Inwestorzy z Wall Street znów wykręcili swój popisowy numer czyli “wyleszczyli” Europę. Nowojorskie indeksy spadały do momentu zakończenia handlu w Europie, po czym zaczęły odrabiać straty. W giełdowym żargonie “wyleszczenie” oznacza skłonienie co bardziej płochliwych inwestorów do sprzedania akcji podczas spadków zaaranżowanych przez dużych graczy. Rzecz jasna “wyleszcza” się tylko z dobrych walorów, których notowania zaraz mają “odjechać na północ”. Nikt nie wie, w jakim kierunku odjadą amerykańskie akcje, ale inwestorzy z Europy znów zostali “wyleszczeni” w niemal podręcznikowy sposób. W poniedziałek przed 18:00, gdy w kończył się handel na europejskich giełdach, S&P500 spadał o blisko 2 proc., nurkując poniżej październikowego dołka i schodząc do najniższego poziomu od kwietnia. W ten sposób Wall Street wysyłało jasny sygnał: wsparcie w strefie 2600-2650 pkt. zostało rozbite i ratuj się kto może, bo następny przystanek dopiero 100 punktów niżej. Lecz gdy tylko Europejczycy skończyli dzień, Amerykanie zaczęli odrabiać straty. S&P500 i Nasdaq zdołały zakończyć poniedziałkową sesję na plusie. A Nasdaq poszedł w górę o solidne 0,74 proc. Optymiści będą mogli mówić, że była to sesja przełomu. Że o to byki odwróciły losy dnia, a długi dolny cień na dziennej świecy przypomina te z lutego czy października. A jeśli tak, to przynajmniej w krótkim terminie (do końca roku?) czeka nas wzrostowe odreagowanie i sylwestrowe “strojenie witryn” (ang. window dressing). Jednakże doświadczenia ostatnich dni uczą pokory. Amerykańskie giełdy są obecnie bardzo rozchwiane. Nastroje na rynku potrafią z dnia na dzień zmienić się o 180 stopni pod byle pretekstem, albo nawet i bez niego. Wsparcie na S&P500 pozostaje bardzo kruche. Ryzyko polityczne (wojna handlowa z Chinami, Brexit, Włochy, Iran, rewolta we Francji) pozostaje wysokie i raczej nie zniknie w najbliższych miesiącach. Trzeba też liczyć się z ryzykiem wolniejszego wzrostu gospodarczego na świecie w 2019 roku. Do tego dochodzi bardzo mglista perspektywa działań banków centralnych w 2019 roku. Uwaga mediów skupiona jest na zachowaniu liderów hossy – czyli wielkich spółek technologicznych sod szyldu FAANG, lecz rzadko kiedy zwraca się uwagę na tzw. głębokość rynku. A ta nie jest najlepsza. Jak zwrócił uwagę Reuters, niemal połowa spółek tworzących S&P500 od tegorocznego szczytu straciła ponad 20 proc., co w Ameryce definiowane jest jako bessa. Na NYSE i Nasdaqu liczba walorów, które są notowane poniżej swych 50-sesyjnych średnich kroczących osiągnęła najwyższą wartość od 2008 roku. Amerykański rynek akcji zdradza więc pierwsze objawy regularnej bessy, a nie tylko lokalnej korekty.

Rynki w Stanach Zjednoczonych otwierają się na na zielono podczas wtorkowej sesji, podczas gdy Nasdaq jeszcze przed oficjalnym otwarciem rynków amerykańskich wykonuje ponad 110 punktów wzrostu. Zaufanie inwestorów zdawało się rosnąć pomimo wczorajszej niestabilnej sesji, kiedy to DowJones początkowo spadł o ponad 500 punktów, by finalnie zakończyć sesję na zielono. Tymczasem rozmowy handlowe USA z Chinami pozostały w centrum uwagi, ponieważ druga runda rozmów rozpoczęła się rozmową telefoniczną między sekretarzem skarbu USA Stevenem Mnuchinem, przedstawicielem handlowym USA Robertem Lighthizerem i chińskim wicepremierem Liu He, która koncentrowała się na rozmowach na temat zakupów produktów rolnych, jak również na potencjalnych zmianach w podstawowych chińskich politykach gospodarczych. Wzrosty napędzane w Europie są głównie za sprawą nadziei inwestorów, że brytyjska premier Theresa May i włoski premier Giuseppe Conte pogodzą się z Unią Europejską.

Chiński sąd zadecydował, że Apple nie może sprzedawać za Murem większości modeli swoich smartfonów – podaje CNBC. Wymiar sprawiedliwości przychylił się do wniosku Qualcommu, który oskarża giganta z Cupertino o korzystanie z jego patentów. Według informacji podanej przez Qualcomm, zakaz importu i sprzedaży na chińskim rynku ma dotyczyć iPhone’ów: 6S, 6S Plus, 7, 7 Plus, 8, 8 Plus i X. Chiński sąd orzekł, że Apple przy produkcji wyżej wymienionych smartfonów naruszył dwa patenty Qualcommu. Decyzja nie dotyczy jednak najnowszych iPhone’ów: modeli XS, XS Max i XR. Rozwiązania, o których mowa, to umożliwianie użytkownikom dostosowanie i sformatowanie rozmiaru i wyglądu zdjęć oraz zarządzanie aplikacjami za pomocą ekranu dotykowego. Jak twierdzi Apple, patenty te dotyczą wyłącznie systemu operacyjnego iOS 11, dostępnego dla iPhone’ów i iPadów wydanych w 2017 r. Urządzenia sprzedawane obecnie działają na wersji iOS 12, dostępnej od września tego roku. Konflikt obu firm trwa już od dwóch lat. Wcześniej Qualcomm próbował – bezskutecznie – zablokować sprzedaż iPhone’ów w Stanach Zjednoczonych.

Wiceszef MFW David Lipton ostrzega, że gromadzą się burzowe chmury następnego globalnego kryzysu finansowego, pisze The Guardian. Lipton przekonuje, że świat jest obecnie gorzej przygotowany do kryzysu niż był dekadę temu, kiedy zaczynał się ostatni. – Jak się mówi: napraw dach dopóki słońce świeci. Tak jak wielu innych, widzę gromadzące się burzowe chmury i obawiam się, że przygotowania środków zaradczych na czas kryzysu nie są zakończone – powiedział wiceszef Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Lipton zwrócił uwagę, że pojedyncze kraje mogą nie mieć dostatecznych środków, aby przeciwdziałać następnej recesji. Wezwał rządy, aby wspólnie rozwiązać problemy mogące spowodować kolejny krach.

 

Była szefowa Fed Janet Yellen powiedziała, że obawia się kolejnego kryzysu finansowego z powodu ograniczenia uprawnień regulatorów systemu bankowego i dalszego parcia do deregulacji. Yellen ostrzegła, że „są gigantyczne dziury w systemie”. – Narzędzia dostępne do radzenia sobie z pojawiającymi się problemami nie są zbyt dobre w Stanach Zjednoczonych – oświadczyła była szefowa banku centralnego. Yellen wskazała jako obszar budzący obawy rynek lewarowanych pożyczek. Podkreśliła, że regulatorzy mogą zajmować się obecnie takimi problemami w przypadku poszczególnych banków, a nie całego systemu finansowego. Wskazała, że wciąż pozostaje cała lista niezakończonych regulacji.

Akcje m.in. BMW, General Motors i Forda drożeją po doniesieniach Bloomberga, że Chiny mogą obniżyć cła na auta importowane z USA. Cło na auta importowane z USA do Chin wynoszą od lipca 40 proc. Anonimowy informator Bloomberga twierdzi, że w najbliższych dniach rząd Chin rozważy propozycję obniżenia go do 15 proc. Zastrzega, że ostateczna decyzja jeszcze nie zapadała. Obniżenie przez Chiny ceł na auta produkowane w USA sygnalizował na Tweeterze prezydent Donald Trump. Stało się to krótko po jego spotkaniu z prezydentem Chin na początku grudnia i uzgodnieniu 90-dniowego rozejmu w wojnie handlowej.

Niemiecki producent luksusowych aut Daimler poinformował we wtorek, że kupi akumulatory o wartości ponad 20 mld euro do 2030 r., informuje Reuters. – Kupując akumulatory o wartości ponad 20 mld euro, systematycznie idziemy na przód z transformacją naszej firmy przygotowując ją na elektryczną przyszłość – powiedział prezes Daimlera Dieter Zetsche. Mercedes-Benz Cars chce do 2022 r. wprowadzić do oferty 130 nowych elektrycznych i hybrydowych pojazdów i to poza produkcją elektrycznych vanów, autobusów i ciężarówek. Producent nie podał od jakich firm będzie kupował akumulatory.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *