W środę przed Świętem Dziękczynienia S&P500, Dow Jones i Nasdaq kolejny raz poprawiły rekordy wszech czasów. W piątek lekko spadły, a w poniedziałek odnotowały już konkretne spadki. We wtorek po południu wydawało się, że tym razem przecena będzie bardziej krwista. Ale ostatecznie spadki trochę rozeszły się po kościach – spora część strat została odrobiona przed końcem sesji. Finalnie S&P500 stracił 0,66 proc. i zameldował się na poziomie 3 093,22 pkt. Analitycy dodają, że to  najgorszy początek grudnia od 2008 roku.  Ponad połowę początkowych strat odrobił we wtorek Nasdaq, który ostatecznie zakończył dzień utratą zaledwie 0,55 proc., podnosząc się (względem sesyjnego minimum) do 8 520,64 pkt. Dow Jones wypadł najsłabiej i po utracie 1,01 proc. (czyli 280 punktów) osiągnął pułap 27 502,81 pkt. DJIA ciążyły typowe spółki cykliczne o globalnej skali działalności: Intel (-2,8 proc.), Caterpillar (-2 proc.) oraz 3M i Apple (po -1,8 proc.).

Inwestorów przeraziła sugestia prezydenta Trumpa, według którego wojna handlowa z Chinami może potrwać kolejny rok. Czyli mniej więcej do przyszłorocznych wyborów prezydenckich w USA. Wypowiedź to w sumie mało zaskakująca. Przecież nie od dziś wiadomo, że urzędującemu prezydentowi sukces potrzebny jest na samym finiszu kampanii wyborczej. Czyli optymalnie w okolicach września 2020 roku. Media informowały też, że USA zamierzają nałożyć na Chiny 15 grudnia kolejną transzę ceł, mimo wysyłanych na rynki sygnałów o możliwości zawarcia tzw. pierwszej fazy porozumienia celnego. Takie pomruki mogą oznaczać, że okno na osiągnięcie jakiejś umowy z Pekinem zamknie się w przyszłą niedzielę. Jeśli nowy, mniej ugodowy, kurs amerykańskiej administracji miałby się potwierdzić w następnych dniach, to do końca roku można by oczekiwać, że inwestorzy będą realizować tegoroczne zyski, przesuwając kapitał do tzw. bezpiecznych przystani. Dotyczy to zwłaszcza zarządzających funduszami. Kto w 2019 roku postawił na amerykańskie akcje, ten może zgarnąć ze stołu zyski rzędu 20-30 proc. To przesunięcie było widać już we wtorek. Z wielotygodniowego marazmu wyrwały się notowania złota, rosnąc o przeszło 1 proc. W górę poszły też ceny obligacji rządu USA. Rentowność papierów 10-letnich spadła aż o 12 pb., do zaledwie 1,71 proc. Rentowność obligacji porusza się w przeciwnym kierunku niż jej cena rynkowa.

W listopadzie 2019 r. w amerykańskiej gospodarce w sektorze prywatnym poza rolnictwem utworzonych zostało „zaledwie” 67 tys. miejsc pracy, wynika z danych firmy ADP. To wynik znacznie  gorszy od prognoz ekonomistów, których mediana zakładała 140 tys. nowych etatów wobec 125 tys. miesiąc wcześniej po korekcie ze 125 tys.

Chińska spółka Zijin Mining uzgodniła przejęcie notowanego na giełdzie w Kanadzie producenta złota Continental Gold  za miliard dolarów – informuje “Financial Times”. Dzięki temu uzyska dostęp do zasobów ponad 100 ton złota w Kolumbii. Chińczycy zapłacą 5,50 dol. kanadyjskich za akcję Continental Gold, 13 proc. więcej niż kosztowała ona na zamknięciu notowań w piątek. Swoje niespełna 20-proc. udziały w spółce sprzeda również największy producent złota na świecie – amerykański Newmont Goldcorp. Za pakiet akcji i obligacji spółki dostanie 260 mln dol. Analitycy zwracają uwagę na przyspieszającą konsolidację w sektorze. W ubiegłym roku Barrick Gold przejął Rangold Resources, a w styczniu Newmont Mining zakupił Goldcorp. Powstały Newmont Goldcorp jest największym producentem złota na świecie pod względem wyceny rynkowej, produkcji i zasobów. W listopadzie kanadyjski Kirkland Lake Gold uzgodnił akwizycję Detour Gold za 3,7 mld dol. Continental rozwija projekt kopalni Buritica w Kolumbii. Pod ziemią ma się tam znajdować ponad 160 ton złota. Produkcja ma się rozpocząć w przyszłym roku i sięgnąć niespełna 8 ton rocznie po koszcie ok. 600 dolarów amerykańskich za uncję. To kolejna inwestycja zagraniczna Zijin Mining, chińskiego producenta metali, szczególnie aktywnego na Bałkanach.

Larry Page i Siergiej Brin, którzy ponad dwie dekady temu założyli Google’a, ustępują z kierowniczych ról w Alphabecie, spółce-matce internetowego giganta. Stery przejmie Sundar Pichai, obecnie stojący na czele Google’a. Page żegna się z fotelem dyrektora generalnego (CEO) Alphabetu, a Brin – prezydenta. Obaj mają pozostać w zarządzie, wciąż są również posiadaczami specjalnych udziałów, dających im większość głosów w spółce – informuje “Financial Times”. Na czele spółki Page’a zastąpi Sundar Pichai, 47-letni emigrant z Indii, który pracuje dla Google od 2004 r., a od 4 lat nim kieruje. Będzie łączył role CEO Google’a i Alphabetu. Page i Brin podwaliny pod dzisiejszą potęgę Google’a położyli podczas studiów doktoranckich na Uniwersytecie Standforda. Firma powstała w 1998 r. (w garażu), a w 2004 r. zadebiutowała na amerykańskiej giełdzie, przynosząc inwestorom krocie. Obecnie jest trzecią najwyżej wycenianą spółką publiczną świata, z kapitalizacją blisko 900 mld dol.  Mający po 46 lat Page i Brin należą do 10 najbogatszych ludzi świata, a ich majątki są szacowane na przeszło 60 mld dol. na głowę – wynika z danych Bloomberga.

Hongkong utrzyma prawdopodobnie w tym roku miano najchętniej odwiedzanego przez turystów miasta na świecie. Nowy Jork nie załapał się nawet to pierwszej dziesiątki. Wynik Hongkongu jest godny docenienia tym bardziej, że miesiące protestów politycznych doprowadziły tam do znacznego odpływu turystów.  Ranking „The Top 100 City Destinations” firmy badawczej Euromonitor International został zdominowany przez azjatyckie miasta. Kolejne miejsca zajęły bowiem Bangkok, Makau i Singapur.  Pierwszą piątkę zamyka Londyn, chociaż doświadczył spadku w porównaniu do zeszłorocznego zestawienia. Głównie za sprawą Brexitu i zaostrzenia polityki migracyjnej Królestwa. Globalna liczba turystów wzrosła w 2019 roku o 4,2 proc. do 1,5 miliarda. Wielkim turystycznym przegranym roku są Stany Zjednoczone. Nowy Jork zanotował spadek aż o 8 pozycji i wylądował poza czołową dziesiątką. Kolejne najwyższe miejsca spośród amerykańskich miast zajęły Miami (29. pozycja), Los Angeles (33.) oraz Las Vegas (38.). Chociaż większość z nich notuje wzrost liczby odwiedzających, to jednak jest on znacznie skromniejszy niż w przypadku konkurentów z Azji i Europy. USA nie pomaga wojna handlowa z Chinami.

W USA prawdopodobieństwo, że paczka dotrze do adresata, można rozważać w kategoriach szczęścia i pecha, mniej więcej tak jak w pokerze. Codziennie po drodze gubią się tam tysiące przesyłek — donosi portal New York Times. Tylko w Nowym Jorku przepada 90 tys. paczek dziennie, czyli o 20 proc. więcej niż cztery lata temu. Szacuje się, że 15 proc. paczek w miastach USA nie dociera do odbiorcy. Nie chodzi o pomyłki firm kurierskich i dostawczych, ale o… gangi paczkowe. Kradzieże przesyłek poza Nowym Jorkiem, gdzie nadaje się najwięcej paczek, są powszechne m.in. w Denver i Waszyngtonie, co doprowadza do frustracji branżę handlową. Na ogół złodzieje śledzą samochód, który je rozwozi, i zabierają paczkę tuż po zostawieniu jej przez kuriera przed czyimś domem, np. w skrzynce pocztowej.

1,3 mln osób ze 126 krajów na świecie odpowiedziało na pytania, które miały pokazać, czy są skłonni do pomagania obcym i udzielania się charytatywnie.  Wyniki tej ankiety — prowadzonej co roku od dekady przez Carites Aid Foundation — przedstawiono w raporcie „World Giving Index” („Światowy indeks hojności”). Publikacja przedstawia ranking najbardziej szczodrych krajów na świecie, tj. takich, których obywatele mają altruistyczne i prospołeczne postawy. Ankieta wymaga tylko trzech odpowiedzi dotyczących ostatniego miesiąca. Pytania brzmią: „Czy pomogłeś obcej osobie, jeśli tego potrzebowała?”, „Czy przekazałeś pieniądze na cel charytatywny?”, „Czy wsparłeś jakąś organizację jako wolontariusz?”. Z roku na rok zestawienie się zmienia. Tym razem raport był podsumowaniem wyników całej dekady. Polska trafiła do pierwszej dziesiątki krajów, które najbardziej pogorszyły wynik, tracąc średnio 7 punktów rocznie. Najbardziej hojni są Amerykanie, najmniej – Rosjanie.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *