Środowy handel przyniósł podtrzymanie wzrostów na indeksie dolara, który wczoraj znalazł się na nowym tegorocznym maksimum i powrócił w okolice poziomów po raz ostatnich widzianych w maju 2017 roku. Umocnienie waluty amerykańskiej to efekt nieco łagodniejszych obaw o kondycję amerykańskiej gospodarki, a także lepszych danych z rynku nieruchomości w USA. Dzisiaj w centrum zainteresowania inwestorów będą pozostawały natomiast wstępne dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku oraz liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych. Z kolei jutro poznamy ważną publikację dotyczącą wstępnego odczytu dynamiki PKB w I kw. 2019 roku. Mocny dolar nasila presję wokół walut EM, a także jest przyczyną pogłębienia spadków na parze EUR/USD. Decyzją Banku Kanady główna stopa procentowa została utrzymana na poziomie 1,75 proc., natomiast informacje płynące z komunikatu przyczyniły się do dalszej deprecjacji CADa względem dolara amerykańskiego.

Jak wynika z najnowszego raportu Department of Labor, pomimo i tak już pesymistycznych prognoz zakładających wzrost liczby wstępnie zadeklarowanych bezrobotnych do 199 tys., w tygodniu kończącym się 20 kwietnia 2019 roku ich ilość uplasowała się ostatecznie na poziomie 230 tysięcy, co stanowi wzrost aż o 37 tys. w porównaniu z dodatnio zrewidowanym odczytem sprzed tygodnia (193 tys.) Warto także zwrócić uwagę, że jest to najwyższy poziom od pierwszej połowy marca br. Fakt ten przyczynił się także do wzrostu 4-tygodniowej średniej, która wyniosła 206,000 wobec 201,500 tys. poprzednio. Zdecydowanie lepiej wypadły natomiast dane dot. zamówień środków trwałych. Z najnowszego raportu Census Bureau wynika bowiem, że ich wartość wzrosła w marcu br. o $6,8 mld lub 2,7 proc. do $258,5 mld, co było wynikiem zdecydowanie lepszym od prognoz zakładających wzrost jedynie o 0,7 proc. Warto też zaznaczyć, że jest to najlepszy rezultat od sierpnia 2018 roku. Równie dobrze prezentowały się także dane dotyczące zamówień na dobra trwałe bez środków transportu. W tym przypadku pomimo prognoz zakładających wzrost o 0,2 proc. nowe zamówienia wzrosły aż o 0,4 proc.

Ścieżki Europy i Stanów Zjednoczonych w ostatnich latach trochę się rozjechały. Dotyczy to głównie podejścia do handlu i globalizacji. Wczoraj Eurostat podał, że kraje Unii Europejskiej zredukowały dług publiczny w 2018 r. do 80 proc. PKB. Redukcja wskaźnika długu trwa już od czterech lat i wynika z restrykcyjnej polityki fiskalnej prowadzonej przez największe kraje i narzucanej przez reguły UE. W tym samym czasie Stany Zjednoczone powiększały swój wskaźnik długu do niemal 110 proc. PKB. Według porównywalnych danych w ciągu czterech lat USA powiększyły wskaźnik długu o 2 pkt proc., a UE zredukowała go o 6 pkt proc. Wynika to z faktu, że rząd federalny w Waszyngtonie prowadzi znacznie luźniejszą politykę fiskalną – utrzymuje wysoki deficyt, a za kadencji Donalda Trumpa nawet ten deficyt powiększył (w wyniku cięć podatków). Kto lepiej wychodzi na odmiennym podejściu do polityki fiskalnej? Stany Zjednoczone notują wyższy wzrost gospodarczy i mają niższą stopę bezrobocia niż Unia Europejska, więc można argumentować, że na innym podejściu do polityki makroekonomicznej wypadły lepiej. Choć napięcia społeczne uwidocznione przez wybór Donalda Trumpa na prezydenta ukazały wiele problemów, których w kluczowych wskaźnikach makroekonomicznych nie widać. Na przykład, w USA relatywnie duży jest odsetek osób, które w ogóle nie są aktywne zawodowo – wypadły z rynku pracy. Europa znacznie lepiej radzi sobie z tym problemem. W Europie znacznie niższe są też nierówności społeczne, a antyglobalizm nie zyskał tak silnego miejsca na scenie politycznej. Wniosek? Biorąc pod uwagę skalę wstrząsów gospodarczych w ostatniej dekadzie, polityka fiskalna w UE jest prawdopodobnie zbyt restrykcyjna. Ten błąd był łagodzony przez solidny popyt ze świata, do czego przyczyniła się zbyt luźna polityka fiskalna w USA. Optymalna sytuacja byłaby taka, gdyby ścieżka długu w UE była wyższa niż w USA – a jest odwrotnie. Czas pokaże, czy z taką metodą wychodzenia Europy z kryzysu są związane jakieś ukryte koszty.

Chainalysis – firma zajmująca się monitorowaniem transakcji kryptograficznych poinformowała, że co najmniej 95 proc. spośród badanych przez organy ścigania przestępstw związanych z rynkiem kryptowalut dotyczy Bitcoina (BTC). Jonathan Levin, którego firma oferuje oprogramowanie śledcze dla organów ścigania przyznał, że BTC jest “zdecydowanie ulubioną” kryptowalutą wśród hakerów i przestępców. Dodał on także, że śledczy muszą zacząć wykorzystywać “bardziej wyrafinowane” środki działania i zwalczania oszustw w sieci dark net oraz ostrzegł, że przemysł kryptograficzny coraz częściej zaczyna być wykorzystywany w celu finansowania terroryzmu. Według Levina, przejrzystość kryptowalut działa na korzyść organów ścigania ułatwiając im szybsze działania przeciwko podejrzanym niż w przypadku tradycyjnych finansów. Głównie chodzi tu o to, że w przypadku większości kryptowalut wszystkie transakcje są jawne i śledczy nie muszą prosić na udostępnienie danych z banków zagranicznych, co w praktyce zwykle wiąże się ze sporym oczekiwaniem. Warto zauważyć, że Levin podważa w ten sposób jeden z głównych zarzutów wobec walut wirtualnych. Przeciwnicy kryptowalut wielokrotnie wskazywali bowiem, że są one idealnymi narzędziami dla hakerów, przestępców i terrorystów. Tymczasem okazuje się, że umożliwiają one szybsze działanie organów ścigania, co w praktyce powinno prowadzić do łatwiejszego wykrycia przestępstw z wykorzystaniem cyfrowych aktywów.

Wielka fuzja w niemieckiej bankowości nie dojdzie do skutku. Deutsche Bank i Commerzbank uznały, że połączenie byłoby zbyt skomplikowane i ryzykowne. Problemem okazałyby się także koszty restrukturyzacji i konieczność zebrania dodatkowego kapitału. Pogłoski o możliwym połączeniu dwóch olbrzymich niemieckich banków krążyły po rynku już od kilku lat, a przybrały na sile pod koniec 2018 r. Dopiero w marcu tego roku instytucje oficjalnie potwierdziły jednak, że prowadzą na ten temat negocjacje. Jak informuje Bloomberg, banki zdecydowały właśnie zakończyć rozmowy. Jako powód zerwania wstępnych przygotowań do fuzji wskazano obawy o operacyjną wykonalność transakcji oraz potencjalne koszty restrukturyzacji i konieczność sprostania wymogom kapitałowym. Przypomnijmy, że obie instytucje mają za sobą trudne czasy i idea połączenia była szeroko krytykowana, także w Niemczech. 15 proc. udziałów w Commerzbanku ma państwo, co jest wynikiem akcji ratowania kredytodawcy podczas globalnego kryzysu finansowego. Deutsche Bank zmagał się w ostatnich latach z wieloma wyzwaniami i po serii strat zamknął 2018 r. dodatnim wynikiem. Połączenie niemieckich banków oznaczałoby powstanie jednej z największych pod względem aktywów instytucji w Europie. Zakończenie rozmów o fuzji nie oznacza, że Deutsche Bank i Commerzbank przerwą proces przeglądu opcji strategicznych. Bloomberg wskazuje, że zakupem Commerzbanku może być zainteresowana Grupa ING lub UniCredit.

Tesla zanotowała w pierwszym kwartale tego roku znacznie wyższą od oczekiwań stratę. Wyniosła one $702 mln netto. Firma wypracowała 4,54 mld dol. przychodów, co oznacza bardzo duży spadek w porównaniu do poprzedniego kwartału (37 proc.). Słabe wyniki finansowe Tesli przekładają się na jej rynkową wartość. Od początku roku akcje firmy staniały już o 22 proc. Jakie są powody tak słabych wyników finansowych firmy? Wpłynęło na to kilka czynników. Przede wszystkim obniżenie przez amerykański rząd ulg podatkowych na zakup samochodów elektrycznych, co znacznie uderzyło w wewnętrzny popyt. Poza tym rośnie konkurencja Tesli w segmencie aut elektrycznych. Coraz większą presję wywierają na nią Porsche, Audi czy Mercedes. Tesla planuje dostarczyć na rynek w 2019 roku od 360 do 400 tys. samochodów. Musk uspokaja inwestorów. Przyznał co prawda, że konieczne może być podniesienie kapitału zakładowego Tesli, ale ma ona w drugim kwartale zanotować znacznie mniejsze straty. Urodzony w RPA biznesmen zapewnia, że w trzecim kwartale firma osiągnie zysk. Ma w tym pomóc zwiększenie sprzedaży i obniżka kosztów. Biznesmen ujawnił jednak także bardziej dalekosiężne plany. Tesla może potrzebować dodatkowego inwestowania, ponieważ zamierza w przyszłym roku uruchomić usługę “robotaxi”, czyli autonomicznych taksówek, które będą konkurencją dla firm takich jak Uber.

Agnieszka Radwańska nie otrzyma tytułu honorowej obywatelki Krakowa. Podczas środowego głosowania kandydatura utytułowanej tenisistki nie uzyskała rekomendacji komisji głównej rady miasta. O sprawie poinformował wiceprzewodniczący Rady Miasta Krakowa, Michał Drewnicki. “Dla mnie to niepojęte! Radni Jacka Majchrowskiego oraz radni klubu Platforma. Nowoczesna-Koalicja Europejska (dwóch się wstrzymało, reszty nie było) nie poparli uhonorowania Agnieszki Radwańskiej jako Honorowego Obywatela Krakowa. Pomysł upadł. ‘Bo za młoda…’.” – napisał jeden z radnych na Facebooku. W trakcie dyskusji nad kandydaturą Radwańskiej wysuwano różne argumenty. Według części radnych nasza tenisistka nie wypromowała wystarczająco Krakowa podczas swoich występów na światowych kortach. Niektórzy zwrócili także uwagę na polityczne zaangażowanie rodziny zawodniczki, w szczególności na poglądy Roberta Radwańskiego. Po raz kolejny osoba Agnieszki Radwańskiej stała się obiektem sporu politycznego i z tego powodu nie otrzyma tytułu honorowej obywatelki Krakowa. Była wiceliderka rankingu WTA i 20-krotna mistrzyni zawodów WTA dopiero co odsłoniła na Bulwarach Wiślanych swoją dłoń w ramach Tauron Alei Gwiazd Tenisa. 21 maja w Tauron Arenie Kraków odbędzie się jej benefis.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *