Na przestrzeni ostatnich miesięcy rynki finansowe żyją przede wszystkim dwoma tematami: Brexitem i wojną handlową na linii USA – Chiny. Mimo, że jeszcze do niedawna wiele wskazywało na to, że przywódcy dwóch największych mocarstw na świecie dojdą do porozumienia, to od czasu podwyższenia przez USA ceł na import chińskich towarów rozmowy nie tylko stanęły w miejscu, lecz można by rzec, że konflikt dość znacząco się zaognił. Amerykański prezydent Donald Trump zagroził dziś (czwartek, 6 czerwca 2019 r.), że nałoży kolejne cła na chińskie towary o wartości “co najmniej” 300 miliardów dolarów. Dodał on jednak, że jego zdaniem zarówno Chińczycy jak i Meksykanie chcą porozumienia handlowego z USA.  Nie sprecyzował jednak jakich towarów dotyczyłyby cła. Wypowiedz Trumpa nie pozostała bez reakcji ze strony Chińskich oficjeli. Rzecznik resortu handlu ChRL Gao Feng oświadczył, że jeśli Stany Zjednoczone umyślnie zdecydują się na eskalację konfliktu, użyjemy koniecznych środków odwetowych. Oskarżył on także Stany Zjednoczone o szkodzenie dwustronnym negocjacjom handlowym i uzależnił dalsze rozmowy od działań Waszyngtonu.  Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że eskalacja zagrożeń związanych z taryfami może spowolnić globalny wzrost gospodarczy i zaufanie do rynku, który ma się poprawić w przyszłym roku.

 

W szczytowym momencie środowej sesji kurs euro do dolara amerykańskiego (EUR/USD) znajdował się powyżej istotnego oporu na 1,13 dolara. Jastrzębia wypowiedź przedstawiciela Rezerwy Federalnej (FED) doprowadziła jednak do całkowitego odwrócenia sytuacji technicznej i to ostatecznie dolar okazał się wygranym środy. W czwartek eurodolar czeka na kolejną falę zmienności, tym razem wywołaną posiedzeniem EBC. W związku z rosnącymi spekulacjami o możliwej obniżce stóp procentowych w USA jeszcze w czerwcu, dolar silnie tracił w trakcie ostatnich sesji, z czego korzystało między innymi euro. Co prawda całość środowych wzrostów została przekuta na spadki po południowej wypowiedzi Roberta Kaplana będącego szefem FED w Dallas, jednak EUR/USD utrzymał się nad istotnym poziomem nowego wsparcia. Sam Kaplan studził gołębie nastroje co do możliwości obniżek stóp w tym roku i stwierdzał, że jest zbyt wcześnie, aby wyciągać tak daleko idące wnioski. Jego zdaniem, jeżeli decyzja o obniżkach miałaby zostać podjęta, amerykańska gospodarka musiałby najpierw zaprezentować o wiele silniejsze sygnały spowolnienia. Chociaż euro poprawiło znacznie swoją sytuację w stosunku do dolara amerykańskiego, to indeks amerykańskiej waluty utrzymał się nad majowymi minimami, testując również linię trendu łączącą dołki od maja ubiegłego roku.

CNBC wczoraj ogłosiło, że otrzymało od swoich źródeł nowe informacje dot. kryptowaluty Facebooka. Ponoć jeszcze w czerwcu mamy usłyszeć oficjalne ogłoszenie dot. szczegółów tego projektu. O kryptowalucie Facebooka plotkuje się od paru miesięcy. Co o niej wiemy? Nic pewnego. Firma przez ostatni okres organizowała swój zespół ds. blockchaina. Ponoć gigant chce stworzyć stablecoina, który będzie oparty na 3 walutach fiducjarnych. Ma działać w oparciu o WhatsAppa, Instagram i Messengera, a przy tym wszystkim być globalnym środkiem płatniczym (ponoć początkowo projekt miał być promowany głównie w Indiach). Nazwa kryptowaluty nadal nie jest znana. Mówi się o “GlobalCoinie”, “FaceCoinie” czy “LibraCoinie”. Facebook przygotowuje się już do odsłonięcia kurtyny. Ponoć rozmawia jeszcze z podmiotami, które miałyby kontrolować coina. W założeniu miałoby to dać decentralizację projektu i tym samym rozwiać obawy środowiska kryptowalut, które twierdziło, że token nie będzie blockchainową walutą, bowiem będzie scentralizowanym narzędziem firmy. Wspomniane podmioty w zamian za bycie swoistymi węzłami w sieci mają płacić Facebookowi 10 mln dolarów. Zapewne model będzie tak skonstruowany, by mogły na tym jeszcze zarobić. Ciekawa jest jeszcze inna informacja. Ponoć stablecoin będzie do kupienia za pomocą urządzeń typu ATM, czyli rodzaju bitomatów. Nie wiadomo, na jakich platformach będzie dostępny. Mówiło się w tym kontekście o Coinbase, największej giełdzie kryptowalut w USA, i – co zaskakujące – Gemini, czyli platformie braci Tylera i Camerona Winklevossów, którzy od lat nie byli w najlepszych relacjach z Zuckerbergiem (ponoć ten ukradł im pomysł na Facebooka). Sam Mark Zuckerberg rozmawia z Commodity Futures Trading Commission(CFTC) i chce lobbować w celu regulacji rynku kryptowalut w USA.

Ceny metali ziem rzadkich rosną pomimo osiągnięcia wysokiego pułapu po doniesieniach o możliwości wykorzystania ich przez Chiny do walki w wojnie handlowej z USA, donosi Reuters. Chiny mają 80 proc. udziału w amerykańskim imporcie metali ziem rzadkich, które są wykorzystywane w urządzeniach najnowszych technologii. Niedawno w chińskich mediach kontrolowanych przez państwo pojawiły się pogróżki, że Chiny mogą wykorzystać metale ziem rzadkich do zadania ciosu amerykańskiej gospodarce.

 

Potężny przyrost zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych doprowadził do dalszych spadków cen ropy naftowej po obu stronach Atlantyku. Kurs ropy Brent spadł do 60 dolarów za baryłkę, a notowania ropy WTI znalazły się na najniższym poziomie od stycznia. Cotygodniowy raport amerykańskiego Departamentu Energii zszokował nawet najstarszych analityków. Zapasy surowej ropy zwiększyły się aż o 6,77 mln baryłek (oczekiwano spadku o 0,2 mln), gotowej benzyny o 3,2 mln baryłek (spodziewano się +0,7 mln), a pozostałych destylatów przybyło 4,57 mln baryłek (prognoza: 0,4 mln). Łączne zapasy ropy i produktów naftowych w ciągu tygodnia urosły najmocniej od roku 1990. Była to zasługa zarówno zwiększonego importu jak i nowego rekordu krajowego wydobycia. Amerykańscy nafciarze pompują już 12,4 mln baryłek dziennie, dzięki czemu Stany Zjednoczone stały się największym na świecie producentem „czarnego złota”. Reakcja rynku była dość gwałtowna. Notowania amerykańskiej ropy WTI zanurkowały w pobliże $50za baryłkę, schodząc do najniższego poziomu od stycznia.  Od kwietniowego szczytu ropa naftowa w Nowym Jorku potaniała już o blisko 22 proc. Nieco słabszą reakcję zaobserwowano na ropy Brent, której cena obniżyła się o 1,4 proc., do 60,57 dolarów za baryłkę. W ciągu dnia kurs europejskiego surowca znalazł się nawet poniżej 60 dolarów za baryłkę, wyznaczając najniższy poziom od stycznia.

 

Liczba Amerykanów po 70-tce, którzy są aktywni zawodowo, gwałtownie rośnie. Amerykanie nie wybierają się na emeryturę głównie z dwóch powodów: część jest zadowolona ze swojej pracy i nie ma innego pomysłu na emeryturę, natomiast reszta potrzebuje po prostu pieniędzy – pisze Quartz. W ciągu ostatnich 20 lat liczba pracujących Amerykanów w wieku ponad 70. lat wzrosła z poniżej 10 do prawie 15 proc. – wynika z danych US Census. Ludzie żyją o wiele dłużej i cieszą się dużo lepszym zdrowiem. Na znaczeniu stracił także przemysł, a ludzie zajmują coraz mniej pracochłonne stanowiska. Jednak istniej druga strona medalu. Zmagają się również z finansowymi problemami, które wynikają z wielu lat stagnacji realnych płac i zwijania się tradycyjnego systemu emerytur w sektorze prywatnym. Wspomniany wzrostowy trend dotyczy osób o różnym poziomie wykształcenia. Odsetek pracujących seniorów z tytułem licencjata wyniósł w 2018 roku 20 proc. Najniższy jest odsetek pracujących ze średnim wykształceniem – wyniósł w zeszłym roku około 10 proc. W przypadku osób z wyższym wykształceniem to około 15 proc. Według Neila Baily’ego z Brookings Institution przejście na emeryturę prowadzi często do społecznej izolacji i poczucia osamotnienia, zwłaszcza wśród mężczyzn. Sądzi on więc, że wiele osób z wyższym wykształceniem decyduje się na przedłużanie pracy z powodów społecznych, a nie finansowych. W przypadku osób wykonujących fizyczną pracę powody odłożenia przejścia na emeryturę mają zazwyczaj charakter finansowy.

Od lat Tesla Inc. osiąga dochody poprzez sprzedaż kredytów emisyjnych innym producentom samochodów, którzy muszą zrekompensować sprzedaż pojazdów zanieczyszczających powietrze wg. amerykańskich regulacji. Tego rodzaju transakcje były do tej pory w dużej mierze okryte sporą tajemnicą. General Motors Co. i Fiat Chrysler Automobiles NV ujawniły, że osiągnięto porozumienie w sprawie zakupu kredytów na gaz cieplarniany od Tesli. Chociaż dane są bardzo szczegółowe, nie zostały one nigdzie wcześniej opisane. Stanowią one również pierwsze potwierdzenia od producentów samochodów, którzy zwracają się do Tesli o pomoc w spełnieniu rosnących przepisów ochrony środowiska w USA. Umowa z GM może być szczególnie zaskoczeniem dla tych, którzy myśleli, że lata sprzedaży hybrydowych Chevroleta Voltów i całkowicie elektrycznych Chevy Bolts umożliwiły największemu producentowi samochodów w Stanach Zjednoczonych spełnienie obecnych przepisów. Jednak podczas gdy świetna sprzedaż tych modeli stawia firmę GM w sytuacji, w której nie potrzebuje ona dodatkowych kredytów, popyt na pojazdy zasilane bateriami jest przyćmiony przez pożerające gaz ciężarówki i SUV-y.  Z kolei Fiat Chrysler ujawnił umowy kupna kredytów od Tesli, które miały miejsce w 2016, 2018 i na początku tego roku, łącznie w czterech oddzielnych umowach. Eric Mayne, rzecznik włosko-amerykańskiego producenta samochodów powiedział, że amerykańskie standardy stają się coraz bardziej rygorystyczne w tempie, które „znacznie przekracza” zapotrzebowanie konsumentów na samochody elektryczne. Tesla wygenerowała prawie 2 miliardy dolarów przychodów ze sprzedaży kredytów emisyjnych od 2010 roku.  Pomimo tego, że Tesla w przeciągu ostatniego miesiąca straciła na giełdzie około 20% swojej wartości, krytyka analityków dookoła spółki nie maleje. Ostatnie uderzenie pochodzi z rekomendacji banku inwestycyjnego Barclays, który stwierdza, że firma może zostać zdegradowana do statusu niszowego producenta luksusowych samochodów.

Opracował: Sławek Sobczak

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *