Za nami kolejna sesja bez historii, podczas której nowojorskie indeksy ustanowiły historyczne szczyty. Tsunami „płynności” z Rezerwy Federalnej cały czas podnoszą ceny akcji, bez oglądania się na tzw. fundamenty.

Tylko w czwartek w ramach 1-dniowych i 14-dniowych operacji repo. Od czterech miesięcy bank centralny USA zmuszony jest ratować system finansowy tego typu „awaryjnymi”, krótkoterminowymi pożyczkami. Oprócz tego Fed w ramach „nie-QE” skupuje bony skarbowe, od początku września powiększając swoją sumę bilansową o 412 mld dolarów. Od momentu, w którym Rezerwa Federalna wznowiła „dodruk” dolarów, ceny akcji na Wall Street wciąż rosną. W tym okresie S&P500 poszedł w górę o 12,5 proc., seryjnie ustanawiając nowe rekordy wszech czasów. W ich efekcie same tylko Apple (wczoraj +2,1 proc.) i Microsoft  (+1,2 proc.) warte są więcej niż wszystkie spółki notowane na giełdzie we Frankfurcie.

 

Czwartkowa sesja była kolejnym aktem tego radosnego procederu. S&P500 poszedł w górę o 0,7 proc. i zakończył dzień na poziomie 3277,70 pkt. (nowy rekordowy kurs zamknięcia, przy śródsesyjnym maksimum rzędu 3275,56 pkt.).  Dow Jones zyskawszy ponad 200 punktów (0,7 proc.) jest już o krok od 29 000 pkt. Nasdaq Composite zyskawszy 0,8 proc. osiągnął wysokość 9 203,43 pkt. Ta sielanka może się skończyć już za tydzień, gdy ruszy sezon raportów kwartalnych. Analitycy szacują, że w IV kw. 2019 roku zyski spółek przypadające na indeks S&P500 spadły o 0,6 proc. rdr, notując drugi z rzędu kwartał pod kreską (po dwóch kwartałach stagnacji). Przedsmak tego, co się może dziać, dały w czwartek akcje sieci handlowych. Kurs Kohl’s zanurkował o 6,5 proc. po tym, jak spółka zaraportowała słabą sprzedaż w okresie świątecznym. Walory konkurencyjnego JC Penney przeceniono o niemal 11 proc. Tu również powodem było rozczarowaniem poziomem przychodów.

Wall Street poprawia rekordy, co cieszy prezydenta Trumpa. Inwestorzy z ulgą przyjęli deeskalację napięć geopolitycznych, a teraz wierzą w przyspieszenie globalnego ożywienia. Także członkowie Fed patrzą z optymizmem na gospodarkę USA. Na ten moment nie można się do niczego przyczepić i dzisiejszy raport z rynku pracy prawdopodobnie wpisze się w ten klimat.

Nikogo nie powinno dziwić, że w roku wyborczym prezydent USA będzie dbał o pozytywny obraz rynku akcji, zatem zdecydowanie na rękę było mu nie rozgrzewać konfliktu na Bliskim Wschodzie, a wcześniej zbierał pochwały za osiągnięcie wstępnego porozumienia handlowego z Chinami. Ważne jednak, że także w Fed dostrzegają pozytywne otoczenie. Wczoraj kilku członków FOMC wybrzmiało dość optymistycznie o sytuacji ekonomicznej, nie wskazując na ryzyka mogące zachęcić bank centralny do luzowania polityki. Clarida, wpływowy wiceprezes Fed, powiedział, że wzrost jest bardzo żywotny, a konsumenci nigdy nie byli w korzystniejszym położeniu. Nie widzi też powodów, dla których faza ekspansji nie mogłaby dalej trwać. Z kolei zwykle gołębi Bullard stwierdził, że ryzyko recesji wyparowało i jest on zadowolony z aktualnego poziomu stóp procentowych. Dziś uwaga przeniesie się na raport z rynku pracy USA. Grudzień prawdopodobnie przyniesie wolniejsze tempo przyrostu zatrudnienia w sektorze pozarolniczym niż w listopadzie (prog. 160 tys., poprz. 266 tys.), co pozwoli utrzymać stopę bezrobocia na 3,5 proc. Mocny odczyt podkreśli siłę gospodarki, co podsyci optymizm na Wall Street. Wyjątkowość USA na tle innych gospodarek pomaga też w powrocie popytu na USD. Nie da się obecnie od tego uciec, szczególnie że na FX ucichło różnicowanie pod kątem risk-on/risk-off.

W grudniu 2019 r. w amerykańskim sektorze prywatnym stworzonych zostało 139 tys. miejsc pracy, wynika z danych Departamentu Pracy. To odczyt gorszy od mediany prognoz ekonomistów zakładającej wynik na poziomie 152 tys. wobec 243 tys. miesiąc wcześniej po korekcie z 254 tys. Z kolei liczba zatrudnionych w sektorze pozarolniczym wzrosła o 145 tys. W tym przypadku spodziewano się wyniku rzędu 164 tys. wobec 256 tys. miesiąc wcześniej po korekcie z 266 tys. Stopa bezrobocia nie uległa zmianie i wyniosła 3,5 proc.  wobec 3,5 proc. prognozy i 3,5 proc. miesiąc wcześniej.  Średnia długość tygodnia pracy spadła do 34,3 godz. przy prognozie 34,4 godz. i 34,4 godz. w listopadzie. Natomiast średnia płaca godzinowa wzrosła w grudniu w ujęciu miesięcznym o 0,1 proc. (3 centy) do 28,32 USD. Prognoza zakładała wzrost o 0,3 proc. wobec wzrostu o 0,3 proc. miesiąc wcześniej po korekcie z 0,2 proc. W ujęciu rocznym wskaźnik wzrósł o 2,9 proc. przy prognozie 3,1 proc. i 3,1 proc. w listopadzie.

Były amerykański sekretarz skarbu Lawrence Summers uważa, że były szef Fed, Ben Bernanke, myli się przekonując, że amerykański bank centralny będzie w stanie pokonać następną recesję pomimo niskiego poziomu stóp procentowych. – Wystąpienie Bernankego było swoistym łabędzim śpiewem bankierów centralnych – powiedział Summers. – Przekonywał, że polityka monetarna będzie w stanie pokonać następną recesję. Myślę, że jest to mało prawdopodobne biorąc pod uwagę to, że w przypadku recesji zwykle potrzebne jest obniżenie głównej stopy o 5 pkt. procentowych, a obecnie nie przekracza ona 2 proc. – dodał. Podczas wystąpienia 4 stycznia w San Diego na forum Amerykańskiego Stowarzyszenia Ekonomicznego Bernanke mówił, że ilościowe luzowanie polityki monetarnej (QE), czyli kupowanie przez bank centralny obligacji na rynku, a także zobowiązanie w forward guidance długoterminowego utrzymywania niskich stóp, może być skutecznie wykorzystywane jeśli stopa procentowa spadłaby do zera. Bernanke stwierdził, że te dwa rozwiązania są ekwiwalentem cięcia stóp o 3 pkt. procentowe. Summers nie zgadza się z taką oceną. – Nie wierzę, że QE i te inne rzeczy są warte 3 pkt. procentowe – powiedział. – Musimy polegać na włożeniu pieniędzy ludziom do kieszeni, na bezpośrednich wydatkach rządu – dodał. Były sekretarz skarbu USA uważa, że inwestorzy nie powinni oczekiwać w bliskiej przyszłości zwrotów, które osiągali w minionej dekadzie. – Ponieważ stopy procentowe są dużo niższe, a premie za ryzyko są takie same co zawsze, zwroty w przyszłości będą znacznie niższe niż były przez minioną dekadę – powiedział.

Piątkowy poranek na rynku walutowym przebiega dość spokojnie. Złoty wprawdzie traci do euro i dolara, jednak są to spadki niewielkie. Zdecydowanie większą aktywność na foreksie może jednak przynieść popołudnie. O 0,03 proc. do 4,2455 zł drożeje w piątek około godziny 10:00 euro. Europejska waluta pozostaje stabilna względem złotego przez ostatnie 24 godziny i jeżeli odchyla się od kreski, to bardzo niewiele. Tylko nieco mocniejszy ruch widać na USD/PLN, gdzie dolar drożeje o 0,1 proc. do 3,8256 zł. Wielkich zmian nie widać także na notowaniach innych głównych światowych walut, w tym jena, franka, czy funta.  Warto także pamiętać, że dziś o godzinie 14:30 światło dzienne ujrzą dane z amerykańskiego rynku pracy, w tym tzw. “pay rollsy”, które często znajdują mocne przełożenie na rynek walutowy. Konensus analityków zakłada, że amerykański sektor pozarolniczy wytworzył w grudniu 164 tys. dodatkowych miejsc pracy. Przed miesiącem odczyt wyniósł 266 tys.

Gwałtownie rosnące ceny wieprzowiny napędzają inflację konsumencką za Murem. W grudniu utrzymała się ona na najwyższym poziomie od 8 lat. W styczniu może przekroczyć 5 proc. W ubiegłym miesiącu w Chinach odnotowano inflację konsumencką na poziomie 4,5 proc. – podał tamtejszy urząd statystyczny. To taki sam wynik jak miesiąc wcześniej, ale rezultat o 0,2 p.proc. niższy od oczekiwań. Poprzednio ceny zwiększały się równie szybko w styczniu 2012 r.  W ujęciu miesiąc do miesiąca nie odnotowano zmian, co było najniższym odczytem od czerwca. Wzrost cen w ujęciu rocznym napędza drożejąca żywność, przede wszystkim mięso wieprzowe. W grudniu żywność była o 17,4 proc. droższa niż rok wcześniej. Za samą wieprzowinę płacono aż o 97 proc. więcej niż w grudniu 2018 r. Wzrost cen tego mięsa odpowiadał za 2,34 p.proc. z 4,5 proc. inflacji. Dobra wiadomość jest taka, że w ujęciu rocznym wieprzowina drożeje wolniej niż miesiąc wcześniej (97 proc. vs 110,2 proc.), a w porównaniu do listopada nawet potaniała – o 5,6 proc. Władzom powoli udaje się uporać z afrykańskim pomorem świń, który pustoszył populację tych zwierząt, co skutkowało ograniczeniem podaży mięsa i wzrostem cen – nie tylko za Murem, ale i w innych zakątkach globu (w Polsce ceny wzrosły o kilkanaście procent). W obliczu kryzysu podjęto m.in. takie kroki jak: próba odbudowy populacji trzody chlewnej, zwiększenie importu czy uwolnienie strategicznych rezerw. Kwestia jest kluczowa, ponieważ wieprzowina jest ulubionym mięsem Chińczyków, co widać także po wpływie zmian jej cen na wskaźnik CPI w Roku Świni.

Lepsze niż oczekiwano wyniki sezonu świątecznego spowodowały, że Ryanair podwyższył prognozę rocznego zysku po opodatkowaniu, informuje Reuters. Największa europejska tania linia lotnicza oczekuje obecnie zysku wysokości między 950 mln euro a 1,05 mld euro w roku rozliczeniowym kończącym się w marcu. Jeszcze w listopadzie Ryanair prognozował, że wyniesie on 800-900 mln euro. Irlandzka linia lotnicza poinformowała, że jeśli biznes będzie toczył się jak obecnie zakończy rok zyskiem w połowie prognozowanego zakresu. 1,02 mld euro byłoby powtórzeniem wyniku z poprzedniego roku, najniższego od czterech lat. Ryanair poinformował, że rezerwacje na okres styczeń-kwiecień są o 1 proc. wyższe niż rok wcześniej, co może zapowiadać trochę większą liczbę przewiezionych pasażerów. Podwyższył prognozę do 154 mln z wcześniej zapowiadanych 153 mln.

Koncern z Bawarii poinformował, że sprzedał w 2019 roku 2,52 mln samochodów marek BMW, Mini i Rolls-Royce, co oznacza, iż jest liderem segmentu aut luksusowych, wyprzedzając Mercedesa, donosi Reuters. Daimler poinformował w czwartek, że należący do niego Mercedes-Benz sprzedał w ubiegłym roku 2,34 mln aut i dziewiąty rok z rzędu pobił rekord. To on jest liderem segmentu jeśli porównać jego wynik do sprzedaży aut jedynie marki BMW, która wyniosła 2,17 mln. Grupa BMW zanotowała w ubiegłym roku rekordową sprzedaż w Chinach i USA. Sprzedaż aut marek BMW i Mini lekko spadła w Europie.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *