Dow Jones wzrósł we wtorek o 0,8 proc., S&P500 zyskał 0,9 proc. Technologiczny Nasdaq poszedł w górę o 1,1 proc. Na amerykańskich rynkach akcji panował we wtorek optymizm. Wywołała go wiadomość o złagodzeniu stanowiska administracji USA wobec Huawei. Inwestorzy kupowali akcje przecenionych dzień wcześniej spółek współpracujących z chińskim gigantem telekomunikacyjnym, głównie producentów chipów. Podaż dominowała we wtorek tylko wśród detalistów. Przesądziły o tym słabe wyniki kwartalne i prognozy właścicieli domów towarowych, spółek J.C. Penney i Kohl’s.Wzrost apetytu na ryzyko spowodował spadek ceny złota. Rentowność obligacji 10-letnich USA doszła najwyżej od ponad tygodnia. Ropa WTI staniała, ale Brent zdrożała.

 

Podczas wtorkowej sesji akcje Tesli po raz pierwszy od grudnia 2016 roku były wyceniane na mniej niż 200 dolarów. Analitycy martwią się o przyszłość spółki i w skrajnym scenariuszu nie wykluczają przeceny do… zaledwie 10 dolarów. Inwestycyjny świat za Atlantykiem dzieli się na wyznawców Tesli wciąż wierzących, że jest to firma, która odmieni losy motoryzacji, oraz na tych, którzy uważają ją za medialno-inwestycyjną bańkę wykreowaną przez mistrza PR-u i iluzji Elona Muska. Rzecz jasna ci pierwsi postrzegają Muska jako wielkiego inwestora i wizjonera, przy którym Henry Ford może się schować. Za sprawą tych pierwszych przez ostatnie pięć lat wycena Tesli lewitowała w stratosferze, od grudnia 2016 roku regularnie przekraczając 200 dolarów, a w porywach podchodząc nawet pod $400 za walor. Były to czasy, gdy produkująca zaledwie kilkadziesiąt tysięcy aut kwartalnie Tesla była wyceniana wyżej niż tacy giganci motoryzacji jak Ford czy General Motors. Ale już rok temu sentyment do biznesu Elona Muska zaczął się odwracać. Od początku roku akcje Tesli przeceniono o 35 proc., do $201,65 na zamknięciu wtorkowego handlu posesyjnego. „Spółka może zakończyć drugi kwartał z 13,3 mld dolarów długu przy kapitalizacji wynoszącej ok. $35 mld” – napisali analitycy banku Morgan Stanley.  Ich zdaniem Tesla zbyt się „rozrosła” i przeszacowała popyt na auta elektryczne.  Analitycy z Wall Street są jednak podzieleni w sprawie Tesli. Wśród 32 rekomendacji zebranych przez serwis marketwatch.com 11 brzmi „kupuj”, 9 zaleca „sprzedaj” i tyle samo mówi „trzymaj”. W spółkę wierzy także Elon Musk, który w poniedziałek wykonał opcję zakupu 175 000 akcji Tesli po cenie wykonania wynoszącej zaledwie $31,17. Musk posiada 19,5 proc.  wszystkich akcji Tesli i przysługuje mu jeszcze prawo do zakupu po preferencyjnej cenie 4,6 mln akcji spółki.

Amerykańscy decydenci polityki monetarnej mogli „nieco przesadzić”, podnosząc stopy procentowe w grudniu, choć przedwczesne jest mówienie o obniżce stóp – uważa James Bullard, szef Bank Rezerw Federalnych z St. Louis. Zdaniem Bullarda, obecnie poziom stóp procentowych w USA znajduje się na dobrym poziomie. Stwierdził jednak, że władze monetarne mogły nieco przesadzić z grudniową podwyżką stóp, ale jest zadowolony z tego, że Fed odwrócił swoje wcześniej jastrzębie stanowisko.Bullard, który w tym roku jest głosującym ws. stóp członkiem Federalnego Komitetu ds. Otwartego Rynku, konsekwentnie znajduje się w obozie bardziej gołębich członków panelu. Od dłuższego już czasu opowiada się przeciwko podnoszeniu stóp procentowych przy braku wyraźnej presji inflacyjnej.

Zyski Apple mogą być niższe nawet o 29 proc., jeśli Chiny zdecydowałyby się na poważne kontruderzenie w wojnie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi z powodu zakazu sprzedaży produktów producenta iPhone’ów, ostrzega bank Goldman Sachs. Choć amerykańska instytucja nie ocenia prawdopodobieństwa potencjalnego zakazu, restrykcje stanowiłyby 100 proc. szacowanej przez GS ekspozycji Apple na Chiny Kontynentalne oraz Hongkong. Obawy o szerszy wpływ wojny handlowej nasiliły się po tym, jak w zeszłym tygodniu Stany Zjednoczone umieściły na czarnej liście koncern Huawei Technologies, co stawia pod znakiem zapytania partnerstwo chińskiej firmy z amerykańskimi producentami chipów, dostawcami oprogramowania i komponentów.

Kurs juana znalazł się blisko przepaści, w którą pociągnąć może nie tylko inne chińskie aktywa, ostrzegają analitycy. W języku chińskim liczba siedem brzmi tak samo jak „powstawać” i — podobnie jak w kulturze zachodniej — kojarzy się pozytywnie, ale w notowaniach dolar/juan poziom 7 jest krytyczny, uważają stratedzy banków JP Morgan i Nordea. Ich zdaniem, przełamanie tej bariery boleśnie dotknie ceny chińskich aktywów, negatywnie wpłynie na globalny apetyt na ryzyko, a wśród przegranych największymi mogą być europejscy eksporterzy. Kurs juana zaczął spadać po wzroście napięcia na froncie wojny handlowej między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, wywołanym decyzją prezydenta Trumpa o nałożeniu ceł na niektóre chińskie produkty.

Premier May dramatycznie szuka sposobu popchnięcia do przodu procesu zatwierdzenia umowy brexitu, ale kolejny raz udowadnia, że nie jest mistrzem gry taktycznej. We wtorek May zaprezentowała nowy projekt umowy rozwodowej wraz z poprawkami, które miały ułatwić jej przegłosowanie w parlamencie. Sprawdziła się większość prasowych spekulacji, w tym m.in. obowiązek uzyskania aprobaty parlamentu dla wszelkich postanowień dotyczących wymiany handlowej z UE (w tym zgoda na bezumowny brexit), deklaracja utrzymania spójności regulacji obowiązujących Wielką Brytanię i Irlandię Północną, gwarancja praw obywateli unijnych na Wyspach. Niespodzianką było umieszczenie opcji dla parlamentu, aby mógł głosować nad przeprowadzeniem drugiego referendum, które miałoby mieć miejsce przed ratyfikacją umowy rozwodowej. Warunek: parlament musi najpierw zatwierdzić umowę brexitu. Co w pierwszej chwili rynek GBP odebrał euforycznie jako nadzieja na wyrzucenie całego pomysłu brexitu do kosza, po chwili okazało się marketingową wydmuszką. Starając się zadowolić jak największą liczbę posłów, May ostatecznie wszystkich zdenerwowała. Funt traci, gdyż rynek nie tylko przekreślił dalszą przyszłość May na stanowisku premiera, ale też jest świadomy wizji wielomiesięcznego impasu w pracach nad brexitem. May została osamotniona, a wszyscy już liczą na jej rezygnację. Torysi chcą nowego lidera, laburzyści liczą na przyspieszone wybory. W obu scenariuszach oznacza to wstrzymanie prac nad brexitem prawdopodobnie do ostatniego momentu, czyli października. Z ekonomicznego punktu widzenia to zła wiadomość dla Wielkiej Brytanii i hamulec dla inwestycji. Funt to teraz dyskontuje.

 


Imperium restauracyjne kucharza celebryty Jamiego Olivera spektakularnie upada. Kilkadziesiąt prowadzonych przez Olivera knajp dostało się pod zarząd sądowy. Zagrożonych jest ponad 1 tys. miejsc pracy. Wyznaczonym przez sąd zarządcą przymusowym została firma KPMG. Pod zarządem sądowym znalazło się 23 lokale Jamie’s Italian oraz restauracje Fifteen i Barbecoa. Decyzja o rozpoczęciu zarządu nastąpiła, gdy w zeszłym roku łączna sprzedaż w lokalach spadła o 11 proc. powodując stratę ok. 20 mln funtów, zamknięcie 12 restauracji i zwolnienie ok. 600 pracowników. Kłopoty kucharza zaczęły się w 2015 r., kiedy stracił 40 proc. wszystkich swoich przedsięwzięć. Z kolei w 2017 r. musiał zamknąć kolejne 6 z 42 posiadanych restauracji. Jak tłumaczył wtedy menedżer sieci restauracji, Simon Bladgen, zamknięcie niektórych lokali było spowodowane brexitowym wzrostem cen. Oliver w zeszłym roku uratował swoją restaurację Jamie’s Italian od bankructwa. Wydał na to 12,7 mln funtów z własnej kieszeni. Tłumaczył, że była to cenna biznesowa lekcja. Jak się okazuje dziś, nie do końca udana.

Opracował: Sławek Sobczak

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *