Potężna przecena akcji jednej z największych amerykańskich sieci handlowych podcięła skrzydła giełdowym bykom. Mimo uderzenia w kluczowy punkt gospodarki USA nowojorskie indeksy utrzymały się na historycznych szczytach. Akcje sieci Kohl’s przeceniono o niemal 20 proc. Jeden z największych detalistów w Ameryce ściął całoroczną prognozę finansową po tym, jak rozczarował kwartalnymi wynikami zysków i przychodów. Z podo. bnych powodów o ponad 5 proc. w dół poszły notowania sieci Home Depot. Kiepskie wyniki detalistów powinny były zaniepokoić inwestorów, bo mogą one zdradzać problemy z kondycją konsumentów. A nie od dziś wiadomo, że gospodarka Stanów Zjednoczonych konsumentem stoi. Dopóki przysłowiowy Joe Sixpack zadłuża się po gałki oczne i konsumuje, ile wlezie, dopóty amerykańskie korporacje mają się dobrze, a Wall Street liczy zyski. W tym kontekście znamienna była wypowiedź jednego z analityków cytowanych przez Reutersa. „jest zbyt wcześnie, by panikować (…) Wciąż sądzimy, że tegoroczny sezon świąteczny będzie udany” – powiedział Keith Lerner z SunTrust Advisory Services.

Trzy główne nowojorskie indeksy we wtorek ledwo drgnęły. S&P500 pomimo utraty 0,06 proc. w trakcie sesji zdołał kolejny raz z rzędu poprawić historyczne szczyt. Tak samo jak Nasaq Composite, który zaliczył zwyżkę o 0,24 proc. Nawet Dow Jones tuż po otwarciu wyśrubował śródesesyjny rekord wszech czasów, ale na koniec dnia spadł poniżej 28 000 punktów. Na froncie makroekonomicznym nieźle wypadły dane z budownictwa mieszkaniowego. Październikowe statystyki liczby wydanych pozwoleń budowlanych (1461 tys. w ujęciu annualizowanym) okazały się wyraźnie lepsze od oczekiwań (1383 tys.). Wzrosła także liczba rozpoczętych budów (1314 tys. wobec 1266 tys. we wrześniu).

Dyrektor zarządzający Międzynarodowym Funduszem Walutowym Christine Lagarde wydała niedawno oświadczenie nawiązując do eskalacji konfliktu na linii USA – Chiny. Szefowa MFW ostrzega przed zagrożeniem jaki wojna handlowa stanowi dla kondycji światowej gospodarki. Według raportu Peterson Institute pieniądze podchodzące z „helicopter money” mogą być zarówno najlepszą, jak i najgorszą opcją dla Europejskiego Banku Centralnego, jeśli spowolnienie w strefie euro przerodzi się w recesję.  Pieniądze spadające z nieba to nie jest nowy pomysł, gdyż od kilku lat bankierzy centralni na całym świecie szukają sposobu na wyciągnięcie zadłużonego po uszy świata z gospodarczego marazmu. Taka strategia monetarna miałaby się sprowadzać do bardzo prostego mechanizmu. Mianowicie władza rozdaje nowo wytworzone pieniądze ludziom i w ten sposób rozwiązuje problemy gospodarcze. Problemy te to zazwyczaj niedostatecznie wysoki wzrost i/lub niedostateczna inflacja i/lub wysokie bezrobocie. Przy ograniczonej polityce pieniężnej i fiskalnej – pierwsza z wyczerpanym zestawem narzędzi, druga z ograniczającymi możliwości zasadami  budżetowymi – przekazywanie gotówki bezpośrednio do ludzi może być atrakcyjnym alternatywnym sposobem walki ze spowolnieniem, napisał w gazecie były ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego Olivier Blanchard z Jean Pisani-Ferry.

Gospodarki Azji hamują, a Niemcy ledwo uniknęły recesji. To pokazuje, jak bardzo globalny wzrost gospodarczy wrażliwy jest na konflikty handlowe i w jak dużym stopniu zależny jest od dynamiki rozwoju USA.  W ubiegłym tygodniu z rynków popłynęła potrójna fala ponurych danych. Japońska gospodarka zwolniła, notując niewielki wzrost, znacznie niższy od wcześniejszych prognoz. Chiny zaraportowały najmniejszy wzrost inwestycji w środki trwałe od co najmniej dwóch dekad. Z kolei w Europie Niemcy odnotowały tylko minimalny, choć zaskakujący wzrost, jednak nastąpił on dopiero po okresie głębszego niż wcześniej podawano kurczenia się gospodarki. W tej sytuacji rośnie ryzyko, że napędzane siłą konsumpcji Stany Zjednoczone mogą stać się jedynym silnikiem globalnego wzrostu. USA jawią się jako jasny punkt w światowej gospodarce. Według indeksu Uniwersytetu Michigan listopad był trzecim z rzędu miesiącem poprawy nastrojów gospodarstw domowych. Rynek pracy pozostaje stabilny, a pracodawcy stworzyli 128 tys. nowych miejsc pracy w październiku.

Przyspieszone wybory powszechne w Wielkiej Brytanii odbędą się już 12 grudnia. Premier Johnson szuka pięcioletniego mandatu i większości parlamentarnej do zawarcia umowy w sprawie Brexitu. Stefan Koopman, starszy specjalista ds. rynku w Rabobanku uważa, że najbliższe wybory zostaną zdominowane przez taktyczne głosowanie, coraz popularniejszą strategię na wyspach w ostatnich latach. Jednocześnie w wyniku utrzymującej się niepewności Bank Anglii pozostaje we wstrzymaniu pomimo, iż brytyjska gospodarka boryka się z wyraźnym spowolnieniem. Z kolei zmienność na funcie szterlingu może zaskoczyć inwestorów w przyszłym miesiącu.  Zakładając, że jasność na temat Brexitu jest jedyną powszechnie pożądaną rzeczą, przynależność partyjna może potencjalnie się załamać. Wybory zostaną zdominowane przez taktyczne głosowanie. Jeśli prognozy Borisa Johnsona sprawdzą się, nowy parlament będzie w stanie zatwierdzić istniejącą umowę Brexitu, co będzie oznaczało przejście do trudnych negocjacji dotyczących przyszłych relacji z Unią Europejską – napisano w raporcie. Jednak jeśli tak się nie stanie, rząd mniejszościowy pod przewodnictwem Partii Pracy może doprowadzić Zjednoczone Królestwo do drugiego referendum i potencjalnie do anulowania Brexitu. – Pierwszy scenariusz wydaje się bardziej prawdopodobny, ale stwarza ryzyko Brexitu bez porozumienia pod koniec 2020 r. Torysowa większość może w związku z tym zapewnić wiele możliwości zmienności funta w przyszłym roku – dodano.

Środowy poranek przyniósł uspokojenie sytuacji na polskim rynku walutowym. Kurs euro ustabilizował się w pobliżu 4,29 zł w ramach trwającej od początku miesiąca wzrostowej korekty. Rano  kurs euro wynosił 4,2917 zł, utrzymując się w pobliżu poziomów z wtorkowego popołudnia. Ze względu na bardzo niską płynność rynku nie warto zwracać uwagi na dynamiczne zmiany, jakie na parze euro-złoty zaszły wczoraj wieczorem. Od początku tygodnia kurs EUR/PLN szamoce się w przedziale 4,28-4,30 zł. Ta stabilizacja nadeszła po dwóch tygodniach osłabienia złotego będącego korektą październikowej aprecjacji polskiej waluty. A statystycznie sama końcówka roku sprzyja złotemu. Po zwyżkach z pierwszej połowy miesiąca stabilizują się także notowania pozostałych głównych walut. Kurs dolara w środę rano kształtował się w pobliżu 3,88 zł. Frank szwajcarski po spadkach z końcówki zeszłego tygodnia kosztuje obecnie ponad 3,91 zł. Z kolei notowania funta brytyjskiego utrzymały się powyżej 5,00 złotych, czyli nieco ponad dwa grosze poniżej półrocznego maksimum (5,03 zł).

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *