Produkt krajowy brutto (w ujęciu zanualizowanym) w USA wzrósł o 2,6 proc. kw/kw w IV kw. 2017 r., podał Departament Handlu, prezentując pierwszy szacunek tych danych. W trzecim kwartale wzrost wyniósł 3,2 proc. Konsensus rynkowy wynosił 3 proc. wzrostu w ujęciu kwartalnym. Kolejny szacunek PKB Stanów Zjednoczonych zostanie ogłoszony 28 lutego br. Zamówienia na dobra trwałego użytku w USA w grudniu 2017 r. wzrosły o 2,9 proc. m/m, podał Departament Handlu, prezentując wstępne dane. Konsensus rynkowy wynosił 0,8 proc. wzrostu w ujęciu miesięcznym.

Czwartek był kolejnym dniem masakry dolara. Na ratunek amerykańskiej walucie przybył prezydent Donald Trump, co momentalnie odwróciło trendy na rynkach finansowych. To był pracowity dzień dla inwestorów. Najpierw pracy dostarczył Mario Draghi. Choć EBC nawet o jotę nie zmienił polityki pieniężnej, to podczas konferencji prasowej Włocha kurs EUR/USD rósł jak szalony, po raz pierwszy od grudnia 2014 roku osiągając poziom 1,25 dolara za euro. Momentami kurs dolara sięgał nawet 3,3050 złotego, co było najniższą wartością od ponad 3 lat. Nurkujący dolar wywindował cenę uncji złota do $1 365,30 – a więc nieznacznie powyżej wrześniowego szczytu i najwyżej od sierpnia 2016 roku. Pod wpływem umacniającego się euro (co jest niekorzystne dla eksporterów ze strefy euro) w dół szły ceny akcji na europejskich giełdach: niemiecki DAX spadł o 0,9 proc. Wszystko zmieniło się wieczorem, gdy głos zabrał Donald Trump, który de facto zdementował środową wypowiedź własnego sekretarza skarbu. „Dolar będzie stawał się coraz silniejszy i ostatecznie chciałbym widzieć silnego dolara” – powiedział prezydent Trump w wywiadzie dla stacji CNBC. Była to wypowiedź w całkowitej kontrze wobec tego, co widzieliśmy na wykresach i stojąca w sprzeczności z wypowiedzianym dzień wcześniej frazą Stevena Mnuchina. Sekretarz skarbu Mnuchin powiedział w Davos, że słabszy dolar jest „dla nas dobry w kontekście możliwości handlowych”. Niemniej jednak to walutowe rozdwojenie jaźni w amerykańskiej administracji przynajmniej na jakiś czas zatrzymało spadek swobodny dolara. Do końca dnia kurs EUR/USD obniżył się z 1,2537 do 1,2405, powracając mniej więcej tam, gdzie był przed konferencją Draghiego. Dolarowa cena złota spadła do $1 347,20 za uncję – a więc o blisko 20 USD względem śródsesyjnego maksimum. Zatrzymana została także zwyżka rentowności (czyli spadek cen) amerykańskich obligacji skarbowych. Wall Street pozostała niezdecydowana. S&P500 i Nasdaq zakończyły czwartkową sesję neutralnie. Tylko Dow Jones zyskał wyraźnie, rosnąc o 0,54 proc. i ustanawiając nowy rekord. Za większość czwartkowej zwyżki odpowiadały jednak tylko trzy walory: Boeinga, 3M i Goldman Sachs. Wzrósł za to indeks zmienności VIX. Pojawiła się zatem szansa, że po dwóch latach nieobecności zmienność wróci do inwestycyjnego jadłospisu.

Walutowy roller coaster wykonał kolejny zwrot. Od dzisiejszego poranka dolar ponownie traci względem euro. Zeszłoroczne straty usiłuje odrabiać frank szwajcarski, zaś brytyjski funt względem dolara notuje najwyższe wartości od dnia brexitu. Ostatnie 24 godziny na najważniejszej parze walutowej świata to istna jazda bez trzymanki. Jeszcze dobę temu za euro płacono ok. 1,24 dolara. Podczas konferencji prasowej Mario Draghiego bez jakiejś konkretnej przyczyny kurs EUR/USD wyskoczył powyżej 1,25. Ale kilka godzin później na scenie pojawił się Donald Trump, którego słowa o tym jak to dolar będzie się stawał „coraz silniejszy” zatrzymały przecenę amerykańskiej waluty. Kurs EUR/USD powrócił poniżej 1,24. Ale od północy dolar znów słabnie. Na polskim rynku dolar kosztował niespełna 3,33 zł po tym, jak w czwartek notowania “zielonego” spadły nawet do 3,3050 zł. Interesująco przedstawia się też sytuacja na rynku franka szwajcarskiego, który trzeci dzień z rzędu zyskuje względem euro. Szwajcarska waluta – jako jedna z tzw. bezpiecznych przystani – była jedną ze słabszych walut roku 2017, tracąc względem euro ponad 8 proc. Kurs EUR/CHF (im wyższy, tym słabszy frank), który jeszcze w połowie stycznia śrubował 4-letnie maksimum (1,1826) obniżył się już do 1,1636. Emocji nie brakuje także na rynku funta szterlinga. Kurs GBP/USD celuje dziś w najwyższy kurs zamknięcia (1,4230) od dnia referendum z czerwca 2016 roku, w którym większość Brytyjczyków opowiedziała się za opuszczeniem struktur Unii Europejskiej. Równocześnie funt w parze z euro (EUR/GBP) testuje dolne ograniczenie trwającej od kilku miesięcy konsolidacji. Jednakże z powodu siły złotego także te wydarzenia nie są dostrzegalne z perspektywy polskiego rynku, gdzie szterling notowany jest po zupełnie niewyróżniającej się cenie 4,74 zł.

Maszyny mogą wyprzeć z rynku wielu pracowników. Oto możliwe rozwiązanie tego problemu – pisze w felietonie dla Bloomberga Noah Smith. Jeśli istnieje jedna polityka, która łączy socjalistów i skrajnych liberałów z Doliny Krzemowej, to jest to powszechny dochód podstawowy – regularne świadczenie rządowe przysługujące każdej dorosłej osobie niezależnie od uzyskiwanych dochodów. Wielu socjalistów lubi bezwarunkową naturę programu – jak w przypadku Social Security, która pozwala uniknąć gniewu osób o wysokich dochodach, które czują się zmuszane do opłacania tych, którzy nie pracują. Sondaże pokazują, że ideę dochodu podstawowego wspiera w USA względna, a w Europie zdecydowana większość. Tymczasem niektórzy eksperci z branży technologicznej uważają, że wraz ze wzrostem zdolności maszyn do uczenia się oraz zastępowaniem ludzi przez technologie na rynku pracy, dochód podstawowy będzie jedynym sposobem na zagwarantowanie znacznej części ludzkości godnego poziomu życia. Rozwiązanie, które ma zwolenników zarówno po lewej, jak też po prawej stronie, ma też po obu przeciwników. Prawica obawia się tego, że UBI (Universal Basic Income) zwiększy dochody najbiedniejszych do tego stopnia, że nie będą musiały pracować, co znacznie pogorszy gospodarcze wyniki. Wiele związków zawodowych oraz intelektualistów sympatyzujących z ruchami pracowniczymi obawia się z kolei, że wypchnięcie ludzi poza rynek pracy uderzy w ich godność oraz stłumi ich polityczną siłę. Krytycy pomysłu mają skłonność do faworyzowania rozwiązań, które wynagradzają biednych za pracę – w postaci dopłat do wynagrodzeń, rządowych gwarancje zatrudnienia oraz zwiększanie ulg dotyczących podatków od dochodów z pracy.

– To nie jest przyszłość naszego systemu finansowego – nie ma wątpliwości Robert Shiller, noblista w dziedzinie ekonomii. Na rynku istnieje obecnie blisko tysiąc różnych kryptowalut o łącznej wartości 100 mld dolarów. Uczestnicy Światowego Forum Ekonomicznego Davos 2018 nie mogli nie poruszyć tego tematu. Rynek kryptowalut osiągnął apogeum w 2017 roku. Bitcoin, który narodził się zaledwie dziewięć lat temu, bił kolejne rekordy cenowe. Powszechne zainteresowanie wzbudziły: etherum, bitshares, NXT, factom czy mastercoin. Coraz więcej i coraz poważniej zaczęło się też wśród ekonomistów mówić o blockchain (systemie zawierania, rozliczania i zapisywania transakcji, którego nie da się złamać) oraz ICO (inwestowaniu kryptowalut np. w rozwój start-upów). Sceptycznie do kryptowalut nastawiona jest również Cecylia Skingsley, zastępca prezesa Szwedzkiego Banku Centralnego. Jej zdaniem bitcoin nie liczy się jako waluta. Czy to oznacza, że już zawsze będziemy nosić przy sobie pieniądze? Zdaniem ekspertów przyszłość gotówki będzie wyglądała zupełnie inaczej. Przykładem może być „United de Fomento”, jednostka rozliczeniowa używana w Chile. Kurs wymiany między UF a chilijskim peso jest stale dostosowywany do poziomu inflacji. A Szwecja już zaczyna się zmieniać w społeczeństwo bezgotówkowe. Jednak nawet najwięksi optymiści nie mają złudzeń, że jeśli bitcoin i inne kryptowaluty miałyby istnieć w głównym finansowym nurcie trzeba byłoby najpierw stworzyć przepisy chroniące inwestorów.

Kurs LiveChata jeszcze odrabia straty po ogłoszeniu planów Facebooka. Tymczasem Apple właśnie zapowiedział własne czaty biznesowe. Apple właśnie zapowiedział, że wiosną udostępni użytkownikom systemu iOS opcję czatów biznesowych. Aktualizacja systemu ma wprowadzić m.in. możliwość bezpośredniej rozmowy z firmami z poziomu komunikatorów w urządzeniach Apple’a. Użytkownicy mają mieć m.in. możliwość rozmowy z przedstawicielem danej firmy lub dokonanie zakupu przy użyciu Apple Pay. Na korzystanie z tej funkcjonalności zdecydowały się już: Discover, Hilton, Lowe’s i Wells Fargo. Listopadowa informacja o nowej wersji Facebook Messengera dla klientów biznesowych wystraszyła inwestorów LiveChata, wywołując silną przecenę. Spółka tłumaczyła wówczas, że jest ona nieuzasadniona, a ruch internetowego giganta to bardziej szansa niż zagrożenie. Także analitycy uważają, że plany giganta z jabłkiem w logo nie stanowią zagrożenia dla polskiej spółki. Reakcja inwestorów odcisnęła jednak piętno na kursie LiveChata, chociaż kursy porównywalnych do niego spółek, jak np. Zendesk czy Atlassian, wzrosły, i to dość pokaźnie, a są to firmy, których EBITDA dopiero od niedawna jest pozytywna.

Opracował: Sławek Sobczak

 

 

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *