Spekulacje w kwestii amerykańskiej interwencji wojskowej w Syrii w połączeniu z poprawą nastrojów na rynkach finansowych doprowadziły do eksplozji notowań ropy naftowej. „Czarne złoto” osiągnęło najwyższe ceny od grudnia 2014 roku. Kolejne przesłanki wskazują na to, że Stany Zjednoczone szykują się do kolejnej wojny na roponośnym Bliskim Wschodzie. Prezydent Donald Trump odwołał zaplanowaną wizytę do Ameryki Południowej po tym, jak w poniedziałek zapowiedział podjęcie działań odwetowych na syryjskim reżymie w odpowiedzi na przypisywany siłom Baszszara al-Asada atak z użyciem broni chemicznej. Na Morze Śródziemne został wysłany drugi amerykański lotniskowiec. A premier Izraela Benjamin Netanyahu wyraził przekonanie, że Stany Zjednoczone zaatakują Syrię. Choć wojna w Syrii trwa już prawie siedem lat, do tej pory Amerykanie nie interweniowali w tym kraju na pełną skalę. W grze są też ponoć sankcje przeciwko Iranowi, który wspiera reżym al-Asada. Napięcie na Bliskim Wschodzie, słabszy dolar oraz wielka geopolityka sprawiły, że ceny ropy naftowej poszły mocno w górę.  Wsparciem dla droższej ropy były też doniesienia, jakoby Saudyjczycy byliby zadowoleni z cen rzędu 80 USD za baryłkę. Nowa polityka cenowa miałaby wesprzeć planowany debiut giełdowy Aramco – państwowego monopolisty naftowego w Arabii Saudyjskiej. Wojenne spekulacje padły we wtorek na podatny grunt ogólnej poprawy nastrojów na rynkach finansowych. Uznane za koncyliacyjne wystąpienie prezydenta Chin Xi Jinpinga wywołało zwyżkę ulgi na światowych giełdach. Swoje zrobiło też osłabienie dolara względem euro, jakie nastąpiło po „jastrzębiej” wypowiedzi Ewalda Nowotnego. Szef banku centralnego Austrii powiedział, że popiera podwyżkę stopy depozytowej o 20 pb. jako pierwszy krok na drodze ku normalizacji polityki monetarnej w strefie euro.

Donald Trump napisał na Twitterze, że Rosja powinna przygotować się na amerykański atak na Syrię. Ostry wpis prezydenta USA uruchomił lawinę spadków na rynkach finansowych. Rynki finansowe być może coraz mniej boją się wojny handlowej, natomiast prawdziwej wojny na Bliskim Wschodzie obawiają się i to mocno. Dowodem tego są spadki wywołane przez wpis Donalda Trumpa na Twitterze. “Rosja zapewnia, że zestrzeli dowolny i każdy pocisk wystrzelony w kierunku Syrii. Przygotuj się Rosjo, bo one nadejdą, (będą) ładne, nowe i “chytre”! Nie powinnaś być partnerką zwierzęcia zabijającego gazem, które zabija swoich ludzi i znajduje w tym przyjemność!” – brzmi wpis amerykańskiego prezydenta, który nawiązał do działań prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Na reakcję inwestorów nie trzeba było długo czekać. Kolejnej poważnej przeceny doznał rosyjski rubel – za dolara trzeba zapłacić już ok. 65 rubli, euro kosztuje natomiast 80 rubli. Dla porównania, jeszcze wczoraj rano dolar kosztował niewiele ponad 60 rubli, euro wyceniano na 74 ruble. W momencie publikowania przez Donalda Trumpa “wojennego” wpisu amerykańskie giełdy były jeszcze zamknięte, lecz kontrakty na główne indeksy zanotowały mocne, ponad 1-procentowe spadki. Kolor czerwony dominuje także w Europie. Wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie doprowadził do dalszej zwyżki cen ropy – baryłka Brent kosztuje już $71,5. Z kolei uważane za bezpieczną przystań złoto drożeje do ponad $1352 za uncję. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa w odpowiedzi na wpis prezydenta USA Donalda Trumpa oznajmiła w środę, że “chytre pociski powinny lecieć w kierunku terrorystów, a nie prawowitych rządów”.

Bank Rosji podkręcił tempo w „złotym wyścigu”, tylko w dwóch pierwszych miesiącach 2018 roku kupując ponad 40 ton królewskiego metalu. Warto zwrócić uwagę także na to, co ze swoimi złotymi rezerwami robi Kazachstan. Według oficjalnych statystyk Bank Rosji przegonił Ludowy Bank Chin w ilości posiadanego kruszcu. Raport MFW za luty pokazał, że Rosja nie tylko nie spuściła z tonu, ale jeszcze zwiększyła zakupy złota. W lutym Bank Rosji zwiększył swoje rezerwy „barbarzyńskiego reliktu” o 22,8 ton po tym, jak w styczniu zakupił 18,9 ton. Łącznie to 41,7 ton w dwa miesiące. To mniej więcej tyle, ile wynoszą całkowite rezerwy złota Boliwii czy Jordanii. I 40 proc. wielkości rezerw złota Narodowego Banku Polskiego. W ten sposób Rosja będąca w posiadaniu 1880,5 ton złota umocniła się na szóstej pozycji w „złotym wyścigu”. Większymi zasobami żółtego metalu dysponują jedynie Francja (2 436 t), Włochy (2 451,8 t), MFW (2 814 t), Niemcy (3 373,6 t) oraz Stany Zjednoczone (8 133,5 ton). Polska niezmiennie raportuje 103 tony złota. Drugim – obok Rosji – krajem, który dokonuje regularnych zakupów złota, jest Kazachstan. W lutym kazachski bank centralny zwiększył rezerwy kruszcu o cztery tony i dysponuje już 307 tonami złota. To tylko o nieco ponad trzy tony mniej niż ma Wielka Brytania. Zatem za miesiąc lub dwa może się okazać, że Kazachstan przegoni pod tym względem dawne mocarstwo, które pod koniec XX wieku lekkomyślnie wyprzedało znaczną część swych zasobów żółtego metalu. Teoretycznie wielkość rezerw złota nie ma większego znaczenia we współczesnej gospodarce. Przy obecnej cenie (ok. 1340 USD za uncję) tona złota warta jest blisko 41 mln dolarów. Zatem rosyjskie rezerwy złota są wyceniane na 81 mld dolarów, co stanowi tylko 17,6 proc. całości rezerw walutowych Rosji. W przypadku Chin udział złota w rezerwach walutowych wynosi oficjalnie zaledwie 2,4 proc. Dlaczego zatem Rosja od lat „zbroi się w złoto”? Zakup złota jest jednoznacznym wotum nieufności wobec dolara i współczesnego systemu monetarnego opartego o amerykańską walutę. Można tylko spekulować, że Moskwa, kupując złoto, zwiększa swoje udziały w przyszłym systemie monetarnym, który wyłoni się po upadku obecnego. Złoto mogłoby stanowić brakujący element uwiarygodniający nową globalną walutę rezerwową, którą mogą stać się specjalne prawa ciągnienia (SDR) emitowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

 

Chiny chcą być liderem na polu sztucznej inteligencji do 2030 roku. To tam działa najbardziej wartościowy startup na świecie, który pracuje nad technologią rozpoznawania twarzy. Według danych Bloomberga, firma SenseTime Group Ltd. pozyskała 3 miliardy dolarów od inwestorów, w tym – 600 milionów dolarów od Alibaba Group Holding Ltd. Dzięki temu stała się najcenniejszym na świecie startupem zajmującym się sztuczną inteligencją. SenseTime specjalizuje się w systemach analizujących twarze i obrazy na ogromną skalę. Dotychczas w liczący sobie trzy lata startup zainwestowała m.in. singapurska państwowa firma Temasek Holdings Pte i detalista Suning.com, a korporacja Alibaba podobno ma największy udział w biznesie. Dzięki tym transakcjom SenseTime podwoiło swoją wartość w ciągu kilku miesięcy. Wspierany przez korporację Qualcomm, startup jawi się jako przykład chińskich starań, by Państwo Środka stało się liderem w technologii sztucznej inteligencji do roku 2030. Ma też swój wkład w największy na świecie system nadzoru: jeśli kiedykolwiek byłeś sfotografowany telefonem wyprodukowanym w Chinach lub przeszedłeś ulicami chińskiego miasta, jest szansa, że twoja twarz została cyfrowo zapamiętana przez oprogramowanie SenseTime. Jest ono wbudowane w ponad 100 milionów urządzeń mobilnych!

Założyciel Facebooka zaliczył wczoraj egzamin dojrzałości prezesa dużej firmy – wizytę na Kapitolu i obstrzał ze strony polityków. W największym skrócie: wyszedł z tego obronną ręką. Padło kilka trudnych pytań, ale politycy generalnie nie docisnęli młodego prezesa zbyt mocno. Politycy kilkukrotnie zwracali uwagę na różne, nie do końca zrozumiałe aspekty funkcjonowania firmy. Kilkukrotnie powracał m.in. wątek tego, do kogo właściwie należą dane, jakie użytkownicy zamieszczają na portalu? – Kiedy mówimy, że to są wasze dane, mamy na myśli, że macie nad nimi kontrolę – stwierdził Zuckerberg w wymianie z Jonem Testerem. Odpowiedź ta nie przekonała senatora z Montany. Kamala Harris przycisnęła z kolei prezesa w kwestii skandalu z Cambridge Analytica. Senator z Kalifornii chciała się dowiedzieć, czy w Facebooku miało miejsce w ogóle spotkanie, na którym zapadła decyzja odnośnie tego, aby nie informować 87 mln użytkowników o tym, że ich dane zostały naruszone. Zuckerberg uciekł do znanej już opinii publicznej wersji, że jego firma najpierw zażądała usunięcia tych danych oraz że błędem było nie dopilnowanie wówczas tej kwestii i nie poinformowanie o tym użytkowników. Senatorowie zadali wczoraj również kilka pytań, które – choć nie związane z Cambridge Analytica, a bardziej z codziennym funkcjonowaniem serwisu – wiszą jak znaki zapytania nad firmą. Sporo czasu poświęcono temu, czy i jak Facebook pilnuje, żeby na portalu nie publikowano nieodpowiednich treści. Niepokojący był fakt, że Zuckerberg nie był w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie jak długo Facebook przechowuje dane użytkownika po tym, jak ten zdecyduje się usunąć swoje konto. Odpowiedź o tym, że są przechowywane w wielu różnych systemach jednocześnie i pewnie odbywa się to możliwie szybko („moi ludzie wrócą do Państwa z konkretną odpowiedzią na to pytanie”) nie zachwyciła senatorów. Ogólnie jednak Zuckerberg wyszedł z pięciogodzinnej sesji obronną ręką. Widać było, że prezes – który nie jest najlepszym mówcą – solidnie się przygotował. Jeśli mielibyśmy o wyniku starcia wnioskować na podstawie nastrojów wśród inwestorów, to Zuckerbergowi udało się chwilowo odbudować ich zaufanie. Akcje Facebooka na początku wczorajszej sesji kosztowały 157.93 dol. Do końca dnia podrożały o 4,5 proc., do 165,04 dol.

Podczas uroczystej gali w londyńskim teatrze Coliseum Mariusz Treliński, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, został laureatem operowego Oscara w kategorii „najlepszy reżyser”. Chwilę później statuetkę International Opera Awards w kategorii „najlepszy śpiewak” otrzymał Piotr Beczała, który do tej nagrody nominowany był już po raz czwarty. Piotr Beczała to obecnie najgorętsze nazwisko wśród tenorów lirycznych na świecie. Ceniony przez publiczność i krytyków za piękny głos oraz silne zaangażowanie w kreację postaci Polak jest stałym gościem najważniejszych scen operowych świata. Obecnie z ogromnym sukcesem śpiewa po raz pierwszy partię Rodolfo w „Luizie Miller” Verdiego na scenie Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Spektakl będzie można zobaczyć w trakcie bezpośredniej transmisji w kinach na całym świecie już w najbliższą sobotę (14.04). W tym roku poza Piotrem Beczałą i Mariuszem Trelińskim, którzy uhonorowani zostali nagrodami, nominowana była polska Opera Narodowa w kategorii „edukacja i popularyzacja opery”. Uroczyste rozdanie statuetek to najważniejsze wydarzenie każdego sezonu operowego. O randze nagrody świadczą rokrocznie nominowane teatry, produkcje czy artyści. Nagrody przyznane zostają przez międzynarodowe jury składające się z dwudziestu ośmiu wybitnych krytyków muzycznych i mecenasów sztuki, a znalezienie się pośród nominowanych w 18 kategoriach to wielki prestiż – dowód na przynależność do czołówki oper tworzących sztukę na najwyższym poziomie.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *