Nowojorskie giełdy zakończyły czwartkową sesję nieznacznie poniżej rekordów wszech czasów. Inwestorów z Wall Street nie przestraszyły ani nowe statystyki z Wuhan, ani dane o inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych wyraźnie przekraczającej cel Rezerwy Federalnej.  W czwartek stało się to, o czym ostrzegano już od wielu dni. Władze Chin postanowiły zmienić metodykę klasyfikowania ofiar koronawirusa. W rezultacie bilans ofiar śmiertelnych koronawirusa w Chinach skokowo wzrósł o 255, a liczba potwierdzonych zakażeń o prawie 15 tys. (czyli o 1/3!) – wynika z oficjalnych danych. To tyle w kwestii „wiarygodności” statystyk podawanych przez ChRL i tyle z nadziei rynków akcji na rychłe opanowanie epidemii.  Jednakże na inwestorach informacje te nie zrobiły większego wrażenia. Taką reakcję tłumaczono postawą chińskiego politbiura. Podobno decydenci mają zamiar położyć teraz większy nacisk na „wspieranie” gospodarki poprzez klasyczne keynesowskie „zwiększenie zagregowanego popytu”. Tłumacząc na polski oznacza to poluzowanie polityki pieniężnej (czyli dosypanie kredytu do gospodarki) i stymulację fiskalną w postaci zwiększonych wydatków państwa lub ulg podatkowych.

 

W rezultacie czwartkowe spadki na rynkach akcji były kosmetyczne. Dow Jones poszedł w dół o 0,43 pro . i zakończył dzień na poziomie 29 423,31 pkt. S&P500 po utracie zaledwie 0,16 proc. finiszował z wynikiem 3 373,94 pkt. Nasdaq Composite stracił 0,14 proc. i na zamknięciu przyjął wartość 9 711,97 pkt. Rynek w ogóle nie zareagował na styczniowe dane o inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych. Koszt zakupu towarów i usług był o 2,5 proc. wyższy niż rok temu – podało rządowe Biuro Statystyki Pracy. Według BLS tzw. inflacja bazowa – czyli wskaźnik po wyłączeniu żywności, paliw i energii – poszedł w górę o 2,3 proc.  rdr. W obu przypadkach to wyraźnie powyżej 2-procentowego celu inflacyjnego Rezerwy Federalnej. Ale decydenci Fed wolą patrzeć nie na CPI lecz na bazowy deflator wydatków konsumpcyjnych (PCE core), który dziwnym trafem na ogół osiąga niższą dynamikę od CPI. Stąd też nie widać najmniejszego ryzyka, aby w 2020 roku Fed miał podnieść stopy procentowe. Popytem cieszyły się znów „bezpieczne przystanie”. Drożało złoto i obligacje skarbowe USA. Na rynku akcji popyt widać było w tzw. defensywnych segmentach: nieruchomości, dóbr codziennego użytku i spółek użyteczności publicznej. Najmocniej spadały kursy spółek przemysłowych, ochrony zdrowia i z segmentu energii. Na szerokim rynku przewaga podaży była niewielka, spadły kursy 51 proc spółek z S&P500. Indeks blue chipów pociągnęła w dół przecena akcji Cisco Systems, spowodowana rozczarowaniem dalszym spadkiem przychodów kwartalnych giganta IT. Ostatecznie 21 z 30 spółek wchodzących w skład średniej Dow Jones kończyło sesję spadkiem kursu.

 

Sprzedaż detaliczna rosła w USA umiarkowanie w styczniu, bo Amerykanie więcej wydawali m.in. w restauracjach i na meble. Sprzedaż detaliczna wzrosła o 0,3 proc. w styczniu. To głównie zasługa zwiększonych zakupów Amerykanów w sklepach z artykułami budowlano-montażowymi. Zwiększyły sprzedaż o 2,1 proc., najmocniej od lata ubiegłego roku. W pozostałych obszarach nie było już tak dobrze, choć nieźle wypadły bary i restauracje, gdzie sprzedaż wzrosła drugi miesiąc z rzędu, tym razem o 1,2 proc. Utrzymująca się dobra sytuacja na rynku nieruchomości mieszkaniowych pomogła także branży meblowej, która zwiększyła sprzedaż o 0,6 proc. Styczeń był natomiast słaby dla stacji benzynowych, które ucierpiały z powodu taniejących paliw, a także aptek i sklepów AGD. Wyjątkowo słabo rozpoczęły rok sklepy odzieżowe, które zanotowały aż 3,1 proc. spadek sprzedaży, największy od 2009 roku.

 

Wczoraj rynki ponownie żyły tematem chińskiego wirusa, jednak nie przeszkodziło to w osiągnięciu nowych historycznych maksimów w notowaniach kontraktów na amerykańskie indeksy czy niemiecki DAX. W tym drugim przypadku inwestorzy nie mają też problemu z gospodarką, która od 6 kwartałów pozostaje w stagnacji. Dwa wystąpienia szefa Rezerwy Federalnej w tym tygodniu przeszły bez większego echa. Fed już pod koniec ubiegłego roku jasno zasugerował, że na razie chce pozostawić stopy procentowe na poziomie 1,5 proc. przez dłuższy okres czasu, zatem większa obojętność rynków na słowa Powella wydawałaby się naturalna. Jednak powiedział on coś ważnego: jeśli koniunktura gospodarcza znacznie się pogorszy, Fed będzie musiał dokonywać zakupu aktywów na dużą skalę. To oczywiście miód na serca inwestorów, choć na dłuższą metę takie podejście może okazać się szalenie niebezpieczne. Amerykański bank centralny stał się (pytanie czy bardziej chcąc czy mimochodem) gwarantem hossy na rynku. Po cięciach stóp, a szczególnie wznowieniu programu zwiększania bilansu w ubiegłym roku rynki zaczęły żyć w przekonaniu, że Fed nie dopuści do żadnych większych spadków na rynku akcji. Widać to jak na dłoni w ostatnim czasie, a wczorajsza sesja, gdzie początkowo mieliśmy negatywną reakcję na ujawnienie przez Chiny znacznie większej skali zachorowań a wieczorem rynki były już na maksimach była wręcz książkowym przykładem. Na dłuższą metę to jednak szalenie niebezpieczne z dwóch powodów. Po pierwsze, rynek powinien służyć do efektywnej alokacji zasobów, gdzie wyższa oczekiwana stopa zwrotu powinna być obarczona wyższym ryzykiem. Zaburzenie tej relacji może mieć fatalne konsekwencje. Dość powiedzieć, że dziś modele alokacji oparte na danych historycznych pokazują, że bezpieczny portfel powinien niemal w całości składać się z amerykańskich akcji. Po drugie polityka pieniężna nie służy do generowania wzrostu długoterminowego, a powinna ograniczać jedynie wahania koniunktury. Przesadnie luźna polityka w okresie względnie dobrej koniunktury (jaką w ostatnich latach mieliśmy w USA) sprawi, że działania banku centralnego będą nieskuteczne w przypadku jej załamania. Aż dziw bierze, że władze najpierw europejskie, a teraz USA nie chcą korzystać z fatalnego przykładu, który dał Bank Japonii.

 

Notowania głównej pary walutowej dobijają dziś do okolic 1.08, czyli poziomów niewidzianych od kwietnia 2017. Cały ruch spadkowy zaczął się przed dwoma tygodniami na początku miesiąca wraz z publikacją lepszych od oczekiwań danych ISM dla sektora przemysłowego w USA, po których poznaliśmy lepszy odczyt dla usług i styczniowy raport z rynku pracy, który kolejny raz wskazał na przeszło 200 tys. nowo wykreowanych miejsc pracy w amerykańskiej gospodarce oraz przyspieszenie dynamiki płac. Dane te były impulsem do podwyższenia oczekiwań związanych ze wzrostem gospodarczym w USA, co obecnie przekłada się na siłę dolara. Tego samego nie możemy powiedzieć o gospodarce Eurolandu. Kurs EURUSD od dwóch lat pozostaje w trendzie spadkowym, głównie w wyniku utrzymującego się relatywnie wyższego momentum wzrostu w USA niż w Eurolandzie i początek 2020 nic nie zmienia w tej kwestii. Dziś w kalendarium znajduje się publikacja danych o PKB za IV kw. a szybki szacunek wskazywał na spowolnienie wzrostu do 0.1% k/k z 0.2% k/k. Opublikowane dziś już dane o PKB w Niemczech okazały się słabsze od prognoz. W ostatnim kwartale 2019 roku niemiecka gospodarka pozostawała w stagnacji podczas gdy rynek spodziewał się wzrostu o 0.1% k/k. Dane z początku roku potwierdzają, że sektor przemysłowy strefy euro pozostaje w trudnym położeniu. Po południu natomiast poznamy wyniki sprzedaży detalicznej w USA. Wczorajsze dane o inflacji, które okazały się zbieżne z prognozami nie niosły za sobą większej reakcji rynkowej. Jeśli jednak dzisiejsze dane ponownie zaskoczą pozytywnie dalsze spadki na rynku EURUSD wydają się możliwe.

 

Serwisy umożliwiające mieszanie kryptowalut pochodzących od różnych użytkowników miały służyć poprawieniu anonimowości obrotu. Amerykański prokurator generalny jest jednak zdania, że to narzędzie prania pieniędzy, a prowadzenie tego typu działalności jest przestępstwem. Wiele kryptowalut bazuje na publicznym, utrzymywanym wspólnie w ramach sieci rejestrze transakcji. Wprawdzie tożsamość poszczególnych użytkowników korzystających z portfeli nie jest znana, ale wykonywane przez nich operacje są widoczne dla wszystkich i mogą być analizowane. Jednym ze sposobów na zwiększenie poziomu anonimowości obrotu były od lat tzw. miksery – serwisy, które w zamian za opłatę „mieszały” grupy transakcji i utrudniały śledzenie operacji. O dochodzeniu w sprawie jednego z takich przedsięwzięć donosi „Coindesk”. Na początku lutego aresztowano twórcę serwisu Helix, zarzucając mu udział w praniu środków wartych co najmniej 300 mln dolarów. Mikser Helix polecany był przez czarnorynkową platformę e-commerce Alpha Bay, która została zamknięta przez FBI w 2017 r.  Przedstawiciel biura prokuratora generalnego Brian Benczkowski w oświadczeniu wydanym 13 lutego wskazał, że „Helix pozwalał klientom, w zamian za opłatę, przesyłać bitcoiny do wskazanych odbiorców, w sposób, który ukrywał rzeczywistego posiadacza bitcoinów”. W dokumencie podkreślono, że „próba maskowania transakcji z użyciem wirtualnych walut w taki sposób jest przestępstwem”. Stanowisko amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości może oznaczać zmianę podejścia do serwisów miksujących transakcje kryptowalutami. Samo dostarczanie takiej usługi nie było do tej pory traktowane jako przestępstwo.

 

Zakochani w swoich kundlach, mruczkach i rasowcach millenialsi nie oszczędzają na ich szczęściu w Walentynki. Co czwarty Amerykanin da swoim zwierzakom prezent w Dzień Zakochanych – pisze Market Watch. Amerykańska organizacja National Retail Federation (NRF, w tłum. Narodowa Organizacja Handlu) szacuje, że konsumenci w USA wydadzą w tym roku na prezenty dla swoich czworonogów aż 1,7 mld USD, czyli o 17 proc. więcej niż w 2010 r. Zdaniem ekspertów święto zakochanych będzie w tym roku rekordowe dla branży handlowej. Łącznie – wynika z szacunków – na prezenty Amerykanie wydadzą 27,4 mld dolarów, najwięcej w historii. To aż o 32 proc. więcej niż w ubiegłym roku (20,7 mld dolarów). Ten wzrost wydatków, ich zdaniem, wynika z tego, że coraz częściej przeciętny Amerykanin kupuje prezent walentynkowy nie tylko swojej drugiej połowie, ale też innych członkom rodziny i przyjaciołom. Tak, wśród tych ostatnich są domowe zwierzęta. Co 4. Amerykanin deklaruje, że z okazji Dnia Św. Walentego 14 lutego wręczy mały swojemu zwierzakowi drobiazg.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *