Podczas wtorkowej sesji do aktywności po wczorajszym święcie powrócą Amerykanie. W tym tygodniu ponownie na tapecie znajdą się ważne publikacje z amerykańskiej gospodarki, w tym dane z rynku pracy, które nabierają szczególnego znaczenia przez wrześniową decyzją FOMC w kwestii stóp procentowych. W piątek w Zurychu o perspektywach dla koniunktury w USA oraz polityce monetarnej będzie mówił także Powell, podczas gdy rynek pozostaje przekonany o cięciu stóp procentowych w tym miesiącu. Jak czas pokazał, ani decyzja o lipcowym spadku kosztu pieniądza w USA oraz powyższe oczekiwania nie przeszkadzają w umocnieniu dolara, który obok jena i franka szwajcarskiego postrzegany jest jako tzw. „bezpieczna przystań”. Do tego dochodzi lepsza kondycja gospodarcza USA w porównaniu niż w Europie, co nie daje argumentów do silnej wyprzedaży waluty amerykańskiej. W oczekiwaniu na dzisiejszy odczyt indeksu ISM dla przemysłu w USA, indeks dolara znajduje się w pobliżu tegorocznego szczytu. Konsensus rynkowy zakłada, że w sierpniu nastąpiło dalsze wyhamowanie aktywności w sektorze przemysłowym i oczekuje odczytu na poziomie 51 pkt. w  stosunku do 51,2 pkt w poprzednim okresie.

Kontrakt na średnią Dow Jones traci ponad 200 pkt. z powodu obaw pojawienia się kolejnych przeszkód na drodze do zakończenia wojny handlowej USA i Chin. Podczas ostatniego weekendu w USA zaczęły obowiązywać nowe cła na import z Chin wartości 112 mld dolarów, a w Chinach zwiększono cła na dobra sprowadzane z USA zbliżonej wartości. Dodatkowym powodem do niepokoju stały się niedawne doniesienia Bloomberga o trudnościach w uzgodnieniu przez USA i Chiny problemów do dyskusji. Wyraźne osłabienie juana we wtorek, pogłębiający się kryzys w Argentynie i zawirowania polityczne w Wielkiej Brytanii dotyczące brexitu spowodowały pogorszenia nastrojów inwestorów. Rezultatem jest spadek kontraktu na średnią Dow Jones o 215 pkt. czyli 0,8 proc. Kontrakt na S&P500 notuje spadek o 0,6 proc., a kontrakt na Nasdaq-100 traci 1 proc.

 

Wtorkowy poranek obfituje w wydarzenia na globalnym rynku walutowym, gdzie dominuje siła dolara i w oczy rzuca się słabość funta szterlinga. W Polsce jest jednak znacznie spokojniej, a kurs euro po poniedziałkowym spadku stabilizuje się poniżej 4,36 zł. Głównym bohaterem walutowego poranka jest dolar. Amerykańska waluta na parze z euro jest najmocniejsza od maja 2017 roku – kurs EUR/USD spadł do 1,0935. Post-brexitowe dno testowane jest na parze funt-dolar, która balansuje na granicy 1,20. To reakcja rynku na groźbę rozpisania przedterminowych wyborów w Wielkiej Brytanii. Na polskim rynku przekłada się to na kurs funta poniżej 4,78 zł. Tylko poniedziałkowemu spadkowi kursu euro zawdzięczamy fakt, że dolar nie kosztuje jeszcze 4 zł. Dziś rano amerykańską walutę wyceniano na blisko 3,99 zł, a więc o ponad grosz wyżej niż dzień wcześniej. Kurs euro kształtował się powyżej 4,36 zł po tym, jak w poniedziałek obniżył się z 4,37 zł do 4,35 zł. Niemniej jednak europejska waluta wciąż pozostaje droga i jest notowana blisko rocznego maksimum z końcówki sierpnia, gdy kurs EUR/PLN prawie dotknął 4,40 zł. Osobna historia rozgrywa się na franku szwajcarskim. Kluczowy dla tej waluty kurs EUR/CHF jest przypuszczalnie podtrzymywany powyżej 1,0840 przez „niewidzialną rękę” Szwajcarskiego Banku Narodowego. Dzięki temu cena franka w Polsce nie przekracza 4,02 zł i utrzymuje się poniżej sierpniowych szczytów (4,05 zł).

 

Rosnąca na świecie niepewność spowodowała wzrost popytu na bitcoina w ciągu ostatnich 24 godzin i powrót kursu kryptowaluty powyżej 10 tys. dolarów, pisze The Independent. Bitcoin drożeje obecnie o 6 proc. do 10402 dolarów, podaje Coindesk. Kurs najpopularniejszej kryptowaluty rośnie dzięki doniesieniom o wprowadzeniu kontroli kapitału w Argentynie, czy zawirowaniach politycznych wokół brexitu w Wielkiej Brytanii.

Trzy lata temu eksport LNG z USA był minimalny, ale w tym roku stanowi już 10 proc. globalnego rynku i jest tak duży, jak w całym 2018 roku, informuje Reuters. Eksport amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego sięgnął w okresie styczeń-sierpień 22 mln ton. Produkcja LNG także ustanowiła rekord w ubiegłym miesiącu, osiągając 31 mln ton.

 

 

Ekonomiści Goldman Sachs zaprzeczają dominującemu poglądowi, że globalna gospodarka cierpi obecnie z powodu uporczywie niskiej inflacji. Dane nie potwierdzają przekonania, że inflacja jest osłabiana przez kombinację globalizacji, nowatorskich form tradycyjnych biznesów, jak przewozy taksówkowe, czy usługi hotelowe, a także rosnącą pozycję firm e-commerce, napisali w opublikowanym we wtorek raporcie Spencer Hill i Blake Taylor.

 

Gospodarka USA jest konsekwentnie zaliczana do najmocniejszych na świecie. Ale gdyby wyczerpać rezerwy złota i walut oraz odciąć się od uzależnienia od zaciągania długów, Stany pokazałyby się w zupełnie innym świetle. Bez uzależnienia od ciągłych pożyczek, zdrowie narodu, mierzone za pomocą relacji PKB na mieszkańca, znalazłoby się, według danych Bloomberga, w opłakanym stanie.  W rzeczywistości, Stany mogłyby spaść na samo dno rankingu 114 gospodarek świata – gorzej wypadłyby tylko Włochy, Grecja i Japonia. To gigantyczne przesunięcie z wygodnej piątej pozycji opartej na konwencjonalnych miernikach zasobności. Aby dotrzeć do tej nieco dystopijnej wizji, Bloomberg obrał za punkt wyjścia PKB każdej gospodarek na rok 2020 prognozowanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Następnie usunięto możliwość zaciągania pożyczek i dodano rezerwy, by stworzyć alternatywną miarę bogactwa. Przy zastosowaniu tej skali, dochód na mieszkańca z 66 900 dolarów zostałby obniżony do ujemnego poziomu 4857 dolarów. To łączna strata prawie 72 tys. dolarów na każdego mężczyznę, kobietę i dziecko. USA nie są w tej sytuacji osamotnione: ponuro jest bowiem na całej planszy. Spośród 114 gospodarek objętych badaniem, aż 102 doświadczyłyby znacznego zmniejszenia zamożności per capita, gdyby nagle utraciły możliwość zaciągania pożyczek. Ostatnie miejsce w takim rankingu zajęła Japonia: z ponad 93 tys. dolarów na osobę dochód spadłby do ujemnego poziomu 50 tys. dolarów. Jej pozycja na liście zmieniłaby się aż o 96 miejsc – od 18. do ostatniego. W alternatywnym świecie, w którym nie istnieją pożyczki, kłopoty miałaby też Wielka Brytania. Przy zadłużeniu i rezerwach wynoszących odpowiednio 83 proc. i 5 proc. PKB, jej gospodarka odnotowałaby spadek zamożności na mieszkańca o 10 oczek w rankingu i zajęłaby dopiero 29 miejsce. Z kolei Chiny wspięłyby się w tej sytuacji wyżej: ich zasoby złota i walut obcych są największe na świecie i wynoszą 3,36 biliona dolarów, czyli ok. 22 proc. chińskiego PKB.

 

Google zapłaci Federalnej Komisji Handlu karę w wysokości 150-200 mln dolarów. Okazuje się bowiem, że platforma YouTube wykorzystywała dane osobowe dzieci bez zgody ich rodziców.  Jak podaje Reuters, w przyszłym tygodniu zapadnie ostateczna decyzja odnośnie do wysokości grzywny nałożonej na firmę Google przez Federalną Komisję Handlu. Według Politico kwota ugody będzie wynosić od 150 mln dolarów do 200 mln dolarów. Firma Google gromadziła bowiem dane osobowe dzieci korzystających z serwisu YouTube bez zgody rodziców.  W kwietniu 2018 roku do FTC wpłynęła skarga dotycząca nielegalnego wykorzystania danych osobowych dzieci przez YouTube. W piśmie można było przeczytać, że Google czerpie zyski, wyświetlając dzieciom reklamy produktów na podstawie danych zgromadzonych bez wcześniejszego uzyskania zgody rodziców. Informacje były zbierane z serwisu YouTube i na ich podstawie wyszukiwarka Google wyświetlała stosowne do preferencji nieletnich reklamy produktów.  Jeżeli kwota kary zostanie potwierdzona, będzie to najwyższa grzywna w historii Federalnej Komisji Handlu. W czwartek Google wprowadził na rynek i uruchomił YouTubeKids — platformę przeznaczoną dla młodszych odbiorców. Firma zaznacza, że takie rozwiązanie ma na celu zapewnienie bezpiecznego środowiska oraz udostępnić rodzicom narzędzia do utrzymania kontroli nad treściami oglądanymi przez dzieci w sieci. Rodzice mogą wybrać jeden z trzech modułów: przedszkolak, 5-7 lat oraz 8-12 lat.

 

Do USA bez wiz! Czy w 2020 roku będziemy mogli podróżować do USA bez konieczności wyrabiania wizy? Tak, ale wskaźnik odmów wydania wizy musi być niższy od 3 proc.  Mike Pence podczas wizyty w Polsce powiedział, że decyzja dotycząca zniesienia wiz będzie ogłoszona w okolicach planowanej na jesień wizyty Donalda Trumpa w naszym kraju. Rozpoczęcie procedury zniesienia wiz może wystąpić po zakończeniu roku rozliczeniowego w USA, czyli 30 września. Jak informuje “Rzeczpospolita“, odsetek odmów wydania wizy dla Polaków stale spada i mało prawdopodobne jest, aby miał wzrosnąć w najbliższym czasie.  Polska będzie mogła przystąpić do Visa Waiver Program, jeżeli wskaźnik odmów wydania wizy spadnie poniżej 3 proc. W 2017 roku wynosił 5,9 proc,, natomiast w 2018 roku był na poziomie 3,9 proc. Procedura przystąpienia do programu trwa około sześciu miesięcy, więc pierwsze wyjazdy będą mogły odbyć się wiosną 2020 roku. Obywatele państw biorących udział w Visa Waiver Program mogą przebywać na terytorium USA przez 90 dni bez posiadania wizy. Cel ich wizyty w Stanach musi mieć charakter biznesowy lub turystyczny. Obecnie do programu należy 38 krajów. W Europie, oprócz Polski, do programu nominowana jest: Bułgaria, Chorwacja, Rumunia oraz Turcja.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *