W oczekiwaniu na rozpoczęcie sezonu wyników kwartalnych nowojorskie indeksy zaliczyły solidne zwyżki, a Dow Jones wyszedł na plus w skali roku. S&P500 i Nasdaq zgodnie zyskały po 0,88 proc. Na uwagę zasługuje zwłaszcza ten drugi, który jest już o krok od ustanowienia świeżego rekordu wszech czasów i od początku roku dał zarobić już ponad 12 proc. Zresztą Nasdaq jako jedyny z “wielkiej trójki” swój styczniowy szczyt poprawił w czerwcu. Za to dziś najmocniejszy był Dow Jones, który dzięki zwyżce o 1,31 proc. wreszcie znalazł się na poziomie wyższym niż ten, z którego rozpoczął rok. W rynkowych komentarzach można przeczytać, że poprawa nastrojów na Wall Street związana jest z oczekiwaniami na dobre wyniki spółek. Według analityków zyski spółek tworzących indeks S&P500 były aż o 21 proc. wyższe niż rok wcześniej. Tyle że mniej więcej takiej dynamiki oczekiwano już w kwietniu, więc nie jest to żadna nowa informacja. Sezon publikacji raportów za drugi kwartał rusza w piątek, gdy wyniki pokażą trzy z czterech największych banków w USA.

Widać kto finansuje wzrost zysków giełdowych spółek – to zadłużający się po uszy amerykański konsument. Jeśli ktoś by się zastanawiał, skąd bierze się tak wysoka dynamika korporacyjnych zysków, to odpowiedź mógł znaleźć w najnowszych statystykach Rezerwy Federalnej. W maju wartość zadłużenia amerykańskich konsumentów zwiększyła się aż o 24,6 mld dolarów. To rezultat niemal dwukrotnie wyższy od prognoz ekonomistów. Zaskoczeniem był przede wszystkim silny, niemal 10-miliardowy (w relacji do poprzedniego miesiąca!) przyrost zadłużenia odnawialnego – czyli w warunkach amerykańskich głównie na kartach kredytowych. To znak, że po kilku słabszych miesiącach, Amerykanie znów wymaksowali swoje kredytówki. Pytanie tylko, czy po to, aby utrzymać poziom konsumpcji przy rachitycznej dynamice płac i coraz szybciej rosnących kosztach życia? Czy też uwierzyli w wizję wiecznej prosperity i aby realizować motto konsumpcjonizmu poszli “kupować rzeczy, których nie potrzebują za pieniądze, których nie mają, żeby zaimponować ludziom, których nie lubią”.

Sergey Brin, współzałożyciel Google i prezes Alphabet, wziął udział w panelu na temat nowych technologii podczas trwającego szczytu Blockchain w Morroco. Podczas swojego wystąpienia przyznał on, że wraz ze swoim 10-letnim synem zajmują się wydobyciem Ethereum. Sergey Brin, którego majątek szacuje się na 52 miliardy dolarów jest dziewiątym najbogatszym człowiekiem na świecie. Przyznał on, że wydobycie Ethereum odgrywa kluczową rolę w niedawnym “boomie informatycznym”, który pomaga w przeprowadzeniu “technologicznego renesansu”. Pomimo podziwu Sergeya dla kryptowalut, Google ogłosił w marcu, że firma aktualizuje swoje zasady dotyczące reklam związanych z usługami finansowymi, aby zakazać jakichkolwiek reklam dotyczących treści związanych z kryptowalutami, w tym ofert nowych monet (ICO), portfeli i porad handlowych. Jednakże kilka dużych korporacji technologicznych bada potencjał technologii blockchain pod kątem potencjalnego zastosowania jej w swoich platformach.

Ceny ropy wzrosły o ponad 1 proc. do 79 dolarów za baryłkę w związku z rosnącym spadkiem podaży spowodowanym zamknięciem jednego złoża w Norwegii przez strajk pracowników oraz ze zmniejszeniem produkcji przez Libię, informuje Reuters. Wcześniej już obawy o pewność dostaw wpływały na wzrost cen surowca. Produkcja w Wenezueli załamała się w związku z brakiem inwestycji, a irański eksport ucierpiał z powodu amerykańskich sankcji. OPEC ma niewielkie możliwości załatania dziury podażowej przy rosnącym popycie. Cena baryłki Brent wzrosła we wtorek o 96 centów czyli o 1,2 proc. do $79,03. Za baryłkę WTI trzeba było zapłacić o 35 centów więcej, co oznacza wzrost o 0,5 proc. do $74,20.

Mohamed El-Erian, znany manager funduszy uważa, że wraz z rozwojem sytuacji, Stany Zjednoczone wygrywają wojnę handlową. W kategoriach względnych wygrywamy, i to my wygramy wojnę handlową – powiedział El-Erian, główny doradca ekonomiczny Allianz, uważany za jednego z najbardziej wpływowych myślicieli rynku finansowego na świecie. Wystarczy spojrzeć na wyniki amerykańskich rynków w stosunku do Chin i względem innych – mówi El-Erian, który był dyrektorem generalnym Pimco, kiedyś największego funduszu obligacyjnego na świecie. Prezydent Donald Trump w marcu zagroził wprowadzeniem wyższych taryf na produkty importowane, w celu poprawienia niekorzystnego dla USA bilansu handlowego, który notuje ogromny deficyt.

Tesla planuje budowę fabryki samochodów w Chinach. Zdolności produkcyjne nowego obiektu mają opiewać na 500 000 samochodów rocznie – donosi Bloomberg News. Główną bolączką Tesli jest obecnie wysoki podatek importowy wynoszący 25 proc. To znacznie obniża atrakcyjność samochodów elektrycznych Tesli w Chinach względem konkurencji, która już posiada w tej lokalizacji własne spółki joint venture z chińskimi podmiotami. EloW efekcie prowadził rozmowy z władzami Szanghaju o umieszczenie planowanej fabryki na terenie tamtejszej strefy wolnego handlu. Takie rozwiązanie otwierało jedne drzwi, ale wciąż blokowało następne – Tesla mogłaby w tej strefie stworzyć w 100 proc. własną fabrykę, ale na samochody w niej wyprodukowane nadal naliczane byłoby 25-proc. cło. W kwietniu prezydent Chin Xi Jinping zapowiedział jednak redukcję barier w dostępie do chińskiego rynku motoryzacyjnego i umożliwienie firmom spoza kraju budowę własnych fabryk.n Muska nie chciał się na ten prawny obowiązek zgodzić. Chiny są obecnie dla Tesli i innych producentów samochodów elektrycznych największym rynkiem zbytu.

Amerykańska tania linia Southwest Airlines zapowiedziała, że od 1 sierpnia nie będzie podawać orzeszków ziemnych pasażerom. Orzeszki ziemne to jedna z przekąsek, którą przez wiele lat oferowano pasażerom linii lotniczych w USA. W ostatnim czasie wielu przewoźników wycofało się z tego w związku z niebezpieczeństwem wywołania ataku alergicznego u niektórych pasażerów. – Orzeszki na zawsze będą częścią historii Southwest i jego DNA – głosi oświadczenie przewoźnika. – Jednak, aby zapewnić wszystkim najlepsze doświadczenie na pokładzie, szczególnie pasażerom z alergiami wywoływanymi przez orzeszki, podjęliśmy trudną decyzję o zaprzestaniu ich serwowania podczas wszystkich lotów zaczynając od 1 sierpnia – czytamy w oświadczeniu.

Francuski producent superaut potwierdził plotki, które pojawiały się od jakiegoś

czasu. Firma zaprezentuje w sierpniu nowy model. Bugatti ujawniło, że pracuje nad samochodem o nazwie divo. Auto ma być lżejsze od dotychczasowych modeli, a ponadto będzie miało większą siłę dociskającą i lepsze właściwości jezdne. Nowe superauto firmy należącej do koncernu Volkswagena zostało nazwane na część Alberta Divo, francuskiego kierowcy wyścigowego, który jadąc bugatti dwa razy zwyciężył w słynnym przed laty wyścigu górskim Targa Florio. Bugatti zapowiada, że pokaże divo pod koniec sierpnia w Kalifornii. Auto skierowane jest raczej do wąskiej, najbogatszej grupy klientów, bo firma wyprodukuje zaledwie… 40 sztuk. Za niebagatelną kwotę – Divo ma kosztować ok. 5 mln euro za sztukę. Jeśli plotki się potwierdzą, Divo ma być szybszy, jeśli chodzi o przyspieszenie i prowadzenie, a wolniejszy (od innego potwora z alzackiej manufaktury, modelu Chiron) w kwestii prędkości maksymalnej – ta ma spaść z 420 do 385 km/h. Za to „setka” ma pojawiać się poniżej 2,5 sekundy (200 km/h – poniżej 6,5 s). W samochodzie ma znaleźć się również szybsza skrzynia biegów oraz bardzo zaawansowana aerodynamika, która dodatkowo będzie musiała się (odnosząc się do komunikatu prasowego) pogodzić z „powrotem Bugatti do czasów karoserów”.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *