Fatalne dane o sprzedaży detalicznej z USA wywołały popłoch na rynkach finansowych, gdyż poddają w wątpliwość odporność gospodarki USA na globalne spowolnienie. Był to większy szok dla aktywów ryzykownych niż dolara, a przy braku wyraźnych postępów w negocjacjach USA-Chiny, na koniec tygodnia inwestorzy są zostawieni z bagażem niepewności. Opóźniona publikacja grudniowych danych o sprzedaży detalicznej pokazała wartości dużo słabsze od oczekiwań. Sprzedaż tąpnęła o 1,2 proc. m/m przy prognozowanym wzroście o 0,1 proc. Sprzedaż bazowa (wchodząca w wyliczenia PKB) skurczyła się o 1,7 proc., najmocniej od 2001 r. Dużą niespodzianką był spadek sprzedaży online – o 3,9 proc.

Kontrakty terminowe na główne indeksy giełdowe w piątek notowane są na zielono, kiedy giełdy odrabiają czwartkowe przeceny. Dziś inwestorzy skupiają się głównie na bieżących wydarzeniach handlowych między Waszyngtonem a Pekinem, które zdają się jeszcze nie ruszać z miejsca. Jak podają amerykańskie media w tym temacie – istnieją pewne “bardzo trudne kwestie”, które pozostają w rozmowach handlowych, pomimo postępów w ostatniej rundzie negocjacji odbywających się w Chinach. Dalsza część rozmów zostanie wznowiona w przyszłym tygodniu w stolicy USA.

Berkshire Hathaway, wehikuł inwestycyjny Warrena Buffetta skorzystał ze spadku kursów akcji banków, a ograniczył inwestycję w akcje Apple. Przez drugie półrocze ubiegłego roku Berkshire kupowało akcje banków, aż stało się znaczącym akcjonariuszem czterech z pięciu największych banków w USA. W czwartym kwartale spółka Buffetta dokupiła jeszcze akcji JP Morgan Chase i Bank of America, a także PNC Financial Services Group i U.S. Bancorp, co według analityków może być grą na konsolidację rynku. Jednocześnie Berkshire zredukowało posiadanych pakiet akcji Apple o 1 proc. Wciąż to największa inwestycja w portfelu spółki „wyroczni z Omaha.

Sędzia sądu federalnego w Houston kazał byłemu wenezuelskiemu ministrowi ds. ropy zapłacić 1,4 mld dolarów właścicielom nie działającej już amerykańskiej spółki naftowej, donosi Reuters. Rafael Ramirez ma zapłacić spółce Harvest Natural Resources za straty spowodowane przez odmowę Wenezueli wydania zgody na sprzedaż aktywów spółki w tym kraju od 2012 roku. Ramirez i inni wenezuelscy prominenci mieli domagać się 10 mln dolarów łapówki za wydanie zgody. Ramirez był ministrem ds. ropy do 2014 roku. Potem mianowano go na ambasadora Wenezueli w ONZ. Odszedł ze stanowiska po oskarżeniu o korupcję w kraju podczas czystki we władzach państwowego koncernu naftowego PDVSA.

Dług publiczny Stanów Zjednoczonych pokonał kolejną okrągłą barierę. W ciągu ostatnich 10 lat zadłużenie światowego mocarstwa wzrosło o 10 bilionów dolarów.
Według danych udostępnianych przez Departament Skarbu, amerykański dług publiczny wynosi już 22 012 840 891 685,32 dolarów (słownie: dwadzieścia dwa biliony dwanaście miliardów osiemset czterdzieści milionów osiemset dziewięćdziesiąt jeden tysięcy sześćset osiemdziesiąt pięć dolarów i trzydzieści dwa centy). Na tę kwotę składają się dług będący w posiadaniu instytucji rządowych (5 855 600 871 283,92) oraz w rękach pozostałych podmiotów (16 157 240 020 401,40), tzn. krajowych i zagranicznych inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych.  Obecny poziom długu jest o 10 bilionów dolarów wyższy niż jeszcze 10 lat temu. Na koniec 1979 r. dług publiczny USA wynosił nieco mniej niż bilion dolarów. W 1989 r. było to już 3 biliony, w 1999 r. 5,6 biliona, a w 2009 r. 11,9 biliona dolarów. Od inauguracji Donalda Trumpa (20 stycznia 2017 r.) amerykańskie zadłużenie wzrosło o 2,07 bln dol. czyli 10,3 proc. Dla porównania, 20 stycznia 2009 r., kiedy urząd objął Barack Obama, amerykańskie zadłużenie wynosiło 10,6 bln dolarów i do momentu przejęcia władzy przez Donalda Trumpa wzrosło w ujęciu nominalnym o 9,32 biliona, czyli aż o 87,7 proc. Z kolei za czasów prezydentury George’a W. Busha na liczniku długu przybyło 4,89 bln (+85,5 proc.), a za “panowania” wszystkich poprzednich 42 prezydentów uzbierało się jedynie 5,72 bln dolarów. W relacji do PKB amerykańskie zadłużenie wynosi ponad 105 proc. Oczywiście na taki obraz sytuacji rzutuje nie tylko nadmierna skłonność do sięgania po dług, lecz także radykalny spadek siły nabywczej dolara. Jeden dolar w 1913 r. miał siłę nabywczą porównywalną z dzisiejszymi 25 dolarami. Nie można także zapominać o tym, że dolar jest światową walutą rezerwową, wobec czego amerykańskie deficyty są przez rynki finansowe traktowane łagodniej niż w przypadku innych państw.

Najszybszy od co najmniej siedmiu dekad wzrost amerykańskiego rynku akcji od grudniowego dołka dobiega końca, przekonuje Goldman Sachs. S&P500 wzrósł o 17 proc. od dołka zanotowanego w Wigilię to zwyżka większa niż poprzednie dziesięć odbić zanotowanych po spadkach sięgających ok. 20 proc. od czasów II Wojny Światowej, wskazują analitycy banku. Ostrzegają, że jeśli traktować historię jako wskazówkę wartości indeksu prawdopodobnie będzie zmieniała się niewiele przez następne trzy do sześciu miesięcy. – Zwroty z S&P500 będą bardziej umiarkowane w bliskiej perspektywie. Oczekujemy, że zwroty z akcji będą generowane raczej mikrowydarzeniami i rekomendujemy inwestorom skoncentrowanie się na względnej wartości.

Amazon ogłosił, że w związku z gwałtownym sprzeciwem lokalnych polityków rezygnuje z pomysłu budowy centrali w Nowym Jorku. Kilka miesięcy temu amerykański gigant e-commerce ogłosił, że Nowy Jork jest jednym z dwóch miejsc, gdzie może stworzyć nową, drugą siedzibę główną i rozwijać się przez najbliższe dekady. Władze miasta i stanu przyznały spółce 3 mld dolarów zachęt finansowych, aby pozyskać jej inwestycję. Amazon deklarował, że stworzy ponad 25 tys. wysoko wynagradzanych miejsc pracy w kampusach w Nowym Jorku i Waszyngtonie przez najbliższe 20 lat. Zapowiadania średnia wynagrodzenia oscylowała wokól 150 tys. dolarów. Badania opinii publicznej wskazywały, że nowojorczycy popierali inwestycję spółki. Sprzeciwiali się jej jednak związkowcy oraz lokalni bonzowie.

Inwestorzy powinni przygotować się na przynajmniej czasowe wprowadzenie dodatkowych ceł na auta sprowadzane do USA jeszcze przed latem tego roku, ostrzega Morgan Stanley. – Choć oczekujemy, że jakiekolwiek cła będą przelotne, to wydarzenie z pewnością spowoduje przynajmniej krótkoterminową presję na fundamenty gospodarcze i nastroje inwestorów – napisali w raporcie Michael Zezas i Meredith Pickett, stratedzy Morgan Stanley. Sekretarz handlu Wilbur Ross ma do 17 lutego przedstawić prezydentowi Donaldowi Trumpowi raport z badania jak import aut i części zamiennych wpływa na bezpieczeństwo narodowe USA. Prezydent Trump groził wcześniej obłożeniem cłem wysokości nawet 25 proc. importu aut, wskazując głównie na samochody pochodzące z Unii Europejskiej.

Złoty wciąż nie zdołał odrobić strat  i w efekcie dziś dolar jest najdroższy od niemal dwóch lat, a euro zbliża się do poziomu 4,35 zł. O 10:30 w Polsce  “zielony” kosztował 3,85 zł, najwięcej od maja 2017 r. Od dołka z ostatniego dnia stycznia dolar podrożał już o 15 groszy.Złotówkową cenę amerykańskiej waluty napędza spadek eurodolara, który zjechał poniżej poziomu 1,13 nawet pomimo kolejnych gołębich sygnałów wysyłanych przez Fed, oraz osłabienie PLN wobec euro. Ponownie w stronę 5 zł kieruje się krążący pod dyktando doniesień ws. brexitu funt. W czwartek kurs GBP/PLN wykonał lekki zwrot na południe i o 10:30 kosztował 4,84 zł. Podobnie jak w przypadku euro, po dobrej passie nie ma już śladu na kursie CHF/PLN. Frank znów dobija do 3,82 zł.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *