Piątek dostarczył nam kolejną dawkę rynkowych emocji.  To była kolejna sesja pełna dzikiej zmienności. Rynki finansowe wciąż nie mogą otrząsnąć się z pandemii Covid-19, która z każdym dniem nabiera rozpędu. Lawinowo rośnie liczba chorych w krajach, w których jeszcze kilka dni temu wykrywano tylko pojedyncze przypadki – w ciągu tygodnia liczba zakażonych w USA, Francji, Niemczech czy Hiszpanii zaczęła być liczona w setkach. W Korei Płd., we Włoszech i w Iranie chorują już tysiące. Trudno się dziwić, że w takich warunkach także inwestorzy reagują nerwowo. Najgorsza jest niepewność względem ekonomicznych i finansowych konsekwencji epidemii koronawirusa. W takich warunkach rynek porusza się po omacku. W piątek S&P500 oraz Nasdaq wymacały dno sprzed tygodnia. Zejście w rejon lokalnych minimów ośmieliło część inwestorów do akumulacji przecenionych akcji.  Podobnie jak tydzień temu zryw giełdowych byków rozpoczął się w ostatniej godzinie handlu. S&P500 wyszedł ze stanu -4,43 proc. do -1,71 proc. na zakończenie piątkowej sesji. Od śródsesyjnego dołka do zamknięcia oznaczało to zwyżkę o niemal 2,5 proc. zrealizowaną w 50 minut.  Podobnie zachował się Nasdaq Composite, który w niespełna godzinę przeszedł z -4,2 do -1,86 proc. Dow Jones, który pod koniec sesji tracił już prawie tysiąc punktów, w końcówce handlu urósł o przeszło 600 punktów. W ubiegłym tygodniu amerykański rynek akcji zaliczył najsilniejsze spadki od października 2008 roku.  W poniedziałek mieliśmy do czynienia z mocarnym odbiciem – Dow Jones wzrósł najmocniej od marca 2009. We wtorek rynek poszedł ostro w dół pomimo awaryjnego cięcia stóp procentowych przez Fed. W środę ponownie obserwowaliśmy silne wzrosty giełdowych indeksów, ale już w czwartek na giełdowych parkietach znów zagościły silne spadki.

 

O ile jednak rozstrzygnięcia z rynku akcji dają cień szansy na zapoczątkowanie odbicia, o tyle rynek amerykańskiego długu przez cały tydzień zachowywał się tak, jakby czekała nas jakaś apokalipsa. Rentowność 10-letnich obligacji rządu USA spadła o kolejne 14 pb., do zaledwie 0,7760 proc., a w trakcie dnia wynosiła nawet 0,6740 proc. To historyczny rekord.  A jeszcze na początku roku dochodowość amerykańskich 10-latek podchodziła pod 2 proc. Spadek rentowności sygnalizuje wzrost ceny rynkowej obligacji. Rynek terminowy wycenia, że już na marcowym posiedzeniu FOMC zdecyduje się na obniżenie stóp procentowych o kolejne 50 pb.  We wtorek Fed w trybie awaryjnym ściął stopy o 50 bp, co jednak nie uspokoiło rynków finansowych. Jeśli Fed będzie obniżał w tempie oczekiwanym przez rynek, to  za kilka miesięcy stopa funduszy federalnych powróci w pobliże zera. – Dochodowość na poziomie 0 proc. nie stanowi obecnie żadnej bariery dla rynku obligacji w krajach rozwiniętych. Rynek oszalał, a inwestorzy na nowo definiują ideę podziału ryzyka- powiedział Shaun Roache, główny ekonomista ds. Azji i Pacyfiku w S&P Global Ratings.

 

Sporo działo się także na rynku ropy naftowej. Na wieść o braku porozumienia między OPEC a Rosją cena ropy Brent zanurkowała o 9,2 proc., schodząc do 45,51 USD,  a więc do najniższego poziomu od czerwca 2017 roku.  Krach na rynku ropy spowodowany przez Arabię Saudyjską i wywołana przez niego przecena na światowych rynkach akcji znalazły odzwierciedlenie w gwałtownym wzroście kontraktu na CBOE Volatility Index, który doszedł do 51,3 w poniedziałek w Londynie. Tak wysoko „VIX” nie był od 11 lat. Skok o ponad 10 pkt. wobec wartości z piątku byłby największą jednodniową zmianą od 5 lutego 2018 roku, znanego jako „Volmaggedon”.  Zapotrzebowanie na bezpieczne aktywa wsparło wycenę złota, która w trakcie piątkowej sesji zbliżyła się do 1700 USD/oz. Ostatecznie kurs żółtego metalu zakończył dzień neutralnie, ale z najwyższym poziomem zamknięcia od lutego 2013 roku. Tym razem kompletnie nie liczyły się dane z amerykańskiego rynku pracy. Statystyki za luty okazały się wręcz sensacyjnie wysokie – według BLS przybyło aż 273 tys. nowych miejsc pracy, czyli o blisko sto tysięcy więcej, niż oczekiwał rynek.  Tyle że to było w lutym, a więc przed ekspansją koronawirusa, który od dwóch tygodni przewraca do góry nogami światową gospodarkę.

 

Akcje na Wall Street otwierają się z dużymi stratami podczas poniedziałkowej sesji. Głównym wątkiem w mediach są rozszerzające się skutki koronawirusa, które mają bezpośredni wpływ na rynki. Dzisiejsza panika może doprowadzić do dalszego zatrzymania obrotu na nowojorskiej giełdzie. Z informacji, jakie podaje nowojorska giełda wynika, iż jeśli S&P 500 spadnie o 7 proc., obrót zostanie wstrzymany na 15 minut, a spadek o 20 proc. spowoduje zakończenie sesji. Nie ma dziś dalszych danych zaplanowanych w kalendarzu, które mogłoby wpłynąć na rynki. Niemiecki rynek znajduje się aktualnie poniżej zakresu dziennego S3, jednak szansa na powrót – jeśli Ameryka zacznie skupować wszystko jak leci. To nie jest jeden z dni, w których chciałbym podawać konkret na sesję. Obroty po otwarciu Nasdaq sugerują, że ktoś mocno zbiera dolne strefy, co mogłoby się przełożyć na wyjście indeksu DAX powyżej 10.800/870 pkt.

 

Paniki ciąg dalszy. Poniedziałkowa sesja na amerykańskich giełdach nie mogła zacząć się inaczej jak tylko mocną przeceną indeksów, w odpowiedzi na to co miało, czy aktualnie ma miejsce na innych liczących się parkietach. Inwestorzy z Wall Street również pozbywają się akcji po gwałtownym wzroście obaw o globalną recesję gospodarczą, którą podgrzało tąpnięcie na rynku ropy naftowej oraz najświeższe doniesienia o rozprzestrzenianiu się epidemii koronawirusa. Na otwarciu sesji na rynku kasowym indeks blue chipów Dow Jones IA tracił 1516 pkt (5,9 proc.). Wskaźnik szerokiego rynku S&P500 zniżkował o 95 pkt. (3,2 proc.) zaś technologiczny Nasdaq spadał o 618 pkt. (7,2 proc.). W niedługo potem strata DJ IA zwiększyła się do ponad 1800 pk. (-7,2 proc.), a S&P500 przekroczyła również 7 proc. Handel wstrzymano na 15 minut. Po jego ponownym uruchomieniu sytuacja nie uległa zmianie, główny indeks tracił nawet ponad 1,93 tys. punktów i dopiero wtedy doszło do niewielkiego odreagowania, co pozwoliło zmniejszyć stratę o około 500 pkt.

 

Po raz pierwszy w historii cała krzywa rentowności USA jest poniżej 1 proc. bo rosnące oczekiwanie rynku, że Fed obniży główną stopę do zera w nadchodzących miesiącach, skłania inwestorów do kupowania papierów o dłuższym terminie zapadalności. Rynek uwzględnia w cenach obniżkę głównej stopy o ok. 80 pkt. bazowych w marcu i o 100 pkt. do lipca. Oznaczałoby to sprowadzenie jej do zera. Te oczekiwania stoją za wzrostem cen obligacji USA i spadkiem rentowności „trzydziestolatek” o nawet 59 pkt. bazowych. Benchmarkowe obligacje Wielkiej Brytanii po raz pierwszy w historii notowane są z ujemną rentownością,  „dwulatki” Niemiec również są drogie jak nigdy wcześniej.

 

Akcje saudyjskiego państwowego koncernu naftowego są już o ponad 15 proc. tańsze niż wynosiła ich cena podczas grudniowej pierwotnej oferty publicznej, donosi Reuters. Rozpoczęcie wojny cenowej na rynku ropy przez Arabię Saudyjską spowodowało spadek kursu państwowego koncernu Saudi Aramco. Już w niedzielę jego akcje taniały o 9 proc. i były po raz pierwszy mniej warte niż podczas pierwotnej oferty publicznej. W poniedziałek kurs spółki spada o 10 proc. do 27 riali. Oznacza to, że są już o 15,6 proc. tańsze niż podczas rekordowego IPO z grudnia, w którym wyceniono wartość koncernu na 1,7 bln dolarów.

 

Rosja może wykorzystać pieniądze z państwowego funduszu majątkowego, w którym ma 150 mld dolarów), do obrony rubla, którego wartość spadła najniżej od czterech lat. Bank centralny Rosji ogłosił wstrzymanie zakupów zagranicznych walut. Ministerstwo Finansów poinformowało, że może zacząć ich sprzedaż jeśli cena ropy będzie utrzymywać się poniżej 42,40 USD za baryłkę, czyli granicznego kursu, gwarantującego równoważenie się budżetu kraju. Resort przypomniał, że 1 marca rosyjski Fundusz Dobrobytu Narodowego dysponował 150 mld dolarów, które „wystarczają aby pokryć stracone przychody wynikające ze spadku ceny ropy do 25-30 dolarów za baryłkę przez okres od sześciu do dziesięciu lat”.

 

Rynek smartfonów zanotował w 2019 r. spadek sprzedaży. Lepsze wyniki niż w 2018 r. zanotowały chińskie marki: Huawei i Xiaomi – donoszą Wirtualne Media, powołując się na dane firmy badawczej Gartner. W 2019 r. na świecie kupiono 1,54 mld nowych smartfonów, o 1 proc. mniej niż w 2018 r. Nominalnie sprzedaż spadła o blisko 15 mln egzemplarzy.

Najwięcej smartfonów w dalszym ciągu sprzedaje Samsung (19,2 proc. udziałów w rynku). Wynik sprzedażowy osiągnięty przez koreański koncern elektroniczny w całym 2019 r. wyniósł 296,19 mln sztuk i był o 0,4 proc. lepszy w porównaniu z 2018 r. Na głównego konkurenta Samsunga w 2019 r. wyrósł Huawei (19,2 proc. udziałów w rynku). Chiński producent zakończył rok z 240,6 mln sprzedanych smartfonów (+15,6 proc. r/r) i tym samym wyprzedził Apple’a (12,6 proc. udziałów w rynku). Sprzedaż iPhone’ów w 2019 r. wyniosła 193,5 mln. Był to wynik o 7,4 proc. gorszy niż osiągnięty przez koncern z Kalifornii w 2018 r. Wyniku Apple’a nie poprawił także udany czwarty kwartał, w którym udziały firmy z Cupertino w rynku wyniosły 17,1 proc. Ten rok zapowiada się jak senny koszmar producentów smart fonów.  W lutym w Chinach o ponad połowę spadły dostawy smartfonów, Apple sprzedało ich mniej niż 500 tys., donosi Reuters. W lutym dostawy smartfonów spadły w Chinach o 54,7 proc. do 6,34 mln urządzeń, poinformował rząd. To skutek epidemii koronawirusa, która zmusiła władze do wprowadzenia rygorystycznych ograniczeń przemieszczania się w niektórych regionach kraju.

Opracował: Sławek Sobczak

1 thoughts on “Wiadomości z USA i ze Świata – 9 Marzec 2020

  1. Seba says:

    Gdyby ludzie poczytali troche o koronawirusie to by zauwazyli ze jest to sztuczne pompowanie tego wirusa. Tylko w jakim celu i ile moze byc watkow w tym swiatowym sztucznym zastraszaniu ludzi tym wirusem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *