Akcje Apple mocno taniały w handlu posesyjnym, a kapitalizacja spółki spadała poniżej 1 bln dolarów. Akcje Apple taniały o 6,5 proc. w handlu posesyjnym choć spółka poinformowała o rekordowych wynikach. Podwyższenie cen smartfonów przełożyło się na wyższe o 20 proc. przychody w minionym kwartale, sięgające $62,9 mld. Jeszcze mocniej, bo o 31 proc. do $14,1 mld, wzrósł zysk producenta iPhone’ów. Bardzo dobre wyniki nie miały jednak znaczenia dla inwestorów, którzy pozbywali się akcji Apple po tym jak spółka ostrzegła o możliwości niskiego wzrostu przychodów w kolejnych miesiącach, na które przypada sezon świąteczny. Prezes Tim Cook tłumaczył pesymizm pogorszeniem sytuacji na rynkach wschodzących, głównie Indii, Brazylii i Rosji, a także niekorzystnymi zmianami kursowymi. Apple spodziewa się w czwartym kwartale 2018 roku przychodów w zakresie 89-93 mld dolarów. Rynek szacował je na $93 mld. Rok temu wyniosły $88,5 mld. Sytuację pogorszyła dodatkowo zapowiedź zaprzestanie publikacji danych o ilości sprzedanych smartfonów, tabletów i komputerów spółki. Według Apple, nie jest to już adekwatny wskaźnik sytuacji firmy. Wywołało to naturalnie podejrzenia, że spółka spodziewa się spadku liczby sprzedanych urządzeń, głównie telefonów. Zwłaszcza, że globalna sprzedaż smartfonów spadła w 2017 roku po raz pierwszy w historii. W trzecim kwartale Apple sprzedało 46,9 mln iPhone’ów, tylko o 200 tys. więcej niż rok wcześniej.

Notowania ropy zmierzają do zakończenia tygodnia największym spadkiem od lutego. Powodem przeceny jest przekonanie o niebezpieczeństwie nadpodaży surowca. Na rynku umacnia się przekonanie, że podaż ropy rośnie w momencie słabnącego popytu, co wiąże się z hamującym wzrostem gospodarczym. Inwestorzy uważają także, że pomimo sankcji ropa z Iranu, choć nie w dotychczasowych ilościach, nadal jednak będzie docierać na rynek. Cena ropy WTI spada w tym tygodniu o prawie 6 proc. Od czteroletniego szczytu w październiku spada o ok. 16 proc. – Teoretycznie powinniśmy mieć rynek byka z powodu sankcji nałożonych na Iran. Jednak zwiększenie wydobycia przez Arabię Saudyjską i innych producentów, a także przecena na światowych rynkach akcji i obawy o stan globalnej gospodarki zaciążyły na cenie ropy – powiedział Jun Inoue, ekonomista Mizuho Research Institute w Tokio. Ropa WTI z grudniowych kontraktów drożeje w piątek rano o niespełna 0,1 proc. do $63,73.

Prezydent USA Donald Trump chce dogadać się w sprawie handlu z prezydentem Chin Xi Jinpingiem na szczycie G20 w Argentynie i kazał szykować projekt określający jego warunki, informuje Bloomberg powołując się na anonimowe źródła. Decyzja o podjęciu kolejnych działań ma być skutkiem czwartkowej rozmowy telefonicznej Trumpa z prezydentem Chin, twierdzą informatorzy agencji. Prezydent USA kazał przygotować projekt umowy, co ma być sygnałem „wstrzymania ognia” w toczącym się konflikcie handlowym z Chinami. Reakcją rynku jest umocnienie chińskiego juana o 0,2 proc. do 6,9030 za dolara w Hongkongu. Spotkanie G20 odbędzie się w dniach 30 listopada – 1 grudnia. Bloomberg zwraca uwagę, że nie wiadomo, czy USA złagodziły żądania stawiane Chinom. Jedno ze źródeł agencji podkreśla, że nie ma mowy o odstąpieniu od żądania zaprzestania kradzieży własności intelektualnej. Larry Kudlow, główny doradca ekonomiczny Donalda Trumpa ostrzegł, że jeśli nie dojdzie do porozumienia w sprawie kradzieży własności intelektualnej, cyberbezpieczeństwa i ceł na surowce, prezydent USA może zacząć „agresywnie” realizować swoje plany wobec Chin.

Ekonomiści ostrzegają, że firmy w USA będą narażone na wyższe koszty. Kolejna runda w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej może być najbardziej kosztowna, ale tym razem uderzy w konsumentów w Stanach Zjednoczonych. Jak podaje redakcja Bloomberg, Stany Zjednoczone przygotowują się do wprowadzenia ceł na wszystkie pozostałe produkty importowane z Chin. Taryfy mają być ogłoszone jeszcze na początku grudnia. Ekonomiści z Citigroup szacują, że ich koszt będzie nawet 10 razy wyższy niż wcześniejsze opłaty. Raport przygotowany przez analityków Citigroup Global Markets zwraca uwagę na ryzyko, że firmy zdecydują się przerzucić część kosztów ponoszonych z powodu taryf na konsumentów. Nowe kary, które miałyby wejść w życie na początku lutego 2019 roku, obejmowałyby produkowane w Chinach towary konsumpcyjne, takie jak iPhone’y czy buty Nike, które dotychczas administracja Trumpa pozostawiła w spokoju. Nałożenie 10-proc. taryfy na import warty 267 miliardów dolarów może skutkować wpływami 10-krotnie większymi od pierwszej, 50-miliardowej rundy ceł oraz dwukrotnie większymi niż cła warte 200 miliardów dolarów w drugiej turze wojny celnej. Producenci i sprzedawcy odzieży i obuwia już przygotowują się na wyższe cła – mówi Stephen Lamar, wiceprezes American Apparel & Footwear Association. Firmy rozważają zmianę dostawców – z Chin na inne kraje azjatyckie.

CEO Facebooka Mark Zuckerberg uważa, że przyszłość jego firmy to wideo i szybko znikające z serwisów posty zwane „historiami”, a nie słynny news feed. Inwestorzy kupują jak dotąd jego prognozy. Zuckerberg przekonuje, że nowe produkty mogą generować w krótkiej perspektywie relatywnie niskie zyski w porównaniu do obecnie dominujących. Mogą także odciągać użytkowników od głównego strumienia zdjęć, komentarzy i lukratywnych reklam. Poza tym handlowcy nie czują jeszcze dobrze nowych formatów. CEO firmy dodał, że 2019 rok stanie w Facebooku pod znakiem znaczących inwestycji. Flagowy produkt Facebooka, czyli sieć społecznościowa, zmaga się z problemami. Przyrost liczby użytkowników zahamował, szczególnie w USA i Europie. Poza tym nowi użytkownicy sieci nie są zazwyczaj targetem dla najbogatszych reklamodawców. Facebook musie więc podjąć ryzyko i zainwestować w eksperymentalne projekty. Przychody giganta za trzeci kwartał jdnak wzrosły o 33 proc., a zysk na akcję wyniósł 1,76 dol. To wynik, który znacznie pokonał prognozy. Liczba aktywnych użytkowników (miesięcznie) wzrosła w porównaniu do zeszłego roku o 10 proc. Wyniki te pokazują, że Facebook sprzedaje coraz więcej reklam. W dużej mierze dzięki Instagramowi.

Naukowcy z całego świata alarmują: dziesiątkując dzikie zwierzęta, przyczyniamy się do upadku naszej cywilizacji. Niszczenie przyrody jest równie niebezpieczne, jak zmiany klimatyczne. „Jesteśmy jak lunatycy, którzy zbliżają się do krawędzi urwiska” – mówi ekspert z WWF. Ludzkość zgładziła 60 proc. ssaków, ptaków, ryb i gadów od 1970 roku – to nowe szacunki dotyczące masakry dzikich zwierząt z raportu przygotowanego przez 59 naukowców z całego świata dla WWF. Raport, na który powołuje się redakcja The Guardian, ukazuje, że ogromna – i nieustannie rosnąca – konsumpcja żywności oraz zasobów naturalnych przez ludzi niszczy trwającą miliardy lat sieć życia, od której ostatecznie zależy człowiek. Na ową sieć życia składa się np. czyste powietrze i woda. – Jesteśmy jak lunatycy, którzy zbliżają się do krawędzi urwiska” – powiedział Mike Barrett, dyrektor ds. nauki i ochrony w Światowym Funduszu na rzecz Przyrody (WWF). „Gdyby nastąpił spadek populacji ludzi o 60 proc., byłoby to równoznaczne z wyludnieniem Ameryki Północnej, Ameryki Południowej, Afryki, Europy, Chin i Oceanii. Taka jest skala tego, co zrobiliśmy”. Barrett zaznacza, że to nie tylko „utrata cudów natury”. Zagłada dzikiej przyrody zagraża przyszłości ludzi, bo ma niszczycielski wpływ na system podtrzymywania życia na Ziemi. Wielu naukowców uważa, że na świecie rozpoczęło się już szóste masowe wymieranie – pierwsze, które zostało spowodowane przez konkretny gatunek: Homo sapiens

Amerykański startup Lime wypożycza elektryczne hulajnogi m.in. w San Francisco, Los Angeles, Paryżu, Madrycie i Pradze. W Polsce z takiej usługi mogą korzystać mieszkańcy Wrocławia i od niedawana także Warszawy. Czy taki sposób poruszania się po mieście jest całkiem bezpieczny? Przykłady z USA pokazują, że nie do końca, ale czy na pewno winne są hulajnogi? Startupy takie jak Bird i Lime chcą wprowadzić nową, przyjazną dla środowiska erę mikrotransportu. I trzeba przyznać, że idzie im całkiem nieźle. Elektryczne hulajnogi pojawiły się w ponad 100 miastach na całym świecie. Natomiast firmy Bird i Lime są obecnie dwoma z najmłodszymi startupami, które uzyskały status jednorożca w Dolinie Krzemowej. Ich wartość szacowana jest na odpowiednio 2 i 3 miliardy dolarów. Od kiedy w zeszłym roku e-hulajnogi weszły na amerykański rynek, w szpitalach pojawiły się setki użytkowników i pieszych z różnymi obrażeniami, takimi jak otarcia skóry ze “żwirową wysypką”, wybite zęby czy zerwane paznokcie u nóg. Zdarzają się też bardziej drastyczne wypadki. Mimo to popularności elektrycznych hulajnóg gwałtownie rośnie, a wraz z nią rośnie liczba wypadków i kontrowersje, w postaci licznych skarg do sądów. Choć niektóre wydają się błahe. Na przykład były przypadki pozwów osób, które zostały ranne, bo potknęły się o hulajnogę pozostawioną na chodniku.

Już za dwa tygodnie odbędą się targi Audio Video Show 2018. W Warszawie będzie można z bliska przyjrzeć się najnowszym (i najdroższym) urządzeniom audio i wideo. Podczas tegorocznej edycji największych targów audio/wideo w tej części świata swoje najnowsze produkty pokażą czołowi producenci sprzętu. Zobaczyć będzie można między innymi Transrotor Artus – najdroższy gramofon świata, a zarazem najbardziej zaawansowany, z całkowicie odsprzęgniętym talerzem. Właściciel firmy, Dirk Rake, wytłumaczy odwiedzającym, co jest takiego wyjątkowego w tym modelu, że kosztuje on przeszło 157 tysięcy dolarów. Firma Manron z Torunia zaprezentuje natomiast DELTA SE 150. To wzmacniacz lampowy za 263 tysiące dolarów. Cena wynika stąd, że zastosowano w nim układ bezpośrednio żarzonej triody single-ended, który bazuje na tysiącwatowej lampie GM100 (z lat 30. minionego stulecia) umożliwiającej uzyskanie mocy wyjściowej na poziomie 200 watów. Kolejną ciekawostką będzie najnowszy system audio Dana D’Agostino za… niemal milion dolarów. Jego sercem jest wzmacniacz Relentless – 250-kilogramowy monoblok, który może pochwalić się mocą sięgającą 6000 W przy 2 omach. Nie można też nie wspomnieć o kosztującym przeszło $210 tys. głośniku Rockport Technologies Lyra. Dla tych, którzy przyjdą dla „wideo”, przygotowano z kolei między innymi laserowy projektor Sony VPL-VW870ES z technologiami Digital Focus Optimiser i All Range Crisp Focus (które eliminują wszelkiego rodzaju deformacje), projektor JVC DLA-RS3000 obsługujący rozdzielczość 8K, projektor Epson EH-TW740 z pakietem PRO-UHD oraz telewizory: Panasonic OLED 65EZ1000 o superprecyzyjnej reprodukcji kolorów i Philips OLED+ 903 z systemem audio dostarczonym przez Bowers & Wilkins. Wystawa odbędzie się w dniach 16-18 listopada w trzech lokalizacjach, na PGE Narodowym oraz w hotelach: Radisson Blu Sobieski oraz Golden Tulip.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *