia czy początku września. Taka sytuacja bardzo znacząco wpłynie na start sezonu 2020/2021, ponieważ drużyny nie miałyby właściwie żadnego czasu na obozy przygotowawcze, ligę przedsezonową i wszystkie inne czynności, które z reguły są rozkładane na okres 4-5 miesięcy. W osobnej decyzji, NBA postanowiła rozszerzyć zakaz dla drużyn dotyczący treningów w placówkach zespołów. Do tej pory ekipy nie mogły odbywać ich jedynie w weekendy, natomiast teraz są zakazane całkowicie. Zawodnicy nadal mają dostępu do areny, jednak zalecenie dotyczy możliwości ćwiczeń w systemie jedna połowa boiska = jeden gracz.

 

Tenis:

W piątek odbyło się losowanie par nowo powstałej Grupy Światowej II Pucharu Davisa 2020. Swojego przeciwnika poznała także reprezentacja Polski. W dniach 6-7 marca 2020 roku Polska pokonała w Kaliszu Hongkong 4:0 i awansowała do Grupy Światowej II. W dniach 18-19 (lub 19-20) września zmierzy się z kolejnym egzotycznym przeciwnikiem, Salwadorem, który w marcowych barażach wygrał 3:1 z ekipą Jamajki. Ponieważ Polska i Salwador nie grały jeszcze ze sobą w rozgrywkach Pucharu Davisa, przeprowadzono dodatkowe losowanie, które wyłoniło gospodarza meczu. Szczęście uśmiechnęło się do Biało-Czerwonych, którzy we wrześniu ugoszczą tenisistów z Ameryki Środkowej.

 

Siatkówka plażowa:

To był udany weekend dla polskich siatkarzy plażowych. W piątek duet Bryl-Fijałek zwyciężył w turnieju w Katarze, a dwa dni później na najwyższym stopniu podium w Malezji stanęli Jędrzej Brożyniak i Piotr Janiak. PZPS czyni starania, aby sprowadzić tę ekipę do kraju. Problemy z powrotem zapewne dotkną także zawodników, którzy występowali w Malezji. Zgodnie z ostatnimi ustaleniami, wszystkich czeka 14-dniowa kwarantanna po wylądowaniu w Polsce.  Aktualnie trwa akcja LOT do domu zorganizowana przez Polskie Linie Lotnicze oraz rząd. Organizowane są loty czarterowe, które sprowadzają obywateli naszego kraju do ojczyzny.

 

Boks:

Według jeszcze nieoficjalnych informacji 6 czerwca w Inglewood dojdzie do pojedynku Kamila Szeremety (21-0, 5 KO) z Giennadijem Gołowkinem (40-1-1, 35 KO) o pas mistrza świata federacji IBF wagi średniej. Gala ma odbyć się w hali “The Forum” o pojemności ponad 17 tysięcy widzów. Polak od kilku miesięcy czeka na oficjalne potwierdzenie mistrzowskiego pojedynku.  “Chociaż harmonogram boksu jest płynny z powodu pandemii koronawirusa, obowiązkowa obrona światowego tytułu Giennadija Gołowkina przeciwko Kamilowi ​​Szeremecie jest ustalona na 6 czerwca (DAZN) w Inglewood w Kalifornii. Walka została przeniesiona z 29 lutego na 28 marca, następnie na kwiecień lub maj, a teraz na czerwiec. Możliwe było, że walka odbędzie się w Kazachstanie, ale teraz to nie wchodzi w grę” – napisał Dan Rafael z “ESPN”.

 

28 marca w Magdeburgu ma dojść do walki Mariusza Wacha z Agitem Kabayelem. Gala ma odbyć się bez udziału publiczności, a sztab polskiego pięściarza ma zostać ograniczony do minimum. Stawką pojedynku Wacha z Kabayelem będzie pas WBA Continental w wadze ciężkiej. Polak powróci na ring po porażce z Dillianem Whytem w grudniu 2019 roku. W lutym “Viking” był przymierzany do walki z byłym mistrzem świata federacji WBO, Josephem Parkerem, ale ostatecznie do starcia z Nowozelandczykiem nie doszło. W międzyczasie pięściarz z Krakowa pomagał w przygotowaniach Adamowi Kownackiemu, który szykował się do pojedynku z Robertem Heleniusem.

 

MMA:

UFC Brasilia:

W walce wieczoru Charles Oliveira zmusił swojego przeciwnika, Kevina Lee, do poddania przez “gilotynę”. Walka była bardzo emocjonująca. Dla “Bronxa” była to siódma wygrana z rzędu. Musiał jednak na nią porządnie zapracować.  Gala, ze względu na zagrożenie koronawirusem, odbyła się bez udziału publiczności.

 

Bellator:

Jedna z największych sił MMA na świecie, Bellator, w ostatniej chwili musiała odwołać galę w Mohegan Sun Arena w Uncasville z powodu pandemii koronawirusa. Prezes organizacji postanowił wypłacić pensje zawodnikom pomimo zaistniałej sytuacji.  “Prezes Scott Coker, w połączeniu z firmą Viacom, postanowił zapłacić wszystkim zawodnikom gotowym do walki. Ponadto Coker ogłosił, że wynagrodzeni zostali również wszyscy inni pracownicy – sędziowie, cutmen i dodatkowy personel imprezy. Następne wydarzenie Bellatora odbędzie się 9 maja” – przekazał na Instagramie Ariel Helwani z ESPN.  W walce wieczoru Bellator 241 Patricio Freire miał zmierzyć się z Pedro Carvalho. W rozpisce zaplanowano także pojedynki z udziałem m.in. Paula DaleyaMatta Mitrione czy jednorękiego Nicka Newella. Łącznie w Uncasville kibice mieli obejrzeć 14 starć.

 

Kolarstwo:

Maximilian Schachmann wygrał 78. edycję wyścigu Paryż – Nicea. Zwycięzcą siódmego, ostatniego etapu został Nairo Quintana. Na szóstej pozycji został sklasyfikowany zwycięzca klasyfikacji generalnej – Maximilian Schachmann. Mistrz Niemiec jako jedyny podczas tego wyścigu jeździł w żółtej koszulce lidera. Prowadzenie w “generalce” objął już w niedzielę, gdy wygrał pierwszy etap.

 

F1:

Grand Prix Monako to perła w koronie kalendarza Formuły 1. Kibice powinni się jednak szykować na to, że w tym roku nie obejrzą ścigania na ulicach księstwa. Runda na ulicach Monte Carlo ma wypaść z F1 wskutek zamieszania z koronawirusem. Władze państwa-miasta zamknęły wszelkie miejsca publiczne w weekend, po tym jak wykryto tam trzeci przypadek zachorowania na COVID-19.  Gdyby do rywalizacji w księstwie nie doszło, byłaby to pierwsza tego typu sytuacja w F1 od roku 1954. Grand Prix Monako ma bowiem jedną z dłuższych historii w królowej motorsportu. W tej chwili wszystko wskazuje na to, że nowy sezon F1 mógłby się rozpocząć w pierwszy weekend czerwca od Grand Prix Azerbejdżanu w Baku.

 

Po odwołaniu Grand Prix Australii kierowcy mają trochę więcej wolnego czasu. Max Verstappen i Lando Norris szybko wpadli na pomysł, jak go wykorzystać. Uznali, że wezmą udział w wirtualnym wyścigu.  Wiemy już, że zorganizowany zostanie wyścig “Not the Aus GP”. Jak informuje portal rmf24.pl, zmagania będą transmitowane w Internecie. Wezmą w nim udział pomysłodawcy przeprowadzenia tego typu zawodów – Max Verstappen i wspomniany już Lando Norris, ale nie tylko. Do zmagań mają przystąpić również m.in. byli kierowcy Formuły 1 – Juan Pablo Montoya i Rubens Barrichello oraz ich synowie, a także triumfator wyścigu Indianapolis 500 Simon Pagenaud. W rywalizacji weźmie udział również Brendon Leigh, dwukrotny mistrz e-sportowej wersji F1. Zgłosiło się też kilku kierowców Formuły E. Co ciekawe, rywalizacja nie będzie toczyć się na torze, na którym kierowcy mieli się ścigać w Grand Prix Australii. Póki co nie zostało wyjawione, jaki obiekt ugości zawodników. Jest to trzymane w tajemnicy, by nikt nie mógł wcześniej poćwiczyć.

 

Odwołanie Grand Prix Australii ma też konsekwencje dla Pirelli, które dostarcza ogumienie dla F1. Włosi zmuszeni są do zniszczenia 1800 opon. Zostaną one spalone i wytworzą w ten sposób energię. Firma zapewnia, że nie ucierpi na tym środowisko. – Niszczymy opony, aby dało się je spakować do mniejszej liczby kontenerów i wysyłamy z powrotem do Wielkiej Brytanii. Tam poddajemy je recyklingowi w fabryce cementu w pobliżu Didcot – zdradził “Motorsportowi” Mario Isola, szef departamentu ds. F1 we włoskiej firmie.  Pirelli musi niszczyć opony z jednego powodu. Po założeniu na felgi nie mogą one już być zdejmowane, bo mogłyby zostać zniszczone lub stracić swoje właściwości. Firma woli dmuchać na zimne, bo jakikolwiek problem z kołem przy prędkości ponad 300 km/h mógłby się zakończyć tragicznie dla kierowcy F1.  Póki co, ogumienie Pirelli pozostanie w Bahrajnie i Wietnamie, bo nie wiadomo czy i kiedy wyścigi w tych państwach się odbędą. Gdy Formuła 1 ogłosi oficjalny kalendarz na sezon 2020, po zmianach wywołanych koronawirusem, Włosi zadecydują, co dalej zrobić ze swoim produktem.

 

Rajd Meksyku:

Zgodnie z przeciekami, Rajd Meksyku zakończył się po rozegraniu sobotnich odcinków specjalnych. Po triumf na trasie trzecie rundy Rajdowych Mistrzostw Świata sięgnęli Sebastien Ogier i Julien Ingrassia. Sześciokrotni mistrzowie świata od samego początku poddawali w wątpliwość sens rywalizacji, podczas gdy największe rozgrywki sportowe świata zawieszały funkcjonowanie w czasie pandemii koronawirusa COVID-19. Załoga Toyoty Yaris WRC zdobyła się jednak na pierwsze zwycięstwo w sezonie, które dało jednocześnie awans na 1. miejsce w punktacji mistrzostw.  Po trzech rajdach bez zwycięstwa pozostają aktualni mistrzowie świata, Ott Tanak i Martin Jarveoja. Duet Hyundaia drugi raz z rzędu wywiózł punkty za drugie miejsce, ale wciąż znajduje się poza podium klasyfikacji sezonu. Na sobotnim etapie sukcesem Estończyków było wyprzedzenie Teemu Suninena i Jarmo Lehtinena, którzy i tak zdobyli pierwsze w tym roku podium dla M-Sport Forda.

Kajetan Kajetanowicz ukończył Rajd Meksyku na czwartym miejscu w klasyfikacji WRC3.  Ich występ to jednak koszmar ze względu na awarię elektroniki, której nowy serwis Race Seven nie potrafił naprawić przez cały weekend, jak i 6 minut kary, wynikający z prawdopodobnego błędu pilota.  Impreza została przedwcześnie zakończona z powodu pandemii koronawirusa. Ustronianin musi teraz rozwiązać problem związany z powrotem do Polski.

 

LA:

Pierwszy raz w 124-letniej historii Maraton Bostoński nie odbędzie się w święto Patriots’ Day. Przesunięto również termin Maratonu Londyńskiego. Maraton Bostoński to najstarszy corocznie organizowany bieg na 42,195 km na świecie. Od pierwszej edycji w 1897 r. wydarzenie odbywało się w święto Patriots’ Day, przypadające na trzeci poniedziałek kwietnia. Tradycja po raz pierwszy została przełamana w związku z pandemią koronawirusa. Wiadomo już, że tegoroczny Maraton Bostoński zostanie przeniesiony z 20 kwietnia na 14 września.  Do maratonu zarejestrowało się ponad 31 tys. uczestników. To jednak nie tylko wielka impreza dla biegaczy, ale również kibiców, którzy corocznie gromadzili się wzdłuż trasy w Bostonie. Maraton odbywał się nawet w 1918 r., gdy na świecie panowała grypa hiszpanka. Zamiast tradycyjnego biegu, odbyły się wtedy zawody sztafetowe.  Zgodnie z doniesieniami odwołano też Maraton Londyński, który miał odbyć się w niedzielę, 26 kwietnia. Jeden z najpopularniejszych tego typu biegów w Europie został przeniesiony na 4 października. Również maraton w stolicy Anglii został przełożony pierwszy raz w historii. Jego tradycja jest jednak znacznie mniejsza – premierowy bieg na ulicach Londynu był zorganizowany w 1981 roku. W ostatniej edycji w maratonie wzięło udział 43 tys. uczestników.

 

Zimowe:

Biathlon:

Martin Fourcade wygrał ostatnie zawody w karierze. Francuz zwyciężył w biathlonowym biegu pościgowym, który przy pustych trybunach rozegrano w Kontiolahti. Punkt zdobył Grzegorz Guzik. W piątek Martin Fourcade poinformował o zakończeniu swojej kariery. Na starcie biathlonowego biegu po raz ostatni stanął w sobotę w Kontiolahti. Szybko odrobił stratę do Johannesa Boe, z którym walczył o Kryształową Kulę. Następnie Francuz kontynuował dobry bieg i wraz z Emilienem Jacquelinem utrzymywał się na czele. Boe popełniał błędy na strzelnicy, ale nadal był w czołówce. Zawody zakończyły się triumfem Fourcade’a, ale mimo, że przed biegiem miał 10 punktów przewagi nad Boe, to nie wygrał klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wszystko przez obowiązujący regulamin, zgodnie z którym od końcowego dorobku odliczane są dwa najsłabsze występy. Norweg na tym zyskał, gdyż nie startował na początku roku z powodu narodzin dziecka. To właśnie Boe zdobył Puchar Świata.

Julia Simon wygrała biathlonowy bieg pościgowy, który rozegrano w ramach Pucharu Świata w Kontiolahti. Piąte miejsce zajęła Monika Hojnisz-Staręga. Po Kryształową Kulę sięgnęła Dorothea Wierer.  Ostatni bieg w sezonie stał pod znakiem rywalizacji o Kryształową Kulę pomiędzy Tiril Eckhoff i Dorothea Wierer. Do czwartego strzelania to Norweżka była wirtualną liderką klasyfikacji generalnej PŚ, ale trzy popełnione błędy sprawiły, że to Wierer mogła świętować sukces. Włoszka bieg pościgowy w Kontiolahti ukończyła na 11. lokacie, a Eckhoff była 10. Zawody zakończyły się triumfem Julii Simon. Francuzka w trudnych warunkach dobrze strzelała (dwa pudła) i to było kluczem do triumfu. Było to jej pierwsze zwycięstwo w karierze w zawodach biathlonowego Pucharu Świata. Na mecie miała 17 sekund przewagi nad Szwajcarką Seliną Gasparin. Trzecia była Lisa Vittozzi.

 

Tokio 2020:

– Japonia kontynuuje przygotowania do organizacji igrzysk olimpijskich – zapowiedział premier azjatyckiego państwa Shinzo Abe.  Koronawirus w ostatnich tygodniach zbiera swoje śmiertelne żniwo na całym świecie (do soboty zmarło 5789 osób), ale organizatorzy IO Tokio 2020 (24 lipca – 9 sierpnia) nie zamierzają się poddawać. Premier Japonii Shinzo Abe zapewnił, że pomimo szybkiego rozprzestrzeniania się COVID-19 prace organizacyjne nie zostały wstrzymane. – Przezwyciężymy rozprzestrzenianie się infekcji i wygramy z koronawirusem. Bez problemu zorganizujemy igrzyska olimpijskie zgodnie z planem – powiedział Abe podczas konferencji prasowej w Tokio.  Premier Kraju Kwitnącej Wiśni dodał, że za niecałe dwa tygodnie w prefekturze Fukushima rozpocznie się sztafeta ze zniczem olimpijskim. Ogień olimpijski wzniecono w czwartek (12 marca) na starożytnym stadionie w Olimpii. Ceremonia z powodu pandemii koronawirusa odbyła się bez udziału widzów. Dzień później sztafeta olimpijska, która miała trwać w Grecji osiem dni, została wstrzymana. Decyzję podjął Grecki Komitet Olimpijski. Znicz z ogniem 19 marca zostanie przekazany japońskiej delegacji, która zabierze go do Azji.

 

Mimo rozprzestrzeniającej się pandemii koronawirusa, w Londynie odbywa się bokserski turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Swoją pierwszą walkę wygrał Mateusz Masternak. Polski bokser jest coraz bliżej tego, by zrealizować swoje marzenie o udziale w igrzyskach olimpijskich. Mateusz Masternak w swojej pierwszej walce podczas turnieju kwalifikacyjnego w Londynie pokonał Słowaka Davida Michalka.  Masternakowi pozostały jeszcze dwie walki do zdobycia olimpijskiej kwalifikacji. W 1/8 finału jego rywalem będzie brązowy medalista mistrzostw świata, Bułgar Radosław Pantalejew. Awans do igrzysk wywalczy czterech najlepszych zawodników w wadze ciężkiej.  Do ćwierćfinału eliminacji awansowała także Karolina Koszewska (69 kg), która wygrała z Norweżką Madeleine Angelsen. Awans do igrzysk da jej jedno zwycięstwo, a jej kolejną rywalką będzie Niemka Nadine Apetz. W grze o IO są także Sandra Kruk (57 kg) i Damian Durkacz (63 kg).

 

Dwukrotna mistrzyni olimpijska na dystansie 800 metrów Caster Semenya mówi, że jest nadprzyrodzona. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio chce powalczyć na dystansie 200 metrów.  Semenya boryka się z hiperandrogenizmem, czyli nadmiarem męskich hormonów. Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych uważa, że powinna startować jako mężczyzna, bo poziom testosteronu w jej organizmie jest zbyt wysoki. Aktualne przepisy są jasne. Zawodniczki, które mają taki problem jak Semenya i chcą występować w biegach od 400 metrów do jednej mili, muszą obniżać testosteron. Na taki ruch nie zdecydowała się południowoafrykańska biegaczka, uznając, że może to mieć negatywny wpływ na jej stan zdrowia.  Wobec tego Semenya zdecydowała się spróbować swoich sił na dystansie 200 metrów. Przebiegła go już w czasie 23,49. Kwalifikację olimpijską da jej natomiast rezultat 22,80.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *