Nie było odbicia po piątkowych spadkach. S&P500 w drzazgi połamał kluczowe wsparcie i runął w dół, wyznaczając najniższy kurs zamknięcia od 14 miesięcy. To może być nie tylko druga w tym roku korekta na Wall Street. To może być początek bessy. Już w piątek nowojorskie indeksy straciły po przeszło 1 proc. i znalazły się na skraju przepaści – tj. tuż powyżej jesiennych minimów. A w poniedziałek zrobiły wielki krok naprzód. S&P500 zaliczył spadek o 2,08 proc., zatrzymując się dopiero na wysokości 2 545,94 pkt. Bykom nie powiodła się podjęta w trakcie sesji próba powrotu powyżej 2600 punktów. S&P500 znalazł się też prawie 4,8 proc. poniżej poziomu z początku roku. Zapowiada się zatem pierwszy czerwony rok od pamiętnego krachu z 2008. Jeszcze więcej – bo o 2,27 proc. – w dół poszedł Nasdaq, który w ten sposób znalazł się pod kreską w skali całego roku. Dow Jones zniżkował o 2,21 proc. i po poniedziałkowej sesji jest stratny 4,6 proc. YTD. Oznacza to, że amerykański rynek akcji przeszedł drogę z historycznego szczytu do ponad rocznego minimum w niespełna trzy miesiące. Indeks NYSE Composite – najszerszy wskaźnik cen akcji w USA – znalazł się na najniższym poziomie od maja 2017 roku. W poniedziałek nie było jednego czynnika, który przesądziłby o wygranej niedźwiedzi. W grę wchodziły raczej akumulowane od dłuższego czasu obawy o przyszłoroczny wzrost gospodarczy, politykę Rezerwy Federalnej, wojnę handlową z Chinami czy też po prostu o to, że rynek byka po prostu dożył swych dni, mając na liczniku niemal 10 lat hossy. Zrzeszający mniejsze spółki indeks Russell2000 spadł już o 20 proc. od szczytu, co w Ameryce uznaje się za początek bessy. Teraz ostatnią nadzieją giełdowych byków jest Rezerwa Federalna, której kierownictwo spotyka się we wtorek i w środę. Rynek chce wierzyć, że grudniowa podwyżka stopy funduszy federalnych będzie ostatnią w cyklu i że uratuje rynek akcji przed dalszymi spadkami.

Październik był piątym miesiącem z rzędu, w którym Chińczycy wyprzedawali amerykański dług rządowy – wynika z danych Departamentu Skarbu USA. W rękach Pekinu jest najmniej Treasuries od maja 2017 r. Chińczycy zredukowali zaangażowanie w amerykański dług rządowy o 12,5 mld dol., nieznacznie mniej niż miesiąc wcześniej. Z zasobami na poziomie 1,14 bln dol. pozostają jednak największym zagranicznym wierzycielem Stanów Zjednoczonych. Państwo Środka pozostaje w dolarowej pułapce – chcąc utrzymywać kontrolę nad kursem dolara do yuana, musi podtrzymywać wysokie zaangażowanie w obligacje USA – gromadząc ich więcej w okresie rynkowej presji na umocnienie juana i wyprzedając je, gdy chce zahamować osłabienie renminbi. W październiku Pekin wciąż starał się wyhamować osłabienie juana wobec dolara, także kupując na rynku “czerwone” za zgromadzone wcześniej “zielone”. Październikowa redukcja o 12,5 mld dol. niemal pokrywa się z wielkością październikowych interwencji Ludowego Banku Chin na rynku walutowym, szacowaną na podstawie zmiany wartości chińskich rezerw walutowych. Tajemnicą poliszynela jest, że Chińczycy inwestują w obligacje USA również za pośrednictwem innych krajów, np. Belgii. A w tym przypadku stan posiadania Treasuries w październiku wzrósł z 164,7 mln dol. do 169,7 mln dol. O ponad 3 mln dol. swoją pozycję zredukowały za to podmioty z Irlandii, także rzekomo wykorzystywane przez Pekin – wynika z danych Departamentu Skarbu. Łącznie zagraniczni inwestorzy ograniczyli stan posiadania o 25,6 mld dol. Na koniec października w ich rękach znajdowały się papiery o wartości 6,2 bln dol., stanowiące niecałe 30 proc. amerykańskiego długu publicznego.

Pierwszą rocznicę swojego rekordu wszech czasów bitcoin postanowił uczcić wystrzałem kursu, który nieco oddalił go od zanotowanego ostatnio 16-miesięcznego minimum. Poniedziałkowa zwyżka bitcoina jest największą od trzech tygodni. W rezultacie cały rynek kryptowalut zazielenił się. W poniedziałek przed północą kurs bitcoina rośnie w ciągu ostatnich 24 godzin o ponad 8,5 proc. do poziomu 3 489,41 dolarów – według indeksu cen bitcoina publikowanego w serwisie Coindesk. Tym samym bitcoin oddalił się od swojego lokalnego minimum, które zanotował w sobotę przed południem, o 11,5 proc. Wtedy to kurs najpopularniejszej kryptowaluty zniżkował do poziomu 3 129 dolarów. Wraz z dzisiejszym wzrostem kursu rosną obroty – według serwisu CoinMarketCap przekroczyły one w ciągu ostatniej dobry poziom 5 mld dolarów. Wzrosty na bitcoinie zwyczajowo pociągnęły do góry cały rynek kryptowalut. Kurs ripple rośnie o 10,5 proc., ethereum o 10 proc., bitcoin cash o 10,4 proc., a litecoin o 12,5 proc. Kapitalizacja całego rynku kryptowalut wzrosła do 113 mld dolarów – wynika z danych serwisu CoinMarketCap. Jeszcze w końcówce ubiegłego tygodnia rynek walczył, aby kapitalizacja nie spadła poniżej 100 mld dolarów. Mimo poniedziałkowego odreagowania, w wypowiedziach rynkowych ekspertów wybrzmiewają tony realizmu, jeśli nie pesymizmu.

Stany Zjednoczone wystawiły rachunek Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonym Emiratom Arabskim za wsparcie lotnicze w Jemenie. Pentagon uznał, że działalność USA kosztowała ponad 331 mln dolarów. O kosztach poinformowała rzecznik Pentagonu, kmdr Rebecca Rebarich – W dokumentacji CENTCOM znaleziono błędy w zaksięgowaniu kosztów. Wskutek tego nie udało nam się ściągnąć części należnych opłat. Poinformowaliśmy naszych partnerów o tym, że chcemy odzyskać nasze pieniądze i ile są nam dłużni. Pentagon wyjaśnia również skąd wziął się taki wysoki rachunek. Łączna kwota obejmuje koszty paliwa wycenione na 36,8 mln dolarów oraz na koszty lotów tankowców powietrznych, czyli $294,3 mln. Rebarich podkreśliła, że za tak nagłym zwrotem kosztów stoją wyniki dochodzenia, które zostało rozpoczęte na wniosek Jacka Reeda. Reed to senator zasiadający w Komisji Obrony, został wybrany ze stanu Rhode Island. Demokrata jak stwierdził “z zadowoleniem” przyjął raport, jednak nadal zamierza starannie przyglądać się dochodzeniu.

Notowania ropy WTI spadły do nowego, rocznego minimum na giełdzie w Nowym Jorku. Trwająca wyprzedaż na akcjach oraz obfite dostawy ropy z amerykańskiego rynku znacznie pogorszyły nastroje. Również rosnąca ilość pozycji krótkich w portfelach dużych graczy zwiększa presję na dalsze spadki. Notowania kontraktów futures na giełdzie w Nowym Jorku spadły podczas poniedziałkowej sesji aż o 4,1 procent ustanawiając nowe minimum poniżej 50 dolarów za baryłkę. Po raz pierwszy od października 2017 r. rząd USA spodziewa się, że produkcja oleju łupkowego wzrośnie, potencjalnie powiększając już obfite zapasy. Jednocześnie akcje giełdowe w Europie i Azji runęły po raz kolejny w tym roku po przemówieniu chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, który nie zaproponował żadnych nowych reform stymulujących drugą, co do wielkości gospodarkę na świecie. To również zwiększyło presję podaży na rynku czarnego złota. Ropa od października pogrążona jest w niedźwiedzim rynku, w obliczu rosnącego sceptycyzmu, że Organizacja Produkcji Ropy Naftowej (OPEC) i jej sojusznicy pomimo niedawnych cięć w produkcji będą mieli wystarczająco duże rozmiary zapasów, aby utrzymać nadwyżki w 2019 r.

Numerem jeden wśród 126 uczelni biznesowych na świecie okazał się Uniwersytet Stanforda – wynika z rankingu programów MBA według Bloomberga. Zwycięzca został wyłoniony na podstawie opinii 26 699 studentów MBA, absolwentów i rekruterów. Na drugim miejscu sklasyfikowany został Uniwersytet Pensylwanii, a na trzecim Harvard. Tuż za podium jest bostoński MIT. Piąte miejsce zajęła uczelnia z Chicago (The University of Chicago Booth School of Business). Na ósmej pozycji usytuowano Kellogg School of Management z Northwestern University. W pierwszej dwudziestce rankingu tylko jedna uczelnia była spoza USA. Na 10. pozycji znalazł się International Institute for Management Development – (IMD), jedna z najważniejszych szkół biznesu na świecie, mieszcząca się w Lozannie w Szwajcarii. Dalej dopiero na 23. miejscu znalazł się London Business School i na 25. miejscu – francuska INSEAD – jedna z największych prywatnych szkół zarządzania i biznesu na świecie.

Kłusownik ze Stanów Zjednoczonych został skazany na comiesięczne oglądanie bajki Disneya za “nielegalne zabijanie setek jeleni”. Kłusownik to David Barry z Missouri. Został skazany na rok więzienia oraz na comiesięczne oglądanie “Bambi” – animowanego klasyka z 1942 roku. Film będzie puszczany więźniowi przez cały okres jego pobytu w więzieniu. Dlaczego akurat Bambi? Ta jedna z najbardziej ulubionych bajek dzieci na całym świecie opowiada o małym jelonku, którego mamę zabili myśliwi. Sprawa Berry’ego jest jedną z największych przypadków kłusownictwa w historii Missouri – mężczyzna zabił nielegalnie setki zwierząt. 29-latek kłusował głównie w nocy. Zwierzęta były przeznaczone na trofea, dlatego mężczyzna odcinał głowy, a w lesie pozostawiał resztę zwłok jeleni. W sierpniu kłusownik został przyłapany na gorącym uczynku. Okazało się, że kłusownikowi pomagał jego ojciec oraz bart. Berry przyznał się do kłusownictwa i został skazany.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *