[contact-form][contact-field label=”Name” type=”name” required=”true” /][contact-field label=”Email” type=”email” required=”true” /][contact-field label=”Website” type=”url” /][contact-field label=”Message” type=”textarea” /][/contact-form]

Wtorkowa sesja przyniosła odreagowanie ostatnich spadków na amerykańskich giełdach. Potencjał strony popytowej rósł z każdą upływająca godziną, choć po jednym wzrostowym dniu, trudno powiedzieć, czy siła obozu byków będzie na tyle duża, by przez dłuższy czas dyktować warunki na Wall Street. W poniedziałek indeksy Dow Jones IA i S&P500 odnotowały największe przeceny od 3 stycznia po tym jak Chiny wprowadziły kontruderzenie względem amerykańskich ceł. Sytuacje nieco uspokoiły deklaracje prezydenta Donalda Trumpa, że opowiada się on za dalszym dialogiem i negocjacjami z przedstawicielami chińskich władz odnośnie taryf handlowych. Za zakupem akcji przemawiały także opublikowane we wtorek dane makro. Dotyczyły one przede wszystkim cen importu, które w kwietniu wzrosły o 0,2 proc. To znacznie mniej niż oczekiwali ekonomiści (+0,7 proc.).

 

W kwietniu 2019 r. sprzedaż detaliczna ogółem w USA nieoczekiwanie spadła o 0,2 proc. w ujęciu miesięcznym, wynika z danych Departamentu Handlu. Mediana oczekiwań ekonomistów zakładała wzrost rzędu 0,2 proc. wobec wzrostu o 1,6 proc. miesiąc wcześniej.Bez uwzględniania środków transportu wskaźnik wzrósł jedynie o 0,1 proc. W tym przypadku oczekiwano dynamiki na poziomie +0,7 proc. wobec wzrostu o 1,2 proc. w marcu.

Majowy indeks New York Empire State niespodziewanie wzrósł w maju do 17,8 pkt, osiągając najwyższy poziom od sześciu miesięcy, poinformowała nowojorska Rezerwa Federalna. To wynik znacznie wyższy od prognoz analityków, którzy nie tylko nie spodziewali sie wzrostu indeksu, ale też zapowiadali jego spadek względem poprzedniego miesiąca do poziomu 8,5 wobec 10,1 pkt w kwietniu.Odczyt indeksu poniżej 0 pkt. oznacza pogorszenie warunków gospodarczych w stanie Nowy Jork, a powyżej tego poziomu oznacza ich poprawę.

 

Ostatnie starania Theresy May o wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej przed wyborami do europarlamentu spełzły na niczym. Rozmowy z Laburzystami, w który May upatrywała szansę na kompromis zakończyły się fiaskiem, jednak brytyjska premier się nie poddaje, zamierza wrócić do Parlamentu na początku czerwca z projektem ustawy dotyczącej Brexitu. Do Wielkiej Brytanii, 3-go czerwca ma przybyć z wizytą Donald Trump. W tym samym czasie, Theresa May zamierza złożyć w Parlamencie projekt ustawy (Withdrawal Agreement Bill), który prawnie unormuje “rozwód” z UE. Pośpiech ze złożeniem projektu ustawy jest niezbędny, jeśli jego ewentualne wprowadzenie w życie ma mieć miejsce przed okresem wakacyjnym rozpoczynającym się w lipcu, podczas którego nie odbywają się głosowania. Wchodząc do Parlamentu z projektem ustawy “Brexitowej”, Therea May wstępuje na grząski grunt. Jeśli bowiem nie zostanie on przegłosowany, brytyjska premier nie może z nim wrócić bez zakończenia sesji parlamentarnej i rozpoczęcia nowej. To z kolei wymagałoby weryfikacji umowy ze wspierającą rząd partią Demokratyczną Partią Unionistyczną z Irlandii Północnej. Unioniści niezmiennie chcą ochrony irlandzkiego backstopu i uważają, że jeśli May nie zaproponuje rozwiązania, które ją zapewnia, umowa jest  dla nich nie do przyjęcia.

 

Międzynarodowa Agencja Energetyczna (EIA) obniżyła swoje projekcje odnośnie popytu na ropę. Korekta dotyczy zarówno ubiegłego, jak i 2019 r. W opublikowanym w środę raporcie IEA szacuje, że popyt na surowiec w 2018 r. był o około 70 tys. baryłek niższy niż wcześniej zakładano i wyniósł 1,2 mln baryłek dziennie. Z kolei prognoza na rok bieżący została obniżona o 90 tys. baryłek do 1,3 mln bpd. Szacunki IEA sygnalizują globalne obawy o konsekwencje wojny handlowej USA-Chiny i zwiększone napięcia na Bliskim Wschodzie, ale także szereg czynników specyficznych dla poszczególnych rynków. Zmiany odzwierciedlają niższe niż oczekiwano dane z 2018 r. w dużych krajach konsumujących ropę takich jak Egipt, Indie, Indonezja i Nigeria – napisano w raporcie, dodając, że wczesne dane za ten rok pokazały popyt w Brazylii, Chinach i Japonii poniżej szacunków agencji .

 

Niemiecki sektor motoryzacyjny może spaść nawet o 12 proc. w ciągu „trzech dni handlowych”, jeśli prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump nałoży cła na europejskich producentów samochodów, twierdzi Christoph Schon, dyrektor wykonawczy Axioma, dostawcy rozwiązań do zarządzania ryzykiem.. Trump ma do piątku północy (czasu waszyngtońskiego) podjąć decyzję, czy nałożyć cła na import samochodów. Prawdopodobnie zaszkodziłoby to Niemcom, największej gospodarce UE i motorowi wzrostu strefy euro, biorąc pod uwagę, że jest to jeden z największych bezpośrednich eksporterów samochodów do USA. Niemiecki rynek akcji może spaść nawet o 6 proc., a sektor motoryzacyjny i komponentów może zobaczyć straty sięgające nawet do 12 proc. szacuje Schon w wywiadzie dla stacji CNBC. Prognozuje, że straty te mogą mieć miejsce w ciągu trzech dni handlowych lub w ciągu pięciu do dziesięciu sesji. Niemiecki DAX wzrósł w tym roku o około 14 proc.  podczas gdy europejski sektor motoryzacyjny zyskał około 11 proc. akcje koncernów Volkswagen i Daimler podrożały odpowiednio o około 7 i 15 proc. Trump zagroził wprowadzeniem 20 proc. taryf na europejskie samochody twierdząc, że istnieje nierównowaga handlowa zagrażająca bezpieczeństwu narodowemu USA. UE jest największym eksporterem pojazdów silnikowych na świecie, podczas gdy Stany Zjednoczone są największym importerem.

 

Zaprezentowane w środę dane z chińskiej gospodarki wzmocniły oczekiwania, że Pekin będzie musiał wprowadzić więcej środków stymulacyjnych, szczególnie w obliczu nasilającej się wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi, donosi Reuters. W kwietniu 2019 r. wzrost produkcji przemysłowej spowolnił bardziej niż oczekiwano. Sprzedaż detaliczna w Chinach wzrosła w kwietniu o 7,2 proc. w stosunku do analogicznego okresu 2018 r., wynika z danych Chińskiego Urzędu Statystycznego, donosi Reuters. To wynik słabszy niż oczekiwali ekonomiści, których mediana prognoz kształtowała się na poziomie 8,6 proc. wobec 8,7 proc. w marcu. To również najniższa dynamika wzrostu od maja 2003 r.Po raz pierwszy od 2009 r. odnotowano spadek sprzedaży odzieży. Zdaniem ekspertów, odczyt pokazuje, że konsumenci stają się coraz bardziej niepewni w miarę postępującego spowolnienia gospodarczego i ciągnącego się konfliktu handlowego ze Stanami Zjednoczonymi. Na trudną sytuację w sektorze handlowym wskazują także dane z początku tygodnia odnośnie sprzedaży samochodów.

 

Miniony kwartał okazał się udany dla Tencent Holdings, największej chińskiej platformy finansowo-rozrywkowej, w tym gier wideo, donosi Reuters. Zysk przedsiębiorstwa w okresie trzech miesięcy do marca włącznie wzrósł o 17 proc. do 3,93 mld dolarów. Mediana oczekiwań analityków była zdecydowanie niższa.  Podobną, sięgającą 16 proc., dynamikę wzrostu odnotowano w przypadku przychodów. Dobre rezultaty spółka zawdzięcza przede wszystkim usługom biznesowym i FinTech, których wyniki Tencent opublikował po raz pierwszy. Usługi obejmujące m.in. płatności i „chmurę”  dały 44-proc. wzrost. To więcej niż dotychczasowa lokomotywa, jaką był segment gier mobilnych.

 

Śledczy przeszukują biura jedenastu niemieckich banków. Powodem jest podejrzenie o uchylanie się od płacenia podatków wobec kilku zamożnych osób prywatnych, które miały ukrywać pieniądze w rajach podatkowych, informuje Spiegel.de. Prokuratorzy z Frankfurtu przedstawiciele kryminalnej policji federalnej i innych organów przeszukiwali w środę w całych Niemczech domy prywatne, biura banków, siedziby firmy. Według prokuratury akcja związana jest z dwudniowym przeszukaniem biur Deutsche Banku, które miało miejsce w listopadzie. Działania niemieckich władz mają związek z podejrzeniami o uchylanie się od płacenia podatków wobec kilku zamożnych osób prywatnych. Deutsche Bank poinformował, że dochodzenia nie jest skierowane przeciwko bankowi, ale przeciwko osobom fizycznym. “Deutsche Bank współpracuje z prokuraturą i dobrowolnie udostępnia wszystkie żądane dokumenty”, poinformował bank. Według prokuratury, ośmiu podejrzanych z pomocą byłej spółki zależnej Deutsche Banku, Regula,  miało założyć spółki w rajach podatkowych na brytyjskich Wyspach Dziewiczych w celu ukrycia przed niemieckim fiskusem dochodów i tym samym uniknięcia podatków.

 

Najbardziej tajemnicza z gigantycznych firm świata – saudyjski potentat naftowy Saudi Aramco wyjawił niedawno swoje sekrety finansowe, potwierdzając domniemania, że molochy IT w rodzaju Apple, czy Google to wprawdzie przepotężne żarłacze, ale jednak nie tak wielkie jak waleń z Arabii wykarmiony na ropie. Zysk netto Aramco wyniósł w 2018r. 111,1 mld dolarów. Licząc po bieżącym kursie był zatem aż o 35 miliardów złotych wyższy niż zaplanowane na ten rok na 387,7 mld zł dochody polskiego budżetu. W innym ujęciu, nafciarze z Aramco zarobili na czysto tyle samo co Apple, Google (Alphabet) i Exxon Mobil razem wzięte. W ścisłej czołówce najzyskowniejszych olbrzymów światowej gospodarki są również dwa inne koncerny naftowe, Shell i Exxon Mobil.  Przed nimi sklasyfikowano Apple, ICBC, Samsunga, Alphabet i JPMorgan Chase. Obecnie upstream (wydobycie ropy) daje Aramco 217 mld dol. przychodów, a downstream (przerób ropy) – 139 mld dol., zakup wielkiej firmy petrochemicznej poprawi te proporcje na korzyść downstream. Deficyt budżetowy Arabii Saudyjskiej to obecnie równowartość 7,2 proc. PKB i jest największy wśród kilkudziesięciu najważniejszych gospodarek świata. Inwestycje zagraniczne ledwo ciurkają – w 2016 r. wyniosły 7,5 mld dol., w 2017 r. już tylko 1,4 mld dol., tj. 0,2 proc. PKB.

 

Ile trzeba mieć pieniędzy, by zostać uznanym za zamożnego w Stanach Zjednoczonych? Bogactwo, pisze Bloomberg, jest względne. Według ankiety Modern Wealth Survey przeprowadzonej przez firmę Charles Schwab większość badanych twierdzi, że należy mieć co najmniej 2,3 miliona dolarów, by znaleźć się wśród bogaczy. To ponad 20-krotność mediany netto amerykańskich gospodarstw domowych.  Za tych, którzy są w „komfortowej sytuacji finansowej” uznano osoby, które posiadają majątek o wartości netto średnio 1,1 miliona dolarów. Przedstawiciele pokolenia Z podali jeszcze niższą liczbę – konkretnie 909 600 dolarów. Badanie, w którym wzięło udział tysiąc Amerykanów w wieku od 21 do 75 lat, ujawniło, że większości zależy głównie na nieruchomościach. Ponad 50 proc. respondentów z różnych pokoleń stwierdziło, że jeśli dostaną nadzwyczajny zastrzyk finansów w wysokości 1 miliona dolarów, wydadzą go. Najpopularniejszy ewentualny zakup, zwłaszcza wśród millenialsów (osób w wieku od 22 do 37 lat), to własne cztery kąty. Tymczasem 59 proc. ankietowanych przyznaje, że żyje od wypłaty do wypłaty.

Opracował: Sławek Sobczak

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *