Za nami kolejna nudna sesja na nowojorskich parkietach. Trzy główne indeksy poszły lekko w górę, ale nie poprawiły niedawnych rekordów wszech czasów. Medialny szum znów koncentrował się na kwestii wojny handlowej z Chinami. Od początku listopada znakiem rozpoznawczym amerykańskich giełd jest niska zmienność. Od początku miesiąca mieliśmy tylko dwie sesje podczas których S&P500 zmienił swą wartość o ponad 0,4 proc. Ostatnią zmianę o przynajmniej odnotowano w połowie października.   Piątkowa sesja wpisała się w klimat niskiej zmienności. Dow Jones po zwyżce o 0,39 proc. osiągnął wartość 27 875,62 punktów. S&P500 zyskał 0,22 proc. i zameldował się z wynikiem 3110,21 pkt. Nasdaq Comosite wzrósł o 0,16 proc., osiągając wysokość 8519,88 pkt. We wszystkich trzech przypadkach były to poziomy o mniej niż 1 proc. poniżej historycznych szczytów.Jak zwykle w ostatnich miesiącach dyskutowano głównie o szansach na zawarcie porozumienia handlowego z Chinami. Choć z Pekinu nadeszły słowa zapewniające o woli porozumienia, to prezydent Trump wciąż prowadzi swoją grę, zrozumiałą chyba tylko przez siebie. Fakty są takie, że wojna handlowa pomiędzy dwoma największymi gospodarkami świata trwa od 16 miesięcy, a porozumienia ją kończącego wciąż nie ma. I nie wiadomo, kiedy będzie. Ani czy w ogóle będzie.

Wielka polityka zepchnęła w cień dane z gospodarki.  Nie najgorzej zaprezentowały się wskaźniki PMI dla Stanów Zjednoczonych. Indeks dla przemysłu podniósł się z 51,3 pkt. do 52,2 pkt. przebijając rynkowy konsensus na poziomie 51,5 pkt. „Usługowy” PMI po zwyżce z 50,6 pkt. do 51,6 pkt. także pokonał próg oczekiwań (51,1 pkt.). To odczyty w dalszym ciągu nierewelacyjne, ale też nierecesyjne. Na froncie wynikowym tym razem pozytywnie zaskoczyły wyniki sieci handlowej Nordstrom, co inwestorzy wynagrodzili zwyżką kursu jej akcji o ponad 10 proc.  To właśnie sektor detaliczny po fatalnych wynikach firmy Kohl’s wzbudzał ostatni największe lęki inwestorów. O ponad 6 proc. przeceniono walory Tesli po kompromitacji podczas prezentacji nowego samochodu. Szyba w „pancernym” elektrycznym pickupie poszła w drzazgi podczas delikatnego uderzenia metalową kulką. Taka demonstracja raczej nie pomoże w sprzedaży nowego modelu.

Narodowy Bank Polski zakończył procedurę sprowadzenia rezerw złota do Polski – poinformował na konferencji w poniedziałek prezes NBP Adam Glapiński. Dodał, że operacja przenoszenia kruszcu była bardzo skomplikowana.  Cała operacja – jak wskazał – została m.in. wykonana drogą lotniczą, poprzez lotniska w Poznaniu i Warszawie. Cały proces wymagał szczegółowego przygotowania i zachowania całkowitej dyskrecji – mówił Glapiński.  Glapiński poinformował, że Polska ma rezerwy na odpowiednim poziomie, ale za kilka lat NBP może je zwiększyć.  Glapiński powiedział, że bank nie będzie obracał złotem, ale myśli o nim jako o trwałej rezerwie. Mamy kilkanaście miejsc w Polsce, które odgrywają rolę skarbca, gdzie nasze rezerwy są bezpieczne. Wartość sprowadzonego kruszcu to 18 mld zł – mówił prezes NBP.  123 tony trzymane są w Anglii, a całość złota warta jest 42,3 mld zł.  Sprowadzając część złota do kraju, Polska idzie w ślady kilku innych europejskich państw. W sierpniu 2017 roku Bundesbank zakończył wielką operację repatriacji niemieckiego złota, przemieszczając 374 tony kruszcu z Paryża oraz 300 ton z Nowego Jorku. W rezultacie tej operacji połowa niemieckich rezerw złota znajduje się obecnie na terytorium RFN. W listopadzie 2014 roku świat finansów zszokowała Holandia, informując o sprowadzeniu z USA 122,5 ton złota. Rok później o postępach w repatriacji złota poinformował bank centralny Austrii, który zamierza sprowadzić do kraju 90 ton kruszcu. Jako ostatni decyzję o repatriacji złota podjęli Węgrzy.

Moc chińskich elektrowni opalanych węglem, które są przygotowywane do uruchomienia, dorównuje mocy wszystkich “brudnych” zakładów energetycznych w Unii Europejskiej. Ich uruchomienie zniweczy wysiłki innych państw w walce z globalnym ociepleniem.  Global Energy Monitor, pozarządowa organizacja non-profit, która monitoruje światową infrastrukturę paliw kopalnych, w najnowszym raporcie podała, że w Chinach w trakcie budowy lub w ponownym uruchomieniu po zawieszeniu są opalane węglem elektrownie o prawie 148 gigawatów mocy. To prawie równowartość 150 gigawatów istniejącej mocy węglowej w UE i dużo więcej niż 105 gigawatów mocy elektrowni, które mają powstać w pozostałej części świata.  W przeciwieństwie do wielu innych krajów i mimo zobowiązań w zakresie przeciwdziałania zmianom klimatycznym, Pekin pozostaje mocno zaangażowany w węgiel jako najważniejszego źródło energii, co stanowi poważne wyzwanie dla globalnych celów redukcji emisji. Tymczasem, zgodnie z analizą GEM, aby osiągnąć redukcje wymagane do osiągnięcia celu 2 stopni, Chiny muszą zmniejszyć swoją obecną moc węglową, wynoszącą 1027 gigawatów, o ponad 40 proc. Niestety utrzymujące się spowolnienie gospodarcze może znacznie osłabić determinację Chin w walce z emisją CO2 i zamiast redukcji obserwować będziemy rozbudowę mocy węglowej.

Władze miejskie Londynu nie przedłużyły firmie Uber licencji na świadczenie usług przewozu pasażerów, gdyż wciąż są zastrzeżenia co do bezpieczeństwa – poinformował w poniedziałek Transport for London, regulator odpowiadający za kwestie transportu w brytyjskiej stolicy.  Jak wyjaśnił TfL, zmiany w aplikacji Ubera umożliwiały nieupoważnionym kierowcom na załadowanie zdjęć na konta innych kierowców, co oznacza, że mogli odbierać pasażerów podszywając się pod nich. Takie przypadki miały miejsce podczas co najmniej 14 tys. przejazdów pod koniec 2018 i na początku 2019 r.  Ponadto zwolnieni lub zawieszeni kierowcy nadal mogli tworzyć swoje profile w aplikacji Ubera i przewozić pasażerów, co stanowiło zagrożenie dla bezpieczeństwa. Helen Chapman, dyrektor ds. licencji, regulacji i opłat w TfL, oświadczyła: “Chociaż przyznajemy, że Uber wprowadził ulepszenia, jest nie do przyjęcia, że Uber zezwolił pasażerom na wsiadanie do taksówek kierowanych przez osoby, które mogą nie mieć licencji ani ubezpieczenia”. Dla Ubera pracuje w Londynie około 45 tys. kierowców. Brytyjska stolica jest jednym z pięciu najważniejszych rynków dla tej firmy. Według jej danych, 24 proc. przychodów generowanych jest w pięciu miastach, oprócz Londynu są to San Francisco, Los Angeles, Nowy Jork oraz Sao Paulo w Brazylii.

Sterowanie głosowe w inteligentnym domu brzmi pięknie, ale otwiera też furtkę, a raczej drzwi garażowe, złodziejom ze sprzętem za około 600 dolarów. Taki eksperyment przeprowadzili naukowcy z tokijskiej uczelni, a więc pewnie podobne pomysły już się narodziły w przestępczych umysłach. Jak im zapobiegać?  Komendę głosową może wydać ktokolwiek – ta prawda znana była od dawna. Brak autoryzacji to jedna z bolączek technologii głosowej. Niekiedy komendy były rozumiane przez urządzenia na wyrost i “budziły się” nie wtedy, kiedy trzeba, ale kiedy “chciały”. Teraz okazuje się, że wcale nie trzeba mówić, by urządzenia nasłuchujące się aktywowały. Wystarczy mieć laser i kilka innych gadżetów.   Naukowcy z Uniwersytetu Michigan i tokijskiej uczelni technicznej zwrócili uwagę na fakt, że mikrofony zmieniają nasz głos na sygnał elektryczny, ale nowocześniejsze ich wersje zareagują nie tylko na drgania powietrza, ale i laser. Modulowanie jego wiązki “budzi” mikrofon tak, jakby ten “słyszał” głos. To odkrycie wystarczyło, by zaatakować asystentów głosowych Google’a, Apple’a, Facebooka i Amazona. Na cel wzięto drzwi garażowe, które zostały dzięki tej metodzie otwarte.  Urządzenie, które wzięto na cel, znajdowało się w innym budynku w odległości 75 metrów. Dzięki laserowi wydano komendę i Google Home otworzył drzwi garażowe. To, że wiązka musiała “przejść” przez okna dwóch budynków, nie utrudniła dokonania “włamania”. Podobny atak przeprowadzono na odległoś 110 metrów, ale rzecz odbywała się w jednym korytarzu. Udało się. Tym razem laser zachęcił urządzenie do powiedzenia, która jest godzina.   Cóż… Część urządzeń nie ma możliwości rozpoznania głosu użytkownika. Wówczas niestety szach mat. W  innych, tj. smartforny, tylko komenda wybudzajaca jest “rozpoznawana” (choć nie zawsze działa tak jak powinna), a dalsze, z prośbą o zrobienie czegoś, już nie. Na szczęście nie jesteśmy zupełnie bezbronni. Wystarczy wprowadzić kilka zasad bezpieczeństwa, by nie był on tak prosty, jak na przedstawianych filmikach.

  1. Atak laserem jest możliwy, gdy haker ma możliwość dokładnie celować w urządzenie. Najprostszym sposobem może być… zasłonięcie okna czy usunięcie urządzenia z pola widzenia.
  2. Warto korzystać z prostych, ale nieoczywistych haseł głosowych do określonych czynności.

Prezes “The Blues” Bruce Buck rozwiał plotki mówiące o tym, że Roman Abramowicz zamierza oddać Chelsea FC w ręce nowego inwestora. Rosyjski miliarder kupił klub w 2003 roku, jednak nie zagościł na żadnym meczu swojej drużyny od wiosny 2018, kiedy to rząd Wielkiej Brytanii odrzucił jego wniosek o przedłużenie wizy. Efektem wstrzymania przez brytyjski rząd wniosku Rosjanina o przedłużenie wizy, było odłożenie przez niego na półkę planu budowy nowego stadionu Chelsea, mogącego pomieścić ponad 60 000 widzów. Uważa się, że taka a nie inna polityka wobec Abramowicza była efektem zatrucia przez rosyjski wywiad Siergieja i Julii Skripal. Mimo frustracji, prezes “The Blues” stwierdził, że obecny właściciel nie zamierza pozbyć się klubu. Przyznał jednak, że w obliczu zaistniałej sytuacji politycznej, rzeczywiście pojawiło się zainteresowanie potencjalnych inwestorów.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

‘The government released no economic date today…and stocks rose on the notion that ‘no news is good news’.’

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *