Po dwóch dniach przerwy na Wall Street powróciły poważne spadki. Trzy główne indeksy straciły po blisko 4 proc., roztrwaniając zyski z wtorkowego odreagowania. Przyczyny wciąż te same: bardzo wysokie wyceny akcji w otoczeniu rosnących stóp procentowych. Na początku czwartkowej sesji nic nie zapowiadało tak “czerwonego” jej zakończenia. Lecz praktycznie z każdą godziną giełdowe indeksy schodziły coraz niżej. Nieśmiała próba odwrócenia trendu w drugiej połowie handlu nie przyniosła efektu. Dow Jones zakończył dzień utratą przeszło tysiąca punktów, czyli 4,15 proc. W ten sposób DJIA przebił poziom zamknięcia z poniedziałkowego tąpnięcia i znalazł się najniżej od listopada. To raczej nie jest zbyt zachęcający sygnał…Tym bardziej, że w końcówce sesji wyprzedaż akcji znów przybrała niemal paniczne rozmiary. S&P500 spadł o 3,76 proc. i bezapelacyjnie przebił poniedziałkowe zamknięcie oraz wtorkowe śródsesyjne minimum i także zameldował się na trzymiesięcznym minimum. Niemal identycznie wyglądał wykres Nasdaqa, który poszedł w dół o 3,90 proc.

Przyczyny lutowych spadków wydają się być  dość jasne. Pomimo ostatniej przeceny indeks S&P500 wciąż wyceniany jest na 24,5-krotność przypadających nań zysków  spółek za ostatnie cztery kwartały. To wciąż poziom bardzo wysoki. Równocześnie powoli przestaje działać główny argument za trzymaniem rekordowo drogich amerykańskich akcji. Alternatywa w postaci obligacji skarbowych po raz pierwszy od blisko dekady zaczyna wyglądać niebeznadziejnie. Rentowność 2-letnich papierów skarbowych utrzymuje się powyżej 2 proc., a 10-letnich zbliża się do 3 proc. Rynek jest przekonany, że w marcu Fed kolejny raz podniesie stopy procentowe. Do końca roku stopa funduszy federalnych może według rynku wzrosnąć do 2,00-2,25 proc. Obawy przed wzrostem stóp procentowych na świecie dodatkowo podsycił Bank Anglii, który zapowiedział dokonanie takiego ruchu szybciej niż wcześniej sądzono. Wśród poszczególnych spółek negatywnie wyróżniły się walory Tesli, które po prezentacji wyników za czwarty kwartał przeceniono o ponad 8 proc. Flagowa spółka Elona Muska pokazała rekordową stratę i zapowiedziała wzrost nakładów inwestycyjnych w 2018 roku. Za to Twitter Inc. pokazał pierwszy w swej historii zysk netto, co inwestorzy wynagrodzili wzrostem notowań spółki o przeszło 12 proc.

Przedłużająca się silna wyprzedaż akcji na Wall Street, przy jednocześnie rosnących rentownościach amerykańskich obligacji, rykoszetem uderza w złotego. Euro i dolar są najdroższe od miesiąca, a szwajcarski frank od 3 miesięcy. Sytuacja w USA może wywołać ucieczkę kapitałów z rynków wschodzących, jeszcze bardziej pogrążając złotego. Przedłużająca się silna wyprzedaż akcji na Wall Street, przy jednocześnie rosnących rentownościach amerykańskich obligacji, rykoszetem uderza w złotego. Euro i dolar są najdroższe od miesiąca, a szwajcarski frank od 3 miesięcy. Sytuacja w USA może wywołać ucieczkę kapitałów z rynków wschodzących, jeszcze bardziej pogrążając złotego. Zaczynają zdawać sobie sprawę, że sytuacja jest poważna, a spadki na giełdach w połączeniu z rosnącymi rentownościami długu, mogą zacząć drenować kapitały z rynków wschodzących, tym samym przeceniając ich waluty. Dlatego też rośnie ryzyko kontynuacji wyprzedaży złotego. Sytuacja na rynkach globalnych to obecnie największe zagrożenie dla złotego.

Nie upadł żaden bank, nie rozpoczęła się wojna, raporty makroekonomiczne są ostatnio wręcz wyśmienite. Co zatem się stało w ty tygodniu na Wall Street? Część „winy” za obecną przecenę przypisywana jest produktom bazującym na indeksach zmienności, które wypłacały zyski podczas gdy zmienność była rekordowo niska, ale wymusiły wyprzedaż akcji (wykorzystywanych do zabezpieczenia owych produktów) w momencie, gdy nastroje uległy pogorszeniu. To może jednak co najwyżej wyjaśniać dynamikę przeceny w trakcie amerykańskich sesji. Prawdą jest, że indeksy giełdowe rosły od wielu miesięcy pomimo widma zbliżających się podwyżek stóp procentowych na świecie, jednak najwyraźniej dopiero teraz do inwestorów dotarło, że era taniego pieniądza się kończy. Ponieważ jednocześnie ciężko będzie już o pozytywne zaskoczenia ze strony gospodarki (gdyż ta jest w okolicach szczytu cyklu koniunkturalnego) inwestorzy mogą po prostu nie mieć dobrych powodów do dalszego kupowania akcji. Nie oznacza to, że rozpoczął się już rynek niedźwiedzia, jest zbyt wcześnie, aby tak stwierdzić. Jednak choćby patrząc na wcześniejsze większe korekty wydaje się, że dalsze spadki nie są wykluczone, przynajmniej w okresie kilku tygodni.

Kończy się pewna era – srebrne krążki są w odwrocie. Best Buy, największy sprzedawca elektroniki użytkowej w USA, zapowiedział, że przestaje sprzedawać płyty CD. Lepiej od nich sprzedają się nawet winyle. W ślady Best Buy idą inne sieci. Już kilka lat temu sprzedaż cyfrowej muzyki przebiła sprzedaż płyt CD z muzyką – przynajmniej na amerykańskim rynku. – W pewnym momencie Best Buy był najsilniejszym dostawcą muzyki w Stanach Zjednoczonych, ale obecnie jest cieniem dawnego siebie, ze zredukowaną i tandetną ofertą płyt CD – piszą dziennikarze magazynu Billboard. Dodają, że wedle ich ustaleń płyty CD generują jedynie ok. 40 mln dolarów rocznego przychodu firmy. Do wycofania płyt CD z oferty szykuje się też kolejna duża sieć handlowa ze Stanów – Target. Ona podeszła jednak do tematu nieco inaczej. Poinformowała już wydawców o tym, że za płyty będzie im płacić dopiero wtedy, gdy ktoś je kupi. Będą więc w pewnego rodzaju depozycie. Jeszcze niedawno Target miał w ofercie ponad 800 albumów, teraz jest ich ledwie 100 i rzadko trafiają się takie, które znajdują odbiorców. Owszem, płyty CD mogą być hitami sprzedaży, ale mowa tylko o najnowszych albumach topowych wykonawców. W ten sposób płyty CD zaczynają znikać z rynku i dzielą los kaset magnetofonowych i kaset wideo. Są skutecznie wypierane przez serwisy streamingowe i cyfrową dystrybucję muzyki. Ale być może jeszcze wrócą – Best Buy nie wycofuje ze sprzedaży płyt winylowych, a nawet powiększa ich ofertę. Wygląda więc na to, że poczciwe winyle cieszą się obecnie większą popularnością, niż srebrne krążki.

Łyżwiarka figurowa Kim Yu Na zapaliła znicz XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu. Wcześniej zawody oficjalnie otworzył prezydent Korei Południowej Mun Dze In. 27-letnia Kim Yu Na, mistrzyni olimpijska z Vancouver, jest jedną z najpopularniejszych sportsmenek Korei Południowej. Karierę sportową zakończyła w 2014 roku po wywalczeniu srebrnego medalu igrzysk w Soczi. W Pjongczangu wystartuje blisko 3 tys. sportowców z 92 krajów. Do 25 lutego będą walczyć o 102 komplety medali w 17 dyscyplinach sportu. Reprezentacja Polski jest najliczniejsza w historii – liczy 62 zawodników. Kadra USA na IO 2018 również jest rekordowa. Reprezentacja Stanów Zjednoczonych liczy 244 atletów. Z Iliinois pojechało do Korei 11 sportowców. Koreańczycy przygotowali świetne widowisko, w którym było wiele występów artystycznych. – Pomysł oparliśmy na harmonii nieba, człowieka i Ziemi. W głównych rolach wystąpi piątka uroczych dzieci, które wyruszą w podróż – zapowiadał reżyser ceremonii Song Seung Hwan.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *