Spadkami zakończyła się piątkowa sesja na amerykańskich giełdach. Słabe nastroje panujące wśród inwestorów pobudzane były ponownym ożywieniem obaw związanych z Chinami i ich wpływem na dynamikę wzrostu światowej gospodarki. Do podaży walorów skłaniała tez kolejna przecena notowań ropy, która uderzyła w wyceny akcji spółek paliwowo-energetycznych mających duży udział w indeksach. .Gracze pozbywali się również udziałów w spółkach technologicznych, a spadki napędzane były sięgającym ponad 2 proc. „zjazdem” kursu papierów Apple. Handlujących akcjami zaniepokoił raport o inflacji producenckiej w Chinach. W październiku spadła ona po raz czwarty z rzędu z powodu – jak tłumaczą ekonomiści – schładzającego się popytu wewnętrznego. Spadł również wskaźnik aktywności przemysłowej, a sprzedaż samochodów – podobnie jak PPI – również spadła czwarty miesiąc z kolei. Z kolei inflacja PPI w Stanach Zjednoczonych wzrosła w minionym miesiącu o 0,6 proc.

Notowania dolara amerykańskiego rozpoczynają nowy tydzień od wzrostów w kierunku 16-miesięcznych szczytów, po zbudowaniu sobie silnej bazy popytowej na przestrzeni ostatnich sesji handlowych czekając na dalsze podwyżki stóp przez Rezerwę Federalną. Fed potwierdził swój plan podwyższenia stóp procentowych o 25 punktów bazowych w grudniu, a następnie o dwa kolejne poziomy do połowy 2019 r. w związku z poprawą koniunktury i rosnącą presją płacową. Greenback skorzystał również na szerszym odejściu inwestorów od bardziej ryzykownych aktywów z powodu napięć w handlu między USA a Chinami, spowolnienia gospodarczego w Chinach, niepewności oraz sporu między Rzymem a Unią Europejską w sprawie planu Włoch dotyczącego dużych wydatków budżetowych i szerokiego deficytu fiskalnego. Indeks dolara w stosunku do innych głównych walut wzrósł o 0,1 proc. w poniedziałek do 97,02, czyli nieco powyżej szesnastomiesięcznego szczytu z października. W poniedziałek kurs euro do dolara pokonuje dynamicznie poziom 1,1300, testując poziomy obserwowane ostatni raz w maju 2017 roku. Wspólna waluta straciła na wartości w stosunku do dolara podczas trzech poprzednich sesji handlowych, ponieważ zaufanie inwestorów osłabło z powodu sporu o budżet Włoch.

W gorszej sytuacji znalazł się natomiast funt szterling, który negatywnie zareagował na niepewność ws. Brexitu po serii wzrostów wywołanych pozytywnymi nastrojami. Funt brytyjski stracił 0,25 proc. do 1,2941 dolara w obliczu coraz bardziej napiętej sytuacji w rządzie brytyjskiej premier Theresy May w związku z rosnącymi obawami, czy uda jej się opracować akceptowalny przez obie strony plan rozwodu UK z UE. Na mniej niż pięć miesięcy przed planowanym na 29 marca Brexitem, negocjacje w sprawie planu wsparcia dla granicy lądowej między rządzoną przez Wielką Brytanię Irlandią Północną i Irlandią będącą członkiem UE, ponownie zatrzymują się w miejscu.

Polacy świętują dziś drugi dzień setną rocznicę odzyskania niepodległości, ale światowe rynki żyją dalej. Dzisiejszy kalendarz makroekonomiczny jest właściwie pusty. Nie licząc przemówienia członka FOMC, które odbędzie się dopiero wieczorem, nic nie będzie się działo. Ciekawa może być sytuacja na ropie naftowej po informacjach o możliwym cięciu produkcji przez kraje OPEC. Saudyjski minister ropy naftowej ogłosił, że od grudnia kraj będzie produkował o pół miliona baryłek dziennie mniej ropy. Al-Falih wyjaśnił tę decyzję sezonowym zmniejszeniem popytu. Informacja zaskoczyła rynki, o otwarciu handlu cena ropy WTI skoczyła o ponad dolara i znalazła się powyżej okrągłego poziomu 60 dolarów. Nadal jednak znajduje się niecałe 20 proc. niżej od szczytów z początku października.

Premier Japonii szuka sposobu na zwiększenie PKB. Stosowana przez Bank Japonii bardzo luźna polityka monetarna jak na razie nie wystarczyła do spowodowania impulsu do wzrostu inflacji. Do osiągnięcia celu w okolicach 2 proc. jeszcze daleka droga. Ponadto wzrost PKB w Kraju Kwitnącej Wiśni jest słabszy od innych państw rozwiniętych. Japoński premier zapowiedział cięcie podatków w celu przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Niższe stawki podatkowe miałyby wejść w życie już w pierwszej połowie przyszłego roku. Minister Gospodarki dodał, że został poproszony przez Abe’a o znalezienie środków na poprawę odbudowy gospodarki. Specjalnie w tym celu zostanie opracowany nowy program. Jen japoński od początku tygodnia stracił nieco na wartości, skala wzrostów na USDJPY wyniosła około 30 pipsów.

Prawie połowa wszystkich amerykańskich firm miała w 2016 roku ponad 10 lat – pisze portal Quartz. To dramatyczna zmiana w porównaniu do okresu sprzed dwóch dekad, gdy mniej niż 40 proc. firm było w takim wieku – wynika z danych US Census. Chociaż amerykańskie firmy starzeją się od dekad, to proces ten przyśpieszył po wybuchu globalnego kryzysu finansowego. Powód? Brak startupów. W przeciwieństwie do rynku pracy czy amerykańskich gospodarstw domowych rynek startupów nie podniósł się po ostatniej recesji. Problemy małych firm śledzi ekonomista Lucas Puente. Uważa on, że wspomniane zjawisko jest dużym powodem do zmartwień. W 2016 roku powstało aż o 125 tys. mniej nowych firm niż w 2006 roku. Jaki jest powód zapaści startupów? Jednym z wyjaśnień może być postępujące w szybkim tempie zjawisko koncentracji rynku. Z badania Brookings wynika, że im większa monopolizacja rynków w danym kraju, tym mniej działa w nim startupów.

Ponad 50 lat temu, gdy ludzkość umieszczała pierwsze satelity na orbicie ziemi, planeta wydawała się wielka, a obiekty bardzo małe. Dziś, gdy co roku wynosi się ok. 500 nowych satelitów, wpływ ludzi nie jest już tak mały jak w przeszłości. Zatłoczona przestrzeń to kolejny przejaw tego, że weszliśmy w epokę geologiczną – antropocen. Termin ten odnosi się do sytuacji, w której wszystko na ziemi, łącznie z klimatem oraz przestrzenią okołoziemską, jest w głęboki sposób związane z działalnością człowieka. Amerykańskie siły powietrzne, a ściślej dowództwo strategiczne, już dziś aktywnie śledzi ponad 20 tys. satelitów, części rakiet i odłamków powstałych po kolizjach, których rozmiar jest większy niż piłka bejsbolowa i które krążą po ziemskiej orbicie. Obiekty te stanowią coraz większe zagrożenie dla wszystkich satelitów, od których zależą m.in. systemy lokalizacyjne, telekomunikacyjne, Internet czy systemy obserwacji pogody. Niedawno amerykańska agencja NASA wystrzeliła satelitę ICEsat 2, który ma monitorować zmiany pokryw lodu na powierzchni ziemi. Urządzenie jest w stanie odnotować nawet pokrywy lodu o grubości pół centymetra. Satelita umożliwi nam obserwację wpływu człowieka na środowisko planety. Biorąc pod uwagę stawkę oraz ludzką pomysłowość, istnieją całkiem duże szanse, że uda się uniknąć katastrofy, którą badacze przestrzeni kosmicznej nazywają syndromem Kesslera. Ale jest już pewne, że weszliśmy w nową erę zarządzania – tym razem przestrzenią okołoziemską.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *