Podczas wtorkowej sesji nowojorskie indeksy otarły się o historyczne szczyty. Ceny amerykańskich akcji mocno rosną już od czterech miesięcy, choć oczekiwane zyski spółek maleją.  Indeksowi S&P500 zabrakło niespełna 5 punktów, aby wyrównać wrześniowy rekord wszech czasów zlokalizowany na wysokości 2940,91 pkt. Wtorkowe sesyjne maksimum wypadło na poziomie 2936,25 pkt., a kurs z zamknięcia sesji wyniósł 2933,68 pkt. Oznaczało to wzrost o 0,88 proc. względem poniedziałku. “Centymetrów” do zeszłorocznych szczytów zabrakło też Dow Jonesowi, który urósł o 0,55 proc.  Z kolei Nasdaq zwyżkujący o 1,32 proc. ustanowił najwyższy kurs zamknięcia w historii, ale nie przekroczył śródsesyjnego rekordu z 30 sierpnia. Nasdaqowi w szczególności sprzyjały drożejące o blisko 2 proc. walory Amazona, który po czwartkowej sesji pokaże wyniki za pierwszy kwartał. Analitycy   spodziewają się, że zyski spółek przypadające na indeks S&P500 będą o ponad 1 proc. niższe niż przed rokiem. Systematycznie też obniżane są prognozy na kolejne dwa kwartały. A mimo to od czterech miesięcy mamy do czynienia z rzadko spotykanym rajdem na północ. Od wigilijnego dołka S&P500 zyskał już 25 proc., zaliczając najlepszy początek roku od 20 lat.  Dolar umacniał się przy spadku rentowności obligacji skarbowych.

Na froncie wynikowym wyróżnił się Twitter, którego akcje zwyżkowały o przeszło 15 proc. Notowania internetowej spółki osiągnęły najwyższy poziom od lipca po tym, jak w raporcie kwartalnym pokazała nieoczekiwany wzrost liczby aktywnych użytkowników. Dobry dzień mieli też akcjonariusze Coca-Coli, która zaprezentowała wyższe od oczekiwań przychody ze sprzedaży, a jej akcje podrożały o 1,7 proc. O ponad 5 proc. podskoczył kurs Lockheed Martin po tym, jak spółka zaprezentowała zysk wyższy od oczekiwań i podniosła całoroczną prognozę finansową. Rozczarowani byli za to posiadacze papierów Procter&Gamble, które po publikacji raportu kwartalnego przeceniono o 2,7 proc. Jednakże generalnie wyniki za pierwszy kwartał zapewne nie będą najlepsze.  . Dobre wyniki finansowe za pierwszy kwartał podał też mi.in. koncern Hasbro. Dotychczas niemal 80 proc. spółek z indeksu S&P 500 opublikowało lepsze od oczekiwań wyniki po pierwszym kwartale.

 

Co dziesiąty kredyt studencki w USA spłacany jest z opóźnieniem, a suma zadłużenia wynosi już ponad 1,5 biliona dolarów – dwukrotnie więcej niż 9 lat wcześniej. Kandydatka na prezydenta Elizabeth Warren proponuje radykalny plan. Pod względem wysokości zadłużenia w Stanach Zjednoczonych kredyty na edukację ustępują tylko zobowiązaniom mieszkaniowym. W grudniu 2018 r. tamtejszy bank centralny informował, że ta kategoria jest jedyną spośród form zadłużenia konsumentów, która notuje stały i liniowy wzrost. Co więcej, długi studenckie ciążą nie tylko osobom młodym, wchodzącym na rynek pracy. 213 mld dolarów z 1,5 biliona to zobowiązania osób powyżej 50. roku życia. O sprawie przypomniała kandydatka zamierzająca ubiegać się o urząd prezydenta w wyborach w 2020 roku. Elizabeth Warren, reprezentująca Demokratów, chce wykorzystać opodatkowanie majątku najzamożniejszych (wealth tax) do sfinansowania programu darowania długów edukacyjnych. Plan zakłada anulowanie zadłużenia do kwoty 50 tys. dolarów dla osób, w których gospodarstwie domowym roczny dochód nie przekracza 100 tys. dolarów. Osoby zarabiające lepiej (do 250 tys. dolarów rocznie) będą mogły liczyć na częściowe umorzenie długów studenckich. Program objąłby, zgodnie z szacunkami przedstawionymi przez Warren, ponad 95 proc. spośród 45 mln Amerykanów spłacających zobowiązania edukacyjne. Dla 75 proc. z tej grupy oznaczałby całkowite darowanie zadłużenia. Dodatkowo Warren proponuje wprowadzenie darmowego dostępu do edukacji wyższej. Bezpłatne byłoby uczęszczanie do 2- lub 4-letniego publicznego college’u. Plan miałby zostać w całości sfinansowany z wpływów z podatku nałożonego na najzamożniejsze gospodarstwa domowego. Danina wynosić ma 2 proc. i być pobierana od wartości majątku. Objęłaby ok. 75 tys. rodzin posiadających aktywa o wartości przekraczającej 50 mln dolarów. Nie potrzeba specjalnych rachunków, ale wygląda że  pani Warren  i cała reszta demokratycznych kandydatów bardzo pilnie potrzebują przebadania głowy.

W 2018 r. deficyt i dług publiczny zarówno strefy euro (EA19), jak i 28 państw UE zmniejszył się w porównaniu z poprzednim rokiem – wynika z danych Eurostat. Na koniec 2018 r. najmniej zadłużonym państwem w relacji do PKB była Estonia, gdzie dług publiczny był na poziomie 8,4 proc. Kolejne to: Luksemburg (21,4 proc. PKB), Bułgaria (22,6 proc.), Czechy (32,7 proc.), Dania (34,1 proc.) i Litwa (34,2 proc.). Najbardziej zadłużyła się Grecja (181,1 proc. PKB) i Włochy (132,2 proc.). Dług powyżej 100 proc. PKB miały jeszcze Portugalia (121,5 proc.), Cypr (102,5 proc.), Belgia (102,0 proc.).  Pod względem relacji zadłużenie do PKB Polska to europejski średniak. W 2018 r. dług publiczny był na poziomie 48,9 proc. PKB. 2018 rok 14 państw zakończyło na plusie. Największą nadwyżkę budżetową w relacji do PKB miał Luksemburg (+2,4 proc.). Kolejne były Bułgaria i Malta (oba po +2,0 proc.), Niemcy (+1,7 proc.), Holandia (+1,5 proc.), Grecja (+1,1 proc.), Czechy i Szwecja (oba po +0,9 proc. ), Litwa i Słowenia (po +0,7 proc.), Dania (+0,5 proc.), Chorwacja (+0,2 proc.) i Austria (+0,1 proc.). Irlandia dysponowała nadwyżką na poziomie 46 mln euro, co w relacji do PKB na poziomie 318 460 mln euro, daje wskaźnik na poziomie +0,01 proc. PKB. Polska znalazła się w grupie państw, które więcej wydały niż zarobiły, ale ich deficyt znajdował się poniżej 3 proc. Według danych Eurostatu w 2018 r. PKB Polski wynosił pond 2,116 bln złotych, podczas gdy deficyt oszacowano 7,987 mld zł, czyli 0,4 proc. PKB. W poprzednim roku dziura w budżecie wynosiła 1,5 proc. PKB.

Jak zauważa Goldman Sachs, ryzykowne aktywa w ostatnich latach silniej reagują na jastrzębie wstrząsy monetarne ze strony Rezerwy Federalnej (FED). Powodem tego stanu rzeczy według GS jest utrata przez FED przewagi w prognozach. Z noty datowanej na 20 kwietnia 2019 roku, ekonomiści Goldman Sachs zwracają uwagę na zmniejszenie relatywnej przewagi prognostycznej Fed do prywatnych ekonomistów, których liczba oraz jakość pracy wciąż wzrasta, przez co trudniej jest pokonać “mądrość tłumu”. Rynki reagują teraz bardziej negatywnie na jastrzębie wstrząsy w polityce monetarnej, za które uznaje się m.in. podwyżkę stóp procentowych lub zapowiedź takiej podwyżki, a konsensus prognoz wzrostu teraz (od roku 2000) się obniża. Ekonomiści z Goldman Sachs uważają, że spadek efektów informacyjnych może być jedną z przyczyn dodatkowych reaktywnego działania rynków na politykę Fed w ostatnim czasie. “Bez dużych wpływów informacji, giełda powinna zareagować bardziej negatywnie na jastrzębie wstrząsy monetarne. Znajdujemy na to mocne dowody” – twierdzi Jan Hatzius i David Choi z Goldman Sachs. Grudniowa podwyżka stóp procentowych przez Fed pomogła napędzić krach na rynku. Jednak retoryka Rezerwy Federalnej zmieniła się na gołebią z uwagi na niepokojące dane płynące z amerykańskiej gospodarki. Ekonomiści wnioskują z ostatnich decyzji Fed, że polityka monetarna będzie bardziej gołębią i wspierająca wzrost. Natomiast istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że Rezerwa Federalna zasugeruje coś negatywnego odnośnie prognoz o czym uczestnicy rynku obecnie nie wiedzą.

Theresa May podejmuje desperacką próbę dokończenia Brexitu. Do tej pory umowa premier Wielkiej Brytanii została trzykrotnie odrzucona przez Izbę Gmin, a jeśli nie uda jej się znaleźć większości w brytyjskim parlamencie w ciągu zaledwie miesiąca, wówczas UK będzie musiała wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego, co odbije się niekorzystnie na partii rządzącej. Tym razem Theresa May posuwa się do wręcz hazardowej zagrywki, chcąc doprowadzić do Brexitu przed 26 maja.  Nowy pomysł May polega na tym, że członkowie Izby Gmin będą mogli dodać własne modyfikacje do nowej umowy dot. Brexitu zawierającej poprawki. Uważa się, iż takie zagranie ma szanse stworzyć umowę, która uzyskałaby wystarczające poparcie w brytyjskim parlamencie. Premier UK pokłada swoje nadzieje w członkach Partii Pracy, którzy mogliby zagłosować za projektem ustawy mimo, że rozmowy z Jeremym Corbynem mające na celu osiągnięcie konsensusu w sprawie Brexitu jak dotąd nie przyniosły do tej pory żadnych rozwiązań. Jeśli jednak plan się nie powiedzie, nastąpi jeszcze większy chaos i wzrost niepewności. Będzie to również oznaczało, iż Wielka Brytania weźmie udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego, co było przecież jednym z powodów powstania referendum w 2016 roku. Wielu członków Partii Konserwatywnej jest sfrustrowanych przywództwem May, a niektórzy uważają, że jedynym sposobem na wykonanie Brexitu jest usunięcie obecnej premier i podjęcie próby wyjścia z nowym liderem. May obiecała podać się do dymisji, jednak pod warunkiem zawarcia umowy. Niedawne przesunięcie Brexitu do 31 października 2019 roku sprawiło, że temat ten zapewne przez najbliższe miesiące utrzyma się na pozycji jednego z najbardziej medialnych wątków. Mimo, że w chwili obecnej nie spekuluje się już tak intensywnie nad kwestią porozumienia, to na prowadzenie wysunął się temat przywództwa w Zjednoczonym Królestwie.

Założyciel japońskiego konglomeratu finansowego SoftBank, Masayoshi Son, miał zainwestować sporo środków w Bitcoina pod koniec 2017 roku kiedy kurs BTC osiągał historycznie rekordowe wyceny. Jak podaje Wall Street Journal, gdy zdecydował się wreszcie zamknąć pozycje stracił na nich $130 milionów. Son znany jest z wchodzenia w duże i ryzykowne transakcje, tym razem musiał uznać jednak wyższość rynków. Podobno ruch ten nastąpił po tym, jak Son otrzymał rekomendację od “ewangelisty Bitcoina”. SoftBank kupił firmę inwestycyjną tej osoby na początku tego samego roku, jak wynika z raportu WJS. Pomimo jego reputacji jako zapalonego inwestora, zakład na BTC nie jest pierwszym tak szybkim, ryzykownym podejściem rynkowym Sona. Jest powszechnie z inwestowania wielu milionów dolarów w spółki po krótkim czasie spędzonym osobiście z ich założycielami i dyrektorami generalnymi. SoftBank jest największą firmą kapitału podwyższonego ryzyka na świecie, z całkowitą wartością aktywów netto szacowaną na 190 miliardów dolarów. Koncentracja Sona na długoterminowych inwestycjach w spółki technologiczne pomogła mu prowadzić fundusz SoftBanku o wartości 100 miliardów dolarów, z udziałami w Uber, Nvidia, Flipkart, WeWork, OneWeb i innych. Inwestycja w BTC nie odbywała się jednak poprzez SoftBank, a była osobistą decyzją Sona. Ten miał stracić na inwestycji $130 milionów, kiedy najstarsza z kryptowalut zaczęła na początku ubiegłego roku notować dynamiczne spadki po równie chaotycznym rajdzie wzrostowym w kierunku 20 tysięcy dolarów.

 

Koncern Netflix, jeden z największych graczy na rynku usług strumieniowego przesyłu treści wideo powraca na rynek obligacji śmieciowych. Chce sprzedać dług w celu sfinansowania ekspansji treści. Analitycy tłumaczą to presją jaką na firmę wywierają inni giganci tacy jak Walt Disney, AT&T czy Apple. Netflix chce uplasować emisję obligacji o wartości 2 mld dolarów w ramach dwuczęściowej oferty denominowanej w dolarach i euro. Pozyskane środki zostaną wykorzystane na ogólne cele korporacyjne, które mogą obejmować inwestowanie w treści, produkcję i rozwój. Termin zapadalności obligacji ustalono na 10,5 roku i nie można ich odkupić. Przeprowadzeniem oferty mają zająć się takie banki jak Morgan Stanley, Goldman Sachs Group, JPMorgan Chase, Deutsche Bank i Wells Fargo. Koncern z siedzibą w kalifornijskim Los Gatos tradycyjnie pożycza środki co pół roku.

Opracował: Sławek Sobczak

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *