Po dość ambiwalentnych danych z amerykańskiego rynku pracy zarówno ceny akcji jak i obligacji poszły w dół. Rentowność amerykańskiego długu sięgnęła poziomów niewidzianych od lat, co zaniepokoiło inwestorów z Wall Street. Z jednej strony dostaliśmy super-optymistyczny sygnał, że stopa bezrobocia w USA spadła do najniższego poziomu od grudnia 1969 roku – a więc od blisko 49 lat. Z drugiej jednak strony najbardziej popularna miara koniunktury – czyli zmiana liczby zatrudnionych poza rolnictwem (non-farm payrolls) – wyraźnie rozczarowała. Przybyło tylko 134 tysiąc etatów wobec oczekiwań rzędu 180 tys. Rynek początkowo nie bardzo wiedział, co zrobić z takim zestawem informacji. Ale w końcu się zdecydował. Ceny obligacji skarbowych spadły, co przełożyło się na zwyżkę ich rentowności. Papiery 10-letnie płaciły w piątek już niemal 3,25 proc.- najwięcej od maja 2011 roku. Rentowność amerykańskich 2-latek śrubowała przeszło 10-letnie rekordy, wspinając się do 2,90 proc. To niby wciąż niewiele, ale przecież jeszcze dwa lata temu nie przekraczały one 1 proc. Rosnąca dochodowość amerykańskich obligacji skarbowych słusznie chyba postrzegana jest jako główne zagrożenie dla hossy na rynku akcji. Tym też na ogół tłumaczono piątkowe spadki na Wall Street. Dow Jones zakończył sesję spadkiem o 0,68 proc. S&P500 stracił 0,55 proc., zaś Nasdaq poleciał w dół o 1,16 proc. W ostatnich dniach widoczna jest zwłaszcza słabość tego ostatniego indeksu, który jednak w ciągu całego roku wciąż prezentuje się najlepiej z tej trójki. Licząc od początku 2018 roku Nasdaq Composite dał zarobić prawie 13 proc., podczas gdy S&P500 niespełna 8 proc., a Dow Jones niecałe 7 proc.

Nie można dać się zwieść wyraźnie niższej od prognoz zmianie zatrudnienia w gospodarce USA. Piątkowe dane z rynku pracy nic nie zmieniają w ocenie perspektyw polityki Fed. Dynamika wynagrodzeń zgodna z prognozami i na pułapie 2,8 proc. r/r. Stop bezrobocia najniżej od prawie pięciu dekad. Potężne rewizje danych za dwa poprzednie miesiące (łącznie o ponad 85 tys.). To wszystko cementuje przekonanie, że słabość jest chwilowa i podyktowana w dużej mierze przez huragan Florence.Na starcie tygodnia zmienność powinna być ograniczona. Wszak kalendarz makro jest praktycznie pusty, w USA Dzień Kolumba a w Japonii obchodzono Dzień Sportu. W drugi poniedziałek października w Kraju Wiśni celebruje się tzw. Taiiku-no Hi, w rocznicę otwarcia Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio (1964 r.).

Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że eskalacja wojny handlowej między USA i Chinami spowoduje, że gospodarka światowa straci do 2020 roku 0,5 proc. PKB, czyli 430 mld dolarów. Administracja amerykańska wierzy, że ma przewagę w sporze handlowym. Chińska gospodarka zwalnia i gwałtownie spadają inwestycje w infrastrukturę. Z kolei w Stanach Zjednoczonych utrzymuje się silny wzrost gospodarczy, a stopa bezrobocia jest najniższa od 2000 roku. Cła mają więc dać USA silniejszą pozycję negocjacyjną. Ale Chiny na razie nie wykazują oznak, że gotowe są iść na ustępstwa. Lou Jiwei, do niedawna minister finansów, a obecnie szef chińskiego funduszu majątkowego, zarządzającego oszczędnościami emerytalnymi, powiedział na forum gospodarczym w Pekinie, że Chiny mogą wstrzymać eksport do Stanów Zjednoczonych komponentów kluczowych dla firm amerykańskich. Znalezienie nowych dostawców zajmie amerykańskim zakładom wiele czasu. Zdaniem ifo Institute największym ryzykiem dla światowej gospodarki może być aprecjacja dolara, która uderzy w gospodarki wschodzące, gdyż spowoduje odpływ z nich kapitału. Na inflację, wywołaną wzrostem cen towarów chińskich lub ich zamienników na rynku amerykańskim, Rezerwa Federalna USA może zareagować szybszym podnoszeniem stóp procentowych, które i tak są na wyższym poziomie niż w Europie.

 

Related image

34,7 mld zł zainwestowały w Polsce w 2017 r. zagraniczne firmy — wynika z najnowszych danych NBP. To o 44 proc. mniej niż rok wcześniej. Wcześniej bank centralny przewidywał, że było to 24,3 mld zł, co oznaczałoby spadek aż o 60 proc. Reinwestycje wyniosły w 2017 r. 38,1 mld zł, więc były na podobnym poziomie, jak rok wcześniej (37,3 mld zł). Napływ kapitału z tytułu akcji i innych form udziałów kapitałowych był jednak ujemny — po raz pierwszy od 2013 r. — i wyniósł -1,6 mld zł. Duża część inwestycji to inwestycje z krajów azjatyckich (Japonia, Korea Południowa), które w swoich strategiach rozwojowych przyjęły zasadę, ”że Polska to baza do ekspansji w ramach Unii Europejskiej”. Równie znaczące są inwestycje pochodzące z krajów UE, głównie w sektorze finansowo – ubezpieczeniowym związane z Brexitem, przy czym głównym atutem Polski w tym zakresie są świetnie wykwalifikowane kadry.

Statek z węglem z USA płynie do Polski. Ma zawinąć 16 października do portu w Świnoujściu, donosi Hellenic Shipping News. W porcie w Newport News w stanie Wirginia 5 października załadowano na trzy statki ponad 190.495 tzw. krótkich ton węgla. Jeden z nich, BW Canola, przewozi 45.951 krótkich ton (41,7 tys. ton) węgla do Świnoujścia. Ma zawinąć do polskiego portu 16 października. Polska importuje więcej węgla niż eksportuje. W imporcie rósł w ostatnich latach udział węgla ze wschodu, głównie z Rosji. W ostatnim czasie import węgla szybciej rósł, co prezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG) Tomasz Rogala nazwał „histerią popytową”.

Za niespełna dwa tygodnie na aukcji w Salzburgu sprzedawany będzie ostatni cadillac, którym jeździł legendarny Elvis Presley. Presley był znany z miłości do cadillaców. Mówi się, że miał ich setki. Pierwszego kupił w marcu 1955 r., był to roczny wóz w różowo-białych kolorach. Samochód niestety spalił się wskutek zwarcia instalacji elektrycznej. Ten, który zostanie wystawiony na sprzedaży 20 października, jest ostatnim, którym jeździł słynny piosenkarz przed śmiercią w 1977 roku. Cena wywoławcza beżowo-srebrnego cadillaca de Ville Estate to 100-200 tys. euro, poinformował dom aukcyjny Dorotheum. Auto ma 112 tys. km na liczniku. Elvis Presley na osiem miesięcy przed śmiercią odbył nim podróż długości 1,5 tys. mil z Las Vegas do domu w Graceland. Właścicelem pojazdu jest dziś Australijczyk Greg Page z grupy The Wiggles, wielki fan twórczości Elvisa.

Film “Venom”, pomimo nie najlepszych recenzji, okazał się zwycięzcą minionego weekendu za Oceanem. Wpływy ze sprzedaży biletów wyniosły w USA i Kanadzie 80 mln dolarów. Nakręcenie filmu kosztowało Sony ok. 100 mln dolarów. Prognozowano, że podczas pierwszego weekendu na ekranach przyniesie on $60 mlm. Wynik okazał się najlepszy w historii w październiku. Poprzedni rekord, wynoszący 55,8 mln dolarów, ustanowił w 2013 roku film „Grawitacja”. Pomimo dobrych recenzji lekko rozczarowały „Narodziny Gwiazdy”, drugi pod względem wpływów z biletów film weekendu w Ameryce Północnej. Zadebiutowała w nim jako aktorka gwiazda muzyki pop, Lady Gaga. Film, którego nakręcenie kosztowało $40 mln, przyniósł 41,3 mln wpływów. W Polsce króluje na ekranach “Kler”. Obraz napędzany szeroką krytyką środowisk prawicowych obejrzało w 10 dni ponad 2 mln widzów. W dużych miastach na obejrzenie obrazu Wojciecha Smarzowskiego trzeba poczekać, bilety w przedsprzedaży są wykupione, choć niektóre kina wyświetlają film nawet ponad 20 razy dziennie. Film jest lub będzie pokazywany też w innych krajach, zwłaszcza tam, gdzie jest duża mniejszość polska, m.in. w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Na Wyspach Brytyjskich obraz będzie pokazywany od 11 października w ponad 200 kinach.

Otwarcie sezonu zawodowej ligi hokejowej w Los Angeles okraszone zostało wzruszającym wydarzeniem, które odbyło się jeszcze zanim sędzia po raz pierwszy rzucił krążek. Na taflę zaproszona została żona i dzieci majora Douglasa Rauschelbacha, członka słynnej formacji Marines. Zadowolona rodzina ubrana w bluzy LA Kings wysłuchała słów męża i ojca z telebimu zawieszonego pod kopułą hali. Obowiązki zawodowego żołnierza zmusiły go do rozstania z najbliższymi z tytułu kolejnej misji, którą zmuszony był odbyć, tym razem w Bahrajnie. W czasie gdy najbliżsi pana majora byli wsłuchani w jego słowa płynące wprost z telebimu, on sam wszedł po cichu na lodowisko i zaszedł swoją rodzinę od tyłu. Wzruszający moment porwał całą publikę. Powrót do domu to najlepsza niespodzianka na rozpoczęcie sezonu, jaką mógł sprawić swoim bliskim major Rauschelbach. Sam mecz z San Jose Sharks Królowie z Miasta Aniołów niestety przegrali 2:3.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *