Zanosi się na przełomowy tydzień na rynkach finansowych, ale pierwsze godziny umykają w spokoju, gdyż stawka jest zbyt wysoka, by decydować się na pochopne ruchy wyprzedające. Dolar pozostaje mocny przy odliczaniu do superważnej decyzji Fed, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że to przejaw popadania inwestorów z jednej skrajności w drugą. Przed środową decyzją FOMC konsensus ukształtował się za obniżką stóp procentowych o 25 pb przy akompaniamencie decyzji o zakończeniu programu redukcji sumy bilansowej. W poprzednich tygodniach toczyła się gorąca dyskusja, czy Fed nie powinien dokonać terapii szokowej ściąć stopy o 50 pb, by w tej sposób dać mocniejszy impuls dla gospodarki i uchronić ją przed wpływem globalnego spowolnienia i zabezpieczyć na wypadek eskalacji wojen handlowych. Jednak z czasem relacje handlowe USA i Chin poprawiły się, a z danych z USA przestał bić niepokojący pesymizm. Oczekiwania na turbo-gołębie podejście Fed osłabły, co na powrót zaczęło wzmacniać USD. Z drugiej strony bank nie może wytworzyć wrażenia, że nie ma zamiaru dalej luzować, inaczej inwestorzy nie uwierzą w nieskończoną moc banków centralnych do ratowania świata. Stąd w interesie Fed jest zbudowanie gołębiego przekazu z otwartością do dalszych obniżek. Jak zwykle jednak niuanse będą decydować o ostatecznym odbiorze przez rynek. Ale z obecną w piątek i dziś rano presją na umocnienie USD potencjał do jeszcze większego ruchu w przypadku zbalansowanego przekazu Fed się kurczy. Odnoszę wrażenie, że inwestorzy popadają z jednej skrajności w drugą i teraz zachowują się, jakby w środę prezes Fed Powell stwierdził, że jedna obniżka wystarczy. Rośnie ryzyko rozczarowania. Poza decyzją FOMC, w drugiej części tygodnia uwagę przyciągnie raport z rynku pracy USA (pt). Po imponująco mocnych danych przed miesiącem kolejny silny odczyt będzie osłabiał oczekiwania na kolejne obniżki stóp procentowych do końca roku. ISM dla przemysłu (czw) pokaże, jak bardzo firmy wierzą w załagodzenie sporu handlowego z Chinami i czy w trzeci kwartał wejdziemy z odbiciem koniunktury.

 

Notowania brytyjskiej waluty znalazły się na najniższych poziomach od ponad dwóch lat, w momencie gdy nowy premier, Boris Johnson, rozpoczyna przygotowania do Brexitu bez porozumienia na trzy miesiące przed opuszczenie struktur Unii Europejskiej (UE) przez wyspiarzy. Kurs funta (GBP/USD) najgorzej radzi sobie wśród walut G10 i znalazł się na pułapach obserwowanych ostatni raz w marcu 2017 roku.   Jak wynika z nagłówków prasowych opublikowanych w miniony weekend w Wielkiej Brytanii, nowy rząd utworzony przez Borisa Johnsona nie wyklucza scenariusza, w którym negocjacje prowadzone z komisarzami UE nie pozwolą osiągnąć konsensusu i pod koniec października dojdzie do tzw. twardego Brexitu.  Pogorszenie nastrojów rynkowych zauważają również analitycy dużych instytucji finansowych. MUFG komentuje, że po chwilowym optymizmie związanym z wyborem premiera, który miał stronić od opcji twardego Brexitu, nastroje rynkowe znowu przechylają się w bardziej negatywnym kierunku.

Akcje Heinekena spadły najbardziej w ciągu prawie czterech lat po tym, jak drugi co do wielkości producent piwa na świecie odnotował wzrost zysków, który niemalże zatrzymał się, hamowany przez koszty aluminiowych puszek i złą pogodę w Europie, informuje Bloomberg. Skorygowany zysk operacyjny wzrósł o 0,3 proc. w ujęciu organicznym, co jest najwolniejszym tempem w pierwszej połowie roku od co najmniej sześciu lat. Na giełdzie w Amsterdamie akcje spadły aż o 6,5 proc. Mimo że wzrost przychodów przewyższa szacunki, Heineken ma trudności z przełożeniem tego na zysk z powodu wyższych kosztów, głównie związanych z opakowaniami. Mimo to Heineken podtrzymał swoją prognozę średniego jednocyfrowego wzrostu procentowego zysku operacyjnego w tym roku. “Nie pozostawia to miejsca na błędy” – napisał Olivier Nicolai, analityk w Morgan Stanley. Heineken będzie musiał przyspieszyć wzrost o 10 proc. w drugim półroczu wobec trudnego startu, dodał.

Indiom, w których mieszka więcej młodych ludzi niż w jakimkolwiek innym państwie, kończy się czas na wykorzystanie potencjału swoich młodych obywateli do napędzenia wzrostu gospodarczego. Tempo wzrostu populacji Indii w grupie poniżej 19. roku życia osiągnęło już swój szczyt – wynika z rządowych danych. Oznacza to, że liczba osób w wieku produkcyjnym będzie od teraz wzrastać wolniej. Jak wskazują badania ekonomiczne opublikowane w tym miesiącu przez resort finansów, w ciągu zaledwie 20 lat ten południowo-azjatycki naród stanie się społeczeństwem starzejącym się, podobnie jak ma to obecnie miejsce w Chinach. W obliczu takiego ryzyka władze nie robią wystarczają wiele, by zreformować indyjski system edukacji w taki sposób, aby ten przygotowywał młodych do lepiej płatnej pracy, wymagającej wysokich kwalifikacji – wynika z najnowszego raportu Banku Światowego. Szósta największa (i do niedawna najszybciej rozwijająca się) gospodarka świata ulokowana została na 115. miejscu spośród 157 państw w rankingu Human Capital Indeks, mierzącym inwestycje w edukację i opiekę medyczną dla młodych ludzi.  Same władze w rządowej opinii o publicznym szkolnictwie przyznają, że „powszechnie wiadomo”, iż państwowy system edukacji cierpi na braki kadrowe, słabe przygotowanie nauczycieli i otrzymuje środki finansowe z opóźnieniem. Jest to jedną z przyczyn, przez które kraj zmaga się z paradoksem wysokiego bezrobocia i jednocześnie niedoboru talentów.  Grozi to również pozostaniem Indii daleko w tyle za Chinami, obecnie najbardziej zaludnionym krajem. Cel jest jeden: wzbogacić się, zanim społeczeństwo się zestarzeje.

Co roku linie lotnicze i operatorzy lotnisk gubią 25 mln sztuk bagażu. Statystycznie: jeden pasażer co drugiego samolotu wychodzi z lotniska bez walizki Szacuje się, że w 2019 r. liczba lotów na świecie wyniesie 39,8 mln, czyli o 1 mln więcej niż rok temu i o 50 proc. więcej niż dekadę temu. To imponująca dynamika, z którą najwyraźniej nie radzą sobie pracownicy linii lotniczych i lotnisk. W trakcie podróży samolotami ginie co roku aż 25 mln toreb i walizek. — Największe ryzyko utraty bagażu dotyczy pasażerów latających z Europy — na 1 tys. podróżujących zgubiono w zeszłym roku 7,3 sztuki bagażu w porównaniu z 2,85 w Ameryce Północnej i 1,8 w Azji. Rosnąca popularność podróży lotniczych i wzrost liczby tanich połączeń nawet do bardzo oddalonych miejsc spowodowały, że porty dysponujące prostymi, często przestarzałymi systemami obsługi pasażerów narażone są na pomyłki. W 2018 r. do 46 proc. przypadków zgubienia bagażu doszło podczas międzylądowań. Walizki spadające z wózków, bagaż pozostawiony na pokładzie samolotu i porzucone torby to jedna z największych bolączek lotnisk. Bolączek, które sporo kosztują. Zazwyczaj jeśli zaginie bagaż, za każdy dzień opóźnienia w jego dostarczeniu linie lotnicze płacą od 50 do 70 euro. Natomiast w przypadku utraty bagażu maksymalna kwota odszkodowania, do jakiej jest zobowiązana linia lotnicza, to 1350 euro. Zakładając, że wszyscy pasażerowie, którym w 2018 r. zaginął bagaż, ubiegali się o odszkodowanie i że zostało im przyznane, to nawet gdyby każdemu wypłacono po 50 euro, łączna kwota odszkodowań przekroczyłaby 1 mld euro. W 2014 r. IATA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego) zainicjowało rezolucję nr 753, która zachęca porty lotnicze do priorytetowego traktowania systemów zarządzania bagażem.

E-sport już dawno nie jest niszowym zjawiskiem. Świadczy o tym choćby wysoka nagroda dla zwycięzcy pierwszych mistrzostw świata w grę „Fortnite”. 16-letni Amerykanin Kyle Giersdorf, posługujący się pseudonimem „Bugha”, zainkasował 3 miliony dolarów  w ramach nagrody za zwycięstwo w turnieju pojedynczym rozgrywanym na pierwszych mistrzostwach świata w grę „Fortnite”. Pierwszy finał mistrzostw świata w „Fortnite” odbywał się na nowojorskim stadionie Arthur Ashe Stadium, największej na świecie tenisowej arenie, na której rozgrywany jest turniej US Open. Co ciekawe, nagroda dla mistrza świata w „Fortnite” jest niewiele mniejsza od nagrody dla zwycięzców singlowych turniejów US Open (3,8 mln dolarów). W wielkim finale przed monitorami zasiadło 100 graczy, którzy przebrnęli przez trwające ponad 10 tygodni eliminacje. Łączna pula nagród wynosiła 30 mln dolarów. W finałowej setce znaleźli się także Polacy – po 50 000 dolarów do domu zabiorą Maciej “teeq” Radzio (43. miejsce), Jarosław “JarkoS” Kaleta (52 miejsce.) oraz Łukasz “Luki” Król (82. miejsce). Gra „Fortnite” to popularna sieciowa strzelanka, w ramach której na jednej mapie rywalizuje ze sobą 100 zawodników. „Fortnite” to jeden z największych kasowych hitów w branży gier komputerowych. Rozprowadzana za darmo gra bazuje na mikropłatnościach dokonywanych przez graczy. Według szacunków, w ubiegłym roku „Fortnite” wygenerował ponad 2 mld dolarów przychodów.

Opracował: Sławek Sobczak

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *