Jeszcze kilka miesięcy informacja o trzecim z rzędu dniu wzrostów na Wall Street nie byłaby żadną sensacją. Ale taka „trzydniówka” w wykonaniu S&P500 przydarzyła się po raz pierwszy od listopada. Poziomy z poniedziałkowego zamknięcia tym razem zadziałały jak wsparcia. Dzięki temu S&P500 zakończył dzień zwyżką o blisko 1 proc. Wzrosty w granicach 1,1 proc. odnotowały także Dow Jones i Nasdaq. Rzecz jasna do odrobienia jesiennych strat jeszcze daleka droga. Pomiędzy październikowym szczytem wszech czasów a Wigilią S&P500 zaliczył spadek o przeszło 20 proc. Wzrosty indeksów były napędzane mocną postawą technologicznych gigantów. Akcje Amazona podrożały o 1,66 proc., co umocniło spółkę na pierwszym miejscu najcenniejszych giełdowych firm świata. Po drastycznych grudniowych spadkach o blisko 2 proc. w górę poszły notowania Apple’a – aktualnie numery trzy na liście spółek o najwyższej kapitalizacji.

We wtorek paliwem do wzrostów pozostawały nadzieje związane z negocjacjami handlowymi między Chinami a USA. W poprzednich dniach z obu stron Pacyfiku napłynęły deklaracje dobrej woli przed rozpoczęciem obrad na szczeblu wiceministrów. Na razie konkretów brak. Czas pokaże, czy Pekin i Waszyngton gotowe są do porozumienia, czy to tylko czysta kurtuazja. Rynek akcji nie zwrócił uwagi na raporty makroekonomiczne. Zignorowane zostały zarówno fatalne, wręcz recesyjne dane z niemieckiego przemysłu, jak również statystyki o zadłużeni amerykańskiego konsumenta. Ten ostatni na koniec listopada był winny bankom rekordowe 3,98 bln dolarów. I to tylko dług konsumpcyjny: z tytułu kredytu odnawialnego, kart kredytowych, pożyczek samochodowych i kredytów studenckich. Przy czym publikacja listopadowego. bilansu handlowego USA, która miała nastąpić we wtorek, została przełożona ze względu na częściowe zawieszenie funkcjonowania rządu federalnego.

Na zamknięciu wtorkowej sesji na Wall Street kapitalizacja Amazona osiągnęła wartość przekraczającą 810 mld dolarów. Fakt ten sprawił, że spółka Jeffa Bezosa stała się tym samym oficjalnie najdroższą publiczną spółką na świecie pokonując dotychczasowego lidera – Mocrsoft, którego wartość wynosi $789,25 mld. Okazuje się zatem, że spółka Billa Gatesa nie nie zabawiła zbyt długo na fotelu lidera. Przypomnijmy, że Microsoft wyprzedził Apple pod względem rynkowej kapitalizacji zaledwie nieco ponad miesiąc temu. W chwili obecnej ranking TOP4 przedstawia się następująco:

Amazon z kapitalizacją $810,02 mld przy cenie za akcję na poziomie $1 656,58

Microsoft z kapitalizacją $789,25 mld przy cenie za akcję na poziomie $102,80

Alphabet (właściciel Google) z kapitalizacją $752,18 mld przy cenie za akcję na poziomie $1 085,37

Apple z kapitalizacją $715,37 mld przy cenie za akcję na poziomie $150,75.Warto przy tym jednak zwrócić uwagę, że Amazon stał się obecnie najdroższą spółką na świecie przy znacznie niższej wycenie niż jej historyczne szczyty, które osiągnięte zostały dokładnie 4 września 2018 roku. Wówczas za jedną akcję Amazona trzeba było zapłacić ponad $2050 a jego ogólna kapitalizacja przekraczała 1 bln dolarów. Mimo spadku wyceny światowego giganta sprzedaży internetowej, Jeff Bezos, prezes i zarazem założyciel Amazona pozostaje najbogatszym człowiekiem na świecie. Bloomberg Billionaires Index szacuje bowiem jego majątek na 135 mld dolarów.

Grudniowy rajd na rudzie żelaza wraca do „normy” z możliwością spadku ceny poniżej 70 dolarów za tonę ostrzegają banki inwestycyjne Goldman Sachs i Morgan Stanley. Podczas gdy fundamenty tej branży uległy poprawie, obecne ceny nie utrzymają się, ponieważ coraz więcej dostaw jest w drodze realizacji – oceniają analitycy Goldman Sachs. Bank spodziewa się spadku wyceny do nawet 60 dolarów w ciągu sześciu miesięcy. W grudniu zeszłego roku, ceny spotowe rudy żelaza wzrosły o 11 proc., co było największym miesięcznym zyskiem od ponad roku. Surowiec zachował potencjał, nawet mimo oznak spowolnienia wzrostu w Chinach, który są największym konsumentem tego surowca.

Według wstępnych szacunków, Narodowy Bank Szwajcarii odnotował w 2018 r. stratę w wysokości 15 mld franków (15,3 mld dolarów amerykańskich), spowodowaną m.in. załamaniem na globalnych rynkach akcji i mocnym frankiem. Rok wcześniej SNB wypracował rekordowy zysk w kwocie przekraczającej 50 mld CHF. Akcje – w tym amerykańskie blue chipy, takie jak Apple czy Facebook – stanowią 20 proc. w globalnym portfelu SNB. Tymczasem w minionym roku spadły indeksy giełdowe w USA i Europie, podczas gdy frank zyskał w relacji do większości swoich konkurentów z grupy G10, co doprowadziło do straty w wysokości 16 mld CHF tylko w tym portfelu. To na razie wstępne szacunki, a więcej szczegółów przedstawionych ma zostać pod czas oficjalnej prezentacji zaplanowanej na 4 marca.

James Stack przewidział nie tylko kryzys w 2008 roku, ale i spowolnienie na amerykańskim rynku nieruchomości w 2018 roku. Według niego, najgorszy okres dopiero nadchodzi. Według Jamesa Stacka 2019 rok będzie najgorszym rokiem dla amerykańskiego rynku nieruchomości od ostatniego kryzysu. W rozmowie z redakcją Bloomberg powiedział: „Sprzedaż domów będzie kontynuowała trend spadkowy w ciągu kolejnych 12 miesięcy, albo i dłużej. Mieszkania i domy stracą na wartości – nadchodzi recesja”. Rok temu Stack ostrzegał, że rosnące oprocentowanie kredytów hipotecznych narazi zawyżony rynek mieszkaniowy na problemy. Branża budowlana w 2018 r. popadła w kłopoty. Obecnie coraz bardziej widoczne są oznaki nadchodzącej recesji nie tylko na rynkach nieruchomości, ale i gospodarki w ogóle. Według amerykańskiego indeksu Association of Realtors, kontrakty na zakup domów w USA spadły w listopadzie o 7,7 proc. Nastroje konsumenckie w grudniu znacznie się pogorszyły, a wskaźnik produkcji w Stanach Zjednoczonych spadł najbardziej od 2008 r. Stopa bezrobocia w USA jest bliska najniższej w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Mimo to, jak mówi Stack, potencjalni nabywcy domów zaczynają się zastanawiać – czy w ogóle stać ich na zakup domu?

Od wczoraj w Las Vegas odbywają się kolejne międzynarodowe targi elektroniki  CES, największe i najważniejsze dla branży elektroniki użytkowej targi.  To właśnie na CES wielu producentów sprzętu komputerowego, elektronicznego i gospodarstwa domowego prezentuje swoje nowości. Szef firmy zarządzającej tym gigantycznym przedsięwzięciem, Gary Shapiro, potwierdził mi, że wkraczamy w czasy sztucznej inteligencji (AI) i internetu niesamowitych prędkości, czyli G5. Patrząc choćby na pokazywane na targach wyposażone w sztuczną inteligencję roboty, zaprojektowane jako towarzyszki dla dzieci i osób starszych, trudno nie przyznać mu racji. Olśniewające ekrany telewizyjne, intuicyjne roboty, urządzenia aktywowane ludzkim głosem oraz składane lub zwijane wyświetlacze na smartfony nie mogą się obyć bez AI. Na targach CES prawdziwe trzęsienie ziemi wywołał pokaz firmy LG, podczas którego południowokoreański gigant elektroniczny pochwalił się telewizorami, inteligentnymi domami i sposobami robienia … piwa. Gwiazdą pokazu był telewizor LG OLED TV R, którego ekran można wsuwać i wysuwać za jednym naciśnięciem przycisku. Na obserwatorach pokazów na CES wielkie wrażenie zrobiły NeoMano, rękawice robotyczne południowokoreańskiej firmy Neofect, które pomagają osobom z urazem rdzenia kręgowego wykonywać codzienne czynności, takie jak trzymanie filiżanki lub mycie zębów. Z kolei niemiecka firma MANN + HUMMEL proponuje urządzenie, które będzie walczyć skutecznie ze smogiem i innymi zanieczyszczeniami atmosfery. Japońska Honda zaprezentowała “autonomiczny pojazd roboczy”, który można skonfigurować do akcji poszukiwawczo-ratowniczych, gaszenia pożarów itp. Pierwszy na świecie składany smartfon nazywa się FlexPai, a jego producentem jest  firma Royole. W rozłożonej wersji jest właściwie tabletem z ekranem o przekątnej 7,8″ i rozdzielczości 1920 x 1440 pikseli. Bardziej efektownie wygląda po złożeniu i leży w dłoni niczym złożona książeczka. Jest dość gruby, ale to poczucie jest rekompensowane przez wygląd zakrzywionego ekranu. Royole to chińska firma założona w 2012 r. przez młodych absolwentów Uniwersytetu Stanforda.

 

Koncern Apple w zeszłym tygodniu, obniżając kwartalną prognozę sprzedaży, zmniejszył również planowaną produkcję dla swoich trzech nowych modeli iPhone’a o około 10 proc. w okresie od stycznia do marca, donosi Reuters powołując się na Nikkei Asian Review. Ta obniżona prognoza uwidacznia słabnący popyt na iPhone’a w Chinach, największym na świecie rynku smartfonów, gdzie spowalniająca gospodarka została również dotknięta wojną handlową ze Stanami Zjednoczonymi. Wielu analityków i konsumentów twierdzi jednak, że główną przyczyną słabnącej sprzedaży, są zbyt wysokie ceny nowych iPhone’ów, które są przewartościowane. Apple zwróciło się do swoich dostawców pod koniec grudnia o wyprodukowanie mniejszej liczby urządzeń niż planowano w przypadku modeli XS, XS Max i XR, poinformował Nikkei, powołując się na źródła związane ze sprawą.