Inwestorzy niepokoją się o coraz bardziej wątpliwy los umowy handlowej z Chinami. Kolejne nie najlepsze wieści nadeszły z sektora handlu detalicznego. Dziennik “Wall Street Journal” podał, że Chiny zapraszają amerykańskich negocjatorów handlowych na dalsze rozmowy do Pekinu. Zatem pertraktacje wciąż się toczą, ale nie ma informacji, aby cokolwiek miało z nich wynikać. A czas ucieka i do końca roku jest coraz bliżej. Z każdym dniem maleją więc szanse na podpisanie choćby częściowej umowy handlowej do końca grudnia. A to wciąż bazowy scenariusz na Wall Street. Dodatkowo szansę na porozumienie z ChRL obniża ustawa Kongresu popierająca demonstrantów w Hongkongu, co Pekin uznaje za wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Chin.
Czwartkowa sesja na Wall Stret przyniosła delikatne spadki giełdowych indeksów. Dow Jones stracił 0,20 proc. i pozostał poniżej 28 000 punktów. S&P500 po utracie 0,16 proc. znalazł się na wysokości 3 103,54 pkt. A więc raptem 0,77 proc. poniżej niedawnego rekordu wszech czasów. Nasdaq po spadku o 0,24 proc. pozostał powyżej 8500 pkt. Licząc od początku roku S&P500 jest do przodu o 23,8 proc., Nasdaq o 28,2 proc., a DJIA o 19 proc. Inwestorów znów rozczarowały wyniki finansowej dużej sieci handlowej. Tym razem był to Macy’s, którego akcje przeceniono o 2,3 proc. To niewiele w porównaniu z tąpnięciem o -20 proc. w przypadku sieci Kohl’s, co obserwowaliśmy we wtorek. W międzyczasie pozytywnie zaskoczył Target, który na przekór swoim konkurentom podniósł tegoroczną prognozę wyników finansowych.Na odcinku makroekonomicznym dane były generalnie zbieżne z oczekiwaniami. Tygodniowa liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych utrzymała się na poziomie 227 tys., nieznacznie powyżej oczekiwanych 219 tys. Październikowa sprzedaż domów na rynku wtórnym wyniosła 5,46 mln (w ujęciu annualizowanym) wobec prognozowanych 5,47 mln. Pozytywnie zaskoczył indeks koniunktury z Filadelfii, który podniósł się z 5,6 pkt. do 10,4 pkt. wobec rynkowego konsensusu wynoszącego 7,0 pkt.
W trakcie czwartkowej sesji Bitcoin na światowych rynkach osuwał się do poziomu 7400 dolarów, a w stosunku do złotego powracał pod psychologiczne wsparcie 30 tys. zł testując miesięczne minima. Dla kursu BTC tracącego w kluczowym momencie dnia nawet 9 proc. jest to najgorsza sesja od październikowych dołków realizująca scenariusz spadkowy zakładany przez analityków. Spadki Bitcoina pociągnęły za sobą w czwartkowy wieczór również deprecjację innych kryptowalut. Najsilniej, bo ponad 8 proc., tracą EOS, Litecoin, Ethereum oraz Bitcoin Cash. W skali tygodniowej stopa zwrotu największych altcoinów osiągają już dwucyfrowe dołki.
Trevor Kalanick, były prezes Uber Technologies w listopadzie pozbył się ogromnej ilości posiadanych części akcji firmy. Z dokumentów złożonych w amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wynika, że Kalanick sprzedał od 6 listopada kiedy mijał okres karencji po wejściu Ubera na giełdę w 3 transzach papiery o wartości prawie 1,5 mld dolarów.
zrezygnowało z planów dołączenia wysoko zmiennych akcji z Hongkongu do swoich indeksów ze względu na obawy związane z możliwością inwestowania w tak zmienne spółki. Decyzja doprowadziła do spektakularnego odwrócenia na ArtGo Holdings, gdzie spadek wyniósł niemal 98 proc. Spółka ArtGo Holdings wzrosła o prawie 3800 proc. w tym roku, osiągając największy na świecie zysk wśród firm o kapitalizacji rynkowej wynoszącej co najmniej 1 miliard dolarów. Niemniej w czwartek w ciągu kilku minut oddała właściwie całe dotychczasowe wzrosty. Tak potężna przecena była spowodowana przez decyzję MSCI. Akcje straciły ponad 5,7 miliarda dolarów na wartości, zanim doszło do zawieszenia handlu. MSCI, który ogłosił zamiar włączenia ArtGo do jednego z indeksów zaledwie dwa tygodnie temu, powiedział w środowym oświadczeniu, że nie jednak tego nie zrobi. Jako powód została podana“ dalsza analiza i informacje zwrotne od uczestników rynku na temat możliwości inwestowania w tak zmienne walory”. Przedstawiciel ArtGo powiedział, że nie jest w stanie w tej chwili skomentować tego posunięcia. Rajd wzrostowy na ArtGo doprowadził do szaleństwa weteranów lokalnego rynku, a jeden z wybitnych inwestorów – David Webb ostrzegł we wrześniu, że to co obserwujemy na spółce należy nazywać „bańką”. Ruch w górę należy zaliczyć do tych z serii ekstremalnych, niewyjaśnionych huśtawek w Hongkongu, które spowodowały, że rynki finansowe niepochlebnie patrzą w ich stronę. Spowodowało to, że MSCI powinno zapobiegać wprowadzaniu takich akcji do indeksów, które kierują inwestycjami wartymi biliony dolarów.
Korporacja Coty kupiła 51 proc. Kylie Cosmetics, dzięki czemu biznes Kylie Jenner jest teraz wart 1,2 miliarda dolarów. To ryzykowne posunięcie, biorąc pod uwagę kapryśność instagramowej mody – pisze Andrea Felsted w serwisie Bloomberg. Coty Inc. zmienia się w Koty Inc.: amerykański gigant kosmetyczny kontrolowany przez Reimannów – niemiecką rodzinę miliarderów – zgodził się zapłacić 600 mln dolarów za większościowy udział (51 proc.) w marce założonej przez Kylie Jenner, najmłodszą członkinię klanu Kardashian-Jenner. Kylie Jenner jest córką Kris Jenner i Caitlyn Jenner (przed zmianą płci Caitlyn była Brucem) oraz przyrodnią siostrą Kim Kardashian West. Biznes Kylie Cosmetics wyceniany jest na około 1,2 mld dolarów – całkiem nieźle jak na zestawy szminek, które gwiazda reality show „Z kamerą u Kardashianów” stworzyła jeszcze jako nastolatka. Nic dziwnego, że Coty chce mieć swoje akcje w przedsiębiorstwie „Konsument”. Kylie Jenner, z 270 milionami fanów na platformach społecznościowych, znajduje się w awangardzie branży influencer-beauty. Celebryci, którzy zakładają firmy kosmetyczne, angażują swoich fanów poprzez np. Instagrama czy YouTube’a – i zamieniają ich w swoich klientów. Kylie Jenner (wraz z innymi gwiazdami, takimi jak piosenkarka Rihanna, która współpracuje z LVMH Moet Hennessy Louis Vuitton oraz wizażystka Huda Kattan) przekształca cały przemysł kosmetyczny. Tradycyjne marki muszą teraz znaleźć sposób na dotrzymanie kroku celebrytkom. Rynek kosmetyków masowych (do Coty należą m.in. CoverGirl I MaxFactor) mocno traci na rzecz konkurujących marek gwiazd.
Coraz częściej sieci handlowe łączą Black Friday z Cyber Monday, związanym z równie atrakcyjnymi ofertami w poniedziałek następujący po czarnym piątku, ale z założenia odnoszącymi się do handlu internetowego. Dzieje się tak dlatego, że coraz częściej sieci handlowe rozwijają koncepcję omnichannel, a więc przenikanie się różnych form sprzedaży (np. tradycyjnych – sklepy stacjonarne i wirtualnych – sklepy internetowe, aplikacje umożliwiające zakupy). Dzięki temu można zachęcać klientów do korzystania z różnych form zakupów, np. oferując klientowi robiącemu zakupy w galerii handlowej w czarny piątek dodatkowy kod rabatowy, który może wykorzystać w kolejny poniedziałek tylko w sklepie internetowym. Należy oczywiście zastanowić się czy dzięki Black Friday jako konsumenci naprawdę oszczędzamy, czy narażamy się na niepotrzebne wydatki? Nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Jak zwykle można jedynie doradzić, żeby starać się nie kupować pod wpływem impulsu. Hasła typu „minus 90 proc.” opatrzone są najczęściej gwiazdką, iż dotyczą jedynie wybranego asortymentu. A tym wybranym jest najczęściej jakiś jeden produkt od kilku sezonów zalegający na półkach magazynowych. Trzeba pamiętać, że większość z konsumentów wyposażonych jest w narzędzie mogące skutecznie zweryfikować atrakcyjność każdej oferty promocyjnej – smartfon. W związku z tym, żeby uniknąć późniejszych rozczarowań, najlepiej porównywać ceny bieżące u różnych handlowców i patrzeć na ceny produktów (szczególnie tych droższych) w określonym przedziale czasowym. Należy też pamiętać, że część handlowców może pokusić się o nielegalne praktyki w czasie Black Friday, jak i całego dwumiesięcznego okresu, których możemy nie dostrzec w ferworze przedświątecznych przygotowań.
Oto jest – pierwszy pickup Tesli, a przy okazji jedno z najbardziej nietypowych stylistycznie aut w historii. Cybertruck, bo tak się nazywa, wygląda jak samochód przyszłości z filmów sci-fi nagrywanych w latach 80. Mimo użytkowego charakteru jest szybszy niż Model 3, a do tego bardzo wytrzymały. Elon Musk pochwalił się swoim nowym dzieckiem podczas bardzo dziwnej prezentacji, na której nie wszystko poszło po jego myśli. Cybertruck wizualnie stanowi coś w rodzaju połączenia lekkiego wozu bojowego, z pickupem i schowkiem na narzędzia ogrodowe — dwuspadowy dach wygląda na żywcem wzięty z przydomowej szopki. Tesla obiecywała, że Cybertruck nie będzie przypominał samochodu i słowa dotrzymała. Nie wygląda też jak pickup, gdyż przestrzeń ładunkową ukryto za połaciami wysokowytrzymałej blachy. Bardzo wytrzymałej, bo wykonanej z walcowanej stali nierdzewnej, która podobno jest kuloodporna, test młota auto przeszło. Nieco gorzej było z pancernymi szybami, które nie zniosły starcia z metalową kulką rzuconą w ich kierunku. Do rynkowego debiutu zostało jeszcze jednak sporo czasu — zgodnie z planem Cybertruck wyjedzie na drogi pod koniec 2021 roku. Najmocniejsza odmiana z trzema silnikami ma osiągać setkę w 2,9 sekundy – to szybciej niż osobowa Tesla Model 3. Najsłabsza natomiast zrobi to samo znacznie wolniej, bo w 6,5 sekundy.
Opracował: Sławek Sobczak