W momencie gdy Elon Musk zapowiada chęć wprowadzenia robo-taksówek oraz snuje plany o milionach autonomicznych pojazdów elektrycznych poruszających się po ulicach na całym świecie, dla akcjonariuszy notowanej na giełdzie Tesli wizje miliardera nie są wystarczające. Tesla w związku z publikacją niekorzystnych wyników finansowych za I kw. 2019 r. silnie traciła na giełdzie w zeszłym tygodniu. W efekcie akcje spadły do poziomów obserwowanych ostatni raz w styczniu 2017 roku, niemal dotykając poziomu 230 dolarów. Tesla prezentowała swoje wyniki kwartale w środę po zakończeniu sesji na amerykańskiej giełdzie. Jak wynika z opublikowanego raportu, strata netto w I kw. 2019 r. wyniosła $702 miliony, wypadając zdecydowanie poniżej prognoz ekonomistów. W przeliczeniu na pojedynczą akcję strata wynosiła $4,10, w stosunku do prognozowanego spadku o $1,21 na akcję. Akcjonariusze są zaniepokojeni między innymi potencjalnym brakiem zainteresowania najnowszym Modelem 3. Jak tłumaczy jednak Tesla, dostawy samochodu opóźniły się i zostaną uwzględnione dopiero w kolejnym kwartale. W efekcie słabego raportu finansowego akcje Tesli traciły silnie w drugiej połowie zeszłego tygodnia. W przeciągu zaledwie trzech dni spadki wyniosły kilkanaście procent i cena niemal spadła do 230 dolarów – ostatni raz znajdowała się tak nisko 25 miesięcy temu, w styczniu 2017 roku. W momencie gdy akcjonariuszy interesują twarde liczby i przychody – których w Tesli obecnie brakuje – Elon Musk zwraca uwagę na wprowadzanie innowacji technologicznych w codziennym życiu. Właśnie dlatego zespół inżynierów prowadzi wytężone prace nad zwiększeniem żywotności akumulatorów, które będą w stanie zapewnić moc do przejechania nawet 600 kilometrów na jednym ładowaniu oraz wytrzymać przebiegi do miliona kilometrów. Musk zapowiada również wprowadzenie już w przyszłym roku robo-taksówek oraz chęć umieszczenia na ulicach milionów autonomicznych samochodów elektrycznych w przeciągu kilku kolejnych lat.

Podczas poniedziałkowej sesji S&P500 i Nasdaq ustanowiły nowe rekordy wszech czasów. Inwestorom do gustu przypadł raport o dochodach i wydatkach Amerykanów.Tuż po rozpoczęciu sesji S&P500 poprawił swój śródsesyjny rekord z 21 września. Od dziś nowe maksimum tego indeksu wynosi 2949,51 pkt. Na koniec dnia S&P500 znalazł się na wysokości 2943,03 pkt., czyli o 0,11 proc. wyżej niż przed weekendem. Kolejną sesję z rzędu historyczne rekordu śrubował Nasdaq Composite, który zwieńczył poniedziałkowy handel zwyżką o 0,19 proc., osiągając poziom 8161,85 punktów. Wciąż poniżej zeszłorocznego szczytu wszech czasów znajduje się Dow Jones, który zyskał ledwie 0,04 proc. Od początku kwietnia handel na Wall Street przebiega w dość spokojnej atmosferze. Przy niewielkiej zmienności rynek poprawia historyczne maksima, korzystając z nie tak złych jak się obawiano wyników spółek. Od Bożego Narodzenia S&P500 urósł o przeszło 25 proc., zaliczając najlepszy początek roku od dwóch dekad. Wydaje się, że zasadniczymi przyczynami stojącymi za ostatnimi czterema miesiącami wzrostów cen akcji jest z jednej strony ulga, że światowa gospodarka (jeszcze?) nie popadła w recesję i że wyniki spółek nie są tak słabe, jak sądzono. Z drugiej strony stoi nadzieja na porozumienie handlowe Stanów Zjednoczonych z Chinami, którego jednak wciąż nie ma, choć negocjacje podobno wchodzą w kluczową fazę. I wreszcie mamy czynnik prawdopodobnie decydujący – czyli noworoczną zmianę w polityce monetarnej Rezerwy Federalnej. Fed, który jeszcze w grudniu chciał podnosić stopy procentowe i redukować bilans (QT), już zapowiedział, że próba normalizacji polityki monetarnej po dekadzie kredytowych ekscesów została wstrzymana. I prawdopodobnie zakończona.

W tym nastawieniu inwestorów utwierdziły najnowsze dane makroekonomiczne. Marcowy raport o dochodach i wydatkach Amerykanów pokazał nieoczekiwany wzrost tych drugich (aż o 0,9 proc mdm przy prognozach rzędu 0,6 proc.) przy jednoczesnej stagnacji tych pierwszych (tylko +0,1 proc. wobec oczekiwanego wzrostu o 0,4 proc. mdm). Był to najsilniejszy miesięczny wzrost wydatków Amerykanów od blisko 10 lat! Mało kto przejmował się spadkiem stopy oszczędności Amerykanów. W komentarzach podkreślano za to stłumioną presję inflacyjną. Tzw. bazowy deflator wydatków konsumpcyjnych (PCE core) – czyli ulubiona miara inflacji w Rezerwie Federalnej – nieoczekiwanie obniżył się z 1,7 proc. do 1,6 proc. Taki odczyt zapewne zdejmuje ze stołu temat podwyżek stopy funduszy federalnych i powoli toruje drogę spekulacjom o ich obniżce. Najbliższe posiedzenie kierownictwa Fedu zaplanowane jest na najbliższy wtorek i środę.

General Electric poinformował o więcej niż trzykrotnym wzroście kwartalnego zysku, a jego akcje drożeją w handlu przedsesyjnym o ponad 10 proc., pisze Reuters. Dzięki zwiększeniu sprzedaży działów lotniczego, naftowego i ochrony zdrowia amerykański koncern osiągnął w minionym kwartale zysk z działalności kontynuowanej wysokości $954 mln. Rok wcześniej wynosił on $261 mln. Zysk na akcję z działalności kontynuowanej wzrósł do 11 centów z 3 centów. W ujęciu skorygowanym zysk na akcję spółki sięgnął 14 centów wobec oczekiwanych 9 centów. Przychody koncernu spadły o 2 proc. do 27,29 mld dolarów. Analitycy prognozowali 27,05 mld dolarów. GE miał 1,2 mld dolarów ujemnego cash flow.

Końcówka zeszłego tygodnia była dosyć interesująca. Z jednej strony obserwowaliśmy spore spadki na rynku ropy naftowej, zaś z drugiej strony w piątek odrobione zostały wszelkie straty na indeksie S&P 500, co pozwoliło dzisiaj na otwarcie na nowych historycznych szczytach. Warto zauważyć, że ostatnie historyczne szczyty wyznaczone zostały we wrześniu, wobec czego inwestorzy w pełni odrobili straty w niecałe pół roku. Warto zauważyć, że niemal od początku tego miesiąca trwa sezon wyników amerykańskich spółek na Wall Street i w większości raporty finansowe są zdecydowanie lepsze od rynkowych oczekiwań. Niemniej warto zauważyć, że dobre nastroje są wynikiem nie tylko tego, co działo się w Stanach Zjednoczonych, ale również w Chinach. Indeksy PMI oraz raport PKB z Chin okazał się być lepszy w Chinach, co również przełożyło się na wyniki spółek z tamtego rynku. Zyski przedsiębiorstw przemysłowych wzrosły w marcu o 13,9 proc. r/r, co jest znacznym wzrostem, również w porównaniu do bardzo słabego stycznia oraz lutego. Spore wzrosty widoczne były w sektorze samochodowym, który w okresie styczeń-luty zanotował spadek zysków na poziomie 42,0 proc. Wobec tego, inwestorzy z tamtego rynku nieco mniej mogą obawiać się niejasnych perspektyw. Zeszły tydzień przyniósł spore spadki w Chinach, które obecnie mogą być redukowane przez inwestorów, co również może przynieść kolejne wsparcie dla inwestorów z Wall Street. Warto zauważyć, że wsparciem dla chińskich przedsiębiorstw jest skok zamówień oraz na przyszłe wyniki pozytywny wpływ może mieć cięcie podatku VAT, które weszło w życie 1 kwietnia.

Największa gospodarka świata zanotowała w pierwszym kwartale bardzo solidne tempo wzrostu. I to jest informacja optymistyczna. Ale bardziej szczegółowe spojrzenie na ostatnie dane ze Stanów Zjednoczonych budzi już więcej niepokoju. PKB Stanów Zjednoczonych wzrósł w pierwszym kwartale 2019 r. o 3,2 proc., wobec 2,2 proc. kwartał wcześniej – wynika ze wstępnego szacunku biura statystycznego Departamentu Handlu.Jest to wzrost kwartał do kwartału przeliczony na wartość roczną (tak jak liczy się np. odsetki bankowe). Licząc według konwencji kwartał roku bieżącego do analogicznego kwartału przed rokiem, wzrost wyniósł również 3,2 proc., wobec 3 proc. kwartał wcześniej. Są to generalnie wyniki wyraźnie lepsze od oczekiwań rynkowych. Powszechnie oczekiwano, że w tym roku amerykańska gospodarka zwolni, a tymczasem początek roku przyniósł przyspieszenie PKB. Biorąc pod uwagę fakt, że początek roku upływał pod znakiem obaw o recesję, jest to istotnie pozytywny sygnał. Jednak z polskiego punktu widzenia dane nie są aż tak różowe. Szczegółowa analiza statystyczna wskazuje, że dla koniunktury w Polsce istotny jest nie tyle amerykański PKB, co amerykański import (ewentualnie eksport) oraz konsumpcja. A te wskaźniki wyglądają gorzej. Import wzrósł w pierwszym kwartale zaledwie o 1,6 proc., wobec wzrostu o 3,4 proc. kwartał wcześniej, co było najsłabszym wynikiem od dwóch i pół roku. Na wykresie poniżej pokazuję, jak istotne jest spowolnienie importu w USA z polskiego punktu widzenia. W ostatnich miesiącach bardzo wyraźne spowolnienie importu było widoczne nie tylko w USA, ale też w Niemczech, Chinach i Japonii, czyli wszystkich największych gospodarkach świata. Na razie wciąż więcej jest słabych niż dobrych sygnałów ze światowego handlu. W takich warunkach odporność polskiego przemysłu może być zagrożona. Lepiej niż import wygląda konsumpcja w USA, która wzrosła w pierwszym kwartale o 2,7 proc. rok do roku, wobec 2,6 proc. kwartał wcześniej. Ale i z tego frontu widać gorsze informacje. Konsumpcja dóbr trwałych rosła ostatnio najwolniej od 2009 r. Wniosek? Dane z USA nie są tak różowe, jak może wydawać się na pierwszy rzut oka. A impulsy docierające do Polski ze światowej gospodarki wciąż są per saldo negatywne.

Na światowych rynkach drożeje ropa, bo rośnie obawa ograniczenia podaży surowca. Ropa WTI z czerwcowych kontraktów drożeje o 1,5 proc. do $64,42. Ropa Brent z czerwcowych kontraktów drożeje o 1,3 proc. do $72,47. Ropa drożeje po tym jak saudyjski minister energii Khalid Al-Falih zasugerował, że OPEC i jego sojusznicy przedłużą porozumienie w sprawie redukcji wydobycia ropy do końca roku. Inwestorzy obawiają się także zatrzymania dostaw surowca z Wenezueli w związku z wezwaniem przez szefa opozycji Juana Guaido wojska do obalenia socjalistycznego reżimu prezydenta Nicolasa Maduro.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *