Mimo nagłego “odprężenia” w geopolityce i spadku rynkowych stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych nowojorskie indeksy zakończyły piątkową sesję na neutralnych poziomach. Brak wzrostów po dobrych wiadomościach to zła informacja. Tematem dnia było pierwsze od 11 lat spotkanie władców Korei Północnej i Południowej. Mowa była o pokoju i denuklearyzacji półwyspu. To może być przełom, bo jeszcze pół roku temu Kim Dzong Un groził światu bronią atomową. Dobrą – przynajmniej z punktu widzenia posiadaczy akcji – wiadomością był spadek rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich, które jeszcze w środę przekraczały 3 proc. Na koniec tygodnia dochodowość 10-latek obniżyła się do niespełna 2,96 proc., nieco oddalając widmo znacząco wyższych kosztów kredytu. Ustabilizowały się także notowania papierów 2-letnich (poniżej 2,49 proc.). Ale z drugiej strony inwestorzy otrzymali kolejne sygnały świadczące o narastającej presji inflacyjnej w największej gospodarce świata. W poprzednich dniach o wzroście kosztów działalności poinformowały Alphabet i Caterpillar, a Procter & Gamble skarżył się na wzrost cen surowców i transportu. W piątek doszły do tego rządowe dane o najszybszym od 2007 roku wzroście jednostkowych kosztów pracy w USA. Rezultatem była “płaska” sesja w wykonaniu nowojorskich indeksów. Dow Jones odnotował stratę 0,05 proc,. S&P500 zyskał 0,11 proc., nie przekraczając 2 770 punktów. Nasdaq umocnił się o symboliczne 0,02 proc. W skali całego tygodnia wszystkie trzy indeksy znalazły się nieznacznie pod kreską. Najgorzej wypadł Dow Jones tracąc 0,6 proc. Rynek dobrze przyjął ogłoszone po czwartkowej sesji wyniki Amazona. Akcje internetowego giganta podrożały o 3,6 proc. Za to o 3,8 proc. przeceniono walory Exxona po tym, jak naftowy potentat rozczarował wynikami za pierwszy kwartał. Ogólnie rzecz biorąc sezon wyników za pierwszy kwartał prezentuje się imponująco. Już ponad połowa spółek tworzących S&P500 zaraportowała wyniki. Średni wzrost zysku na akcję wyniósł 24,6 proc. i był dwukrotnie wyższy od oczekiwań analityków z początku roku. Prawie 80 proc. spółek przebiła rynkowy konsensus. Co jednak nie zmienia faktu, że amerykańskie akcje nadal są wyceniane ekstremalnie wysoko, przy c/z równym 24.

Układ kalendarza w pierwszym tygodniu maja sprawi, że wielu Polaków będzie częściowo lub w całości poza głównym nurtem informacji płynących z rynków finansowych. Tydzień jednak wcale nie zapowiada się nudno.

Poniedziałek, 30 kwietnia

Ostatni dzień kwietnia rozpoczniemy od odczytu „państwowych” indeksów PMI dla chińskich sektorów przemysłu i usług. W Europie w centrum uwagi znajdzie się sprzedaż detaliczna w Niemczech. EBC przedstawi dane o dynamice kredytu i podaży pieniądza. W USA opublikowane zostaną dane o dochodach i wydatkach Amerykanów, a także indeksy Fed z Chicago i Fed z Dallas.

Wtorek, 1 maja

Święto Pracy to dzień wolny w wielu krajach Europy kontynentalnej, toteż makroekonomiczny kalendarz wypełnią dane głównie z krajów anglosaskich. Przegląd kwietniowych indeksów PMI dla przemysłu zacznie się w Australii, następnie przejdziemy do Japonii, Wielkiej Brytanii, Kanady i skończymy w USA. Dzień zamkną informacje o zmianie zapasów paliw.

Środa, 2 maja

W ramach kontynuacji festiwalu przemysłowych indeksów PMI, pod lupę trafią wskazania m.in. z Chin, Indii, Polski, Hiszpanii, Szwajcarii, Czech, Włoch, Francji, Niemiec i strefy euro.

W USA, w ramach przygotowań do piątkowej publikacji danych z rynku pracy, inwestorzy będą mogli zapoznać się z najnowszym raportem ADP. Najważniejszym punktem dnia stanowić będzie  komunikat Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Analitycy nie spodziewają się podwyżki stóp w kwietniu, nie odbędzie się także konferencja prasowa z udziałem przewodniczącego Powella, więc cała uwaga skupi się na języku, którego Fed użyje w komunikacie.

Czwartek, 3 maja

O inflacji producenckiej poinformują statystycy z Wielkiej Brytanii, a później w ich ślad pójdzie Eurostat. Poznamy też marcowy raport o amerykańskim handlu zagranicznym – publikacja z pewnością komentowana będzie w kontekście wojny handlowej rozpętanej przez administrację prezydenta Trumpa. Ponadto w kalendarzu znajdą się raport Challengera dotyczący liczby zwolnień, wnioski o zasiłek dla bezrobotnych, zamówienia w przemyśle i indeksy PMI oraz ISM dla sektora usług.

Piątek, 4 maja

Tydzień kończyć będziemy w rytm publikacji indeksów PMI dla sektora usług. Do przeglądu staną Chiny, Indie, Hiszpania, Włochy, Francja, Niemcy i strefa euro. Najważniejszym momentem dnia będzie jednak popołudnie, kiedy w USA światło dzienne ujrzą dane z rynku pracy. Analitycy przewidują, że w kwietniu w amerykańskiej gospodarce przybyło 190 tys. miejsc pracy, co byłoby wyraźnym odbiciem względem rozczarowującego wyniku z marca (103 tys.).

T-Mobile US i Sprint Corp zgodziły się na transakcję połączenia o wartości 26 mld dolarów. Po połączeniu, wartość firmy będzie wynosiła ok. 146 miliardów dolarów. Spółka będzie działała pod nazwą T-Mobile. Telekomunikacyjni giganci są przekonani, że mogą pozyskać zgody sceptycznych regulatorów, ponieważ fuzja spowodowałaby powstanie tysięcy miejsc pracy i pomóc Stanom Zjednoczonym pokonać Chiny w tworzeniu sieci telefonii komórkowej następnej generacji, donosi Reuters. Umowa kończy czteroletni okres rozmów pomiędzy trzecim i czwartym największym amerykańskim operatorem sieci komórkowej, ustanawiając bazę do stworzenia firmy z 127 milionami klientów, która będzie groźniejszym konkurentem dla dwóch największych graczy bezprzewodowych, Verizon Communications i AT&T. Amerykańscy regulatorzy, którzy zakwestionowali w sądzie umowę AT&T na zakup amerykańskiej firmy medialnej Time Warner o wartości $85 mld, mają za zadanie sprowokować Sprint i T-Mobile do ujawnienia jak będą wyceniały połączoną ofertę bezprzewodową. Verizon jest numerem 1 na rynku, miał w I kwartale 116 mln klientów bezprzewodowych w USA. Największy rywal, AT&T ma 78 mln regularnych subskrydentów.

 

Handel detaliczny w USA przeżywa ostatnio wstrząs. Liczba zamykanych sklepów jest tak duża, że sektor jest na dobrej drodze, aby pobić w tym zakresie w bieżącym roku rekord. Jednak problem nie dotyczy całej branży. Kering, francuski holding, który skupia producentów markowych produktów ma za sobą zdumiewająco dobry początek roku – podaje Quartz. Dzięki markom takim jak Gucci, Saint Lauren czy Bottega Veneta (które odpowiadają za 80 proc. jego sprzedaży) Kering zanotował w pierwszym kwartale roku w USA tak duży, a może nawet większy niż w innych regionach wzrost sprzedaży. USA są oczywiście dla holdingu największym rynkiem zbytu w Ameryce Północnej. Dyrektor finansowy grupy Jean-Marc Duplaix wyjaśnił, dlaczego jej marki odnoszą tak znakomite wyniki w USA. Głównym powodem jest znacząca poprawa, jaka zaszła w branżowym otoczeniu w Stanach Zjednoczonych. Brzmi to paradoksalnie w świecie, w którym trwa masowe zamykanie sklepów z odzieżą. Jak to wyjaśnić? Branża wyraźnie podzieliła się na dwie części. Najwyższy (luksusowy) i najniższy segment rynku ma się znakomicie, podczas gdy środkowy doświadcza zapaści. Presja ciążąca na branży zmusza detalistów do dużej selektywności w zakresie promowanych marek. Często decydują się oni na te, które mają konsumentom do zaoferowania coś unikalnego. Na czym polega siła marek Keringa? W przypadku Gucciego tajemnica sukcesu tkwi w bardzo szybkim wzroście sprzedaży online, która podwoiła się w porównaniu do poprzedniego kwartału (i była napędzana głównie przez amerykański rynek). Znacznie wzrosła też sprzedaż produktów marek firmy turystom, których znaczną część stanowią zdaje się zamożni Chińczycy. Markom pomogła też indywidualizacja strategii.

Silniki hybrydowe będą oferowane we wszystkich nowych modelach Ferrari już od przyszłego roku. Bezgłośne Ferrari, które nie wydaje charakterystycznego ryku 12-cylindrowego silnika? Dwa lata temu Sergio Marchionne stwierdził, że byłoby to „nieprzyzwoite”. Dziś, jak podaje Bloomberg, jest to rzeczywistość. Marchionne, dyrektor generalny Ferrari, potwierdził, że producent supersamochodów testuje hybrydę napędzaną benzyną i elektrycznością. W przyszłym roku Ferrari wypuści na rynek samochód sportowy, który będzie pierwszym modelem zasilanym całkowicie na akumulator – na znaczną odległość. Silnik hybrydowy wkrótce będzie dostępny we wszystkich nowych modelach, a od 2020 roku Ferrari użyje go jako jedynego napędu dla swojego pierwszego sportowo-użytkowego pojazdu, który według Marchionne będzie najszybszym SUVem na rynku. Analitycy szacują, że Ferrari zwiększy roczną produkcję do prawie 15 tysięcy samochodów (od 9 tysięcy w zeszłym roku). Ekspansja skupi się na przyciąganiu bogatych klientów, którym nie zależy na głośnym aucie sportowym, ale chętnie zapłacą ponad 300 tysięcy dolarów za wyjątkową, luksusową jazdę. Rosnące zainteresowanie Ferrari silnikami elektrycznymi odzwierciedla strategie jego rywali. Porsche w przyszłym roku planuje wprowadzić swój pierwszy całkowicie elektryczny samochód sportowy, coupe o nazwie Mission E. Aston Martin rozpocznie sprzedaż elektrycznej wersji Rapide w 2019 roku. W marcu Bentley przedstawił hybrydową wersję swojego SUV-a Bentayga i zapowiedział, że do 2025 r. wszystkie jego pojazdy będą oferować elektryczny układ napędowy. Obecnie Ferrari sprzedaje GT4 Lusso, hatchback z funkcjonalnym tylnym siedzeniem. Marchionne mówi, że zamierza rozszerzyć swoją ofertę samochodów zaprojektowanych bardziej pod kątem komfortu niż wydajności. Pod kierownictwem założyciela Enzo Ferrari w latach 50. i 60. firma wyprodukowała serię tak zwanych modeli Grand Touring, takich jak Ferrari 250 GTO z 1962 roku, za które w 2014 roku zapłacono ponad 38 milionów dolarów na aukcji.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *