Po trzech dniach impasu amerykańscy politycy dogadali się i rząd USA wraca do normalnej pracy. Choć to jeszcze nie koniec problemów związanych z budżetem, inwestorzy z Wall Street odetchnęli z ulgą. Tym samym obserwujemy dalsze wzrosty cen akcji największych spółek. Senat Stanów Zjednoczonych uchwalił w końcu prowizorium budżetowe, które weszło w życie zaraz po podpisaniu przez prezydenta Donalda Trumpa. Tym samym po trzech dniach blokady pracy rządu, administracja USA wznawia normalną działalność. Prowizorium zapewnia finansowanie rządu do 8 lutego. Do tego czasu Demokraci i Republikanie mają czas na porozumienie się i uchwalenie całorocznego budżetu. Główną osią sporu był i wciąż jest temat imigrantów. Demokraci mocno naciskają na Republikanów, by w budżecie uwzględnić pieniądze na ochronę młodych osób o nieudokumentowanym statusie. – Długoterminowe porozumienie w tym temacie jest możliwe, jeśli tylko będzie to dobre dla kraju – podkreślił w oficjalnym oświadczeniu prezydent Donald Trump, cytowany przez agencję Reuters.

Jak wynika z najnowszych informacji przekazanych akcjonariuszom, do których dotarł portal Recode, giełda kryptowalutwa Coinbase w 2017 roku osiągała przychody przekraczające pułap jednego miliarda dolarów. Powodem miała być „eksplozja” wolumenów w drugiej połowie roku wywołana wykładniczymi wręcz wzrostami ceny. Jak wynika z dokumentów opublikowanych przez Coinbase, wartość firmy od sierpnia 2017 podwoiła się, wynosząc ówcześnie $1,6 miliarda. Według wrześniowych prognoz przychody miały wynieść $600 milionów, nikt nie spodziewał się jednak, że ostatni kwartał minionego roku przyniesie istną manię kryptowalutową pozwalając osiągnąć rekordowe wyniki. Na czym zarabiała giełda? Na aktywności inwestorów, którzy kupują i sprzedają kryptowaluty pomiędzy sobą, potrącając za ten proces odpowiednią prowizję (w wysokości 0,25-1 proc. całej transakcji). Im większy więc wolumen transakcyjny, tym większy zysk dla Coinbase. W momencie gdy od listopada obroty dzienne utrzymują się powyżej $25 miliardów dziennie wiadomo, że suma przychodów musi być zadowalająca – zarówno dla właścicieli spółki, jak i akcjonariuszy. W związku z dynamicznym wzrostem coraz więcej osób i funduszy chce pozyskać akcje Coinbase. Osoby, którym udało się je do tej pory nabyć – ostatnia runda finansowania miała miejsce w sierpniu – nie chcą ich jednak wyprzedawać, a nic nie wskazuje, że giełda szykuje się do emisji kolejnych papierów.

Już niedługo na rynek trafi nowy sposób na płacenie w sieci. Technologię opracowała firma MasterCard – do autoryzowania transakcji wystarczy odcisk palca, skan tęczówki oka lub zdjęcie twarzy. Takie możliwości da nowa mobilna aplikacja MasterCard. Obecnie aby zatwierdzić transakcję, użytkownik musi podać numer swojej karty kredytowej albo zrobić szybki przelew przy użyciu swoich danych w banku lub instytucji płatniczej. Nowa metoda ma być o wiele szybsza i prostsza. Będzie to możliwe przede wszystkim dzięki wykorzystaniu możliwości nowoczesnych smartfonów. Obecnie standardem jest wyposażanie ich w czytniki odcisków palców i aparaty fotograficzne o wysokiej rozdzielczości. Można je łatwo wykorzystać do autoryzowania transakcji online. Mastercard zapowiada, że od kwietnia 2019 roku posiadacze jego kart będą mogli korzystać z biometrycznych technik uwierzytelniania, takich jak rozpoznawanie odcisków palców i rysów twarzy podczas zakupów i dokonywania płatności. Ma to być możliwe dzięki użyciu specjalnej aplikacji. W porównaniu z innymi metodami, takimi jak jednorazowe hasła SMS, autoryzacja biometryczna może obniżyć wskaźniki „porzuconych koszyków” nawet o 70 proc., co potwierdza, że rzeczywiście są one wygodniejsze i chętniej wykorzystywane przez kupujących.

Sprzedaż oleju napędowego w Europie spada, a zanieczyszczenia emitowane przez silniki diesla zachęcają władze miast do wprowadzenia zakazu wjazdu aut z silnikami wysokoprężnymi. Jednocześnie rosną nadzieje wiązane z elektromobilnością. To bolączka niemieckich producentów samochodów. Silnik wysokoprężny jest niemal święty w swojej ojczyźnie – Niemczech, pisze Jill Petzinger na portalu Quartz. Silniki diesla zyskały popularność z powodu ogromnej oszczędności paliwa, ale szturmem przejęły rynek wraz z postępami w technologii silników – szczególnie w rozwoju bezpośredniego wtrysku z turbodoładowaniem w latach 90. Samochody osobowe z silnikami diesla odniosły taki sukces w Europie, jaki nigdy nie udało im się osiągnąć w USA. Głównie dlatego, że ceny benzyny były tam tańsze, a producenci samochodów nie inwestowali w technologię silników wysokoprężnych. W 2015 roku, gdy oszustwo Volkswagena wyszło na jaw w postaci Dieselgate, miało to wpływ nie tylko na reputację firmy, ale również na wizerunek silników wysokoprężnych. Ich wpływ na zdrowie znalazł się nagle w centrum uwagi. Ludzie czuli się zdradzeni i zdezorientowani, a nabywcy samochodów zaczęli się wycofywać. Nastąpiła zmiana kursu. W 2017 r. sprzedaż oleju napędowego w Wielkiej Brytanii spadła o 17 proc. W Niemczech – o 7 proc. We Francji udział nowych silników wysokoprężnych spadł po raz pierwszy poniżej 50 proc. na rynku od 17 lat. Z 45,9 proc. rynku samochodowego w Niemczech w 2016 r., diesel obecnie stanowi 38,8 proc. Chociaż niemieccy giganci samochodowi wciąż snują wielkie plany związane z elektromobilnością, zainwestowali miliardy w rozwój silników wysokoprężnych i ulepszyli technologię oczyszczania spalin, więc nie chcą z nich rezygnować. Po prostu nie zarobią tyle na pojazdach elektrycznych, co na dieslach, które są droższe od modeli benzynowych.

Światowi przywódcy, przedstawiciele rządów, wybitni ekonomiści, liderzy opinii, przedstawiciele organizacji pozarządowych, największych globalnych koncernów i mediów spotkają się w tym roku pod przewodnim hasłem „Tworzenie wspólnej przyszłości w podzielonym świecie”. Davos to obok oficjalnej agendy spotkań także okazja do dwustronnych i kuluarowych rozmów. Leitmotivem tegorocznego forum jest „Tworzenie wspólnej przyszłości w podzielonym świecie”. Wspólnej, to znaczy dotyczącej nas wszystkich, globalnej. Z tego względu w Davos wiele miejsca poświęcone zostanie zagadnieniom, które nie mieszczą się w granicach poszczególnych państw – takich jak zmiany klimatyczne (oraz jak im przeciwdziałać), gospodarka żywnościowa, nierówności (chociaż temat nie jest tak wysoko na agendzie jak w poprzednich latach), a także migracje. Davos stanowi także doskonałą okazję do prezentowania krajów – chociażby po to, żeby zapewnić wszystkich o tym, że w ojczyźnie wszystko jest w najlepszym porządku. Z tego względu zaplanowane wystąpienia mają liderzy państw, w których nie dzieje się najlepiej – tacy jak nowy prezydent Zimbabwe Emmerson Mnangagwa (doszedł do władzy w ub.r. po zamachu stanu na wieloletniego lidera kraju Roberta Mugabe), a także premier Iraku Hajdar al-Abadi (którego kraj dopiero co zakończył odzyskiwanie terenów z rąk Państwa Islamskiego). O strategiach walki ze starzejącym się społeczeństwem będą z kolei opowiadali przedstawiciele japońskiego rządu.Organizatorzy zapowiadają, że w reakcji na skandale z molestowaniem seksualnym w USA, w tym roku w Davos częściej będzie również poruszana tematyka równości płci i kultury różnorodności w firmach.

Gdy światowa gospodarka rośnie, Niemcy prawie zawsze na tym wygrywają.  Jednak teraz zwycięstwo Niemiec może być mniej okazałe, ponieważ gospodarka Chin, jednego z głównych partnerów handlowych naszych zachodnich sąsiadów, zmienia swój charakter na bardziej konsumpcyjny – oceniają ekonomiści Evelyn Herrmann i Gilles Moec z Bank of America Merrill Lynch. Motorem napędowym sukcesu największej europejskiej gospodarki był chiński popyt na niemieckie maszyny. Teraz Chińczycy przestawiają swoją gospodarkę na inne tory, skierowane bardziej na konsumenta, a nie na przemysł. Chiny są czwartym największym odbiorcą niemieckich towarów. Jednak w ocenie ekonomistów BofA Merrill Lynch dane dotyczące wartości dodanej pokazują, że straty mogą być znacznie dotkliwsze od tych wynikających tylko ze spadku eksportu. Eksport Niemiec to głównie produkty, które powiązane są z inwestycjami kapitałowymi. Dlatego niemieccy producenci są najbardziej narażeni na zmiany w wydatkach kapitałowych w tym kraju, podczas gdy towary, które korzystają ze wzrostu konsumpcji, są bardziej powiązane z rynkiem europejskim. Spadek zapotrzebowania Chin na inwestycje kapitałowe będzie dla niemieckiej gospodarki dużo bardziej dotkliwszy niż zyski wynikające ze wzrostu konsumpcji.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *